28 maja 2014

43.


Poniedziałek, 27.07.2013

Drogi pamiętniku,
dzisiaj wielki dzień. Gala Teen Choice Awards 2013. Jest chwila po szóstej, muszę być gotowa na 7.30 i jechać do O2 Areny. Oficjalna próba mojego występu jest pierwsza, inni zaczynają od 9.

Od wczoraj wieczór wydzwania do mnie 415, ale nie odbieram. Od momentu zebrania i tej sytuacji z LISEM nie potrafię mu zaufać. Ja ledwo ufam Harremu!
Co do Harrego.. Od rana w telewizji na każdym kanale głośno o Gali a także o naszym związku. Powoli mam tego dość. Wspominają co chwilę, że wzmocniono ochronę, szkoda, że nikt nie wie, że to nie ochrona dla mnie. Od kiedy próbowali porwać Harrego mam się na baczności. Dzisiaj coś się na pewno wydarzy..

Muszę się zbierać, chcę jeszcze pomyśleć o dzisiejszej misji. Misji mojego życia.

Kocham.
Sylvia x

„I’m sorry if I said I need ya, but I don’t care I’m not scared of love…”

Schowałam pamiętnik i wyskoczyłam z łóżka wprost na miękki dywan. Podreptałam do łazienki i ją zamknęłam, lubię prywatność. Dzisiaj muszę się zrelaksować, a kąpiel z bąbelkami to jest to, czego potrzebuję. Zamknęłam otwór wylotowy wanny i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Już po kilku sekundach para zaczęła wypełniać pomieszczenie i owiewać mnie przyjemnie. Do wody wlałam trochę płynu do kąpieli. Zdjęłam piżamę i zabrałam się na depilację. Muszę przecież być ogarnięta, nikt nie lubi patrzeć na nieatrakcyjnie wyglądające osoby. Skończyłam depilację i zerknęłam na wodę. Poziom mnie zadowala, nie mam zamiaru utonąć. Opłukałam ciało pod prysznicem i pozbyłam się resztek włosków. Zdjęłam gumkę do włosów i powoli zanurzyłam się w wodzie. Skóra przyjemnie szczypała, nic bardziej kojącego, totalny relaks.

*** pokój Sylvii, godzina 7.05 ***

-Tatoo! Zoey!- wydarłam się ze swojego pokoju, nie chciało mi się do nich iść.
- Słucham?- tylko tata wyszedł ze swojego pokoju, cicho zapukał i wszedł- Potrzebujesz pomocy?
-Nie. Chciałam tylko przypomnieć, że dziś Gala.
- To już dzisiaj?- zaskoczony szerzej otworzył oczy.
- Taak!- machnęłam ręką i usiadłam na łóżku, Westchnęłam- Dzwoniła do mnie mrs. Kensington, ktoś z uczelni będzie na widowi, to moje wstępne przesłuchanie.
- Bardzo się denerwujesz?- usiadł obok i przytulił mnie lekko.
- No wiesz.. trochę- zaśmiałam się- Bardzo.
- Nie dziwię się- też się cicho śmiał- Dasz radę. Pomyśl, że to zwykły szkolny występ i będzie dobrze. Poza tym ja tam będę. I mama.
- Wiem- uścisnęłam lekko jego dłoń- Gala zaczyna się o 17.
- Będziemy- przytulił mnie na odchodne i wyszedł.

***     Harry          ***

Spotkaliśmy się z Sylvią o 9.30, gdy nasza próba się skończyła. Stres ją zjadał, to widać.
- Cześć słońce- dałem jej buziaka na powitanie- Piękny uśmiech.
- Dziękuję- sama z siebie chwyciła moją dłoń- Mam stresa.
- Będzie dobrze. Chociaż największy stres dopadnie Cie o siedemnastej.
- Dzięki- uderzyła mnie wolną ręką w żebra, a po chwili wtuliła się mocno we mnie. Jak ona niesamowicie pachnie.
- Fajna próba. I fajna piosenka.
- Starałem się.
- Liam był najlepszy- dodała ze śmiechem, odsunąłem się.
- No wiesz- obdarzyła mnie ogromnym uśmiechem- Wybaczam Ci.
- Jakiś Ty dobroduszny- zaśmiała się- Przymiarka zrobiona?
- Nie-podrapałem się w głowę- A Ty już tam byłaś?
- Tak, Lou była tu od rana, znalazłyśmy świetną sukienkę pasującą do waszych strojów.
- Nie mogę się doczekać aż Cie w niej zobaczę -pocałowałem ją w czubek głowy.
- Nie chcę wychodzić na czerwony dywan- mruknęła po chwili i wtuliła się we mnie a następnie złożyła krótki pocałunek na mojej szyi. O matko.
- Musisz. Jesteś przepiękna. I moja- przytuliłem ją mocniej- Daj mi się sobą nacieszyć.
- Oh, no dobrze- zaśmiała się cicho- Harry, przypomnij mi po skończonej misji, żebym Ci coś powiedziała.
- Powiedz teraz- odsunąłem ją lekko- No proszę.
- Nie- odpowiedziała stanowczo- Po akcji.

***     Sylvia                   ***

Próba poszła sprawnie i całkiem dobrze. Jestem zadowolona, bardzo ciężko pracowaliśmy i jestem z nich dumna. Kostiumy dotarły i moi tancerze mieli wszystko uszykowane, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pogadałam chwilę z chłopakami a potem oni zmyli się na jakiś wywiad.
Chciałam powiedzieć Harremu to już teraz, ale.. po prostu się boję. Musi być po akcji, żebym była spokojna. Tekst na szczęście, nic złego nie ma prawa się wydarzyć.
Lou wybrała dla mnie przepiękną sukienkę i właśnie wiozę ją do domu. Limuzyna z chłopakami podjedzie po mnie o 16, bo musimy być na tym cholernym czerwonym dywanie. Ja z nerwów zdania nie skleję i będzie wstyd.. Szkoda, że Nathana tu nie ma. A właśnie, dawno z nim nie gadałam. Jedną ręką szukałam w mojej bezdennej torebce urządzenia, a gdy je znalazłam ustawiłam na specjalnym miejscu. Wybrałam numer kuzyna i dałam na głośnomówiący.
- Tak?- odezwał się zaspany głos.
- Dzień dobry, tu obsługa hotelu. Co chcieliby państwo zamówić?- lubię robić mu i chłopakom telefoniczne żarty, to zabawne.
- Na śniadanie dziesięć tostów i kawę karmelową i… chwila chwila, jaka obsługa hotelu?! Mieszkamy w busie!- ale się zakręcił chłopak, no i wybudził, wybuchnęłam głośnym śmiechem- Ty małpo.
- Cześć słodziaku- przywitałam go milej.
- No cześć mała. Poziom Twojej wredności wzrasta jak mnie nie ma. Nie dobrze- słyszałam, że się cicho chichra.
- To wpadnij wreszcie odwiedzić kuzynkę, a nie miasta zwiedzasz.
- Wiesz, że mam trasę.
- No wiem i już tak nie wzdychaj- zaśmiał się- Wiesz, co dzisiaj za dzień?
- Poniedziałek?- odpowiedział z wahaniem w głosie.
- Nie! Znaczy tak, ale nie zwykły poniedziałek.
- Święta za pół roku- zaśmiał się debil.
- No wiem- skarciłam go głosem- Dzisiaj gala i mój występ.
- No przecież pamiętam- odezwał się cicho- Nie zapomniałbym o tak ważnym wydarzeniu. Będę oglądał w TV.
- Mam nadzieję. Strasznie się stresuję.
- Będzie dobrze- czemu każdy mi to powtarza? To nawet nie uspokaja.
- Mam pytanie..- zaczął nieśmiało- To z Tobą i Harrym, to na poważnie?
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Ostatnio o was głośno, a on jest znany z fałszywych związków.
Auć.
- Naprawdę jesteśmy razem-powiedziałam pewnie.
- Życzę wam szczęścia. Widać, że on Cie uszczęśliwia. Bynajmniej takie odnoszę wrażenie. A jaka jest prawda?- i zapadło milczenie, to prawda?
- Tak, jestem z nim szczęśliwa i chcę, żeby nam wyszło.
- Wyjdzie- pocieszył mnie a ja nie poczułam się ani trochę pewniej.
- Skarbie, muszę kończyć –odezwałam się- Jestem już w domu a muszę się przygotować.
- Jasne, trzymaj się. I powodzenia.
- Kocham Cię. Pozdrów chłopaków.
- Ja Ciebie też mała. Pozdrowię. Na razie.
- Pa –rozłączyłam się i zgasiłam silnik auta. Posiedziałam chwilę w samochodzie i zastanawiałam się, dokąd doprowadzi mnie moja relacja z Harrym. Jak bardzo mu na mnie zależy? I jak bardzo mi zależy na nim?..
Opędziłam od siebie negatywne myśli, dzisiaj myślimy tylko pozytywnie. Wysiadłam i ruszyłam do domu. Zamknięte. Pewnie tata jechał do pracy. Zajrzałam pod wycieraczkę i znalazłam klucz. Nie chce mi się szukać w torebce, nie mam wieczności. Weszłam do domu a tam cisza. Zo pewnie śpi, więc nie będę zbytnio hałasować. Zdjęłam buty, rzuciłam je obok szafki i skierowałam swoje kroki do mojej Sali z fortepianem. Dawno tam nie zaglądałam, a od zawsze muzyka mnie uspokaja. Usiadłam wygodnie i gdy tylko moje palce spoczęły na klawiszach poczułam wewnętrzny spokój. Tego mi było trzeba. Zaczęłam grać ‘I will always love you’ i całkowicie się temu oddałam. Myślałam tylko o jednym. O Nim.

***     Harry          ***

Za chwilę przyjedzie po nas limuzyna i jesteśmy coraz bliżej Gali. Tak bardzo chciałbym teraz być przy niej i móc ją jakoś uspokoić. Pewnie jest kłębkiem nerwów.
Każdy z nas jest już ubrany i gotowy. No prawie. Tylko nasz pan perfekcyjny siedzi jeszcze w łazience i kto wie, co tam robi od ponad dwudziestu minut.

Gdzie moja chusteczka?!

Nie żebym się tym przejmował, ale to moja szczęśliwa chusteczka do butonierki, dostałem ją od mamy przed występem na MSG. O jest, leży sobie na szafce.
- Zayn, pospiesz się!- Liam zaczął pukać w drzwi łazienki, nie stop, on w nie pięściami uderzał- Zayn!
- Już, zaraz- było słychać szum wody- Dajcie mi pięć minut.
- Masz trzy – brunet przeczesał włosy i poszedł sprawdzić resztę, ja grzecznie czekałem w salonie, nie lubię jak Liam jest zły. Po chwili Niall i Lou także gotowi pojawili się w salonie. Nagle wpadł Paul i zaczął nas liczyć.
- Kogoś tu brakuje- postukał palcem po brodzie.
- Zayn jest w łazience- powiedziałem- Od dobrej godziny.
- Chłopaki, musimy jechać. Zayn, wypad, natychmiast!
- Już – ubrany idealnie, włosy postawione na żel, czyli perfekcja- Coście tacy wszyscy nerwowi.


*** Sylvia ***

- Nie denerwuj się tak- po raz setny Hazz starał się mnie jakoś uspokoić- Pięknie wyglądasz.
- Dzięki- delikatnie ścisnęłam jego dłoń- Ale i tak się boję.
- Oni Cie nie zjedzą. Występ będzie idealny a potem się zabawimy w klubie na rozładowanie emocji.
- Już teraz chętnie bym wypiła coś mocniejszego. Mam dość melisy.
- Chłopaki, powiedzcie jej, że nie ma czym się stresować- pocieszająco cały czas pocierał moją dłoń kciukiem.
- Sylvia- zaczął Liam- Nie ma co się nad tym zastanawiać, występ to spełnienia Twoich marzeń, wyluzuj.
- Nie umiem. Boje się, że wszystko zepsuje.
- Nic nie zepsujesz. O, właśnie jesteśmy na miejscu- ale tu cholernie ciepło, po cholere ubierałam taką suknie!?
- Nie wysiadam- powiedziałam stanowczo.
- Bo Ci pomogę- zaoferował się Loczek z dziwnym uśmiechem.
- Nie, wiesz, jednak sama dam radę.
- Zuch dziewczyna- chłopaki zaczęli się śmiać, ktoś zapukał w szybkę i dał nam znać, że możemy wysiadać, ja muszę pierwsza. Otworzyłam drzwi i nie widziałam nic prócz ostrego światła. Wysiadłam ostrożnie (i z gracją) i zaczęłam się uśmiechać. Po chwili dołączył do mnie Harry i wyczuwając mój nastrój splótł nasze palce, to zadziałało na prasę jak wabik. Z każdej strony ktoś do nas krzyczał, więc ani a chwilę uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Jennifer z kanału siódmego poprosiła mnie na krótki wywiad, więc poszłam, niepewnie, ale poszłam. Wypytano mnie o różne szczegóły, najważniejsze było info o moim związku z Harrym. Eh. Potem udzieliłam jeszcze trzech wywiadów i o 16.55 zostałam otoczona ścisłą ochrona, która odeskortowała mnie do chłopaków. Nie, żeby coś, ale to jest straszne! Być otoczonym setką ochroniarzy na czerwonym dywanie. To przejdzie do historii. Przed wyjściem z domu upewniłam się, że szef dopilnował wszystkiego. Będzie dobrze. Weszliśmy do Areny i zajęliśmy wyznaczone miejsce, ale ja nawet nie mogłam usiąść musiałam iść za kulisy się przygotować.
- Połamania nóg- usłyszałam od moich przystojniaków. I poszłam. Raz kozie śmierć.

***     Harry          ***

Sylvia wygląda dzisiaj tak pięknie, że aż zaniemówiłem, jak ją zobaczyłem. Moja śliczna księżniczka..
Ale Lou dla nas też wybrała niezły zestaw, wyglądamy co najmniej bosko.


Wiem, czasem moje samouwielbienie jest denerwujące, ale co ja poradzę, że jestem tak niesamowicie seksowny.
Gdy usiedliśmy przy stoliku ochrona od razu zabrała Sylvię za kulisy, więc zdążyliśmy jej tylko życzyć powodzenia. Stolik obok nas zajął mój kumpel Ed Sheeran, więc zamieniłem się miejscem z Sylvią i teraz siedziałem obok niego. Chwilę porozmawialiśmy aż wreszcie rozbrzmiał głos spikera.

Witam państwa na Gali Teen Choice Awards! W tym roku na scenie zobaczymy wielu znakomitych artystów jak i również niesamowitych prowadzących. Czas na oficjalne otwarcie. Przed państwem Sylvia!

Wszyscy skupili swój wzrok na scenie, która była kompletnie czarna, nagle zaczęła grać cicha muzyka i pojawił się ogromny neon SYLVIA. Zaśmiałem się cicho i czekałem na dalszy rozwój akcji. Coraz głośniej i zaczynałem kojarzyć piosenkę. Sweet Dreams. Na głos Sylvii, jak w piosence, ‘turn the lights on’ rozbłysły światła i zobaczyłem moją piękność otoczoną białymi tancerkami.
Robi wrażenie. Gdy zaczęła śpiewać odebrało mi mowę. Ona jest zajebiście dobra! Musi zrobić karierę albo ktoś ją wypromuje albo ja to zrobię. Na refrenie dołączyli czarni tancerze i teraz efekt był nieziemski. Mnóstwo reflektorów błyskało na ostrzejsze dźwięki. Ona to umie zrobić show. Z delikatnością śpiewała i poruszała się po scenie. Obserwowałem ludzi, wszyscy byli nią zachwyceni. Nawet Beyonce siedząca niedaleko kiwała głową z uznaniem. Cały czas obserwowałem moją ukochaną i byłem nią zachwycony. Jej ruchy są takie precyzyjne i widzę, że jest pewna siebie. Z ogromnym uśmiechem śpiewa i tańczy. Koniec piosenki i wielki finał, tancerze podnoszą ją do góry, ostatni mocny dźwięk i z sufitu pada konfetti. Tłum szaleje a ja jestem dumny, bo dała sobie radę. Jestem cholernie dumny. Wstałem pierwszy już dawno i klaskałem jak nienormalny.
Po występie głos zabrała prowadząca i pochwaliła talent mojej dziewczyny. Pięć minut później do stolika wróciła Sylvia  z nową fryzurą, wygląda równie pięknie.

- Gratulacje. Świetny występ –pocałowałem ją a ona się nie opierała.
- Dzięki- miała taki piękny uśmiech.. – Gdy weszłam na scenę nie czułam strachu.
- Mówiliśmy, że dasz radę- przytulił ją Niall a potem reszta.
Tak. Jestem cholernie dumny.
Zaczęło się wymienianie kategorii i nominowanych. Trzy razy musieliśmy wstawać. Byłem w szoku, że nasi fani poświęcili swój czas i zagłosowali na nas. To dużo dla mnie i dla zespołu znaczy. Około 18.45 ulotniliśmy się z miejsc, bo nadszedł czas na nasz występ. Wystąpiliśmy z piosenką ‘BEST SONG EVER’, która została niezwykle ciepło odebrana przez naszych fanów. Pobili nawet rekord VEVO. Niesamowici ludzie.
O 21 cała Gala dobiegła końca. Teraz czas na afterparty! I relaks.
                                                                                                                                                              

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NEXT W NIEDZIELĘ :) xx

24 maja 2014

42.


Sobota, 25.07.2013.

Drogi pamiętniku,
jestem w totalnej rozsypce. Już teraz mam tremę przed Galą, a zostały dwa dni. To jak ja się będę czuła w poniedziałek?!
Dodatkowo miałam dzisiaj dziwny sen o Harrym. Przez niego mam erotyczne sny, a to nie w moim stylu! Zazwyczaj nie śnię o niczym a jak już to o walce. Co się ze mną dzieje..

Dzisiaj idziemy na kolejną randkę. Harry stwierdził, że skoro nie widziałam jeszcze wielu rzeczy w Londynie to zabierze mnie na małą wycieczkę. A ja znowu mam ten dziwny ścisk żołądka. Może serio jestem chora?

I jest nowina! Tata dostał awans! Dzisiaj Zo kupuje tort i robimy mini imprezę, dlatego randka z Harrym zaczyna się za godzinę a skończy przed 17.

No i muszę kończyć, trzeba się przygotować.

Kocham
Sylvia x

‘I still haven’t found what I’m looking for..’

Zamknęłam pamiętnik i włożyłam do szuflady. Przeciągnęłam się ostatni raz i zsunęłam nogi z łóżka wsuwając je w moje kapcie. Podreptałam do łazienki a gdy spojrzałam w lustro omal nie krzyknęłam. Wyglądam jak panda! Zapomniałam zmyć makijaż przed snem, byłam tak zmęczona, że ledwo założyłam piżamę. Szybko doprowadziłam się do porządku i po chwili wyglądałam dużo lepiej. Na dosłownie chwilę wskoczyłam pod prysznic, nie mam zbyt dużo czasu. Owinęłam się w ręcznik i zabrałam za mycie ząbków. Gdy zakończyłam mycie zaczęłam suszyć włosy, które nawiasem mówiąc są już za długie, muszę iść do fryzjera, najlepiej jutro rano to załatwić. Po piętnastu minutach miałam mniej więcej suche włosy. Odkluczyłam drzwi i weszłam do pokoju i o mało co nie dostałam zawału. Harry stał do mnie tyłem i oglądał zdjęcia na mojej szafce. Nie zauważył jak wchodzę, więc postanowiłam to wykorzystać. Podeszłam do niego najciszej jak się da i położyłam dłonie na jego biodrach krzycząc przy tym. On wrzasnął wtedy jak poparzony.
- Zabiję Cię!- mówił oddychając ciężko- Jak mogłaś mi to zrobić?! Mam słabe serce!
- Wybacz- wstrzymałam się na moment, bo dusiłam się ze śmiechu- Ale musiałam.
- Ja jestem dla Ciebie miły a Ty- wskazał palcem na mnie- Jesteś wredna!
- Bywa- wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy.
- Wiesz.. Wyglądasz dobrze w ręczniku.
- To może tak pójdę zwiedzać Londyn?
- Oszalałaś?!
- I tak źle i tak nie dobrze- zaśmiałam się.
- No bo dobrze wyglądasz, ale jeszcze ktoś będzie chciał Cię zgwałcić!
- Jak Ty teraz?
- No na przykład- powiedział odruchowo głośno a za chwilę walnął się w czoło- Znaczy nie, nie.
- Jasne, jasne- wskazałam głową na niewielkie wybrzuszenie w spodniach, zrobił się czerwony.
- To ja poczekam na zewnątrz.
I już po chwili go nie było. Zaczęłam cicho chichotać a wtedy uderzył dłonią w drzwi i krzyknął ‘słyszę to’ wtedy roześmiałam się jeszcze głośniej, dołączył do mnie. Po chwili ogarnęłam się jednak i zaczęłam wybierać, co mogę ubrać. Akurat dzisiaj nie mam problemu z dobraniem stroju, wiem, co ubiorę.

Cielisty brokatowy top i spódnica w paski. Z szuflady wyjęłam jeszcze beżowy stanik i czarne koronkowe figi. Gdy byłam gotowa zapukałam Loczkowi, że jestem ubrana i od razu wszedł. Ja zniknęłam w łazience, gdzie szybko się umalowałam i spryskałam perfumami.
- Wy baby jesteście dziwne- powiedział Hazz, gdy wróciłam do pokoju.
- A to dlaczego??
- Tyle siedzicie w tej łazience i się malujecie.. Ja już kilka razy obejrzałem Twój pokój.
- Ty pewnie nie siedzisz długo w łazience panie Idealny- skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego.
- Oczywiście, że nie- wstał z łóżka i podszedł do mnie- Ja już naturalnie dobrze wyglądam.
- Yhym- wyszczerzyłam się do niego.
- Co tam?- również się szeroko uśmiechał.
- A dobrze a co u Ciebie?
- Lepiej być nie może. Chociaż.. –podrapał się po brodzie a za chwilę spojrzał zadziornie na mnie i uniósł brwi.
- No co?- zaśmiałam się.
- Daj buziaka- stał naprzeciwko mnie z najsłodszą miną na ziemi. I co ja mam zrobić?..
- W twoich snach.
- Tam też, ale ja chce tylko jednego małego buziaka. No Sylvia- objął mnie i splótł swoje dłonie na moich plecach. Jak tu gorąco. Niech ktoś otworzy okno!
- Jednego- wskazałam dla pewności jeden palec, przytaknął mi z szerokim uśmiechem- Niech Ci będzie.
Zbliżyliśmy się do siebie i nastąpił nasz moment. Ja wiem, że to miał być malutki buziak, ale gdy tylko poczułam jego usta na swoich nie potrafiłam przestać. On tak nieziemsko całuje! Chciałam to przerwać, ale coś wewnątrz mnie tego nie chciało. Nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz głębszy, ale on nie całował mnie nachalnie, był delikatny i zmysłowy. Po chwili Harry zaczął się cofać i pociągnął nas aż do łóżka, poczym powoli położył nas na nim. Tam kontynuowaliśmy całowanie aż coś wewnątrz mnie tym razem zapaliło czerwone światło. Oderwałam się od niego i nie mogłam złapać oddechu. Spojrzał na mnie skonsternowany, uśmiechnęłam się do niego i zsunęłam z niego siadając tym samym na łóżku.
- Wszystko okey?- zapytał dołączając do mnie, objął mnie ramieniem.
- Jasne, tylko trochę się zapomnieliśmy.
- Tak, masz rację- zwiesił głowę. Dlaczego zawsze zawodzę ludzi?..
- Harry, musimy przystopować. Nie chcę zrobić niczego głupiego.
- Wiem- potarł moje ramię- I rozumiem.
- Dzięki.
- To co- powiedział po niezręcznym momencie- Lecimy?


***     Harry          ***

Czy już kiedyś mówiłem, jak bardzo uwielbiam tę dziewczynę! Zrobiłbym dla niej wszystko, naprawdę. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mnie pociąga. Pod każdym względem. Zrobię wszystko, żeby została moją dziewczyną. Prawdziwą, a nie udawaną, wtedy te randki będą mniej stresujące.
- Skarbie- usłyszałem nagle jej cichy głos- To gdzie teraz?
- Teraz, moja droga, National Gallery.
- Fajnie tam?- zapytała chwytając mnie pod ramię. Kocham jej uśmiech.
- Nawet. Później małe zakupy w Primarku na pocieszenie.
- Okey. Taka opcja mi pasuje- wyciągnęła telefon- W muzeum posiedzimy nie więcej niż godzinę, zakupy to kolejna godzina i już mamy trzynastą. Myśl, co dalej.
- Oczywiście słoneczko- ucałowałem ją w głowę i wsiedliśmy do podjeżdżającego autobusu.

***     Sylvia                 ***

To muzeum, galeria czy kto wie, co to jest to najnudniejsza rzecz na świecie. Ale dzielnie wytrzymałam i ani razu nie narzekałam. Widzę, jak Hazz się stara. I mi się to podoba. Cały dzień jest miły i uroczy, nawet na sekundę się ode mnie nie oddala. I prawi mi komplementy. Czy nie takiego faceta zawsze szukałam? Sama nie wiem.. Uwielbiam go, ale czy to może być miłosć? Ja nawet nie wiem, jak zdefiniować to pojęcie. A najgorsze, że nie wiem, czy on czuje coś podobnego do mnie. Mógłby mi to powiedzieć, byłabym przynajmniej doinformowana.
- Długo jeszcze?- pan maruda się odezwał.
- No chwila, Harry- przez to myślenie zapomniałam o szukaniu ubrań.
- To ja będę na dole- dał mi buziaka w policzek i skierował się w stronę ruchomych schodów. Teraz jemu się nudzi.
- Przepraszam- ktoś mnie wyrwał z zamyślenia.
- Tak?- odwróciłam się w kierunku dziewczyny, na oko 14 lat.
- ty jesteś dziewczyną Harrego Stylesa?- zapytała nieśmiało.
- Tak. Szukasz go?
- Nie, ja do Ciebie- wyciągnęła coś w moim kierunku, uniosłam brew- Dasz mi autograf?
- Nie jestem nikim sławnym, nie potrzebny Ci mój autograf- uśmiechnęłam się do niej.
- Dla mnie jesteś kimś wyjątkowym, bo sprawiasz, że nasz Harry znowu jest dawnym Harrym. Uszczęśliwiasz go, a tym samym nas. Nie musisz być sławna.
- No cóż- zaśmiałam się nerwowo, nie lubię takich sytuacji- Dobrze.
- Extra! Jak powiem koleżankom, że mam Twój autograf to zzielenieją z zazdrości- zapiszczała wesoło.
- To może chcesz jeszcze autograf Loczka?
- Awww- zagruchała- Jak Ty na niego słodko mówisz.
- Tak- zaśmiałam się- To chodź ze mną, on jest na dole.
- Jasne- podreptała za mną i z ogromnym uśmiechem jechała tuż za mną ruchomymi schodami. Chłopaki mają niesamowitych fanów, są im oddani.
- Harry- szturchnęłam go, akurat stał w kasie- Ktoś chciałby Cię poznać.
- Cześć- dziewczyna wyciągnęła rękę w jego kierunku- Jestem Layla.
- Miło mi Cię poznać. Co o niej myślisz?- zapytał ją wskazując na mnie.
- Jest świetna. I słodka- podała mu marker i zaczął pisać w jej zeszycie.
- Też tak uważam- przytulił ją a potem odeszła w kierunku swojej mamy jak sądzę.
- Nie ładnie tak rozmawiać o kimś przy tej osobie- upomniałam go szturchając lekko w ramię.
- Jeszcze się obraź- zaśmiał się i splótł nasze dłonie.
- Mam się obrazić?
- Nie- pocałował mnie w czoło- Bo wtedy zbankrutuje.
- I to niby ja jestem wredna- wytknęłam mu język, ten się tylko zaśmiał. Pacan.

*** godzina 14.50 Muzeum Figur Woskowych ***

- Zrób mi jeszcze jedno zdjęcie, Proooszę- błagałam go po raz siódmy.
- Masz już jakieś trzydzieści zdjęć z Michaelem- zaśmiał się. No, ale to nie moja wina, że kocham Michaela Jacksona i chce mieć z nim zdjęcia.
-Ostatnie, proszę no.
- Dobra, a potem lecimy do Beyonce.
- Okey- wyszczerzyłam się do niego a potem przytuliłam figurę Michaela i pocałowałam go w policzek.
- Jestem zazdrosny.
- Nie gadaj tylko rób zdjęcie.
- Gotowe a teraz chodźmy do mojej królowej- pociągnął mnie za rękę aż na sam podest, gdzie stała piosenkarka. WOW, ciekawie, czy jej biust naprawdę też tak wygląda.
- Kto następny?- zapytał po skończonej sesji.
- Premier, prezydent USA, Królowa i papież.
- Ja odpuszczam Camerona, mam zdjęcie z oryginałem- wytknął mi język.
- Już się tak nie chwal- tym razem ja szarpnęłam jego rękę w wyznaczonym kierunku. Na marginesie, mnóstwo tu dzisiaj ludzi, ledwo da się dopchać do kogokolwiek.
- Kochanie- usłyszałam po chwili cudownej ciszy jego głos- Salę horroru odpuszczamy, co?
- Zwariowałeś? Musimy tam iść.
- Ale tam jest ciemno, jeszcze się czegoś przestraszysz i co będzie?
- Prędzej Ty, skarbie- słyszałam, że wszyscy cicho śmieją się z naszej wymiany zdań. I non stop ktoś roił nam zdjęcia. Dziwię się, że nie ma tu Paparazzo.
- Dobra, ale najwyżej będziesz przerażona. To chodźmy tam już teraz.
- Nie, najpierw Obama.
- Ugh, dobra. Tylko szybko.
Zrobił mi masę zdjęć z każdym w tym rogu Sali, poczym szybko zaciągnął mnie w stronę tej strasznej części. I tak serio, jeśli tam było strasznie to ja nie wiem, gdzie nie jest. Przecież tam nic takiego nie było. Koleś na szubienicy, kogoś rozcinali i łamali kołem. No ludzie, co to ma być. To się nie nadaje do publicznego pokazywania, dziecinada. Ale za to Harry. Ten to był przerażony do kwadratu. Myślałam, że zaraz zerwie ze mnie ubrania tak się na mnie wieszał. Phi, facet.
- Harry, możesz otworzyć oczy, już koniec- dobra nie całkiem, ale ja muszę.
- Aaaa!- krzyknął na cały głos, gdy zobaczył przerażającą twarz przed sobą- Sylvia!
- Wybacz- chciałam go pocałować, ale się odsunął. Um, jest zły.
- Jak mogłaś!
- Wybacz, ja..
- Tak, chciałaś się pośmiać. Fajnie- puścił moją rękę i ruszył przodem. Chwilę stałam w miejscu, dopiero po jakichś dobrych dwóch minutach ruszyłam za nim. Stał na korytarzu i dłonie wsadził w kieszenie spodni. Podszłam do niego i objęłam lekko w pasie.
- Przepraszam- przytuliłam się do jego pleców- To nie było zabawne.
Ale on milczał, tylko oddychał. Kurde.
- Hazzuś- zaśmiał się cicho- Misiek- nadal zero reakcji- Loczku no.
- Słucham- chichrał się.
- Wybacz mi- odwrócił się przodem do mnie- Ale ja musiałam.
- Musiałaś zrobić ze mnie jeszcze większego frajera?- spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Nie!- Westchnęłam- Z natury jestem nieobliczalna i lubię straszyć ludzi. Wybaczysz?
- No nie wiem- wtulił się we mnie- A dasz się kiedyś zaprosić na prawdziwą randkę?
- To to nie jest nasza prawdziwa randka?- spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie, bo mnie postawiłaś na gorszej pozycji. Na randkach ja nie pokazuje słabości.
- Wiesz, że zawsze będę Cię irytować?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Wiem –pocałował mnie nagle – Słodka jak zawsze.
- Wariat.
                                                                                                                                                                     

Ogłoszenie!
Wiem, że niektórym się nie chce tego wszystkiego czytać, rozumiem, bo może być nudno, ale jak już przeczytacie to dlaczego nie skomentujecie?!
Czekam cały czas na komentarze, żeby się chociaż raz w ciągu dnia uśmiechnąć, a tu nic, zero komentarzy. Nie podoba wam się opowiadanie - to napiszcie mi to, a usunę bloga..
 
Proszę, skomentuj ten rozdział...
 
Syl xx
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :(

21 maja 2014

41.


Piątek, 24.07.2013

Drogi pamiętniku…

Nawet nie wiem od czego zacząć.
Może zacznę od tego, że próby przebiegają znakomicie i już większość choreografii już mamy. Co dalej…hmm. No tak, mam ogromnego stresa przed tym, co ma się wydarzyć. Ta Gala jest już tak blisko, czuję już tę napiętą atmosferę w powietrzu i zaczynam powoli panikować. Oczywiście Harry mnie pociesza i podtrzymuje na duchu, zresztą Niall też.

Co do Harrego.. Umówiliśmy się dzisiaj na golfa, ale Niall się dowiedział i uparł, że idzie z nami. Mimo próśb i błagań nie udało się go przekonać do zmiany decyzji. Nawet płakał! Harry mówił, że mieli wtedy niezły ubaw, nawet go nagrali, ale to ich prywatny filmik, więc go nie zobaczę.. do momentu aż ukradnę Harremu jego telefon. Haha.
Poza tym, jedną randkę jestem blondi winna.

Zaraz idę na przymiarkę kostiumu a potem próba z moimi tancerzami. Jak to fajnie brzmi. Moi tancerze. Ahh.


Kocham.
Sylvia xx

„I figured it out, saw the mistakes of up and down..”

Pogoda dzisiaj w miarę ładna, więc nie ubieram grubszych ubrań, ale wybieram sweter na wszelki wypadek. Skoro idziemy dzisiaj tylko na przymiarkę i próbę to postanawiam ubrać dresy i białą bokserkę a na to szary lekki sweterek. Po wyskoczeniu z łóżka wzięłam szybki prysznic i postanowiłam najpierw zrobić coś z twarzą. Delikatny podkład i gotowe, nie lubię sztuczności. Nałożyłam ubrania i spryskałam się kilka razy perfumami. Uwielbiam mocny i intensywny zapach, czasem to dusi, ale czego się nie robi, żeby ładnie pachnieć.
Gotowa zeszłam na dół na śniadanie.
- Zo?- zmarszczyłam brwi- Tak wcześnie na nogach?
- Ktoś musi Ci zrobić śniadanie- odparła wesoło i kończyła ozdabianie kanapek. Czy to rzeżucha?!
- Dzięki Zo, jesteś wielka- podeszłam do czajnika- Jaką chcesz herbatę?
- Zieloną.
- Już się robi- przygotowałam dwa kubki i wrzuciłam do nich saszetki- Wyspałaś się?
- Szczerze? Nie- zaśmiała się- Steve, znaczy Twój tata, strasznie się rzucał w nocy.
- Tata tak ma, gdy śni mi się koszmar. Ale jest na to metoda.
- Jaka?- zaciekawiona oderwała się od pracy.
- Przed snem musi wypić lub zjeść coś z czekoladą.
- I to działa?
- Sprawdzona metoda – czajnik dał o sobie znać.
- Cóż, w takim razie spróbuję.
-Yhym- upiłam łyka gorącej herbaty.
- Poparzysz się- skrzywiła usta w grymasie.
- Spokojnie, gorąca herbata to moja ulubiona- kobieta pokręciła głową ze śmiechem.
- Liam wpada dzisiaj na kolację. Razem z resztą.
- To świetnie- uśmiechnęłam się lekko- O której dzisiaj kolacja?
- O 19.
- My z Harrym i Niallem będziemy później.
- Wychodzisz gdzieś dzisiaj?- zapytała zaskoczona.
- Tak, chłopaki chcą iść na golfa- odparłam niepewnie.
- Miałam nadzieję, że mi pomożesz- powiedziała smutno i ułożyła ostatnią kanapkę na talerzu- Smacznego.
- W takim razie odwołam to wyjście, zostanę i pomogę- dobra, nie chcę tego, ale chyba tak by postąpiła przykładna córka nie?
- Nie, nie- od razu zaprzeczyła ruchem głowy- Masz plany, a ja sobie dam radę. Poproszę o pomoc moją znajomą.
- Na pewno dasz sobie radę?- zapytałam niepewnie a w duchy skakałam ze szczęścia, tak!
-Jasne- upiła łyk swojej herbaty- Na którą masz być w studiu?
- Za jakieś 20 minut- delektowałam się białym serem i malinową herbatą.
-Zdążysz?
- Pewnie.
- Tylko nie złam żadnych zakazów, dobrze?
- Oczywiście- uśmiech nr.3 i każdy odpuszcza, niezawodny- Dobra, zmykam, do później.

Szybko założyłam buty na nogi i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Podeszłam do auta i je odblokowałam, gdy tylko wsiadłam poczułam rozczarowanie i byłam wkurzona.
- Cholera, zapomniałam zatankować- oparłam się o fotel i Westchnęłam. Pójdę poprosić Zo o jej auto, bo inaczej nie zdążę na spotkanie.
Bez problemów dostałam kluczyki i już kilka minut później śmigałam po głównej ulicy w kierunku centrum miasta. Schowałam dach i pozwoliłam moim włosom swobodnie unosić się na wietrze. Nawet lubię to auto, jest całkiem fajne.
Nienawidzę czerwonych świateł. Nigdy nie wiadomo jak długo będzie się stało. Nagle z mojej prawej strony pojawiło się piękne czerwone sportowe auto. Nie powiem, ale kierowca przykuł moją uwagę.
- Cześć ślicznotko- powiedział chłopak po opuszczeniu szyby- Niezła bryka.
- Twoja też- zlustrowałam jego auto i zauważyłam jego szeroki uśmiech.
- Mogę Cię kiedyś przewieść- zaryczał silnikiem.
- Dzięki za propozycję, ale – teraz ja popisałam się ‘swoim’ silnikiem- Mam swój samochód.
- Oh, daj spokój księżniczko- zaśmiał się- Masz szansę poznać mnie lepiej.
- Nie, dzięki- powiedziałam na odczepne i odwróciłam od niego głowę.
- Hej, piękna, daj się namówić na randkę- usłyszałam jak gwizdał. Co ja, pies jestem? Nagle pojawiło się zielone światło i z piskiem opon ruszyłam przed siebie zostawiając w tyle tego frajera. Za kogo on się miał?

Jechałam spokojnie do momentu aż nie uświadomiłam sobie, że się spieszę. Wrzuciłam trzeci bieg i wymijałam wszystkie auta przede mną. W ostatnim momencie przestałam wykonywać niebezpiecznie manewry, gdy zobaczyłam policję, stali jakieś sto metrów przede mną. Gdy tylko ich minęłam przyspieszyłam i zdążyłam na przymiarkę idealnie na czas. Muszę sobie pogratulować.

- Cześć- przywitałam wszystkich zgromadzonych, w odpowiedzi usłyszałam różne przywitania. Podszedł do mnie Jason, uwielbiam dzieciaka.
- Siema- przybił mi żółwika- Ale się jaram tą przymiarką. Projekty są genialne, ciekawe jak wyglądają na żywo.
- Równie świetnie- zapewniłam go ze śmiechem- O, właśnie zmierzają do nas krawcowe.
- Mhm- chłopak oblizał wargi i za co oberwał ode mnie z łokcia- No co? Popatrzeć nie można?
- Można, ale uspokój się, one są dużo starsze.
- Jak dużo?- nadal wpatrywał się w kobiety.
- 10 lat?
- Co?- aż się zakrztusił powietrzem- Ona mogłaby być moją matką- wskazał na jedną z nich- A druga ciotką.
-Co racja to racja.
- Gotowi do przymiarki?- usłyszeliśmy donośny głos Helen- To zaczynamy!

***     Harry          ***

Czy ja muszę ich zabić, żebym mógł w spokoju się wyspać?! Od co najmniej dziesięciu minut słyszę jakieś hałasy a przez fakt iż wszyscy mieszkamy w busie to jest to naprawdę wkurzające.
Co oni do cholery wyprawiają? Busa chcą rozwalić?
Młot pneumatyczny???? Migiem odsłoniłem zasłonkę i spuściłem nogi i już po chwili stałem na korytarzu. Hałasy dochodzą z salonu więc tam skierowałem swoje kroki. I co tam zastałem? Bandę idiotów grających w jakąś denną grę na konsolach.
- Chłopaki, może tak ciszej, niektórzy chcą spać?
I nic, zignorowali mnie. Podszedłem jeszcze bliżej.
- Chłopaki, mogę prosić o chwilę ciszy?
A tamci znowu nic. Podszedłem więc do Louis i trzepnąłem go w ramię a gdy się odwrócił nie zobaczyłem jego twarzy tylko trupią czaszkę. Zaskoczony odskoczyłem i upadłem uderzając głową o kant walizki. Od razu wybudziłem się z koszmaru, cały spocony, ciężko oddychałem. Gdy uspokoiłem oddech dotarły do mnie stłumione głosy i śmiechy. Zupełnie jak we śnie. Powoli wyszedłem z mojej sypialni i skierowałem się do salonu skąd podobnie jak w koszmarze dochodziły hałasy. Przełknąłem gulę w gardle i ruszyłem naprzód. Ujrzałem chłopaków grających na konsolach i mimowolnie zacząłem się pocić. Wszędzie. Strach ogarnął całe moje ciało. Podszedłem do Louisa, dotknąłem jego ramienia, a gdy się odwrócił mało co nie umarłem na zawał.
- Po co nosisz tę głupią maskę idioto!- wydarłem się na niego i chwyciłem za serce, powoli opadłem na kanapę by tam zacząć głęboko oddychać.
- Nie widzisz w co gramy? Atak zombie III, wczuliśmy się.
- Mogliście się kurwa mniej wczuć. Ja tu prawie odleciałem- ponownie wrzasnąłem  już czułem, że jeszcze sekunda a miałbym migotanie przedsionków i serce wyskoczyłoby z mojej piersi. Debile, a ja myślałem, że coś się stało!
- Stary, coś Ty taki drażliwy?- zapytał mnie Zayn i zmarszczył brwi.
- To przez dzisiejszą randkę- odparł mu Liam.
- Cholera, ja mam dziś randkę!- tak szybko jak usiadłem tak szybko wstałem i wbiegłem do łazienki. Właściwie, która jest godzina?! Randka dopiero na 15. Z odrobiną godności jaka mi pozostała i z uniesioną głową wyszedłem z pomieszczenia by zostać przywitanym przez gromki śmiech moich tak zwanych przyjaciół.
- Ale zabawne- żachnąłem się i ponownie usiadłem- Niall, która godzina?
- Dopiero po dziesiątej- chłopak dławił się łzami- Nie spiesz się.
- Bo nigdzie nie pójdziesz- zmierzyłem go a ten się zaczął uspokajać- Zbieramy się o 14.15, jedziemy do kwiaciarni a potem po Sylvię.
- Okey- Niall ochłonął i wrócił do gry, a ja postanowiłem spędzić te wolne kilka godzin na Twitterze.

*** Godzina 14.22 ***

- Te kwiaty będą odpowiednie?- po raz trzeci usłyszałem to pytanie i lekko się irytowałem, bo nie mogłem wybrać idealnych.
- No nie wiem.. – nadal się zastanawiałem, wtedy Niall mnie szturchnął.
- Stary, każdy kwiat będzie dobry oprócz róży.
- Mówisz?- zapytałem unosząc brew.
- Znam się na kobietach- wypiął się dumny, cóż zaufam mu.
- Poproszę bukiet goździków- kobieta z uśmiechem zabrała się za wybieranie kwiatów- Siedem sztuk poproszę i jeszcze jedną różę.
Po chwili trzymałem różę i bukiet w ręce, zapłaciłem szybko i wsiadłem z tym do auta. Dzisiaj wypożyczyłem Audi R8, wiem, że tym zrobię wrażenie. O 14.30 wjechaliśmy na główną drogę. Jechało się spokojnie, nic nie zakłócało ruchu. Niall włączył radio i całą drogę pokonaliśmy śpiewając i śmiejąc się z siebie. Blondas opowiadał też kawały, więc nie było nudno. Punkt 14.55 zajechaliśmy pod bramę domu Sykes’ów. Ale mnie trema dopadła! Muszę głębiej oddychać. A teraz luz Harry, to przecież zwykłe spotkanie. Ale z jak niezwykłą dziewczyną.. Wysiadłem z auta a za mną radosny Niall. Dobrze, że on się nie stresuje. Przekroczyliśmy teren posesji i wolnym krokiem zbliżaliśmy się do drzwi. Zanim zadzwoniłem dzwonkiem zrobiłem dwa wdechy. Raz się żyje.

***     Sylvia                   ***

Spóźniona wróciłam do domu a do tego potwornie zmęczona. Zmusiłam tancerzy do ogarnięcia kolejnego elementu układu i prawie wszystko już gotowe. Nieźle się zmęczyłam. Szybko wskoczyłam pod prysznic nie myjąc włosów, po wyjściu spod prysznica umyłam je suchym szamponem. Nie mam czasu na suszenie. Dochodziła 14.35 a ja nawet nie ubrana i umalowana. Wyszukałam w szafie jakiś sportowy zestaw Adidas, czarne legginsy, sportowy stanik i bluza.
Ubrałam na siebie wybrane ciuchy i zaczęłam się malować. Czemu trzęsą mi się ręce? Harry pewnie podchodzi do tego na luzie a się stresuje jakby to było nasze najważniejsze spotkanie. Głupie drżenie dłoni, prawie straciłam lewe oko przez wbicie szczoteczki do niego. Maluj sobie rzęsy, gdy ledwo utrzymujesz szczoteczkę w ręce.. Sylvia, weź się w garść! Pare uspokajających oddechów i jest w miarę dobrze. Nagle słyszę dzwonek a po chwili Zo mnie woła. No teraz to mam dreszcze, o matko..!
Zabrałam jeszcze torbę z wodą i ruszyłam na dół i skierowałam się do salonu skąd dochodziły mnie głosy.
- Cześć- przywitałam się grzecznie- Możemy się zbierać.
- Cześć- odpowiedzieli mi razem, a potem głos zabrał Hazz- To dla Ciebie.
- Są piękne, dziękuję- przytuliłam go mocno i poszłam odnieść kwiaty do kuchni, tam stał już wazon z różą, pewnie Zo. Szybko wróciłam do chłopaków i wygoniłam ich na korytarz.
- Będziemy punktualnie o 19- zakładając adidasy poinformowałam Zo.
- Dobrze- pożegnała nas i zamknęła drzwi. Szłam za chłopakami do auta, które na marginesie jest zajebiste! Kocham Audi! Niall otworzył mi drzwi z tyłu a po chwili sam wsiadł i je zamknął, Hazz kierował. Całą drogę przegadaliśmy, wszyscy mieliśmy dobre nastroje a stres nagle minął, gdy Harry się pojawił. On działa jakoś kojąco na mnie. Jakoś o 15.20 byliśmy na miejscu-ulubione pole golfowe Loczka. Każdy dostał plakietkę i kije, wypożyczyliśmy też meleks, żeby nie musieć tego wszystkiego targać po całym polu.
- Harry- szturchnęłam go lekko, gdy znaleźliśmy się na początku naszej trasy.
- Słucham Cię- odwrócił lekko głowę w moją stronę, jak on cholernie seksowne wygląda w tym daszku..
- Nie śmiej się, ale nigdy nie grałam w golfa.
- A to nie jest kolejny żart?- uniósł brew.
- Nie, ja naprawdę nigdy nie grałam- zwiesiłam głowę i bawiłam się palcami.
- Cóż, w takim razie- objął mnie ramieniem- Wujek Styles Cie nauczy.
-Wujek Styles grać nie potrafi –zaśmiał się Niall, Harry zgromił go wzrokiem i podał mi jeden z wielu kijów i piłeczkę.
- Stajesz o tak- ustawił mnie i delikatnie przybliżył do swojego ciała- Patrzysz na piłeczkę, a następnie na pole golfowe. Bierzesz głęboki wdech i mocno uderzasz w piłeczkę, o tak- chwycił moje dłonie trzymające kij i wykonał zamach, piłka poleciała daleko do przodu. Wow!
- Niezły jesteś- przyłożyłam dłoń do czoła i obserwowałam piłeczkę- Niall, teraz Ty.
- Luz- podszedł do nas i ustawił swoją piłeczkę poczym wykonał zamach, prawie dostałam… Nieźle mu idzie!
Przeszliśmy dalej i gdy Hazz zakończył lekcje zabraliśmy się za prawdziwą grę. Ja kontra Niall oraz Harry. Zwycięzca dostaje buziaka, będzie zabawnie. Zaczęliśmy od dołka numer 1, Hazz pierwszy, Nialler drugi a ja trzecia. Po kolei graliśmy i liczyliśmy liczbę uderzeń a następnie zapisywaliśmy w tabeli, która była dołączona do meleksa. Po piątek rundzie prowadził Niall, a Harry się wściekł. Nie mógł się popisać. Ha ha . Zabawnie oglądać tych dwóch, ale widać, że są w swoim żywiole. Gdy była kolej Loczka rozejrzałam się wokół, szukałam Jasona. Wynajęłam go na dzisiaj, na misję, musi obserwować pole i dbać o nasze bezpieczeństwo. Ucieszył się, gdy mu to zaproponowałam. Nie widzę go, więc dobrze się ukrył. Właśnie byliśmy przy dołku trzynastym, gdy usłyszałam wystrzał z broni. Na szczęście chłopaki nic nie słyszeli. Próbowałam zlokalizować miejsce skąd dochodził dźwięk, ale absolutnie nic nie zauważyłam. Cholera. A może Jason bawi się tylko bronią, who knows.
Skupiłam się na obserwowaniu gry Nialla, gdy nagle ktoś szarpnął mnie mocno za ramiona i pociągnął do tyłu. Nie krzyczałam, bo głupia nie jestem. Jason?!
- Co Ty wyprawiasz?- krzyknęłam cicho- Co się stało?
-Widziałem jakiś podejrzany samochód, nietutejsza rejestracja.
- Skąd te strzały?
- Zobaczyli mnie, więc zacząłem się bronić.
- Cholera, są tu po Harrego- zerknęłam na chłopaka, wtedy dostrzegłam kilka postaci w zaroślach za nimi. Serce podeszło mi do gardła. O matko.
- Daj mi broń- podano mi ją i zaczęliśmy się skradać- Masz tłumik?
- Proszę- podał mi a potem szedł za mną, właściwie wolno biegliśmy, ukryci w krzakach.
- Celuj w dłonie- rozkazałam cicho i wymierzyłam, pierwszy gość upuścił broń i zaczął się oglądać, reszta tak samo. A moi chłopcy dalej grzecznie grali. Jason załatwił kolejnego a ja następnego, został jeden, ale się dobrze ukrył. Podeszliśmy jeszcze bliżej tamtych i nagle poczułam broń przy skroni. Powoli opuściłam rękę z pistoletem i zerknęłam na Jasona, który niczego nie widział. Korzystając z okazji strzeliłam gościowi w stopę, ten krzyknął i zwrócił uwagę 422, który postrzelił go w prawy bok. Cholera, nie tak się umawialiśmy! Gość razem z tamtymi uciekł, widziałam, że mieli liny. Kurwa. Było tak blisko. Otarłam pot z czoła i wróciłam do chłopaków uprzednio wydając 422 rozkaz o dalszym pilnowaniu.
- Jak wam idzie?- zapytałam zdyszana.
- A Ty gdzie byłaś?- Hazz był zły, czyli nadal przegrywa.
- W toalecie.
- Trafiłaś bez wskazówek?- zdziwił się.
- Jakiś koleś mi pomógł trafić- wzruszyłam ramionami.
- Mogłaś mnie poprosić- podszedł do mnie i delikatnie objął- Pomógłbym Ci.
- Wiem- też go przytuliłam i właśnie zauważyłam Paparazzich na horyzoncie- Mamy towarzystwo. Przyjechali.
- To czas na pokaz kochanie- pocałował mnie w policzek i pociągnął w stronę Nialla, który wykonywał ostatnie uderzenie i kolej na mnie. Ustawiłam się i posłałam Harremu uśmiech, ten uniósł kciuki w górę pokazując wsparcie. Wykonałam uderzenie i piłka poszybowała do przodu. Wow, ale daleko! Ma się te siłę.
- Kochanie, to było niezłe uderzenie- pocałował mnie w głowę i splótł nasze palce- Chodźmy dalej.
- Mam szanse wygrać- powiedziałam dumnie, ale chłopaki wybuchnęli śmiechem- Dzięki za wiarę we mnie.
- Nie, to nie to, wierzymy w Ciebie, ale marnie Ci idzie- Niall dusił się ze śmiechu- Wiadomo, kto tu jest mistrzem- i wskazał na siebie.
- Jeszcze nie skończyliśmy- odpowiedział mu Hazz i nie wiem czemu, ale zanurzył nos w moim włosach- Uwielbiam Twój szampon.
- Też go lubię- zaśmiałam się cicho i akurat doszliśmy do mojej piłeczki. Graliśmy dalej aż do dwudziestego piątego dołka. Chłopaki szli łeb w łeb, ale Niall wygrał przewagą dwóch punktów. Zadowolony z siebie zaczął biegać po całym boisku bez koszulki.
- I z czego się pacan cieszy- burknął Harry.
- Wygrał to się cieszy- podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam, niech się prasa też cieszy.
- Dzięki za pocieszenie- odwrócił głowę lekko w moją stronę.
- Nie ma za co- wybuchnęłam śmiechem a on wtedy się odwrócił i chwycił mnie w pasie a następnie zaczął podrzucać w powietrzu- Co Ty wyprawiasz?- krzyczałam przez śmiech.
- Nie widzisz?- również się śmiał.
- Puść mnie!- krzyczałam, ale to ignorował- Harry, proszę!
- A dostanę buziaka?
- Tak, tylko postaw mnie na ziemi- ostatni raz mnie podrzucił a potem postawił twarzą do siebie.
- Czekam na mojego buziaka- nadstawił policzek, a wtedy zrobiłam coś, czego oboje się nie spodziewaliśmy, pocałowałam go w usta. Tak, dla mnie to też szok, ale chyba..brakowało mi tego. Hazz od razu odwzajemnił pocałunek, nawet się nie wahał. Ale się duszno zrobiło i nagle czuję jakiś dziwny ucisk w żołądku. Czy ja umieram?!
- Te, zakochańce- usłyszeliśmy głos Nialla, odsunęliśmy się powoli od siebie- Zbierajmy się, jestem głodny- wybuchnęliśmy śmiechem.
- To idziemy- zakomenderowałam i wskoczyłam Niallowi na plecy- Dasz rade mnie nieść?
- Pewnie. Harry, mogę ją nieść?- blondyn nieśmiało go zapytał.
- Jasne- ze szczerym uśmiechem przytaknął i szedł obok nas. Całą drogę do meleksa przegadaliśmy i ustaliliśmy, że stawiamy Niallowi obiad zamiast dawać mu buziaki, na to się Hazz absolutnie nie zgodził. Szybko oddaliśmy sprzęt, wsiedliśmy do auta i udaliśmy się do domu na kolację. Tam panowała atmosfera iście rodzinna. Wieczór spędziliśmy na grze w kalambury zajadając się przekąskami, które zrobiła Zoey. Świetnie się bawiłam. Jeden z najlepszych dni w moim życiu.
                                                                                                                                                                   
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ , PROSZĘ :) 

17 maja 2014

40.


***     Sylvia                   ***

- Dziewczyny, jeszcze raz, tylko tym razem dokładnie!
Po raz kolejny tego dnia nakrzyczałam na tancerki. Dzisiaj trzeci dzień prób a one mylą się przy najłatwiejszych elementach choreografii. Jak dla mnie, to oni nie mają jakoś szczególnie skomplikowanego układu. Jest środa, musimy wyrobić się do soboty, w niedzielę pokazujemy całość zarządowi i jak nie będą zadowoleni to będzie kiepsko.
- Okey, stop!- przeszłam z tyłu na przód- Pokażę wam ten krok jeszcze raz. I skupcie się. W tym przejściu chodzi o to, żeby ciężar ciała przerzucić z jednej stopy na drugą i nie obciążać ciała. O, właśnie coś takiego Jason. Trudne?
- Nie, całkiem łatwe- wzruszył ramionami.
- Bierzcie przykład z niego i słuchajcie czasem moich wskazówek dziewczyny. Ta część jest wasza.
Włączyłam muzykę i pokazałam im to przejście, no banał a oni nie potrafią..
- Już łapiecie? Efekt jest niesamowity, jak więcej ludzi go zrobi. No dalej, pokażcie, na co was stać.
Ćwiczymy już dobre dwie godziny a oni opanowali dopiero jedną piątą całego układu. W tym tempie się nie wyrobimy.. Obawiam się, że będę musiała uprościć układ.. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Meg.
- Sylvia, opanowałyśmy ten krok.
- Czyżby? Pokażcie, ale całość od początku.
Włączyłam im muzykę i w odpowiednim momencie, równo zaczęli tańczyć. Mówiłam, że efekt jest niezły.
- Świetnie. To ta część jest wstępem- usłyszałam jakieś szmery- Teraz część chłopców.
- A kostiumy?- zapytał Thomas – Będziemy jakieś mieć?
- Jasne- odparłam z uśmiechem- Projekty są jeszcze nieskończone, zajmę się tym wieczorem. Jutro zdejmujemy miary i do soboty dostaniecie gotowe stroje.
- A pokażesz nam ten projekt?- zapytał Jason.
- Pewnie- klasnęłam w ręce- Dobra a teraz skupiamy się panowie, wasza część.

***     Justin         ***

Cały czas spędzam z nimi, jest fajnie, jasne, ale to już zaczyna być denerwujące. Oni są czasem jak dzieci, duże dzieci i bez zabawy nie ma życia. To moi kumple, jasne, ale nie jak Ryan, oni mnie nie rozumieją. I nie znają tak dobrze.
Wczorajszy dzień w skate parku był całkiem udany, szkoda, że Ry nie mógł dołączyć, ale skoro Scooter go potrzebował..
Miałem zdawać jakieś śmieszne raporty pani Jenett, ale co ja mam jej mówić? Zresztą, sama niech dzwoni. Ja wolę trzymać się od niej z daleka. Głupie babsko.
Słyszę dźwięk telefonu dobiegający z sypialni, więc wstaję i powoli idę po niego. Odetchnąłem z ulgą, gdy na wyświetlaczu było napisane Niall 1D.
- Halo?
- No cześć Justin- Niall to bardzo głośny człowiek, muszę zapamiętać, żeby słuchawkę trzymać dalej od ucha- Co tam?
- W porządku a co u Ciebie?
- Nie narzekam, tym bardziej, że dzisiaj ładna pogoda- entuzjazm w jego głosie przebija entuzjazm każdej Belieber, serio.
- Jakie plany macie na dzisiaj?
- Za godzinę mamy trening piłki nożnej z Chelsea*, może chcesz dołączyć?
- Chętnie, ale dzisiaj nie mogę. Mam udzielić kilku wywiadów i mam jakąś sesje. Wybacz stary.
- Spoko, następny razem. To miłego dnia.
- Dzięki, wzajemnie.

***     Harry          ***

Od rana w telewizji i radiu mówią o mnie i Sylvii. Ja wiem, że o to chodziło, ale to się robi chore! Co przełączę na inny kanał to odnowa słucham tego samego. No ludzie! Co chwilę powtarzają ‘najgorętsza para show-biznesu’. Prezenterzy mówią, że jesteśmy sławniejsi niż Justin Bieber i Selena Gomez i nasz związek bije tamten na głowę. Ja ich zaraz uderzę. Obawiam się, że nikt nie spodziewał się takiego pandemonium i szału.. Ludzie wariują, a przeze mnie temat Gali i innych ważnych rzeczy spada na bok. Zaraz, o to chodziło prawda? Już nam wzmocnili ochronę a teraz to nie ma odwrotu i musimy też chronić Sylvię, która chroni nas. WOW, ta agencja to ma łeb.
- Hazz- odwróciłem głowę od TV i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Liama- Zbieraj się powoli. Oni nie będą czekać wiecznie.
- Tak wiem- wytknąłem mu język, podszedłem do okna i wskazałem Liamowi tłum- Jak myślisz, kogo najpierw zjedzą?
- Co mamy jeść?- radosny Niall wpadł do salonu niosąc Lou na plecach.
- Ty weź uważaj na to kolano- zganił go Li- Louis, wiesz, że on się nie może przemęczać.
- Też im to mówiłem, na marne- Zayn ze zwieszoną głową właśnie zamykał drzwi- Idziemy wreszcie czy oglądamy kolejny wiadomości o Harrym?
- Nie moja wina – zaprzeczyłem od razu- To oni się na mnie uwzięli.
- Zawsze się akurat na Ciebie rzucają, wiesz, my też jesteśmy w tym zespole.
- Zayn..- ostrzegawczym tonem zaczął Lou, ale ten go zignorował.
- Nie. Słuchajcie, ja mam tego dość. Jesteśmy zespołem, ale okazuje się, że mamy lidera, który musi być najważniejszy.
- Nie prawda- Liam wtrącił się do rozmowy- Zayn, to nie jego wina.
- Ah tak? To dlaczego zawsze mówią o nim? Jak ja i Niall jakiś czas temu wsparliśmy kilka organizacji charytatywnych to nic, cisza, a ten pokazuje się na mieście z jakąś laską i od razu afera!
- To nie jest jakaś laska, to Sylvia!- krzyknąłem mając go dość.
- Co?- Liam aż zaniemówił- Od kiedy wy jesteście razem?
- Modest Ci kazało, co? Znowu namawiają do sztucznego związku?!
- Zamknij się! I to nie tak!
- A jak? No jak?!
- My to robimy, żeby nas chronić!
- A niby jak? Chronicie nas od rozgłosu?- prychnął.
- Ratujemy Ci życie! Tak jak reszcie!
- Daruj sobie Styles- Zayn machnął ręką i chciał opuścić pokój.
- Jakaś mafia chce nas zabić – powiedziałem na jednym wdechu i odwróciłem się stronę okna.
- Powtórz –usłyszałem cichy głos Malika.
- To, co słyszałeś. Ktoś chce nas zabić.
- Ty na poważnie?- Lou spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Poważnie. I właśnie ten rozgłos ma nas uratować. Jeśli nie chcecie zginąć to mnie wspierajcie, a nie naskakujcie.
- Przepraszam- Zayn usiadł na sofie i schował twarz w dłoniach- Ale po prostu Ty w centrum uwagi.. To już jest denerwujące.
- Wiem, też przepraszam. Ale wiesz, że na Modest nic nie poradzę.
- OD KIEDY TY JESTEŚ Z MOJĄ SIOSTRĄ?- Liam widać nadal jest w szoku, wszyscy się zaśmiali.
- Od poniedziałku, ale to udawany związek. Musimy was chronić.
- Przed kim?- temu się chyba serio przysnęło..
- Ktoś chce nas zabić – powiedział Niall- Ale damy sobie z nimi radę. Mamy Sylvię, ona nas ochroni.
- Wiem –przytaknąłem mu a wtedy do salony wpadł Paul.
- A wy co? Jazda na dół, jedziemy na spotkanie z piłkarzami. Aha i będzie sesja promująca nową trasę.
- Nikt nam nie wspominał o sesji.
- Teraz wam mówię – Niall walnął face palm.
- Dzięki Paul – poklepałem go po ramieniu i wyszedłem za chłopakami- Ej, zaczekajcie!

*** Sylvia , godzina 14:00 ***

- Dobra, koniec na dzisiaj, świetnie się spisaliście. Ale ćwiczcie jeszcze w domu. Widzimy się jutro o 9.
Chórem odpowiedzieli mi ‘cześć’ i powoli opuszczali salę. Ściągnęłam bokserkę i wrzuciłam do torby, gdy zakładałam koszulkę usłyszałam, że ktoś odkaszlnął. Mimowolnie się spięłam i wyprostowałam.
- Hej, możemy pogadać?
- Jason, jasne- odwróciłam się do niego przodem- Szybko się przebrałeś.
- Tak- podrapał się po głowie- Słuchaj, mam jedno pytanie i możesz pomyśleć, że jestem dziwny, ale proszę odpowiedz.
- Jasne, słucham- skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Bo przypominasz mi kogoś i nie wiem, czy to nie przypadkiem Ty.. Jesteś może agentką w MI6?
Brak mi słów na to, co się przed chwilą stało. Jak on może o tym tak spokojnie mówić i na luzie pytać? Głupi jest czy co? Nawet nie wiem, co mu odpowiedzieć.
- Tak, wiem, że to nie Ty, powinienem się domyślić. Najlepiej zapomnij, że o to pytałem. Na razie.
- Zaczekaj- stanął i odwrócił się – Wiesz, że właśnie prawie złamałeś zasadę 5?- uśmiechnęłam się do niego lekko.
- A jednak! Wiedziałem!- podskoczył i podbiegł do mnie- Agent 422, I stopień.
- Agentka 315, III stopień.
- WOW! Stoi przede mną zawodowiec i legenda- ten błysk w oku powoli mnie przeraża u ludzi.
- Jaka znowu legenda?- zaśmiałam się – Jestem jak każdy agent.
- Niee!- spojrzał na mnie jak na wariatkę- To Ty brałaś udział w samobójczych misjach i zawsze wychodziłaś z nich cało. W szatni opowiadają tylko o Tobie.
- Serio?- wow, to zaszczyt i to jest takie podniecające! Jestem legendą..
- Wszyscy faceci Ci zazdroszczą i nie raz jeden przez drugiego mówił, że chętnie by się z Tobą zmierzył, ale się boi.
- Nawet Agent 208?
- Ten się czasem nie wypowiada, ale raz mówił, że obstawiałby zakłady o to, kto szybciej polegnie w walce.
- Hm, cóż, wyzwę go kiedyś na pojedynek.
- Ostatnio była świetna walka między 415 a 399. Szkoda, że Cie nie było.
- Kto wygrał?- oh, oczywiście, że jestem ciekawa, przecież on to prawie świeżak.
- 415, ale miał facet szczęście.
- Jak to?
- Gdyby trzy dziewięć dziewięć się nie potknął to tamten by przegrał.
- Pamiętaj o jednym- ostrzegłam go- Nie daj się nigdy sprowokować do pojedynku, chyba, że bardzo dobrze znasz przeciwnika. Inaczej masz pewne, że przegrasz. Lepiej odmawiaj i broń się zasadą 19.
- Nie znam jej- podrapał się po brodzie.
- To nie pisana zasada. Każdy agent ją zna, bo to my ją wymyśliliśmy. Zasada 19 znaczy
Poddaję się, daj mi żyć.
- Ktoś z niej skorzystał?
- Kiedyś tak- zasiałam nutkę tajemnicy- Ale kilka tygodni później zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach i do dzisiaj nie ma o nim wieści.
- Zalewasz.
- Nie, to prawda, zapytaj innych- uniosłam ręce w geście obronnym.
- WOW! Lubię agencję coraz bardziej- zaśmiał się.
- Ja też.
- A jak długo tam już jesteś?
- Jakieś 4 lata, a Ty pewnie gdzieś miesiąc.
- Ja dopiero 2 tygodnie, ale Ty już masz niezły staż.
- Nie musisz składać pokłonów- zaśmiałam się a chłopak do mnie dołączył- Podwieźć Cię do domu?
- Nie, dzięki, pewnie masz nie po drodze.
- Gdzie mieszkasz?
- Przy Pilgrims Hatch, Brentwood.
- To nie daleko, a ja i tak nie mam, co robić- uśmiechnęłam się.
- Dzięki, jesteś wielka- przybił mi żółwika- Pochwalę się w szatni, że znam Cie osobiście.
- Tylko nie zapraszaj ich na próby- ostrzegłam nim opuściliśmy salę.
                                                                                                                                                                  

CZYTASZ = KOMENTUJESZ J






14 maja 2014

39.


Od dobrych dziesięciu minut czekam w umówionym miejscu a jego nie ma. W drodze wysłałam mu esemesa, gdzie się spotkamy, już teraz zacznę wdrażać plan w życie, a co tam. Zaczęłam stukać palcami w kierownice i mimowolnie zapatrzyłam się w jakiś punkt przede mną, gdy nagle ktoś zapukał w szybę. Myślałam, że zawału dostanę na miejscu! Cholera.
- Co tak długo?- warknęłam lekko zdenerwowana.
- Tak, ja też się cieszę, że Cię widzę – odparł urażony zapinając pas.
- Przepraszam, Harry – przejechałam dłonią po twarzy- Cześć- odpaliłam auto i ruszyłam.
- Witam- uśmiechnął się uroczo – To jaka ta sprawa? Wiesz, chciałbym wiedzieć, w co się pakuję.
Jak ja mam mu to delikatne wyjaśnić bez ujawniania wszystkiego?! I w ogóle jak ja mam to powiedzieć? ‘ Harry, muszę udawać Twoją dziewczynę, zgoda?’ to idiotyczne..
- Harry, muszę udawać Twoją dziewczynę – czy ja nie mam wewnętrznych hamulców?! Po co wypaliłam od razu..
- … - cisza z jego strony, patrzył na mnie zdezorientowany, Westchnęłam.
- Słuchaj, agencja ma pewien problem, jesteś nam potrzebny, a ja muszę udawać Twoją dziewczynę.
- Jak poważny jest ten problem?- ocknął się z szoku.
- Dość poważny. Ale jeśli nam pomożesz to odzyskamy kontrolę nad sytuacją.
- Agencja zgodziła się na pomoc z zewnątrz?
- Tak. Co więcej, szef sam zaproponował to rozwiązanie- prychnęłam.
- Nie podoba Ci się ten fakt?- lekko podniósł głos.
- Nie. Bo narażam Cie na niebezpieczeństwo.
- Martwisz się o mnie?
- Tak. Jak coś Ci się stanie będę mieć na karku miliony fanek.
- Racja- zaśmiał się cicho i poprawił wygodniej na siedzeniu. Chwilę jechaliśmy w ciszy, widziałam, że Hazz co chwilę kontroluje, gdzie aktualnie jesteśmy. Wybuchłam śmiechem.
- A Ciebie co tak śmieszy, hm?
- Twoje zdenerwowanie.
- Wcale nie jestem zdenerwowany- zaprzeczył, ale stróżka potu spływająca mu z wlosów mówi sama za siebie.
- Jasne, wcale- nadal się śmiałam- W schowku są chusteczki.
- Dzięki –mruknął cicho i jednak je wyciągnął.
- Spokojnie, mój szef jest fajny.
- Jak dużo mogę mówić w jego obecności?- zmienił trochę temat.
- Lepiej za dużo się nie odzywaj, daj mu mówić – otworzyłam okno ze swojej strony.
- Ty tez się denerwujesz?- tym razem on się zaśmiał.
- Co? Ja? Nie –ha ha , nie wcale.
- W schowku są chusteczki.
* * * * *

- Wszystko jasne, panie Styles?- ten mu tylko przytaknął- To świetnie. W takim razie zostawiam go w Twoich rękach agentko. Zadbaj o sukces misji.
- Oczywiście- gdy szef zniknął z pola mojego widzenia nareszcie odetchnęłam- Idziemy coś zjeść?
- Jasne, umieram z głodu- ale on blady.
-Możemy zjeść tu albo na mieś..- nie dał mi dokończyć.
- Błagam, na mieście, to miejsce przyprawia mnie o dreszcze.
- Miejsce jak miejsce- wzruszyłam ramionami.
- Dla Ciebie to norma, a ja mam tu klaustrofobie.
- Człowieku, to miejsce jest ogromne!- jak on.. Ah, nie ważne..
-Mimo wszystko ja się tu źle czuję- przestępował z nogi na nogę, dobra, oszczędzę mu cierpienia.
- Chodźmy wreszcie coś zjeść- na moje słowa biegiem ruszył w kierunku windy, wariat.

* * * * *

- Spokojnie, nikt Ci tej kanapki nie zabierze- zaśmiałam się cicho jedząc swoją.
- Ha ha-powiedział z pełną buzią- Ja po prostu wciąż czuję się pod presją.
- Aż takie mocne wrażenie wywołał na Tobie mój szef?
- Tak- spojrzał na mnie wymownie- Przepraszam.
- Za co?- aż się zakrztusiłam herbatą.
- Ta randka jest beznadziejna, jestem wrakiem człowieka.
- No przestań- zaśmiałam się głośno i zwróciłam specjalnie uwagę ludzi, od razu zaczęli szeptać.
- Dobra jesteś- zaklaskał mi i znowu wybuchnęłam śmiechem.
- No wiesz- zarzuciłam grzywką- W końcu startuję do szkoły aktorskiej.
- Podziwiam Cie- zaczął cicho- Jesteś taka silna i jednocześnie taka delikatna.
- Nie jestem delikatna- zaprzeczyłam od razu.
- Jesteś a nawet tego nie wiesz- zgromiłam go wzrokiem.
- Pozbyłam się delikatności kilka lat temu. Inaczej bym zginęła.
- Mówiłaś, że nigdy nie narażałaś się na niebezpieczeństwo- poprawił się na krześle i przybliżył swoją twarz bliżej mojej.
- Mówiłam różne rzeczy- spokojnie odpowiedziałam.
- Okłamałaś nas- wymierzył we mnie łyżeczką z jogurtem i część tego, co tam było wylądowała na moim nosie i Harrego włosach, musiałam, ja po prostu musiałam wybuchnąć śmiechem.
- Zobacz, co narobiłeś lamusie- cicho chichotałam pod nosem a ludzie z uśmiechami spoglądali na nas i robili zdjęcia.
- Wybacz- naślinił palec i ‘umył’ mój nos a potem chusteczką pozbył się jogurtu z włosów.
- Mówiłam, że jogurt to zły pomysł, ale nie, Ty się uparłeś- nadal się uśmiechałam.
- Wiem wiem- przejechał dłonią po włosach- Chyba randka się udała, jak sądzisz?- spojrzał przenikliwie w moje oczy.
- Jak najbardziej- przytaknęłam mu i zabrałam się za kończenie herbaty.
- Lepiej się stąd zmywajmy, zaraz będą tu Paparazzi- skrzywił się.
- Jasne- dopiłam herbatę i zaczęłam się zbierać.

***     Harry          ***

Jaki ja jestem głupi! Narobić takiego wstydu publicznie, to trzeba być mną. No naprawdę. Ale ona się śmiała i dobrze bawiła. Widzę, że nie udaje, ja wiem jaka ona jest. I udowodnię jej, że jest delikatna. Moja księżniczka.

- Lepiej się stąd zmywajmy, zaraz będą tu Paparazzi- zagadałem, bo byłem niemal pewny, że zaraz ktoś nas dopadnie, ona po kilki chwilach była gotowa do drogi. Przepuściłem ją kulturalnie w drzwiach i podziękowała pięknym uśmiechem. Boże, jak ja uwielbiam jej uśmiech. I oczy. I ten drobny nosek. I piękne, pełne usta..

- Harry?- machała mi przed oczami i cicho się śmiała- Żyjesz? Wołam Cię.
-Tak tak, jasne- ja wiem, że to dziwne, ale czasem się rumienię, teraz też..
- Pytałam, gdzie teraz – z uśmiechem i uniesionymi brwiami spoglądała na mnie wyglądając jak bogini.. znowu marzę, weź się w garść Styles!

- Teraz może..- i nim zdążyłem dokończyć zauważyłem stado paparazzich na horyzoncie- Do samochodu.
- Rozumiem- czyżbym zauważył nutkę rozczarowania w jej oczach? Jej lodowo niebieskie oczy są kluczem to rozgryzienia jej tajemniczej osoby. Harry, punkt dla Ciebie. I mentalnie przybiłem piątkę ze sobą.

- Chodzi o Paparazzi- wskazałem głową na nadchodzących reporterów- Nie chcę, żeby Cię męczyli.
- Ale muszą, to część planu, pamiętasz?- smutno się uśmiechnęła i powolnym krokiem ruszyła do samochodu a ja poszedłem grzecznie za nią.

- Harry! Harry!- dopadli nas przy samym samochodzie, czas zacząć grę.
- Dzień dobry- uśmiechnąłem się do nich.
- Harry! Możemy wiedzieć kim jest ta piękność?- zapytała Sarah, tak miała na plakietce.
- To Sylvia, moja dziewczyna- powiedziałem to tak, jakby to była prawda.
- Jak długo jesteście ze sobą?- znowu ona.
- Właściwie to długo, ukrywamy się, ale wkońcu nas złapaliście- zaśmiałem się, Sylvia dobrze grała zagubioną i przestraszoną, ale jednocześnie pewną siebie.
- Jak mogłeś ukrywać taką piękność?- jakiś facet z tłumu krzyknął.
- Bałem się, że ktoś będzie chciał mi ją odebrać- chwyciłem delikatnie jej dłoń a ona sama splotła nasze palce.
- Jesteście tacy uroczy!
- Trzeba ją pokazać światu!
- Prosimy o jedno zdjęcie!
- No dobra, ale jedno i starczy. Właśnie gdzieś jedziemy.
Ustawiliśmy się przy samochodzie, objąłem ją delikatnie w pasie a ona przytuliła się lekko do mnie i oparła głowę o mój bark. Jak ona niesamowicie pachnie..

- Przepraszamy, ale musimy jechać- otworzyłem Sylvii drzwi od strony pasażera za co skarciła mnie wzrokiem- Potem się zamienimy-szepnąłem i zamknąłem za nią drzwi, gdy się odwróciłem posłałem fotoreporterom szeroki uśmiech i ruszyłem na miejsce kierowcy.
- Następnych razem zapytaj, czy możesz- obrażona odezwała się do mnie dopiero gdy ruszyliśmy.
- Przepraszam, ale wyszedłbym na frajera, gdyby się okazało, że zabieram dziewczynę na randkę a ona prowadzi.
- Czyżby?- spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- Taki już jest show-biznes kochanie- puściłem jej oczko a ona mimowolnie się uśmiechnęła.
- I tak jestem zła- odparła włączając radio, uwielbiam jak się złości.

*** MRS. JENETT ***

Świetnie, wszystko idzie zgodnie z planem. Biedni chłopcy myślą, że zostaną ochronieni. Żal mi ich, są tacy bezbronni. Haha. Dobrze, że Siergiej zlecił mi to zadanie, inaczej nadal musiałabym pracować na czarno i dorabiać w Ministerstwie. Tfu! Takie marne pieniądze, a teraz mogę wynajmować ludzi i dostawać za to pieniądze!
A właśnie.. gdzie Justin? Dawno nie składał raportów. A musimy dopaść pana Stylesa przed Galą, będzie zabawnie, gdy cała afera wyjdzie na jaw. Właściwie to nie wiem, czemu Siergiej chce rozgłosu, chociaż gdyby tak nad tym pomyśleć, będzie z tego więcej forsy.

- Justin!- krzyknęłam do słuchawki gdy tylko wybrałam jego numer.
- Czego?- jak mnie denerwuje ton tego dzieciaka.
- Jak Ci idzie infiltracja?
- Całkiem nieźle. Wiem, że codziennie rano mają próby po 30 minut, ale zaczną je dopiero w środę.
- Świetnie. Informuj mnie na bieżąco.
- Tsa- i się rozłączył.
Współpracuję z kim mogę, a że on jest mi dłużny i przyda się to dlaczego by go nie wykorzystać? W dodatku za darmo, więcej pieniędzy dla mnie! W tym roku Hawaje! A jak dobrze pójdzie to za rok na Madagaskar!

Justin to przydatny pracownik. Znam go od kilki lat, jest mi dłużny przysługę od roku, gdy wyciągnęłam go z kłopotów. Dzieciak szalał i gdyby nie moja pomoc posądzono by go o gwałt i rozbój. Tak naprawdę zrobili to moi ludzie, to był szantaż. Sporo zarobiłam wtedy, kupiłam dwa nowe futra. Pamiętne czasy. Dzięki kontaktom jestem w stanie pomóc Siergiejowi porwać każdego, wiem o wielu ludziach różne rzeczy. A najwięcej o Sergieju.
                                                                                                                         
CZYTASZ = KOMENTUJESZ