Wracam po dłuższej przerwie. Miałam wstawić ten rozdział tydzień temu, ale no wiecie, szkoła i z braku czasu wstawiam to dzisiaj :)
Przede wszystkim dzięki za ponad 4000 ( ;o ) wyświetleń. WOW! Na prawdę, to jest coś. :)
No i hura!Pojawiają się komentarze :) :D
Dobra, nie będę więcej przedłużać! Miłego czytania! I dzięki! :)
Syl xx
Poniedziałek, 8.07.2013
Kochany pamiętniku,
Chyba zwracam się do Ciebie po raz pierwszy w ten
sposób, ale jestem wyjątkowo szczęśliwa. Wczorajszy dzień był jednym z
najlepszych w moim życiu. Może nie było tak ekscytująco jak na misji, ale i tak
było niesamowicie. Coraz bardziej zaczynam przekonywać się do Harrego. Tylko..Obawiam
się, że nasza relacja powinna poprzestać na przyjaźni. Boję się o niego. Wiem,
że inni agenci nikogo nie mają i tym samym nie robią niepotrzebnego bałaganu. A
gdybym była z NIM nawet w ukryciu, co mogłoby być trudne dla niego, to i tak
jakiś szpieg by się o tym dowiedział. Tak są wyszkoleni. A nie zdziwiłabym się,
gdyby jakaś agencja terrorystyczna miała moje dane. Więc, po co go narażać? Już
i tak za bardzo ryzykuję zadając się z nimi wszystkimi. Jakby tego było mało,
muszę zapewnić bezpieczeństwo Liamowi. Do niedawna całkiem skutecznie chroniłam
tatę i Zo, no była jedna wpadka, gdy ktoś się włamał do domu, ale to była wina
taty i niezamkniętego okna w garażu.
Bynajmniej, teraz będę musiała wzmocnić ochronę i bardziej się skupić, a jestem w 99% pewna, że Harry by mnie rozpraszał.
Muszę kończyć. Niall dzwonił, że niedługo będzie. Jadę na ich próbę.
Bynajmniej, teraz będę musiała wzmocnić ochronę i bardziej się skupić, a jestem w 99% pewna, że Harry by mnie rozpraszał.
Muszę kończyć. Niall dzwonił, że niedługo będzie. Jadę na ich próbę.
Kocham!
„Boy, let me
be the one, who light up your world.”
Sylvia xx
Zamknęłam pamiętnik i
schowałam w bezpiecznym miejscu. Jest chwila po 8, próba na 9, więc ze spokojem
zdążę ze wszystkim. Ubrałam się w kremową bluzkę z falbankami, białe spodnie,
do tego kremowe szpilki i białą torebkę. Włosy lekko pofalowałam, teraz opadały
kaskadami na moje ramiona. Do zestawu dobrałam kolczyki i perłową bransoletkę. Nałożyłam
trochę różu na Poliki, usta poprawiłam szminką ochronną i błyszczykiem.
Spojrzałam w lustro. Nie jest najgorzej.
Spryskałam się jeszcze nowymi perfumami i uznałam, że jestem gotowa.
Zegarek wskazuje 8:54. Nie wiem, czemu Niall się spóźnia. Dzwonił i mówił, że będzie przed 8:50.
Zeszłam na dół i akurat dzwonek do drzwi zadzwonił.
- Wychodzę! Śniadanie zjem na mieście!
- Zadzwoń, o której wrócisz!-odkrzynął tata z salonu.
- Jasne! Pa!
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętą blondynkę.
- Cześć – przywitał się.
- No cześć. To jedziemy?
- Jasne – uśmiechnął się w odpowiedzi i odsunął, żebym mogła wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Horan otworzył mi drzwi, ale wcześniej z niezrozumiałych powodów mnie powąchał.
- Um, coś nie tak?
- Nie. Tylko.. Bardzo ładnie pachniesz- i zaczął suszyć ząbki. Przygłup.
- Dziękuję. To wasze perfumy – odparłam szczerząc się do niego.
- Też, dlatego tak znajomo pachniesz – zrobił ‘facepalm’ a ja wsiadłam do jego samochodu. Lubię Porsche.
Chwilę po mnie w samochodzie pojawił się kierowca. Od razu zaczął nawijać. Ma podobny słowotok do Zoey, ona też nie poprzestanie na jednym pytaniu, zacznie mówić wszystko, co ma w głowie. Zachichotałam cicho.
- Co jest takie zabawne? – zapytał wesoło i uniósł jedną brew.
- Ty.
-Wiem, że jestem zabawny, dziękuję- zaśmiał się krótko- A czemu tak konkretnie?
- Strasznie dużo mówisz. W dodatku z taką pasją – spojrzałam na niego z uśmiechem nr.5.
-Lubię mówić. Ale jeśli Ci to przeszkadza.. – dodał po chwili zmieszany.
- Nie Niall, skąd, lubię jak tyle mówisz – położyłam mu dłoń na kolanie – Nawet nie wiesz, jakie to odprężające.
- Cóż, w takim razie polecam się na przyszłość.
Oboje uśmiechnięci pogrążyliśmy się w ciekawej, aczkolwiek krótkiej rozmowie na temat tego, dlaczego Wilkołaki nie są nieśmiertelne. Stanęło na tym, że pewna wiedźma miała dziecko wampira, a jej znajoma miała syna wilkołaka, więc, żeby jej dziecko było lepsze sprawiła, że stał się nieśmiertelny, ale tamta tego nie mogła, bo była człowiekiem. Ciekawe, prawda?
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił mi, gdy stanął na parkingu przed areną.
- Dużo to ludzi.
- Mhm. Norma. Zdarza się ich więcej – machnął ręką.
- Nie zjedzą mnie, jak wyjdę? – w odpowiedzi otrzymałam śmiech blondi. Wysiadłam zaraz za nim i usłyszałam przeraźliwy pisk. Jak stracę słuch, to zabiję tych idiotów.
Ja szłam spokojnie w kierunku przejścia dla VIP-ów, a Niall został na chwilę i robił sobie ze zdziczałymi zdjęcia. Byłam już oddalona o jakieś 50 metrów od niego, gdy nagle podbiegła do mnie niska brunetka, z twarzą Liama na koszulce i popisanymi rękoma. W duchu się zaśmiałam.
- Cześć – powiedziała dziewczyna szczerząc się do mnie trochę jak psychopata.
- Cześć. Pomóc Ci w czymś? – zapytałam, bo chciałam wyjść na kulturalną.
- Jesteś siostrą Liama? – zignorowała moje pytanie i widocznie przeszła do sedna swojej wypowiedzi.
- Tak, jestem – wciąż uśmiechnięta, lecz trochę zmęczona przebywaniem w jej towarzystwie odparłam i miałam nadzieję, że sobie pójdzie.
- Ale fajnie! Znasz wszystkich ?- lekko podskoczyła, co mnie przestraszyło.
- Tak, ale znam tylko ich imiona.
- Nie jesteś ich fanką? – teraz to miała minę, jakby patrzyła na neandertalczyka.
- Nie. Czy to jakiś problem dla Ciebie? – byłam wkurzona, mam zresztą do tego prawo.
- Tak! – wykrzyknęła jakby to była najoczywistsza oczywistość na świecie – Powinnaś ich kochać!
- Kocham Liama, bo jest moim bratem i tyle ze strony mojej miłości – wyminęłam ją i ruszyłam w stronę wejścia.
- Dziwna jesteś – odkrzyknęła w odpowiedzi – Nie wiem, co Harry w Tobie widzi.
Nie powiem, zaintrygowała mnie, ale nie na tyle, żebym się odwróciła. Weszłam na teren areny i czekałam za blondi, bo miał moją przepustkę. Nie czekałam na niego zbyt długo, bo już po jakiejś minucie się pojawił.
- Wybacz, ale to nie moja wina, że mnie uwielbiają.
- To w takim razie, czy ja też mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie i wrzucić je na Instagrama? – zapytałam udając fankę i wyciągnęłam z torebki telefon. Ten parsknął śmiechem.
- Jasne! – Przysunął się do mnie, zabrał mój telefon i włączył aparat. Po chwili objął mnie, pocałował w policzek i zrobił zdjęcie. WOW, nie spodziewałam się tego.
- Dz-dziękuję za zdjęcie – powiedziałam po chwili i zabrałam telefon.
- Cała przyjemność po mojej stronie – ukłonił się teatralnie, na co się zaśmiałam i podał mi swoje ramię – Pozwoli panienka, że zaprowadzę ją za kulisy?
- Ależ oczywiście, paniczu Horan – w dobrych humorach ruszyliśmy w zaplanowane miejsce. Po drodze ochrona sprawdziła nasze przepustki i pozwoliła ruszyć dalej. Łaskawcy. Po niecałych pięciu minutach znaleźliśmy się przed sceną. Tutaj dopadło nas stado.
- Sylvia! Miło Cię widzieć!- wykrzyknął uradowany Louis i mnie przytulił.
- Ciebie również, Louis – uśmiechnęłam się do chłopaka w czerwonych spodniach. Następny w kolejce był Zayn.
- Witam piękną panią – pocałował mnie w policzek. Kątem oka zauważyłam, że Harry zacisnął dłonie w pięści. Słodziak. I zazdrośnik.
- Dzień dobry milordzie – otrzymałam od niego uśmiech ,przez który zapewne 1/3 fanek mdleje. Ale na mnie nie robi takiego wrażenia. Bynajmniej nie jego uśmiech.
- Cześć siostro – podszedł do mnie Liam i przytulił. Poczułam prawdziwą braterską miłość. Może nie będzie taki zły jako brat. Chyba się do niego przekonam.
- Dzień dobry – na końcu podszedł do mnie Harry.
- Dzień dobry panie Styles – odpowiedziałam mu z uśmiechem. Po chwili wahania i walki wewnętrznej samej ze sobą podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam. Był zaskoczony, ale odwzajemnił uścisk zgniatając przy tym.
- Chłopaki! – usłyszeliśmy krzyk jakiegoś faceta z trybun – Na scenę i do roboty! Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Ze śmiechem chłopaki ruszyli w stronę schodków prowadzących na scenę. Nim jednak oddalili się za bardzo Hazz wrócił się i pocałował mnie szybko, po czym pobiegł za chlopakami. Okey, nie ukrywam, lekko się zarumieniłam, ale to nie w moim stylu! Od razu się opanowałam, wzięłam głęboki oddech i postanowiłam udać się na trybuny. Usiadłam w sektorze D naprzeciwko sceny i obserwowałam idiotów bijących się mikrofonami. W pewnym momencie wybuchłam głośnym śmiechem aż chłopaki zwrócili na mnie uwagę i śpiewając Kiss You zaczęli mi machać jak nienormalni. Niall wysłał mi nawet buziaka w powietrzu, na co Hazz walnął go lekko w ramię. Paul się wtedy wkurzył.
- Niall opanuj się i przestań patrzeć się na swoją dziewczynę! A Ty Harry skończ go bić, po prasa pomyśli jeszcze, że się nad wami znęcamy!
Loczek wkurzył się, gdy to usłyszał, nie wiem dlaczego. Dalej próba przebiegała jak na początku, czyli śpiewali, wygłupiali się, skakali na siebie nawzajem. Około 10.30 zarządzono przerwę i razem z chłopakami postanowiliśmy przejść się na krótki spacer do Subwaya i z powrotem. Ja zamówiłam sobie kanapkę z serem i szynką, podobnie jak reszta no i herbatę.
- Sylvia, a powiedz mi, jak to jest być agentem? – zapytał Louis prawie szeptem.
- Jest ciężko. Nawet bardzo. Te wszystkie treningi i testy bywają naprawdę męczące, ale ogólnie to nie jest tak źle. Na misjach nawet nie przydają się te treningi, bo wyobraź sobie, że pilnujesz premiera, a nagle napada na Ciebie kilku ninja. To niemożliwe, ale i tak to ćwiczymy.
- A ten wasz szef, miły jest? – zapytał tym razem Hazz.
- Jest świetny. Wymaga, ale rozumie, jak coś nam wypadnie. Akurat mnie lubi, mamy umowę i każda strona przestrzega każdego paragrafu.
- Macie wolne? – tym razem zapytał Li.
- Jasne. Święta zawsze są dniem wolnym, tak samo urodziny jakiegoś agenta, ale oczywiście tylko dla niego. Co jeszcze.. Mamy wolne jak szef tak zarządzi, ale od kiedy ja tam jestem to się jeszcze nie zdarzyło – zaśmiałam się i czekałam na kolejne pytanie.
- Jak sobie radzisz?- kolejne pytanie od Hazzy.
- Z czym? Z byciem agentką?
- Nie. Mam na myśli.. Jak sobie radzisz bez mamy?- tu zbił mnie z tropu. Jestem opanowaną osobą, dlatego też płakałam wewnątrz.
- No wiesz, jest ciężko czasami. Myślę o niej i zastanawiam się, czy pochwalałaby to, co robię i co na ten temat sądzi. Brakuje mi jej, to oczywiste, ale .. Mam nadzieję, że tam, gdzie jest ,jest szczęśliwa i wie, że wychowała mnie na odważną dziewczynę.
- Skąd brałaś narkotyki? – do rozmowy wtrącił się dotąd cichy Zayn.
- Wieczorami chodziłam do różnych klubów i tam znajdowałam dilerów. Nie było trudno ich znaleźć.
- Jak długo brałaś? – ponownie odezwał się Zayn.
-Kilka miesięcy. Ale nie uzależniłam się, nie potrzebowałam pomocy specjalisty, jeśli o to Ci chodzi.
- Cieszyłaś się, że agenci Cię znaleźli?- Niall tym razem odważył się zadać pytanie.
-Na początku nie – westchnęłam – Później byłam im za to wdzięczna, bo nie wiem, czy faktycznie bym się nie stoczyła.
- Masz nas dość? – zapytał Louis.
- Nie, skąd ten pomysł? – spojrzałam na niego zaskoczona, ale wiedziałam, czemu to powiedział.
- Nie lubiłaś nas na początku..
- To prawda. Bo czytałam o was wcześniej i tam były o was przeróżne informacje. Gdy was poznałam miałam do was dystans. Ale po bliższym poznaniu muszę powiedzieć, że jesteście cudownymi osobami. Ten, kto pisze te wszystkie bzdury w Internecie zupełnie was nie zna.
- Cieszę się, że zmieniłaś o nas zdanie – dodał Harry.
- To nie tak, że zmieniłam.. Po prostu teraz jesteście na mojej liście. Liście priorytetów.
- Co masz na myśli? – ciekawski Liam się wtrącił.
- Będę was chronić chociażbym miała zginąć. Jesteście przyjaciółmi Liama, mojego brata, nie wiem czy jesteście też moimi przyjaciółmi, ale.. postaram się być zawsze blisko was, żeby was bronić i dopilnować byście zawsze byli bezpieczni – zakończyłam z uśmiechem.
- Jesteśmy dla Ciebie tylko pracą? – Harry był chyba w tym momencie zmieszany.
- Oczywiście, że nie – pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech – Opiekowanie się wami to takie moje nowe hobby.
- Jest szansa, że odpuścisz? – zapytał ze śmiechem blondyn.
- Raczej nie – chwyciłam go pod ramię – Nie darowałabym sobie, gdyby cokolwiek wam się stało. Nawet małe zadrapanie nie wchodzi w grę.
* * *
Spojrzałam w lustro. Nie jest najgorzej.
Spryskałam się jeszcze nowymi perfumami i uznałam, że jestem gotowa.
Zegarek wskazuje 8:54. Nie wiem, czemu Niall się spóźnia. Dzwonił i mówił, że będzie przed 8:50.
Zeszłam na dół i akurat dzwonek do drzwi zadzwonił.
- Wychodzę! Śniadanie zjem na mieście!
- Zadzwoń, o której wrócisz!-odkrzynął tata z salonu.
- Jasne! Pa!
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętą blondynkę.
- Cześć – przywitał się.
- No cześć. To jedziemy?
- Jasne – uśmiechnął się w odpowiedzi i odsunął, żebym mogła wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Horan otworzył mi drzwi, ale wcześniej z niezrozumiałych powodów mnie powąchał.
- Um, coś nie tak?
- Nie. Tylko.. Bardzo ładnie pachniesz- i zaczął suszyć ząbki. Przygłup.
- Dziękuję. To wasze perfumy – odparłam szczerząc się do niego.
- Też, dlatego tak znajomo pachniesz – zrobił ‘facepalm’ a ja wsiadłam do jego samochodu. Lubię Porsche.
Chwilę po mnie w samochodzie pojawił się kierowca. Od razu zaczął nawijać. Ma podobny słowotok do Zoey, ona też nie poprzestanie na jednym pytaniu, zacznie mówić wszystko, co ma w głowie. Zachichotałam cicho.
- Co jest takie zabawne? – zapytał wesoło i uniósł jedną brew.
- Ty.
-Wiem, że jestem zabawny, dziękuję- zaśmiał się krótko- A czemu tak konkretnie?
- Strasznie dużo mówisz. W dodatku z taką pasją – spojrzałam na niego z uśmiechem nr.5.
-Lubię mówić. Ale jeśli Ci to przeszkadza.. – dodał po chwili zmieszany.
- Nie Niall, skąd, lubię jak tyle mówisz – położyłam mu dłoń na kolanie – Nawet nie wiesz, jakie to odprężające.
- Cóż, w takim razie polecam się na przyszłość.
Oboje uśmiechnięci pogrążyliśmy się w ciekawej, aczkolwiek krótkiej rozmowie na temat tego, dlaczego Wilkołaki nie są nieśmiertelne. Stanęło na tym, że pewna wiedźma miała dziecko wampira, a jej znajoma miała syna wilkołaka, więc, żeby jej dziecko było lepsze sprawiła, że stał się nieśmiertelny, ale tamta tego nie mogła, bo była człowiekiem. Ciekawe, prawda?
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił mi, gdy stanął na parkingu przed areną.
- Dużo to ludzi.
- Mhm. Norma. Zdarza się ich więcej – machnął ręką.
- Nie zjedzą mnie, jak wyjdę? – w odpowiedzi otrzymałam śmiech blondi. Wysiadłam zaraz za nim i usłyszałam przeraźliwy pisk. Jak stracę słuch, to zabiję tych idiotów.
Ja szłam spokojnie w kierunku przejścia dla VIP-ów, a Niall został na chwilę i robił sobie ze zdziczałymi zdjęcia. Byłam już oddalona o jakieś 50 metrów od niego, gdy nagle podbiegła do mnie niska brunetka, z twarzą Liama na koszulce i popisanymi rękoma. W duchu się zaśmiałam.
- Cześć – powiedziała dziewczyna szczerząc się do mnie trochę jak psychopata.
- Cześć. Pomóc Ci w czymś? – zapytałam, bo chciałam wyjść na kulturalną.
- Jesteś siostrą Liama? – zignorowała moje pytanie i widocznie przeszła do sedna swojej wypowiedzi.
- Tak, jestem – wciąż uśmiechnięta, lecz trochę zmęczona przebywaniem w jej towarzystwie odparłam i miałam nadzieję, że sobie pójdzie.
- Ale fajnie! Znasz wszystkich ?- lekko podskoczyła, co mnie przestraszyło.
- Tak, ale znam tylko ich imiona.
- Nie jesteś ich fanką? – teraz to miała minę, jakby patrzyła na neandertalczyka.
- Nie. Czy to jakiś problem dla Ciebie? – byłam wkurzona, mam zresztą do tego prawo.
- Tak! – wykrzyknęła jakby to była najoczywistsza oczywistość na świecie – Powinnaś ich kochać!
- Kocham Liama, bo jest moim bratem i tyle ze strony mojej miłości – wyminęłam ją i ruszyłam w stronę wejścia.
- Dziwna jesteś – odkrzyknęła w odpowiedzi – Nie wiem, co Harry w Tobie widzi.
Nie powiem, zaintrygowała mnie, ale nie na tyle, żebym się odwróciła. Weszłam na teren areny i czekałam za blondi, bo miał moją przepustkę. Nie czekałam na niego zbyt długo, bo już po jakiejś minucie się pojawił.
- Wybacz, ale to nie moja wina, że mnie uwielbiają.
- To w takim razie, czy ja też mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie i wrzucić je na Instagrama? – zapytałam udając fankę i wyciągnęłam z torebki telefon. Ten parsknął śmiechem.
- Jasne! – Przysunął się do mnie, zabrał mój telefon i włączył aparat. Po chwili objął mnie, pocałował w policzek i zrobił zdjęcie. WOW, nie spodziewałam się tego.
- Dz-dziękuję za zdjęcie – powiedziałam po chwili i zabrałam telefon.
- Cała przyjemność po mojej stronie – ukłonił się teatralnie, na co się zaśmiałam i podał mi swoje ramię – Pozwoli panienka, że zaprowadzę ją za kulisy?
- Ależ oczywiście, paniczu Horan – w dobrych humorach ruszyliśmy w zaplanowane miejsce. Po drodze ochrona sprawdziła nasze przepustki i pozwoliła ruszyć dalej. Łaskawcy. Po niecałych pięciu minutach znaleźliśmy się przed sceną. Tutaj dopadło nas stado.
- Sylvia! Miło Cię widzieć!- wykrzyknął uradowany Louis i mnie przytulił.
- Ciebie również, Louis – uśmiechnęłam się do chłopaka w czerwonych spodniach. Następny w kolejce był Zayn.
- Witam piękną panią – pocałował mnie w policzek. Kątem oka zauważyłam, że Harry zacisnął dłonie w pięści. Słodziak. I zazdrośnik.
- Dzień dobry milordzie – otrzymałam od niego uśmiech ,przez który zapewne 1/3 fanek mdleje. Ale na mnie nie robi takiego wrażenia. Bynajmniej nie jego uśmiech.
- Cześć siostro – podszedł do mnie Liam i przytulił. Poczułam prawdziwą braterską miłość. Może nie będzie taki zły jako brat. Chyba się do niego przekonam.
- Dzień dobry – na końcu podszedł do mnie Harry.
- Dzień dobry panie Styles – odpowiedziałam mu z uśmiechem. Po chwili wahania i walki wewnętrznej samej ze sobą podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam. Był zaskoczony, ale odwzajemnił uścisk zgniatając przy tym.
- Chłopaki! – usłyszeliśmy krzyk jakiegoś faceta z trybun – Na scenę i do roboty! Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Ze śmiechem chłopaki ruszyli w stronę schodków prowadzących na scenę. Nim jednak oddalili się za bardzo Hazz wrócił się i pocałował mnie szybko, po czym pobiegł za chlopakami. Okey, nie ukrywam, lekko się zarumieniłam, ale to nie w moim stylu! Od razu się opanowałam, wzięłam głęboki oddech i postanowiłam udać się na trybuny. Usiadłam w sektorze D naprzeciwko sceny i obserwowałam idiotów bijących się mikrofonami. W pewnym momencie wybuchłam głośnym śmiechem aż chłopaki zwrócili na mnie uwagę i śpiewając Kiss You zaczęli mi machać jak nienormalni. Niall wysłał mi nawet buziaka w powietrzu, na co Hazz walnął go lekko w ramię. Paul się wtedy wkurzył.
- Niall opanuj się i przestań patrzeć się na swoją dziewczynę! A Ty Harry skończ go bić, po prasa pomyśli jeszcze, że się nad wami znęcamy!
Loczek wkurzył się, gdy to usłyszał, nie wiem dlaczego. Dalej próba przebiegała jak na początku, czyli śpiewali, wygłupiali się, skakali na siebie nawzajem. Około 10.30 zarządzono przerwę i razem z chłopakami postanowiliśmy przejść się na krótki spacer do Subwaya i z powrotem. Ja zamówiłam sobie kanapkę z serem i szynką, podobnie jak reszta no i herbatę.
- Sylvia, a powiedz mi, jak to jest być agentem? – zapytał Louis prawie szeptem.
- Jest ciężko. Nawet bardzo. Te wszystkie treningi i testy bywają naprawdę męczące, ale ogólnie to nie jest tak źle. Na misjach nawet nie przydają się te treningi, bo wyobraź sobie, że pilnujesz premiera, a nagle napada na Ciebie kilku ninja. To niemożliwe, ale i tak to ćwiczymy.
- A ten wasz szef, miły jest? – zapytał tym razem Hazz.
- Jest świetny. Wymaga, ale rozumie, jak coś nam wypadnie. Akurat mnie lubi, mamy umowę i każda strona przestrzega każdego paragrafu.
- Macie wolne? – tym razem zapytał Li.
- Jasne. Święta zawsze są dniem wolnym, tak samo urodziny jakiegoś agenta, ale oczywiście tylko dla niego. Co jeszcze.. Mamy wolne jak szef tak zarządzi, ale od kiedy ja tam jestem to się jeszcze nie zdarzyło – zaśmiałam się i czekałam na kolejne pytanie.
- Jak sobie radzisz?- kolejne pytanie od Hazzy.
- Z czym? Z byciem agentką?
- Nie. Mam na myśli.. Jak sobie radzisz bez mamy?- tu zbił mnie z tropu. Jestem opanowaną osobą, dlatego też płakałam wewnątrz.
- No wiesz, jest ciężko czasami. Myślę o niej i zastanawiam się, czy pochwalałaby to, co robię i co na ten temat sądzi. Brakuje mi jej, to oczywiste, ale .. Mam nadzieję, że tam, gdzie jest ,jest szczęśliwa i wie, że wychowała mnie na odważną dziewczynę.
- Skąd brałaś narkotyki? – do rozmowy wtrącił się dotąd cichy Zayn.
- Wieczorami chodziłam do różnych klubów i tam znajdowałam dilerów. Nie było trudno ich znaleźć.
- Jak długo brałaś? – ponownie odezwał się Zayn.
-Kilka miesięcy. Ale nie uzależniłam się, nie potrzebowałam pomocy specjalisty, jeśli o to Ci chodzi.
- Cieszyłaś się, że agenci Cię znaleźli?- Niall tym razem odważył się zadać pytanie.
-Na początku nie – westchnęłam – Później byłam im za to wdzięczna, bo nie wiem, czy faktycznie bym się nie stoczyła.
- Masz nas dość? – zapytał Louis.
- Nie, skąd ten pomysł? – spojrzałam na niego zaskoczona, ale wiedziałam, czemu to powiedział.
- Nie lubiłaś nas na początku..
- To prawda. Bo czytałam o was wcześniej i tam były o was przeróżne informacje. Gdy was poznałam miałam do was dystans. Ale po bliższym poznaniu muszę powiedzieć, że jesteście cudownymi osobami. Ten, kto pisze te wszystkie bzdury w Internecie zupełnie was nie zna.
- Cieszę się, że zmieniłaś o nas zdanie – dodał Harry.
- To nie tak, że zmieniłam.. Po prostu teraz jesteście na mojej liście. Liście priorytetów.
- Co masz na myśli? – ciekawski Liam się wtrącił.
- Będę was chronić chociażbym miała zginąć. Jesteście przyjaciółmi Liama, mojego brata, nie wiem czy jesteście też moimi przyjaciółmi, ale.. postaram się być zawsze blisko was, żeby was bronić i dopilnować byście zawsze byli bezpieczni – zakończyłam z uśmiechem.
- Jesteśmy dla Ciebie tylko pracą? – Harry był chyba w tym momencie zmieszany.
- Oczywiście, że nie – pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech – Opiekowanie się wami to takie moje nowe hobby.
- Jest szansa, że odpuścisz? – zapytał ze śmiechem blondyn.
- Raczej nie – chwyciłam go pod ramię – Nie darowałabym sobie, gdyby cokolwiek wam się stało. Nawet małe zadrapanie nie wchodzi w grę.
* * *
- No chłopaki!
Postarajcie się, to już ostatnia piosenka! – kolejny raz ktoś wydarł się na
nich z wyższych trybun. Oni tylko westchnęli i ustawili się w innej kolejności.
Gdy tylko rozbrzmiała melodia piosenki dostałam wezwanie na pager. Cholera.
Szybko wygrzebałam go z torebki i odebrałam połączenie na służbowy telefon.
-Agent 315 zgłasza się.
- Agencie, potrzebujemy Cię natychmiast w agencji.
- Stało się coś poważnego szefie?
- Niestety – westchnął – Dostaliśmy nową wiadomość szybciej niż myśleliśmy.
- Czyli nie mamy za dużo czasu.
- Dokładnie. Musimy to jak najszybciej rozwiązać.
- Będę do godziny. Jestem w O2 arenie i nie wiem jak szybko przedostanę się stąd do agencji.
- Czekamy. Proszę, pospiesz się – i zakończył połączenie. Tym razem ja westchnęłam i w głowie obmyśliłam chwilowy plan działania. Hm. Muszę już teraz zniknąć im z oczu. Poszłam do Paula i powiedziałam, żeby przekazał chłopakom, że mam bardzo ważną misję do wykonania, czyli posprzątanie w pokoju. On nie wie, o co chodzi, a chłopaki zrozumieją. Oby.
Pociągiem dojechałam na przystanek najbliższy domu, wsiadłam do auta i odpaliłam. Nawet się nie przebierałam, bo to bezsensu skoro to nie misja w terenie ani nic. Wjechałam na główną drogę i utknęłam w mini korku. Po chwili się zmniejszył i spokojnie mknęłam po ulicy w kierunku bazy. Do głównego wejścia dojechałam w 35 minut. Zaparkowałam na swoim miejscu i praktyczni pobiegłam do windy. W ekspresowym tempie znalazłam się na 1 piętrze i w biurze szefa. Tam znajdowało się już dość dużo osób. W tym 415.
- Przepraszam. Już jestem.
- Cieszymy się. Proszę, usiądź.
- Mogę zobaczyć? -zwróciłam się z prośbą o zobaczenie wiadomości. Podano mi ją. Na początku jej nie rozumiałam, ale wtedy tekst odbił się w okularach ‘sąsiada’ oraz w lustrze za nim. Tekst był napisany odwróconym pismem lustrzanym. Cholera.
- Coś nie tak, agentko 415? – zapytał zaniepokojony szef.
- Chyba wiem, kto jest celem- spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, reszta spojrzała na mnie z zaciekawieniem zmieszanym z ulgą oraz strachem.
- Ale nie jestem pewna..
- Kto to?
Szybko wygrzebałam go z torebki i odebrałam połączenie na służbowy telefon.
-Agent 315 zgłasza się.
- Agencie, potrzebujemy Cię natychmiast w agencji.
- Stało się coś poważnego szefie?
- Niestety – westchnął – Dostaliśmy nową wiadomość szybciej niż myśleliśmy.
- Czyli nie mamy za dużo czasu.
- Dokładnie. Musimy to jak najszybciej rozwiązać.
- Będę do godziny. Jestem w O2 arenie i nie wiem jak szybko przedostanę się stąd do agencji.
- Czekamy. Proszę, pospiesz się – i zakończył połączenie. Tym razem ja westchnęłam i w głowie obmyśliłam chwilowy plan działania. Hm. Muszę już teraz zniknąć im z oczu. Poszłam do Paula i powiedziałam, żeby przekazał chłopakom, że mam bardzo ważną misję do wykonania, czyli posprzątanie w pokoju. On nie wie, o co chodzi, a chłopaki zrozumieją. Oby.
Pociągiem dojechałam na przystanek najbliższy domu, wsiadłam do auta i odpaliłam. Nawet się nie przebierałam, bo to bezsensu skoro to nie misja w terenie ani nic. Wjechałam na główną drogę i utknęłam w mini korku. Po chwili się zmniejszył i spokojnie mknęłam po ulicy w kierunku bazy. Do głównego wejścia dojechałam w 35 minut. Zaparkowałam na swoim miejscu i praktyczni pobiegłam do windy. W ekspresowym tempie znalazłam się na 1 piętrze i w biurze szefa. Tam znajdowało się już dość dużo osób. W tym 415.
- Przepraszam. Już jestem.
- Cieszymy się. Proszę, usiądź.
- Mogę zobaczyć? -zwróciłam się z prośbą o zobaczenie wiadomości. Podano mi ją. Na początku jej nie rozumiałam, ale wtedy tekst odbił się w okularach ‘sąsiada’ oraz w lustrze za nim. Tekst był napisany odwróconym pismem lustrzanym. Cholera.
- Coś nie tak, agentko 415? – zapytał zaniepokojony szef.
- Chyba wiem, kto jest celem- spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, reszta spojrzała na mnie z zaciekawieniem zmieszanym z ulgą oraz strachem.
- Ale nie jestem pewna..
- Kto to?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)