30 kwietnia 2014

35.


*** Niall ***

-Mam gruczolak przysadki mózgowej.
- Ale.. jak? – chłopaki mieli zdezorientowane miny i widać po nich, że się boją. Ale ja też się boję.
- Nie wiem, uwierz mi nie wiem..
- To niegroźne prawda?- widziałem, że Harry się boi o mnie, kocham gościa.
- Mam nadzieję, że nie.
- Musimy się o tym więcej dowiedzieć- zaczął Zayn- Jedziemy w poniedziałek do tego lekarza i on nam pomoże.
- Jadę tam, ale z Sylvią. Załatwiła mi tę wizytę i pojadę tam, ale tylko z nią. Nie chcę was martwić i obciążać dodatkowo, a musimy przecież wszystko przygotować na Galę.
- Niall, ale my Cie wesprzemy.
- Wiem, Liam, ale nie chcę zawieść fanów.
- Stary, będzie dobrze- Hazz objął mnie ramieniem- Ale lepiej zadzwoń do Sylvii i jej wszystko opowiedz.
- Tak zrobię. Właściwie to pojadę do niej. Dochodzi już 14, na pewno jest w domu.
- Pozdrów ja, a my lecimy do biura, bo Paul dzwonił jakiś czas temu i kazał nam wpaść.
- Jasne. To na razie.

 * * * Sylvia * * *

- I jak się panom podoba mój pomysł?
- Jak dla mnie jest świetny, od poniedziałku zaczniemy próby i musimy się wyrobić do piątku, bo w sobotę będą wszystkie występy próbne każdego artysty, Gala ma być perfekcyjna.
- Ja już zadbałem o chłopaków, Paul zajmuje się ich przygotowaniami, więc na pewno będą gotowi.
- Obiecuję państwa nie zawieść. Tylko mam prośbę.
- Wszystko, o co poprosisz- z maślanymi oczami Patrick się we mnie wpatrywał.
- Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, co zaśpiewam i jak to będzie wyglądało. Chce, żeby to było jedną wielką tajemnicą aż do momentu otwarcia.
- Lubisz wielkie wejścia, co?- zaśmiał się pan Magee.
- Tak, zdecydowanie- no przecież głupia nie jestem, musze chronić chłopaków i jak media będą o mnie trąbić to mafia łatwo namierzy mnie i zlikwiduje, żeby dobrać się do chłopaków.
- To wszystko na dzisiaj, tak?- zapytałam z uśmiechem i rozprostowałam zmęczone kości.
- Jasne – ze śmiechem odparł Patrick- Jest już 14, nie będę Cie dłużej męczył w sobotę.
- Dziękuję. Do zobaczenia- pożegnałam się i ruszyłam w kierunku windy. Jednogłośnie uważam to spotkanie za udane. Wszystko będzie po mojemu i nikt mi tego nie zniszczy swoją koncepcją. Muszę tylko dobrać tancerzy i chórek no i znaleźć band. W poniedziałek ustalę, kto będzie razem ze mną otwierał galę, mój skład musi być najlepszy. Wyszłam szybko w budynku wcześniej żegnając się z recepcjonistką. Pogoda dzisiaj jest wyjątkowo ładna. Szkoda, że nie mam okularów przeciwsłonecznych. Z gracją wsiadłam do samochodu , odpaliłam go poczym wyjechałam w parkingu i ruszyłam do domu. Jestem głodna, oby Zo zrobiła dzisiaj coś dobrego na obiad.
Po drodze zastanawiałam się na wszystkim, co się teraz dzieje.
Zegar w samochodzie wskazywał 14.18 gdy wjeżdżałam na podjazd domu. Zgasiłam silnik, wysiadła z auta i ruszyłam do drzwi frontowych, gdy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam śmiechy dochodzące z jadalni. Niall?
- Cześć- przywitałam wszystkich- Smacznego.
-Dzięki córuś- przywitał mnie tata.
- Cześć, już przynoszę Ci obiad- Zo z uśmiechem ruszyła do kuchni a ja usiadłam koło Nialla.
- Cześć piękna- z uśmiechem dał mi buziaka w policzek i powrócił szybko do jedzenia.
- Jak w pracy tato?- zapytałam czekając na obiad.
- Dobrze, być może dostanę podwyżkę.
- To świetnie.
- A jak było na spotkaniu?
- Fłafnie (*właśnie)- powiedział blondyn z pełną buzią.
- Całkiem nieźle. Od poniedziałku zaczynają się próby, muszę wybrać tancerzy i zająć się wszystkim.
- Nie mają od tego ludzi?
- Mają, ale chcę wszystko zrobić sama- odparłam z uśmiechem.
- Moja samodzielna córeczka- wiem, że jest dumny, zawsze był, szkoda, że nie wie o mojej drugiej stronie..
- Proszę, smacznego- Zo postawiła przede mną talerz z devolay’em, frytkami i sałatką.
- Dzięki Zo, świetnie to wygląda.
- A jakie pyszne- powiedział Niall kończąc frytki.
- Cieszę się, że Ci smakuje słonko- powiedziała do niego i zabrała się za kończenie swojego obiadu.
-A tak właściwie, gdzie reszta?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Musieli pojechać do Paula. Trzeba obgadać nasz występ. No właśnie. Dzięki za załatwienie nam tego- uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Dla was wszystko Niall- odwzajemniłam uśmiech- Musiałam wam to załatwić, bo najpierw wam to odebrałam.
- A jak ze szkołą?- wtrącił się tata- Kiedy masz przyjść do nich na przesłuchanie?
- W sierpniu, chyba 17.
- Na pewno przejdziesz drugi etap rekrutacji.
- Mam taką nadzieję.
- Dziękuję, było przepyszne- Niall wstał i poszedł odłożyć talerz a ja w tym czasie zjadłam devolay’a i sałatkę zostawiając frytki.
- Ja dokończę u siebie, potem przyniosę talerz.
- Dobrze –odpowiedź od Zo mnie zadowoliła, więc wstałam i zabrałam, co miałam.
- Idziesz Niall?- zapytałam ze śmiechem, a on się zaśmiał, bo zrozumiał swoją głupotę.
- Już już- dogonił mnie- Co u Ciebie?
- Jest dobrze. A jak u Ciebie? Wnioskuję, że nie jest zbyt kolorowo, skoro przyszedłeś i masz smutne oczy.
- Jak Ty szybko potrafisz człowieka rozgryźć..
- Opowiesz mi wszystko w pokoju.
Przeszliśmy hol i schodami w wolnym tempie dotarliśmy na górę i już po minucie byliśmy u mnie w pokoju. Niall usiadł na MOIM fotelu, więc ja usiadłam po turecku na łóżku. Zapadła między nami cisza, widziałam skupienie na jego twarzy, coś jest nie tak. Pytanie, co się stało zawisło w powietrzu.
- Mam gruczolak przysadki mózgowej.
- Co?- aż znieruchomiałam, gdy to usłyszałam.
- Jestem chory.
- Ale to nie śmiertelna choroba, prawda?
- Nie wiem- blondyn opuścił głowę.
- No chodź tu do mnie- rozpostarłam szeroko ramiona i Niall szybko znalazł obok i mocno we mnie wtulił.
- Słuchaj, wszystko będzie dobrze. Musi być. W poniedziałek na 8.30 mamy wizytę u lekarza, tam się dowiemy, co trzeba zrobić. Kochanie, nie płacz- masowałam go delikatnie po plecach, nie wiem jak mogę mu pomóc.
- Niall, chcesz coś do picia?- pokręcił głową na ‘nie’- A do jedzenia?- tu odpowiedź była ‘tak’, zaśmiałam się cicho a Niall wtulił we mnie jeszcze bardziej- To puść mnie na chwilę a ja skocze po lody.
- A jakie masz?- pociągnął nosem.
- Czekoladowe i truskawkowe.
- Przynieś oba pudełka- zaśmiał się cicho.
- Jasne, a Ty się połóż. Jak przyjdę to pogadamy a potem obejrzymy film. Co Ty na to?
- Dzięki- uśmiechnął się lekko i na czworaka doszedł na górę łóżka poczym przykrył się kołdrą. Opuściłam pokój i zeszłam na dół do kuchni. Zastałam tam Zo.
- Zrobiłabyś nam dwa kubki kakao?- poprosiłam grzecznie.
- Już się robi- z uśmiechem wstawiła wodę i wyjęła z szafki kubki i kakao.
- Zostały lody?- z głową w zamrażalniku szukałam pudełek.
- Tak, z tyłu są.
- Dzięki- wyjęłam pudełka i zabrałam się za szukanie łyżeczek. Ale mi zimno w ręce!
- Proszę, kakao.
- Szybko- zaśmiałam się- Chyba wcześniej zagotowałaś wodę.
- Tata chciał kawę, wiesz jak lubi wypić ją przed drzemką.
- No tak, tradycja.
- Chcecie coś jeszcze?- zapytała z uśmiechem.
- Nie dzięki, to na razie nam wystarczy.

Zabrałam się jakoś z tym wszystkim i powoli szłam stopień po stopniu, żeby tylko nie wylać napojów, dobrze, że wzięłam tacę. Po długim czasie dotarłam wreszcie na górę i nadal wolnym krokiem ruszyłam do pokoju. Nogą zapukałam w drzwi i po sekundzie zostały otwarte.
- Mogłaś krzyczeć, pomógłbym Ci- odebrał ode mnie kakao.
- No przestań, sama sobie daję radę.
- Widzę, ale jestem facetem, od czegoś jestem.
- No dobrze, to następnym razem Cie zawołam- klepnęłam go w tyłek i poszłam wybierać jakiś film.
- Komedia na dzisiaj to
Lovestruck
, oglądałeś?
- Nie- wskoczył do łóżka i zrobił na nim bałagan.
- Tylko nie ubrudź mi łóżka tymi lodami- skarciłam go.
- Postaram się się- ten się tylko zaśmiał i zabrał za jedzenie truskawkowego sorbetu.
- Masz przy sobie te wyniki?- musiałam w końcu poruszyć ten temat.
- Tak, w kopercie w kurtce.
- Później je zobaczę. Dobra to oglądamy, co?
- Pewnie, włączaj!- krzyknął radośnie, więc kliknęłam ‘play’ i nasz seans się rozpoczął. Niall objął mnie ramieniem, więc wtuliłam się w niego i tak zabrałam się za oglądanie filmu.

*** MI6, godzina 17.00 ***

- Szefie, kolejna koperta.
- Cholera!- mężczyzna krzyknął i uderzył pięścią w stół- To idzie za szybko, oni mogą uderzyć w każdej chwili.
- Wiem, szefie, ale póki co nic nie mamy.
- Nawet odcisków?
- Nic.
- Musimy przesłuchać Marie Jenett, w tej chwil tylko ją mamy.
- Tym musi się zająć policja, my się nie możemy wychylać.
- Tak Z, masz racje- podrapał się po brodzie- McCall ma coś może?
- Nie odzywa się od czwartku, nie było go też w bazie.
- Może on z nimi współpracuje..- zastanawiał się na głos.
- Nie wiem szefie, facet nam sporo powiedział.
- Masz racje, ja po prostu boję się tej sytuacji.
- Coś na nich znajdziemy szefie, na razie musimy skupić się na tym, czemu dostaliśmy drugą wiadomość. Ale jednego nie rozumiem w ich działaniu.
- Czego?
- Gramy z nimi w wisielca, tak?- mężczyzna mu przytaknął- Dlaczego nie mamy szansy podać hasła?
- Bo może my je znamy –zastanawiał się na głos- Z, to jest jakaś wskazówka. My znamy hasło, a oni wiedzą, że byśmy szybko ich powstrzymali. Musimy mieć na uwadze, że wiemy iż chodzi im o ten zespół.
- Sylvia sobie świetnie radzi, a i tak ich ochrona jest dobra, więc nie ma się o co martwić. Szykujmy się lepiej na Gale.


                                                                                                                                                                      


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

27 kwietnia 2014

34.


Sobota, 18.07.2013
Za chwilę oszaleje! Nie dam rady, ja tam nie pójdę! Nigdy się tak nie stresowałam, a teraz mam ochotę obgryźć moje piękne paznokcie.
Wiem, że powinnam być odważna i pewna siebie, ale ja się boję tego spotkania. Co jak piosenka mu się nie spodoba? A może aranżacja? Albo układ taneczny?!



Od rana wypiłam trzy melisy, Zo nawet zrobiła mi kanapki z ziołami. Tak naprawdę to pewnie był tylko szczypiorek, a ona starała się mnie uspokoić. Ehh.

Siedzę sobie na łóżku i słucham piosenek Nathana i reszty, chyba tylko ich głosy dają mi ukojenie. Tak bardzo boję się dzisiejszego popołudnia.
Harry obiecał, że po spotkaniu przyjedzie po mnie i zabierze gdzieś. Jakaś niespodzianka czy coś.
Jest po 10, muszę się zacząć ogarniać, bo na 12.30 się nie wyrobię.




Kocham!
Sylvia xx

„What can you do when your good isn’t good enough?”

Po odłożeniu pamiętnika postanowiłam zrobić kilka ćwiczeń. Od piątku noga mnie nie boli, więc muszę dbać o formę. Zrobiłam 15 brzuszków na początek i 15 pompek. Zmęczyłam się! Trzeba koniecznie wrócić do dawnego stanu, bo jak tak dalej pójdzie to mi cofną stopień z 3 na 2, a takiej degradacji nie zniosę. Wskoczyłam szybko pod prysznic i po chwili letni strumień wody trysnął na moją twarz. Ciało umyłam czekoladowym żelem pod prysznic a włosy brzoskwiniowym szamponem. Spłukałam całą pianę z ciała i wyszłam z kabiny. Szybko osuszyłam się ręcznikiem, ubrałam szlafrok i zabrałam za mycie zębów. Mimowolnie zaczęłam myśleć o spotkaniu i zauważyłam, że przeszły mnie dreszcze. Czemu ja się tak denerwuje?!
Opłukałam usta i wróciłam do pokoju po jakieś ubrania.

Wybrałam białą bluzkę na krótkim rękawie i czarną spódniczkę. Nawet chyba mam jakieś buty do kompletu.
Po pięciu minutach zeszłam na dół do salonu i zerknęłam na zegar. 11.40. Niedługo będę się zbierać. Denerwuje się coraz bardziej. Westchnęłam głęboko i postanowiłam pooglądać telewizję. Włączyłam na BBC, akurat załapałam się na początek programu. Prezenterka z uśmiechem przywitała się z publicznością, zaczęła swój monolog a za chwilę obwieściła, że jej gośćmi będą przystojniacy z One Direction. Moja szczęka swobodnie opadła w dół i chwilę tak gapiłam się na ekran. Gdy usłyszałam śmiech Zo wróciłam do żywych.
- Proszę, herbata owocowa- podała mi mój ulubiony kubek.
- Dzięki. Chodź, siadaj, pooglądaj ze mną.
- Z chęcią.
Zoey usiadła obok i w ciszy obserwowałyśmy, co się dzieje. Co jakiś czas wybuchałyśmy śmiechem, bo chłopcy są tacy nie obliczalni i czasem nie wiedzą, co mówią. Na ich szczęście zawsze potrafili wybrnąć z sytuacji, ale przy tym również publiczność się śmiała. Louis jest mistrzem improwizacji!
- No kochani, teraz czas na niespodziankę- zaczęła prezenterka.
- Niespodziankę?- zapytał Liam z uśmiechem, a ona mu przytaknęła.
- Jak wiecie- powoli przechodziła do sedna sprawy- Za 9 dni jest Gala Teen Choice Awards.
- Tak, wiemy- głupio odezwał się Niall- Nawet mamy jakąś nominacje- publiczność się zaśmiała.
- Nie jedną- z uśmiechem odparła Sarah- Wiecie, kto występuje na żywo?
- Znamy kilka osób – teraz Harry się odezwał.
- Wiecie, ilu artystów ma wystąpić?
- Z tego, co wiemy – Powiedział niepewnie Zayn- Dwunastu.
- Trzynastu- odpowiedziała im prezenterka a wtedy tamci zaczęli między sobą dyskusje i wyliczenia na palcach, kto wystąpi, publiczność umierała ze śmiechu- Chłopcy, wy jesteście trzynastymi wykonawcami- Oni wtedy zamilkli a ja siedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy- Niespodzianka, co?
- WOW- Niall się zaciął chyba- WOW!
- Ale jak to?- z niedowierzaniem pytał Liam- Przecież nie mieliśmy śpiewać.
- Dobry duszek nad wami czuwa.
- Już wiem- powiedział cicho i zwrócił się do chłopaków, coś im powiedział, a ci przytaknęli, odwrócił się do Sary- Czy ten ‘duszek’ ma może blond włosy i występuje na otwarciu?
- Znasz osobiście tę dziewczynę?- zapytała z tym dziwnym błyskiem w oku, nie Liam, nie mów jej nic!
- Znam, to fajna dziewczyna- na tym temat się skończył, a chłopcy jeden przez drugiego przekrzykiwali się przed kamerą i mi machali krzycząc moje imię. No debile. Moi debile.


*** godzina 12.30, centrum Londynu ***

Dojechałam na miejsce. Jakaś dziwna siła nie pozwala mi się ruszyć, więc od dobrych kilku minut siedzę w aucie i myślę. Właściwie to rozpatruję, jaz wybrnąć z tej sytuacji. Poziom stresu w ciągu pięciu minut diametralnie i obawiam się, że nie dam rady tam pójść. Ale wstyd! Wszyscy o mnie wiedzą a ja jak ostatni tchórz boję się wysiąść z samochodu. Wymierzyłam sobie policzek w myślach, zamknęłam oczy, policzyłam do 10 i poczułam to. Pewność siebie. Z ogromnym uśmiechem wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku drzwi agencji. Gdy tylko przekroczyłam próg budynku zaniemówiłam i głupio wpatrywałam się w przestrzeń nade mną i przede mną. Obudził mnie głos recepcjonistki.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- podeszłam do niej powolnym krokiem i także przywitałam ją uśmiechem.
- Dzień dobry. Jestem umówiona na spotkanie z panem
Patrickiem Wrightem.
- Ah tak, spotkanie odnośnie Gali?- coś w jej spojrzeniu mi się nie podoba, więc zachowam czujność. Teraz trzeba.
- Tak- sztuczny uśmiech nr.5- Które piętro?
- Piętro 7, gabinet 123 – wskazała mi kierunek do wind i pożegnała uśmiechem. Powoli poszłam w tamtą stronę a będąc w windzie zaczęłam mieć wątpliwości. Nigdy nie myślałam, że wystąpię na takim wielkim widowisku! Cieszę się, że dostałam tę propozycję, ale z drugiej strony w ten sposób narażam misję. Gdybym tylko wiedziała wcześniej..
Sygnał oznajmił mi, że dotarłam na wyznaczone piętro. Głęboki oddech i idę zdecydowanym krokiem w stronę gabinetu pana Wrighta. Jest. 123. Kolejny głęboki oddech i pukam. Po chwili wchodzę a mnie wita uśmiechnięta twarz Patricka i inna, raczej zdziwiona twarz. Kto to?
- Dzień dobry- powiedziałam pewnie i podeszłam do biurka.
- Witaj- wyciągnął dłoń, żeby się przywitać- Siadaj, proszę. Pozwól, że przedstawię Ci kogoś ważnego. To Harry Magee, prezes Modest Management.
- Miło mi pana poznać- zazwyczaj uśmiecham się szczerze, ale teraz nie potrafię. Nie znam go, ale wiem, że go nie lubię.
- Mi Ciebie również. Chciałbym Ci podziękować za zaangażowanie chłopaków w udział w Gali.
- Musiałam to zrobić, proszę mi nie dziękować. Właściwie to przeze mnie wypadli więc powinnam przeprosić.
- Nie musisz złotko- zaśmiał się wesoło- Will miał tu być i Ci podziękować, bo to on zajmuj się chłopakami, ale coś mu wypadło.
- Rozumiem- kolejny fałszywy uśmiech- Mogę mieć do pana prośbę?
- Oczywiście, słucham.
- Niall ma ostatnio problemy zdrowotne, jakby mógł pan mieć na niego oko. Byłabym wdzięczna.
- Coś mu się stało?- przerażenie wymalowane miał na twarzy.
- Nie- zaprzeczyłam ruchami dłoni- Po prostu ma problemy z kolanem i często go boli głowa.
- To częste objawy u artystów będących ciągle w trasie- odezwał się pan Wright- Na pewno będzie lepiej, jak odpocznie.
- Mam taką nadzieję- uśmiechnęłam się lekko do niego.
- To może przejdziemy teraz do sedna sprawy?- klasnął w ręce pan Magee – Masz wybraną piosenkę?
- Mam- zaczęłam dość niepewnie- Ale nie wiem, czy to dobry wybór. I mam jeszcze pewne warunki.
- Warunki?- ze śmiechem zapytał pan Wright – Jakiś problem?
- Nie nie- także się zaśmiałam- Ale chciałabym zrobić wszystko po swojemu. Mam pewną wizję mojego występu i chciałabym go sama przygotować.
- Urodzona gwiazda- zadowolony Harry usiadł wygodniej w fotelu- Opowiadaj, jestem ciekawy Twojego pomysłu, zazwyczaj artyści idą na łatwiznę i czekają na gotowy pomysł.
- Już mówię- wyprostowałam się – Więc na początek…

*  * * Niall * * *

Właśnie skończyliśmy występ w programie i jesteśmy za kulisami. Ciągle jestem w szoku i nie dociera do mnie, że Sylvia załatwiła nam występ! Ona jest niesamowita!
Chłopaki jeden przez drugiego o jak się cieszą i non stop przytulają. Wiem, że to cudowna wiadomość, powinienem się cieszyć, ale nie umiem. Oczywiście, skaczę z radości, lecz wewnątrz czuję, że mogę nie dać rady. Miałem iść po wyniki, specjalnie mówiłem Sylvii, że moich brać nie musi, ale stchórzyłem i nadal nie wiem, co jest ze mną nie tak. Powinienem wreszcie wziąć się w garść i zacząć dbać o siebie. Muszę powiedzieć Willowi, że boli mnie to cholerne kolano i nie będę robił moich popisowych skoków, bo wkońcu coś sobie zrobię. Gdyby tylko Will był w mieście, bo oczywiście musiał wyjechać, załatwia nam nową trasę i pojechał do Niemiec.
- Niall- krzyknął Zayn- Idziemy na pizze, musimy uczcić, że wystąpimy.
- Przy okazji ustalimy piosenkę- Lou objął mnie ramieniem- A Ty co taki smutny?
- Jestem zmęczony, to wszystko- wysiliłem się na słaby uśmiech- Dołączę do was później, muszę coś załatwić.
- Co takiego?- Hazz zawsze jest tym ciekawskim.
- Nie ważne- żachnąłem się- Powiem wam niedługo.
- Od kiedy masz przed nami tajemnice?
- Harry, to nie żadna tajemnica. Muszę po prostu gdzieś jechać.
- Taa- założył ręce na wysokości klatki piersiowej- Bo Ci uwierzę.
- Niall, co się dzieje?
- Nic Liam, jest dobrze- lekko mnie to irytuje.
- Wmieszałeś się w coś?
- Nie, Zayn. Jestem czysty. Nie mogę mieć własnych spraw? Zespół to nie wszystko- musiałem to powiedzieć.
- Niall- zaczął łagodnie Liam- Nigdy nie miałeś tajemnic.
- Nie mam tajemnic ! Cholera, ludzie, ja też mam swoje życie!
- Spokojnie, my tylko chcemy pomóc.
- Nie Louis, wy chcecie tylko mnie zdenerwować. Ja was nigdy nie pytam, co robicie, jak mnie z wami nie ma, bo każdy ma swoje prywatne życie.
- Tylko powiedz nam, gdzie jedziesz, tylko to chcemy wiedzieć.
- Do szpitala. Zadowolony?- krzyknąłem i zacząłem głębiej oddychać. Nie powinni się tym interesować, to mój problem a nie ich.
- Po co?- Zayn się przestraszył, on nie lubi, gdy ktoś mówi o szpitalu bo ma złe wspomnienia.
- Wyjaśnię wam później, teraz muszę jechać.
- Ale Niall – nie potrzebnie Liam chce mnie zatrzymać.
- Nie- gestem ręki go uciszyłem- Załatwię to sam, a wam dam znać. Obiecuję.
- Trzymam Cię za słowo Nialler- po słowach Harrego wyszedłem z budynku studia. Złapałem taksówkę i po chwili jechałem do szpitala. Nie powiem, że nie, ale denerwuje się. Nigdy nie byłem poważnie chory, nie wiem, czego się spodziewać. Na miejsce dojechałem stosunkowo szybko. Pewny krokiem podszedłem do okienka i czekałem aż ktoś mnie zauważy.
- Dzień dobry- powiedziałem, a wtedy kobieta w średnim wieku odwróciła się w moją stronę z uśmiechem.
- Słucham.
- Przyszedłem odebrać wyniki badań.
- To nie w tym okienku. Musi pan iść korytarzem na lewo i tam znajdzie pan okienko podpisane ODBIÓR WYNIKÓW.
- Dziękuję- z uśmiechem pożegnałem pielęgniarkę i udałem się we wskazanym kierunku. Szybko trafiłem na miejsce.
- Dzień dobry, chciałbym odebrać wyniki. Nazwisko Horan.
- Już sprawdzam- ładna blondynka zerknęła do komputera w poszukiwaniu moich wyników- Zaraz przyniosę pana wyniki, proszę chwilę poczekać.
- Jasne- dziewczyna zniknęła za drzwiami, to pewnie jakiś ich magazyn z danymi. Mimowolnie zacząłem stukać palcami w blat ,o który się opierałem. Byłem trochę zdenerwowany, to oczywiste. Nawet wychodzenie na scenę nie jest tak stresujące jak czekanie na głupie wyniki badań.
- Proszę, oto pana wyniki- z uśmiechem podała mi białą kopertę.
- Dziękuje. Miłego dnia.
Wyszedłem jak najszybciej ze szpitala i ruszyłem w kierunku pobliskiego parku. Tam znalazłem jakąś ławkę i na niej usiadłem. Teraz wielka chwila. Wdech i wydech. Koperta była otwarta, więc przechyliłem ją i dokumenty wysypały się na moje nogi. Poukładałem je i zacząłem czytać. Wzrok i słuch bez zmian, w normie. I dobrze. Układ nerwowy bla bla bla, w normie. Kolejne strony i badania ukazują napis w normie. Ostatnia kartka. Mózg. O cholera.

*** 15 minut później ***

Wysiadłem z taksówki i udałem się do naszego ulubionego baru. Chłopaki już tam siedzą i zajadają pizzą. Gdy do nich zadzwoniłem upewniłem się dwa lub trzy razy, że mi też zamówili coś do jedzenia i jakieś picie. Teraz potrzebuję pocieszenia. Wszedłem do środka i przywitały mnie roześmiane buzie klientów i obsługi, łatwo znalazłem chłopaków, bo zajęli nasze stałe miejsce.
- Niall, nareszcie- Liam aż wstał z miejsca- Opowiadaj.
- Może zaczne od początku..
- Dobrze by było stary- Hazz poklepał mnie po ramieniu.
- To zaczęło się jakoś w zeszłym roku w listopadzie. Nie mogłem zasnąć, a jak już spałem to nigdy nie mogłem się wyspać. Mam bóle głowy, z biegiem czasu nasilają się. Mam też straszne problemy z koncentracją. Na początku myślałem, że to przez natłok obowiązków, wiecie, trasa i to wszystko- chłopaki co chwilę kiwali – Od jakichś trzech miesięcy czuję się fatalnie, bola mnie oczy, częściej mrugam i łzawię a ten cholerny ból głowy doprowadza mnie do szału. Dodatkowo mam problemy z kolanem, ale to wiecie.
- Coś konkretnego dowiedziałeś się z tych badań?- Louis obgryzał paznokcie.
- Właśnie do tego zmierzam. Tak więc, od stycznia biorę tabletki, które mi polecili w aptece i tylko trochę mi pomagają. Poprosiłem Sylvię, żeby mi pomogła i poszła ze mną do lekarza. Wybaczcie, że wam nie powiedziałem, ale nie potrafiłem. A przy niej było tak łatwo..
- Rozumiemy- z lekkim uśmiechem pocieszył mnie Liam.
- U lekarza zrobili mi różne badania, wzroku, słuchu, kilka rentgenów i prześwietleń. Dzisiaj pojechałem odebrać te wyniki. Wszystko jest świetnie oprócz mojego mózgu. Mam gruczolak przysadki mózgowej.

23 kwietnia 2014

33.

Zgodnie z umową rozdziały będą dodawane w każdą środę i sobotę, o ile postaracie się o komentarze. Jeśli będę zadowolona przez jakiś czas to ta zasada zostanie przyjęta :)
W tę sobotę nie ma rozdziału, ale dodam go w niedzielę, bo jadę w sobote na #YSFestival i cały dzień mnie nie ma ;)

Miłego czytania!
Syl xx
+ dedykacja dla Darii ;**                                                                                                                                                     

*** Justin ***
Muszę przyznać, że Liam ma świetna siostrę. Jej pomysł z pójściem do tego klubu był genialny, sam bym na taki nie wpadł. Byłem w jej drużynie, miałem zielony kostium i szczerze mówiąc liczyłem, że spędzę z nią trochę czasu, ale ona szybko uciekła w swoją stronę. Gra się zaczęła i nie wiedziałem na początku, co ze sobą zrobić, ale po chwili się odnalazłem. Znalazłem nawet dodatkową broń i dwa razy trafiłem wroga. Po dwudziestu minutach usłyszeliśmy klakson, koniec rundy pierwszej i czekamy na ogłoszenie obecnego wyniku.

Wygrana po stronie zielonych. 1:0.
Extra! Wygrywamy. Trzeba się dalej postarać i zrobić na nich dobre wrażenie. Szedłem powoli, gdy potknąłem się i wpadłbym na ścianę, gdyby nie fakt, że tam była dziura i zjechałem zjeżdżalnią w jakieś nowe miejsce. Szybko wstałem z ziemi i zauważyłem czyjąś głowę, brunetka, czyli Loren. Schowałem się za kolumnę, wycelowałem i trafiłem w jej plecy. Usłyszałem jak cicho przeklęła i uciekła przed siebie. Zadowolony z siebie wyszedłem zza kolumny i skierowałem się w lewo a tam natknąłem się na Harrego, który trafił mnie i uciekł. Cholera! Ogarnąłem się i postanowiłem poszukać Sylvii. Znalazłem ją skrytą za workami w innej części planszy.
- Nie strasz- wyszeptała i chwyciła się za serce- Nie skradaj się, bo Cie trafię.
- Wybacz- zaśmiałem się cicho- Jak stan?
- 5 żyć, a Ty?
- 4, Harry mnie dopadł.
- Widziałeś Harrego? Ja go szukam od początku gry i nie mogę  znaleźć.
- Dobrze się ukrywa, sam go nie zauważyłem.
- Nadawałby się- powiedziała cicho, poczym z lękiem spojrzała na mnie i uciekła w prawo. Chwilę potem oberwałem od Zayna. Rozproszyła mnie..

*** Harry ***
Nigdy nikomu nie mówiłem, ale często grywałem w takie gry. Na tej planszy bywałem miliony razy, gdy byłem młodszy, ale tylko kiedy się tu znalazłem przypomniałem sobie wszystkie pułapki, sekretne przejścia i skrytki na broń. Byłem jak cień, nikt nie wiedział skąd pada atak. Louisa załatwiłem w pierwszej rundzie dwa razy, Nialla też a Justina i Sylvii jakoś znaleźć nie mogłem. W drugiej rundzie moim pierwszym celem był Justin, którego zobaczyłem zupełnym przypadkiem, gdy czaiłem się na Lou. Nawet raz przypadkiem trafiłem Liama, zapomniałem z kim jestem.
Przechodzę właśnie korytarzem zguby, dziwna nazwa, ale co poradzić. Nagle mignęła mi na końcu tunelu czyjaś jasna głowa i albo to Niall albo mój cel Sylvia. Przylgnąłem do ściany i ruszyłem truchtem do końca tunelu. Lekko wychyliłem głowę i zobaczyłem ją ukrywającą się za kolumną. W jej zachowaniu było coś takiego dziwnego, czaiła się jak jakiś morderca albo ktoś tego typu. Trochę się bałem podejść, ale przecież to tylko gra i chodzi o to, aby się dobrze bawić zabijając. Prawda?
Podszedłem powoli do ramy lustra i znów przytuliłem ścianę, potem skulony zbliżyłem się do kolumny, stałem tyłem do niej.
- Akuku- wyszeptałem do jej ucha, ona drgnęła i krzyknęła, szybko zasłoniła sobie usta- Znalazłem Cię.
-Nie strasz mnie- powiedziała drżącym głosem- Powinnam Cię zabić.
- Śmiało, ja też Cię zabiję- uśmiechnąłem się do niej.
- Ale ja mówię o prawdziwym zabójstwie. Żartuje, człowieku, spokojnie- zaśmiała się cicho i rozluźniła ramiona.
- Jak się bawisz?- zapytałem i oparłem się ręką o kolumnę.
- Całkiem dobrze, a Ty?
- Nie miałem większej radochy w życiu, uwielbiam straszyć innych.
- Witaj w moim świecie- uwielbiam jej uśmiech. Zawsze go lubiłem. Jest taki piękny.
- Wiesz- zacząłem cicho- Powoli sobie wszystko przypominam. Nie wiem wszystkiego, ale strzępy informacji sobie przypomniałem.
- Co na przykład?- zapytała z błyskiem w oku.
- Nasz pierwsza randka- kolejny uśmiech ozdobił jej piękną twarz- Ale tylko szczegóły.
- Jakieś konkretne szczegóły?- zapytała spoglądając mi odważnie w oczy.
- Na przykład to- wyszeptałem cicho i pocałowałem ją ku jej zaskoczeniu.

*** Sylvia***
Zaraz, zaraz, chwila, coo tu się dzieje?!
Ten pocałunek był tak nieoczekiwany jak śnieg w sierpniu!
Ale był cudowny, tęskniłam za jego ustami. Boże, co ja wygaduję, głupieje już. Chociaż nie! Tak, tęskniłam, tęskniłam za nim całym, za jego bliskością. Mam ochotę skakać z radości, bo sobie przypomina. Czyli niedługo będzie pamiętał wszystko.
- Najważniejsze pamiętasz- powiedziałam z lekkim uśmiechem, po czym wtuliłam się w niego.
- Ładnie pachniesz- powiedział po chwili- Jakieś znajome te perfumy.
- Od Ciebie- zaśmiałam się.
- Mam gest- powiedział całkiem poważnie a wtedy się głośno roześmiałam.
- Zaraz nas znajdą.
- To co- przytulił mnie mocniej- Niech zabiją mnie jak najszybciej, chce stąd wyjść.
- Czemu?- zdziwiłam się.
- Bo chce Cię zabrać na randkę- pocałował mnie w głowę.
- Gdzie byś mnie zabrał?
- Do..- nie zdążył powiedzieć, bo otoczono nas.
- Tutaj są nasze gołąbeczki- zaśmiał się Liam- Wiedziałem, że was znajdziemy.
- Ale jesteś łatwym celem Sylvia- Zayn przybił piątkę bratu i wycelowali bronie a wtedy Hazz pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy im uciekać. Znaleźliśmy jakieś przejście, wskoczyliśmy tam a ono wypluło nas na początek strefy. Klakson obwieszczający koniec rundy.
Wygrana po stronie zielonych. 2:0

-Nie wierzę- powiedział Hazz i opuścił ręce- Załatwiłem Twoją drużynę a wy wygraliście. Zmieniam zdanie.
- Czyli?- zmarszczyłam brwi.
- Nie idziemy na randkę- powiedział stanowczo, ale po chwili się roześmiał widząc moją minę- Żart. Nie zrobiłbym Ci tego, wiem, że Ci zależy.
- A wcale, że nie- wytknęłam mu język- Wolę Cię zniszczyć.
- Ach tak?- powiedział z cwanym uśmieszkiem i zbliżył się do mnie- Nie sądzę. Myślę, że masz ochotę mnie pocałować a nie zabić.
- Skąd te przypuszczenia?- odwaga to podstawa, niech nie widzi, że przez niego mięknę.
- Cały czas patrzysz się na moje usta- powiedział wprost do mojego ucha a moja mina wyrażała wtedy więcej niż tysiąc słów, odsunął się ode mnie- Mówiłem.
- Nie gadaj tyle, pocałuj mnie- i spełnił moje żądanie przy okazji popychając mnie lekko na ścianę. Objął mnie mocno w talii, ja bawiłam się jego lokami, totalnie straciliśmy kontakt ze światem. Przestraszył nas piszczący dźwięk obwieszczający koniec gry. Muszę sobie pogratulować zwycięstwa. Chwilę później obok nas znaleźli się nasi znajomi.
- Ci jak się przyssali- powiedział ze śmiechem Lou widząc naszą dwójkę, od razu się odsunęliśmy od siebie.
- Oszczędźcie nam tego widoku- powiedział zniesmaczony Liam i zasłonił sobie oczy ręką Zayna, który śmiał się z niego.
- Gratulacje- Loren wyciągnęła rękę w moją stronę- Od zawsze jesteś lepsza.
- Jestem najlepsza- z uśmiechem ruszyłam w stronę wyjścia, za mną dreptał Loczek.
- To co, ubieramy się i uciekamy do kina?
- Wybacz, ale zawsze po grze idziemy do
Mount Blue na koktajle, taka tradycja.
- Właśnie- poparła mnie Lor, która znalazła się obok nas- Nie niszcz naszej tradycji.
- Nie śmiałbym- uniósł ręce w geście poddania a po chwili je opuścił i swoją prawa rękę splótł z moją lewą.
- Jak wy słodko razem wyglądacie- zagruchała Loren- Zostawiam was słodziaki.
Słodziaki? Serio Loren, serio?!
-To może jutro?- zapytał i potarł mój kciuk swoim- No zgódź się.
- Dobra, ale ja wybieram film.
- Oczywiście. Tylko dobrze wybierz- dał mi buziaka w policzek i udał się w stronę szatni.
- Wariat.
                                                                                                                            
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

20 kwietnia 2014

Info

Czesc ;) Mam dla was pewna propozycje :D Mianowicie chodzi o to,ze wielu z was pisze o tym,ze za rzadko dodaje rozdzialy. Po pierwsze to nie moja wina,to wy nie komentujecie ;) Po drugie pisanie niektorych rozdzialow idzie opornie a chce miec wszystko dopracowane.. stad moj uklad. Bede dodawac rozdzialy w srode i sobote pod warunkie,zebedziecie komentowac rozdzialy. ale na zasadzie minimum 8 komentarzy i bede zadowolona ;) Pasuje Wam taki uklad?? Minimum 10osob musi sie wypowiedziec w tej kwestii a jesli ktos pisze z Anonima niech sie podpisze. macie czas do srody :) Syl xx

17 kwietnia 2014

32.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
                                                                                                                                                                             

Czwartek, 16.07.2013

Tak jak pisałam wczoraj, spotkałam się z 415. Tak naprawdę ma na imię Ben. Było fajnie, najpierw posiedział ze mną w szpitalu a po 16 pędziliśmy do Parku Rozrywki. Nie widziałam nigdy tylu karuzel i budek z konkursami. Ben wygrał dla mnie dwa pluszami a mi pozwolił raz wygrać coś dla niego. Dostał małą kaczuszkę. Przez cały dzień aż do wieczora nie spuszczał mnie z oka, pilnował nawet toalety, ale widziałam jak się starał. Co chwilę mnie rozbawiał i był uroczy. Mimo wszystko ja wciąż czuję coś do Harrego. Lubię go, ale nie czuję tego, co wobec Loczka.
Muszę z nim pogadać w bazie. Wolę się nie narażać na kolejne spotkanie. No i czy to nie dziwne, że tak nagle mu się zebrało na wyznanie?! Od tej pory muszę uważać na każdą osobę z mojego otoczenia.

Lekarz mówił, że do niedzieli powinnam przestać czuć ból, ale mam nosić opaskę uciskową przynajmniej do końca wakacji. Zdziwił go fakt, że szybko wracam do świetnej kondycji i mięśnie już się prawie odbudowały. Wspomniałam o Pezz, pogratulował mi przyjaciółki. Wtedy przypomniałam sobie, że olałam ją w sobotę, gdy Hazz miał wypadek. Po wyjściu z gabinetu rozmawiałam z nią chwilę, nie jest zła, martwi się o mnie i chce się znów spotkać. Szkoda, że jedzie dzisiaj do Liverpoolu.

Muszę kończyć, jadę do Liama, dzwonił do mnie chwilę temu.


Kocham.
Sylvia xx

„Finding you was so hard, but Loving you is easy..”

Westchnęłam poczym odłożyłam pamiętnik do szuflady. Wstałam leniwie z łóżka i stwierdziłam, że wybiorę coś fajnego do chłopaków. Pogoda za oknem jest ładna, trzeba korzystać. Z szafy wyciągnęłam kremowy top z falbanami i białe jeansy. Obym miała pasujące buty.
Podreptałam do łazienki, wskoczyłam pod
 prysznic i puściłam strumień gorącej wody. Muszę zmyć z siebie pot i złe myśli, które krążą od jakiegoś czasu po mojej głowie. To, że szef się nie odzywa denerwuje mnie jeszcze bardziej. Tata kupił mi zły szampon. Chociaż zapach czekolady nie jest taki zły. Szybko skończyłam codzienne czynności i zabrałam się za osuszanie ciała. Gdy już byłam sucha wtarłam balsam czekoladowy w skórę i maść na bolącą wciąż łydkę. Ubrałam najpierw bieliznę, bandaż, ochraniacz, szybko umyłam zęby i wróciłam do pokoju ubrać resztę rzeczy. Nałożyłam zapomniane kapcie na nogi i wróciłam do łazienki. Musiałabym wytrzeć podłogę, ale nie mam czasu. Poproszę Zo.
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się malować. Eye liner, tusz na rzęsy, trochę pudru, błyszczyk i jestem gotowa. Teraz muszę pomyśleć nad fryzurą. Postanowiłam włosy upiąć klamrą. Teraz kaskada włosów opadała tylko na plecy a nie na ramiona. Z pokoju wzięłam białą torebkę i ruszyłam na dół.
- Cześć Zo. Jak tam?
- Dobrze- odwróciła się do mnie- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. Smacznego- rzuciłam na wyjściu z kuchni i postanowiłam znaleźć jakieś buty.
- Jedziesz gdzieś?- krzyknęła do mnie z kuchni.
- Yhym- przytaknęłam- Do Liama.
- Mam przykrą wiadomość- pojawiła się w holu- Twój samochód jest bez paliwa.
- Żartujesz?
- Wybacz słonko, ale tata był wczoraj tak zabiegany.. Nie zdążył.
- Pojadę autobusem- stwierdziłam i znalazłam idealną parę butów.
- Uważaj na siebie! – krzyknęła jeszcze, a ja zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie, musiałam dotrzeć na przystanek. Tak szczerze, jakoś kilka dobrych lat nie jechałam autobusem. Może to śmieszne, ale w Manchesterze nigdy nie potrzebowałam z niego korzystać, zawsze był jakiś samochód pod ręką i tak samo było jak przyjeżdżałam tu na misje. Po jakichś 15 minutach spaceru znalazłam poszukiwany przystanek. Stało już kilka osób, niektórzy się na mnie dziwnie patrzyli. Odruchowo poprawiłam włosy, a gdy odwróciłam głowę przypadkiem w lewo zrozumiałam, o co chodziło. Reklama. Jestem na plakacie reklamującym jakiś nowy Smartfon Samsung Galaxy S5. Właśnie ktoś zrobił mi zdjęcie! Co się dzieje na tym świecie..
Punktualnie o 11: 17 podjechał autobus linii 163, był prawie pusty, jak dobrze. Gdy się zatrzymał weszłam powoli do środka i skierowałam się schodami na górę, lubię podziwiać widoki. Zajęłam miejsce z przodu przy oknie.
Przez całą drogę obmyślałam, jak mam się zachowywać wobec Harrego, bo lekko mówiąc zaczynam powoli wariować. Nigdy nie czułam nic tak dziwnego wobec drugiej osoby. Tego się nawet nie da nazwać!
O 11: 40 wysiadłam na wyznaczonym przystanku i już na przystanku widziałam z daleka Tour Bus tych debili.
Powinnam być milsza?

- Dzień dobry- powiedziałam na wejściu, gdy tylko otworzyłam drzwi, ale zastałam pustkę. Dziwne. Przecież się z nimi umawiałam. Zamknęłam drzwi i jak tylko się odwróciłam omal nie padłam na zawał. W moim kierunku biegł chyba Louis z pistoletem do Paint Balla. Zrobiłam szybki unik w prawo a farba trafiła w busa. Wtedy koło mnie zmaterializowała się kolejna postać, chyba Liam, ale nie jestem pewna. Ta osoba osłaniała mnie przed atakami z różnych stron. Ktoś nagle krzyknął ‘luki duki bum’ i wszyscy zeszli się w miejsce przed busem i zdjęli maski. A ten to kto?!
- To was nie jest pięciu w zespole?- rzuciłam głupio patrząc się zszokowana na tajemniczego bruneta.
Wszyscy się zaśmiali. Ale co w tym jest śmieszne?
- Odpowie ktoś?- zapytałam i tupnęłam nogą- Kim on jest?
- Nie znasz mnie?- powiedział kolega i raz spoglądał na mnie a raz na chłopaków- Ona tak serio?
- Serio, stary- Lou poklepał go po ramieniu- To trudna dziewczyna, nie miała telewizji, radia, komputera..- zaczął wyliczać, aż dostał w łeb od Liama i zamilkł.
- Sylvia to Justin, Justin to moja siostra Sylvia- podaliśmy sobie dłonie- Justin jest piosenkarzem, ale nie jest w naszym zespole.
- Śpiewasz? Ale super- uśmiechnęłam się do niego.
- Coś tam śpiewam- podrapał się po karku.
- Sylvia też coś tam śpiewa- wypalił Niall zadowolony z siebie- Będzie otwierać TCA w tym roku.
- Serio?- spojrzał na mnie zaskoczony- Gratulacje, to duże wyróżnienie. Wybacz, ale nie znam żadnej Twojej piosenki.
- Nie mam swoich piosenek- zaśmiałam się cicho- Ten występ mi zaproponowano przypadkiem.
- W takim razie obowiązkowo przyjadę na Galę- mrugnął do mnie a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Jak noga?- nagle Hazz wypalił z pytaniem, o które podejrzewałam, że wypowie ktoś inny- Jeszcze boli?
- Jest coraz lepiej- uśmiechnęłam się do niego a on to odwzajemnił.
- Mam coś dla Ciebie- tym to mnie zbił z tropu.
- Dla mnie?
- Dla niej?- te dwa pytania w zasadzie się pokryły, chyba każdy był w szoku.
- Yhym- mruknął i zniknął w busie, a po chwili wrócił z jakąś kartką- Proszę.
- Co to?- zmarszczyłam brwi a on się cicho zaśmiał.
- Jak układałem ubrania znalazłem teczkę, zajrzałem, a tam był ten rysunek. Dedykacje pisałem dzisiaj rano.
Rysunek był przepiękny! Nie wiedziałam, że dla innych moje oczy są aż takie wyraziste i przerażające. A dedykacja?! ‘Dla najpiękniejszego Anioła na świecie’. Gdy tylko przeczytałam napis zamurowało mnie. Spojrzałam na Harrego, który stał obok Zayna i nieśmiało się uśmiechał. W dodatku miał zarumienione policzki. Jaki Słodziak!
- Dziękuję Harry, rysunek jest niesamowity- podeszłam do niego i lekko go przytuliłam, on jak zwykle wtulił się we mnie i pachniał nieziemsko ja to on- Pamięć powoli wraca?
- Powoli- odszepnął i lekko mnie odsunął- Chłopaki mają propozycję.
- Właśnie- klasnął Zayn – Mamy pomysł na świetne spędzenie dnia.
- Najpierw kino- zaczął Louis- Potem Zayn jedzie odwieźć Pezz na samolot.
- Potem wraca a my w tym czasie zajmujemy kolejkę na London Eye, bo Justin chce zobaczyć Londyn .
- Niall, pominąłeś pewien szczegół.
- Ah tak, wcześniej idziemy na pizzę – wyszczerzył się.
-Zawsze macie takie szalone plany?- zapytał rozbawiony Jackson. Albo jak mu tam.
- Przeważnie- odpowiedział mu Liam- Te, gołąbki, odklejcie się od siebie.
- To, co następne na liście?- zapytałam stając obok loczka- Może jakieś Muzeum?
- Aleś Ty nuudna!- ziewnął Louis, zmroziłam go spojrzeniem- Znaczy, nie nie, jesteś taka interesująca! Ale my wolimy coś bardziej szalonego.
- Więc coś szalonego tak?- powiedziałam z szatańskim uśmiechem.
- Ona chce nas zabić- Niall skrył się za tym tamtym i zaczął się śmiać.

*** pół godziny później ***

-Wiecie na czym ta gra polega, prawda? –zapytałam ich na wejściu, bo miny mieli nie takie- No błagam was.
- Jasne, że wiemy- Liam podrapał się po karku- Widziałem to kiedyś w jakimś filmie.
- Tak, ja też- poparł go Justin- Ale może być zabawnie.
- I będzie- odparłam, po czym rządziłam się dalej- Dzielimy się na dwa zespoły, cała plansza będzie nasza, więc nie martwcie się o to.
- Jest nas nie parzyście- powiedział zmieszany Niall- Nie będzie fair jak w jakimś zespole będzie dodatkowa osoba.
- Już się o to nie martwcie, znalazłam kogoś. O! Właśnie tu idzie- uśmiechnęłam się do nadchodzącej znajomej- Cześć Loren!
- No cześć młoda- przytuliła mnie mocno.
- Miałaś z tym skończyć- szturchnęłam ją lekko w ramię- Chłopcy, to Loren, chodziła ze mną na kurs tańca. Chłopcy?- pomachałam im ręką przed oczami, zapatrzyli się na Loren, Haha.
- Miło was poznać. Jestem waszą fanką- z uśmiechem podała każdemu rękę- Kto jest z kim?
I zaczęła się dyskusja na temat tego, kto będzie z kim. Oczywiście każdy chciał być z piękną Loren. Dlatego nigdy nie przedstawiłam jej Nathanowi i reszcie, wszyyyyscy ją uwielbiają.
- Dość tych kłótni, ja podzielę – i usłyszałam westchnięcia- Niall idziesz do mnie, Liam do Loren, Zayn do Loren, Louis do mnie, Harry do Loren i Justin do mnie. Pasuje?- zapytałam retorycznie i zauważyłam, że Niall otwierał usta, ale się powstrzymał- To świetnie, chodźcie się przebrać i spotkajmy się za 10 minut przed wejściem na salę. Strefa Czerwona.

Razem z Loren ruszyłyśmy w kierunku naszych stałych szafek. Zabrałam chłopaków do jednego z najlepszych miejsc na Ziemi.
Klub Magnetic
to najlepsze miejsce dla komputerowych maniaków, fanów Fantazy i tego wszystkiego. Kompleks jest ogromny, wygląda jak hotel. Dział z grami na żywo zajmuje połowę budynku, jest podzielony na kilka sektorów: Strefa Czerwona, Błękitna Pustynia, Żółty Pokój, Strefa 52 i dla dzieci strefa Cool Kids.
Szatnie podzielone są na płci, każdy dostaje kluczyk do szafki, tam ma kostium i broń. Loren jest w przeciwnej drużynie, więc ma czerwony kolor a moja drużyna ma zielony. W zestawie jest jednoczęściowy elastyczny strój w kolorze czarnym, ale z elementami kolorowymi, ochraniacze na różne części ciała, broń i okulary.
Strefa Czerwona to level trzeci, jest dość trudna i ma dużo ukrytych przejść, które obie znamy, więc będzie zabawnie. Dodatkowo posiada różne pułapki, to jest dobry trening umiejętności, trzeba się wykazać. Ta plansza jest podzielona na trzy rundy po 20 minut, można zdobyć w każdej rundzie dodatkowe bronie i zawsze przypadają 4 bronie na rundę w naszym przypadku, normalnie to zależy od liczby graczy.

- To a Ci gdzie. Zgubili się czy co, znaki są- Loren tupnęła nogą a chwilę potem przyszli chłopcy, normalnie szli w zwolnionym tempie- Szybciej nie można? Chce już grać.
- No proszę, dziewczyny w jakich bojowych nastrojach- zaśmiał się Justin, kurcze, fajny chłopak.
- Każda drużyna ma inne wejście- poinstruowałam- Moja drużyna wejście A, a Loren wejście B. Czas start!- Każdy pobiegł w wyznaczone miejsca i już po chwili wchodziliśmy na planszę i zajęliśmy strategiczne miejsca.
- Chłopcy- zaczęłam cicho, bo nigdy nie wiadomo, gdzie tamci- Możemy zdobyć dodatkową broń, dobrze szukajcie i postarajcie się nie stracić pięciu żyć, jak stracicie to aut i czekacie do kolejnej rundy. Powodzenia- zostawiłam lekko zdezorientowanych chłopaków i ruszyłam przed siebie szukając tajnego wejścia, zazwyczaj broń jest niedaleko nich. Szłam powoli, gdy nagle usłyszałam szelest po swojej prawej, założyłam okulary, włączyłam podczerwień, ale nic nie zauważyłam. Postanowiłam wycofać się i ukryć, i wtedy coś mnie zaskoczyło. Zza kamienia wyskoczył Harry z Liamem i z cwanymi uśmiechami spojrzeli na mnie i wycelowali bronią, a ja wtedy skoczyłam do ukrytego przejścia, które było zjeżdżalnią i znalazłam się po stronie wroga, tam czekałam na mnie Loren. Obie strzeliłyśmy do siebie i straciłyśmy po jednym życiu, zgodnie z zasadami następne życie nie może być stracone przez tą samą osobę, więc przybiłyśmy sobie piątki i ruszyłyśmy dalej. Polowanie czas rozpocząć. Jak ja uwielbiam takie zabawy.
                                                                                                                                                                          

Czeeeeeeeść <3
Witam was nowym rozdziałem :)
Cieszę się, że póki co wam się podoba i mam nadzieję, że ten też Wam przypadnie do gustu :)
 
Nie wiem czy dodam coś w maju, bo mam matury i ciężko będzie z organizacją czasu.. Także nie wiem, ale zobaczę :)
 
Miłego Czytania! :)
Syl xx

P.S. Jak się podoba zwiastun? :D
                                                                                                                                                                            
 
15 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ XXXIII

16 kwietnia 2014

ZWIASTUN!

Tak! Nareszcie blog doczekał się zwiastunu, który (moim zdaniem) JEST NIESAMOWITY! :) :D


Oglądajcie, polecajcie i czytajcie ! <3
https://www.youtube.com/watch?v=g0vt2RNIP4c

Syl xx




+ zwiastun wykonała strona http://zwiastunolandia-one-direction.blogspot.com/ :)

12 kwietnia 2014

31.


*** Oczami 415 ***

Ja musiałem to zrobić. Ona mi się podoba od momentu, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Na tym fotelu była taka niewinna, a tak naprawdę jest bardzo odważna i waleczna. Jest idealna. Dla mnie. Po nocach śnią mi się jej piękne oczy i nie potrafię o niej zapomnieć. Cieszę się, że razem pracujemy, ale teraz, gdy nie ma żadnych zadań jej nie widuje. Martwię się o nią. Ten wypadek mnie przeraził. Nie chcę, żeby mnie odrzuciła. Będę walczył.

- Co to miało być?- szepnęła ze strachem w oczach.
- To był mój prezent. Słuchaj- chwyciłem jej dłonie- Podobasz mi się. I chyba się w Tobie zakochałem.
- Nie, nie, nie – powiedziała i odsunęła się ode mnie- Nie możesz.
- Dlaczego?
- Tłumaczyłam Ci – krzyknęła.
- Tak, ale ja nie potrafię żyć bez Ciebie – na moje słowa kilka razy pokręciła głową- Sylvia, daj mi szansę.
- Nie.
- Proszę – padłem na kolana.
- Wstawaj idioto.
- Nie- uśmiechnąłem się lekko- Dopóki nie powiesz ‘tak’.
- Na co mam się zgodzić żebyś wstał?- mówiła nadal z poważną miną,
- Umów się ze mną.
- Oszalałeś –zaśmiała się i opadła na lóżko.
- Możliwe. Na Twoim punkcie.
- Idiota- wybuchnęła śmiechem.
- Jestem zabawny?
- Nie. Wręcz przeciwnie. I denerwujesz mnie.
- To jak?
- A dasz mi spokój? – zapytała z nikłym uśmiechem. TAK!
- Oczywiście – wstałem z podłogi i podszedłem do łóżka- Skoczysz ze mną do Parku Rozrywki?
- Kiedy? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Jutro?
- Mam wizytę u lekarza po południu.
- No to pojadę z Tobą a później skoczymy tam, co Ty na to? Już mam bilety, nie wykręcisz się.
- Będę tego żałować, ale zgoda – uśmiechnęła się promiennie. Czy ja już kiedyś mówiłem, jak kocham życie?! WOOOHOOO!

 

* * * Liam * * *

Ja z nimi oszaleje. Zaraz oszaleje! Od godziny próbuję ogarnąć bałagan, jaki tu panuje, a co chwile pojawiają się nowe śmieci i ubrania. Rwę włosy z głowy, żeby było dobrze, a oni mają to gdzieś. Ja ich zabiję.
- Liam- usłyszałem glos Louisa- Cho no tu.
-Oby to było coś ważnego..- mruknąłem i ruszyłem na tył. Zaraz zemdleje..
-Co się tu do licha stało?!
- To Niall!- wrzasnął pasiasty.
- Odwal się. Ja tego nie dotknąłem- blondyn właśnie farbował włosy- Zajęty jestem.
- Louis, do cholery, powiedz, że to nie Ty.
- Wybacz stary – zaśmiał się cicho.
- Wiesz, jaki jest Louis- Zayn poklepał mnie po ramieniu a ja myślałem, że się zaraz rozpłaczę.
- Gdzie Harry?
- W toalecie.
- Posprzątajcie to zanim on wróci.
- Kto wróci?- dołączył do nas loczek wycierający włosy ręcznikiem. No pięknie..
- Eee nikt – zaśmiali się wszyscy głupkowato- Chodź stary, wysuszę Ci włosy.
- Zayn, jesteś taki miły. Ale z tego, co pamiętam to nigdy mi nie pomagałeś.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- wypchnął Harrego i zaprowadził go do salonu i zaczął suszyć włosy.
- Louis, ja kiedyś zwariuje przez Ciebie. Błagam, zachowuj się jak na swój wiek.
- Wiesz, że nie będę. Ja jestem wiecznie młody, nie dam się starości- powiedział bojowo, zwiesiłem głowę.
- Chociaż się postaraj. I nie obcinaj Harremu włosów, gdy śpi i nie rób z nich ozdób na pół autobusu.
- Ale ja miałem wenę Liam, zrozum- wrzasnął wymachując rękoma- Ja jestem artystą.
- Bądź nim na scenie- poklepałem go po plecach i wróciłem do sprzątania. Sporo pracy przede mną.

* * * Justin * * *

- Moje plecy – usłyszałem jęki Scootera- Nigdy więcej.
- Co jest?- zapytałem, poczym ziewnąłem.
- Niewygodnie mi się spało. Nogi Ryana nie są wygodne.
- Chciałbym widzieć, jak spaliście- zaśmiałem się, ale oberwałem za to w głowę.
- Te, młody, nie podskakuj.
- Aj Aj szefie- przybiłem mu piątkę i ruszyłem do przodu, do Ryana.
- Elo – przywitałem przyjaciele wyglądającego jak Zombie- Co się stało?
- Spaaać.
- Słyszałem, że spaliście razem.
- On spał na mnie- poprawił mnie kumpel- Ja spałem sam.
- Jasne, jasne- zaśmiałem się- Jedziemy najpierw do hotelu na krótką drzemkę, co?
- Tak. Czuję, że zasnę na stojąco.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, przeżyjemy fanki i droga wolna do hotelu.
- Nie jesteś dzisiaj w humorze stary.
- Czemu tak myślisz? – mimowolnie zacząłem się pocić i denerwować.
- Nie cieszysz się na spotkanie z fanami – uff, ulga.
- Cieszę, ale jestem zmęczony. Jak każdy zresztą. 4 godziny lotu są wyczerpujące.
- Uważaj, ochrona lotniska nadchodzi – kiwnął głową w stronę ochroniarzy, którzy 5 sekund później znaleźli się przy mnie.
- Panie Bieber – przywitał mnie szef- Witamy ponownie w Anglii.
- Dzień dobry- odpowiedziałem kulturalnie i podałem rękę.
- Przed lotniskiem zebrał się spory tłum. Pomożemy wam przejść.
- Dziękuję.
Ochrona wskazała nam drogę i po chwili przechodziliśmy holem. Mijałem mnóstwo ludzi robiących mi zdjęcia, więc się uśmiechałem. Po krótkim spacerku znaleźliśmy się przy wyjściu. Słyszałem piski, krzyk, wyznania miłości, ktoś nucił nawet ‘baby’. Uśmiechnąłem się szeroko poczym postąpiłem na przód by za chwilę znaleźć się na dworze. Ciepło. Piski się natężyły, moje uszy..
Wsiadałem do auta, gdy usłyszałem obelgi kierowane w moją stronę. Zagotowało się we mnie. Przez ten cały stres i adrenalinę wyskoczyłem z samochodu i
naskoczyłem na paparazzich. Oni zawsze mnie denerwują, obrażają, robią najgorszego z najgorszych, a ja nie pozwolę się tak traktować. Ochrona szybko odciągnęła mnie od nich i starali się opanować mnie w samochodzie.
- Justin, co Ci odbiło? –krzyknął Scooter siedzący obok- Nigdy tak nie reagowałeś.
- Wiem, przepraszam, poniosło mnie.
- Ogarnij się stary, bo będzie niefajnie.
- Mówiłem, poniosło mnie. To się nie powtórzy.
- No ja myślę- odwrócił się przodem do drogi- Musimy dbać o Twój dobry wizerunek.
- Przecież nie sprawiam kłopotów- pyskuje, wiem, ale Scooter czasem mnie wnerwia.
-Póki co, nie sprawiasz kłopotów. Nie wiadomo, co Ci odwali.
- Nie odwali.
- Wspomnisz kiedyś moje słowa, Justin.

* * * Hotel Grand, Londyn, wtorek godz. 15 * * *

- To jak Ryan, zbieramy się? Dzwonił Liam, pytał, kiedy mamy się spotkać.
- Może za godzinę w jakiejś dobrej kawiarni? Mam ochotę na kawę- powiedział goląc brodę.
-Spoko –wystukałem odpowiedź do kolegi i zwróciłem głowę w stronę Ryana- Po co się golisz?
- Małpą jestem?- zaśmiał się- Nie mogę się zarosnąć, wyglądam starzej.
- Goleniem się nie odmłodzisz.
- Jak Ty zaczniesz się wreszcie golić to pogadamy- wytknął mi język.
- Przecież się golę- żachnąłem się- Raz na tydzień.
- Chyba raz na miesiąc - zaśmiał się- Nie oszukuj się Justin.
- Jestem mężczyzną i mam wąsy.
- Miałeś raz przez dwa tygodnie, uważałeś się za mężczyznę, a teraz wyglądasz jak normalny Justin. Nie kombinuj.
- A Ty się nie śmiej, bo się zatniesz.
- Spokojna Twoja rozczochrana.
- Co? Coś mi odstaje?!- przerażony spojrzałem w lustro.
- Taa, odstaje, spójrz w dół.
- Idiota- uderzyłem go w ramię i uciekłem do salonu. Dostałem sms.

Od: Liam

Okey, to może spotkamy się w Madison Square Cafe? To przy Hyde Parku.

Odpowiedź do: Liam

Jasne. Za godzinę?

Od: Liam

Spoko. Do zobaczenia.

Odłożyłem telefon na szklany stolik i podszedłem do okna. Tłumy nadal stoją, to już ich druga godzina, by odpoczęli. Zadzwoniłem do obsługi, by dali fanom pizze, oczywiście zakupioną na mój koszt. Głodni pewnie są, a przeze mnie mogą umrzeć, a do tego nie dopuszczę.
Postanowiłem powoli się ogarnąć. Muszę wybrać jakieś ciuchy.
Postawiłem na wygodę. Pogoda ładna, miejsce będzie przyjemne no to co będę szaleć.
Ubrałem się w szary lekki sweter, czarne jeansy i założyłem białe Supry. Do kompletu założyłem też bransoletkę od mamy na szczęście i srebrny łańcuszek. Spryskałem się jeszcze perfumami i uznałem, że jestem gotowy.
- Ryan! Idziemy?
- Jeszcze chwila. Tylko znajdę zegarek i możemy iść.
Nienawidzę, gdy mówi, że go zgubił. Zwykle szuka go kilkanaście minut a znajduje w oczywistym miejscu. Na urodziny kupię mu nadajnik do tego zegarka.
- Znalazłem!- nareszcie!- Możemy ruszać.
- Mamy się spotkać za 15 minut, nie jest daleko do centrum.
- Twoje fanki nam przeszkodzą –skrzywił się.
- Wyjdziemy tylnym wyjściem- puściłem mu oczko i zagadałem do ochrony, że musimy znaleźć inna drogą ucieczki z hotelu. Oni tu znają każdy kąt.

* * * godzina 15.03, Madison Square Cafe * * *

- Cześć –przywitałem na wejściu zespół, który siedział w zarezerwowanej loży- Miło was znów widzieć.
- Cześć Justin, Ryan- pierwszy dopadł mnie Niall, zabawny gość- Jak minął lot?
- Leniwie- zaśmiałem się- A jak wasz pobyt tutaj?
- Może być- odpowiedział Liam z kwaśną miną, gdy usiedliśmy.
- Stało się coś?
- Mieliśmy małe problemy, ale nic poważnego.
- Nic poważnego? Ja straciłem pamięć- żachnął się Harry, co?!
- Stary, wszystko dobrze?
- Czuję się świetnie, ale no wiesz, z pamięcią gorzej.
- Przypomnisz sobie wszystko- uśmiechnąłem się - Kelner!
- Co podać?- zapytała urocza brunetka.
- Poproszę dwa rogale w czekoladzie i kawę Latte.
- Za chwilę podam pana zamówienie.
Chłopaki byli chwilowo zajęci sobą, więc rozejrzałem się ostrożnie po wnętrzu kafejki i nie zauważyłem ochrony. Z uśmiechem zwróciłem się w stronę chłopaków.
- Jak sobie radzicie bez ochrony przy fankach?
- Nie radzimy, mamy ochronę- odpowiedział Zayn.
- Ale was pilnują- zaśmiałem się.
-Są na zewnątrz- odpowiedział Louis- Nie chcemy robić nie potrzebnego zamieszania.
- To ile autografów rozdaliście dzisiaj przed moim przybyciem?
- Ze sto- zaśmiali się- Ale ciężko odmówić fanom.
- Wiem Liam, wiem- wyjąłem telefon z kieszeni, mam nieodebrane połączenie- Wybaczcie, gdzie toaleta?
-Na lewo, pierwsze drzwi.
- Dzięki- szybko ulotniłem się z miejsca i powolnym krokiem udałem się w wyznaczone miejsce. Jak ja tej baby nienawidzę!
Połączenie przychodzące.
-Tak?- zapytałem całkiem spokojnie.
- Gdzie jesteś skarbie?- zamlaskała do słuchawki, ohyda.
- Nie mów do mnie skarbie. Jestem z nimi.
- Grzeczny chłopiec. To teraz z górki.
- Powiedzmy.
- Jeszcze jedna sprawa. Musimy się spotkać.
- Po co? -o cholera..
- Mam dla Ciebie pewną umowę, jeśli chcesz wiedzieć więcej przyjedź pod adres, który Ci później wyślę.
- Dobra- powiedziałem na odczepne- Niedługo dowiem się od nich więcej.
- Co wiesz?
- Mają kilku ochroniarzy na zewnątrz w samochodach.
- Dobrze, nie będzie źle. Dowiedz się czegoś o Gali.
- Jasne. Na razie.

* * * Niall * * *

Nie żebym jakoś szczególnie go lubił, ale on jest legendą! Uwielbiam go od czasów, gdy był małym dzieciakiem. Nie wiem, dlaczego, ale za każdym razem jak go widzę szaleje ze szczęścia. Dlatego rozumiem naszych fanów, pozwalam im robić dużo, bo wiem, że im to sprawia radość. Często pozuje do zdjęć i daje się przytulać, cieszę się wtedy razem z nimi. Teraz ja mam sytuację, gdzie najchętniej rzuciłbym się na niego i mocno przytulił, ale nie wypada. Jeszcze pomyśli, że jestem jakiś nienormalny. Ale ja go po prostu uwielbiam.

- I jak przygotowania do Gali?- zapytał, gdy kończył jeść rogalika.
- Całkiem dobrze- odpowiedziałem- Ale mamy ich mniej niż ostatnio.
- Dlaczego?- zdziwił się, Liam mu wytłumaczył.
- Nie występujemy.
- Myślałem, że wy będziecie na otwarciu. Scooter mówił, że to pewne.
- Tak, ale reżyser znalazł kogoś nowego- jak kiedyś Harremu przywalę w twarz to niech się nie zdziwi, mógłby mniej jadu włożyć w swoją wypowiedź.
- Wiecie kogo?
- Moją siostrę.
- MASZ SIOTRĘ?- Justin aż krzyknął- Czemu ja o tym nie wiem?
- Bo praktycznie jej nie ma- odpowiedział mu Louis.
- Pogubiłem się- zaśmiał się brunet.
- Wyjaśnię. Liam ma siostrę, ale teoretycznie, praktycznie dopiero we wrześniu, gdy jego matka hajtnie się z jej ojcem.
- Aha, w ten sposób, okey, rozumiem. Jesteście na nią źli?
- Nie.
- Tak.
- Harry!- krzyknął Liam- Jej to zaproponowali.
- Wybacz, ale nie lubię ludzi fałszywych.
- On nie jest fałszywa!- krzyknąłem- Harry, ogarnij się.
- Sam się ogarnij. Nie mam zamiaru gadać z wami o niej, ale mówię wam, ona jest dziwna.
- Przesadzasz Harry- stwierdził Justin- Dziewczyny są najmilszymi osobami na świecie.
- Tyle, że ta byłaby w stanie Cię zabić- zaraz ja go zabije, za chwilę wygada coś, czego nie powinien, ale dobrze, że sobie przypomina.
- Jaki on jest głupi – Liam schował głowę w dłoniach- Zamknij się i nie wypowiadaj się tak o mojej siostrze.
- Taka prawda- odparł spokojnie- Lepiej się trzymaj od niej z daleka Justin.
- Harry, to dziewczyna, nie opowiadaj bzdur. Na pewno jest miła.
- Właśnie- poparłem jego słowa i zabrałem się za kremówkę.
                                                                                                                                                                     
Cześć :)
Witam was moi drodzy czytelnicy <3
Długo zajęło wam komentowanie ostatniego rozdziału, wiem nieciekawy, przepraszam ;x
Mam nadzieję, że ten wam się spodoba :)
Polecajcie znajomym, dodawajcie do obserwowanych - będę za to wdzięczna :)
Syl xx
                                                                                                                                                                             
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
14 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 32