31 grudnia 2013

19.

Czeeeeeeeść <3

Dobrze się spisaliście, dlatego oto przed wami NOWY ROZDZIAŁ! :D
Dzięki za tyle wejść, 6100 to jest coś :)

No, ale to, co oczywiste, bym zapomniała..

 SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Aby wasze marzenia w nadchodzącym roku się spełniły, żebyście byli radośni i szczęśliwi,żeby wasi idole odwiedzili nasz kraj, żebyście byli z siebie dumni zawsze i wszędzie, by nigdy uśmiech was nie opuszczał i co najważniejsze - byście cieszyli się każdym dniem tak, jakby był waszym ostatnim :) <3

 
Udanej imprezy dzisiaj! :D
 Miłego czytania !
Syl xx
                                                                                                                                                                                               


- Sylvia! Ej, spokojnie! Co się dzieje?  -gdzieś z oddali dobiegał mnie głos.. Liama?! Co?! – Wszystko w porządku?
- Co…Gdzie ja jestem?

Powoli otworzyłam oczy , bo bałam się tego, co zobaczę. Nie chciałam widzieć ciała Harrego.. Ale coś mi tu nie gra skoro słyszałam głos brata. Otwieram oczy a tu BUM! Leżę sobie na kolanach jego i Nialla, naprzeciwko nas siedzi Lou i Zayn a na nich z kolei śpi Loczek.
- Czemu krzyczałaś imię Harrego?
- Miałam zły sen?
-Przez ten alkohol! A mówiłem wam, żebyście tyle nie pili.
- O czym Ty do cholery mówisz?
- Nie pamiętasz?  - pokręciłam przecząco głową.
- Hazz walnął tekst, że jest mistrzem w piciu, a Ty, że na pewno nie, on że tak, Ty że nie..
- Do rzeczy, proszę.
- No i ostatecznie on powiedział, że nie dasz rady więcej wypić i się założyliście.
- Ugh, lubię zakłady. Ale ale, kto wygrał?
- Ty. On odpadł po 7 kieliszkach a Ty po 15.
-Nieźle – zaśmiałam się – Dobra, usiądę, pewnie wam niewygodnie.
- Mi tam wygodnie – odparł Niall z uśmiechem.
- Mi też – poparł go Li.
- No to spoko, poleżę sobie. Ej Lou, loczek spada.
- Oj tam, najwyżej się poobija – zaśmiał się i przybił piątkę z Zaynem.
- Ale z was kumple.
- Najlepsi na świecie, nie? Wynieśliśmy go z klubu, już powinien być wdzięczny, bo normalnie to go zostawiamy.
- Powinien wam pomniki stawiać, nie ma co.
- A Ty wiesz, że to genialny pomysł? – musiałam to zrobić, nie ważne jak boli, ‘face plam’a’ się tu pominąć nie dało.
- Ałł! Moja głowa.. – skrzywiłam się.
- Trzeba było mniej pić – zaśmiał się Niall i oberwał za to w czułe miejsce trochę za mocno.
- Jejku Niall, przepraszam, nie chciałam tak mocno.
- Nic się nie stało.. jest.. okej.. – odparł trochę dziwnym głosem. Boże, muszę przestać wreszcie krzywdzić dobrych ludzi.
-Opowiadajcie, jak party chłopaki – musiałam zmienić temat.
-Ja to w sumie pilnowałem Ciebie i Harrego – powiedział Li. Posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Ja jadłem, co mieli w barze i wypiłem może ze 3 drinki. Trochę tańczyłem.
- My z Lou szaleliśmy na parkiecie! – wydarł się Zayn, przybił z Louisem żółwika i zaczęli tańczyć – No mniej więcej tak szaleliśmy. Kierowca włącz radio  -akurat leciała Inna ’10 Minutes’ Debile zaczęły robić jakieś dziwne ruchy zwalającym przy tym Harrego na podłogę auta. Niall wyciągnął telefon i zaczął ich nagrywać przy czym nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Liam! Liam! Flick!
Że co? Chłopaki się śmieją i patrzą na mojego brata, a ten tylko podryguje głową i nagle zarzuca nią w bok i się szeroko uśmiecha. Niall już tak nie mógł ze śmiechu, że podskoczył a ja upadłam na śpiącego Loczka. No, już nie spał. Otworzył zaspane oczy i chyba był lekko zagubiony.
-Co.. co się dzieje? Czy my uprawiamy dziki sex?
Łącznie ze mną wszyscy wybuchnęli śmiechem. Lou i Niall byli czerwoni jak pomidory albo nawet i bardziej. Oni to oddychać nie mogli. Zayn wystawił głowę za okno i śmiał się wniebogłosy. Liam próbował się nie śmiać, ale ostatecznie nie dał rady i zrobił jak Zayn. Harry był tak wszystkim tak zmieszany, że zrobił się cały purpurowy i ani słowem się nie odezwał. Musiałam się pozbierać i jakoś ogarnąć te dzicz.
- Nie Harry, uprawiamy bardzo dziki sex, ale przysnąłeś – zrobiłam smutną minkę.
- Serio? – zapytał zaskoczony i jakichś radosny.
- Nie Harry, upadłeś a potem ja na Ciebie. To przez nich – wskazałam głową na debili będących w lub poza autem.
- Kurcze, sorry za ten tekst, ale nic innego nie wpadło mi do głowy.
- Haha, spoko. Dobra, wstajemy, bo jeszcze serio do czegoś dojdzie.
- To poleżmy – powiedział i przyciągnął mnie do siebie na niebezpieczną odległość. Chciałam się wyrwać, ale był silniejszy.
Głupi alkohol. Już nie piję.
- Masz ładne oczy. Nie widziałem jeszcze nigdy tak błękitnych tęczówek.
-Dziękuję. Twoje też są fajne. A teraz, możesz mnie puścić?
- Nie mogę skarbie. Mi tak wygodnie, i ciepło, i w ogóle.. – wyszczerzył ząbki.
-Skarbie? Żadne skarbie. I co z tego, że Ci wygodnie?! Natychmiast mnie puść.
- Nie, skarbie! – szarpałam się, szamotałam, ale to nic nie dało. Pozostało mi jedynie zaatakować jego czuły punkt. Zgięłam kolano i rozsunęłam jego nogi, które nie stawiały żadnego oporu, a następnie mocno kopnęłam Harrego w krocze. Ten zrobił się czerwony.
- Puścisz, kotku? – zrobiłam minę kociaczka.
- Nie, skarbie – zjechał rękoma z moich pleców na tyłek. A więc tak chce się bawić. No okey.
Lewą rękę włożyłam pod jego koszulkę i zaczęłam głaskać jego brzuch i klatkę piersiową. Jemu to się najwidoczniej spodobało, o przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej. Skoro mam okazję, to się trochę z nim zabawię. Prawa ręka była zagubiona w jego lokach, Hazz zamknął oczy i lekko odchylił głowę. W tym momencie procenty dały o sobie znać. Jakiś trybik w mojej głowie się przestawił i logiczne myślenie zostało zastąpione przez libido. Złożyłam delikatny pocałunek na obojczyku Harrego. Wtedy on jakby się ocknął z transu i wpił w moje usta. Głupia zabawa przerodziła się w istne szaleństwo, orgię. W tym momencie nie liczyło się dla nas nic poza nami. Całowaliśmy się powoli, z oddali dochodziły do nas stłumione śmiechy chłopaków, muzyka była ledwo słyszalna. Po chwili pozwoliliśmy sobie na nieco odważniejsze pocałunki. Oboje pragnęliśmy dominacji, więc nie ukrywam, ale atmosfera była nieco..napięta. Nie mam pojęcia, jak długo to trwało, ale dziękuję Louisowi, że nas od siebie odciągnął zanim Liam coś zobaczył. Inaczej byłoby kiepsko.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie i dosłownie ‘pożeraliśmy się’ wzrokiem. Ba! Nawet rozbieraliśmy. Mhm.
Nie jestem pewna, czy inni to zauważyli, pewnie tak, ale oboje byliśmy nieobecni. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na biodrze, a wzrok Harrego zmienił się na ‘Nie dotykaj jej, bo Cię zabiję’.
-Sylvia, wszystko okey? Źle się czujesz? – Niall! Jak możesz?! Ugh. Chociaż z drugiej strony jest moim wybawieniem, bo ja wariuje. W a r i u j e . Nigdy się tak nie zachowywałam!
- Głowa mnie boli. Ale tak, to jest dobrze – słabo się uśmiechnęłam, a on mnie mocno przytulił.
-Niedługo będziemy w hotelu to dam Ci aspirynę.
- Świetnie – oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Dosłownie sekundę później zasnęłam.

* * *

Obudziłam się, gdy poczułam turbulencje. Okazało się, że ktoś mnie niesie i ten ktoś zobaczył orła cień. Na szczęście osoba mnie nie upuściła, chwała jej, ale sama miała problem ze wstaniem. Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz blondi.
- Niall! Pogięło Cię?! Po co mnie niesiesz? Trzeba było mnie obudzić.
- Tak słodko spałaś. Nie miałem serca..
- A teraz miałeś? – zażartowałam.
- Wybacz, to niechcący, nie zauważyłem stopnia.
- Gdzie mnie właściwie niesiesz?
- Do naszego tymczasowego pokoju. Ten hotel jest najbliżej klubu. Będzie Ci przeszkadzać, że będziemy spać razem? – zapytał mój różowy towarzysz.
- Nie, jasne, że nie. Ale mam nadzieję, że się nie rozpychasz.
- Nie – wyszczerzył się.
- Ale ja tak, więc powodzenia – zaśmiałam się.
- haha. Dam radę.
- Odstawisz mnie? – poprosiłam grzecznie, gdy znaleźliśmy się przed drzwiami.
- Nie. Wniosę Cię do pokoju jak pan młody wnosi pannę młodą – przez to, co powiedział aż się zarumieniłam, Słodziak – Ślicznie się rumienisz.
- Idź blondi przed siebie, na mnie się nie patrz.
- Ohh. No dobrze.

‘Doszliśmy’ do naszego pokoju, dopiero gdy się tam znaleźliśmy odstawił mnie.
- Dam Ci bluzkę i jakieś dresy. Szkoda, że jesteś taka chuda, inaczej byś się zmieściła – zaśmiał się.
- Proszę Cie, Niall, ja i chuda? Dawaj te swoje ciuchy, jeszcze zobaczysz, że będą mi za małe.
-Proszę Słoniu.
- Dziękuję. Słoniu?! To aż tak źle? – obejrzałam całe swoje ciało zaczynając od tyłka.
- Nie nie! To był żart, wybacz. Haha, jesteś szczupła, serio – podrapał się w kark – A teraz śmigaj do łazienki, bo ja też muszę. I to pilnie.
- To leć pierwszy – uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku.
- To niekulturalne.
- Idź, jak mówię. Mi się nie spieszy. A Ty już siny jesteś – zaczęłam się śmiać, a ten wybiegł szybko z pokoju. Chwilę później wrócił. No, dwie minuty później.
-Ciszej nie mogłeś?  - zapytałam złośliwie, aczkolwiek specjalnie.
- Co?! O matko.. – zrobił się cały czerwony. Dorównywał kolorowi koszulki.
-Żartowałam! Hah! Musiałbyś widzieć swoją reakcję.
- Osz Ty! – zaczął się doi mnie zbliżać z dość groźną miną.
- Ja idę do łazienki!

Szybko wybiegłam z pokoju i spacerkiem szłam do toalety. Zamknęłam drzwi na klucz, lubię prywatność. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w ciuchy blondi. Ładnie pachną. Rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam. W sypialni panowały egipskie ciemności. Dostrzegłam kontur leżącej postaci pod kołdrą. Co za człowiek, dopiero co się położył, a już śpi. Podeszłam cicho do niego, wyszeptałam mu do ucha cichutkie ‘dobranoc’ i dałam buziaka w policzek. Cień uśmiechu przeszedł po jego twarzy. Przeszłam na swoją stronę łóżka i wśliznęłam się pod kołdrę.
Gapiłam się w okno i .. i nic. Po prostu gapiłam się w to cholernie nudne okno i nie mogłam zasnąć. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu,wibracje. Czyli to mój, bo prawie zawsze mam wyciszony. Bezszelestnie wstałam z łóżka i wyciągnęłam telefon s kieszeni spodenek.

Od :  Loczek

Robisz coś ciekawego skarbie? ;*

Odpowiedź :

 do : Loczek

Śpię kotku.

Odpisałam i miałam już wracać do łóżka, gdy dostałam wiadomość zwrotną.

Od : Loczek

Wyjdź na korytarz. Proszę ;*

Nie odpisałam.
Jestem ciekawa, co ten wariat wymyślił. Pójdę się przekonać, ale jeśli to jakiś głupi żart, to on już nie żyje. Odłożyłam telefon na stolik i cicho uciekłam na korytarz. Pusto. Wiedziałam. Zabiję go.  Odwracałam się, gdy poczułam czyjeś ręce na mojej talii.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- Wyszłam, żeby się przewietrzyć – chwyciłam klamkę.
- Zostań ze mną. I nie kłam. Wiem, że przyszłaś do mnie – odwrócił mnie do siebie i tym samym zmusił do patrzenia w jego cudowne szmaragdowe oczy. Wiecie, co? Powinni karać za takie oczy, naprawdę.
- Jestem zmęczona Harry. Nie potrzebnie wychodziłam z pokoju..
- Potrzebnie. Muszę Cię o coś zapytać. Bo jedna rzecz nie daje mi spokoju – zdziwiłam się jego słowami.
- O co chodzi?
- Dlaczego? Dlaczego udajesz taką obojętną, a jak dochodzi do pocałunku to go oddajesz?
Zbił mnie z tropu tym pytaniem. No i zniszczył. Co ja mam mu odpowiedzieć?! To, co we śnie? To niedorzeczne. Głupota. A on wydaje się być skołowany i chyba też się w tym gubi. Oboje szukamy wyjścia z tego labiryntu.
- Hazz.. Dzisiaj, to działo się pod wpływem alkoholu. To nie powinno się zdarzyć.
- Czyi uważasz, że to był błąd?
- Tak – nie.
- Aha – odsunął się  - Zapomnijmy o tym. Dobranoc.

I odszedł. Ale musiałam go okłamać! To dla jego dobra, dostałam ostrzeżenie, nie mogę go narazić.
Hazz już dawno zniknął z mojego pola widzenia, a ja wciąż jak idiotka stałam na tym korytarzu. Gdy zrobiło mi się chłodniej i trochę ochłonęłam , wróciłam do pokoju. Usiadłam na kanapie. Zaczęłam myśleć i doszłam do wniosku, że od kiedy w moim życiu pojawił się Liam i jego przyjaciele ja się zmieniłam. Zmiękłam. Nigdy nie byłam taka uczuciowa, nienawidzę imprez od kilku lat, no a już wgl randki!
Co się ze mną dzieje?!  Mimowolnie zaczęłam płakać. Kolejny objaw słabości. Nienawidzę siebie w tym momencie. Jestem głupią słabą dziewczyną.
Muszę wziąć się w garść i znów być twardą zimną suką. Wtedy każdy się mnie bał, omijał, nawet na mnie nie spoglądał. R e s p e k t.
Najlepiej będzie zacząć teraz, czas na metamorfozę.  Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni po moje ubrania. W łazience szybko się przebrałam, a Nialla rzeczy po prostu tam zostawiłam. Cicho wyszłam z pokoju i schodami zeszłam na dół. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam kogoś w recepcji, ale mniejsza. Wyszłam z hotelu i stanęłam na chodniku. Tak. Nie wiedziałam, w którą stronę powinnam iść, a bez GPS’a jestem sierotą w Londynie. Jakoś trafię do domu. Kiedyś na pewno.
                                                                                                                                                                      
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
7 KOMENTARZY - ROZDZIAŁ XX
 




 



28 grudnia 2013

18.

Cześć :)
Kolejny rozdział nadchodzi!
Dziękuję za ponad 6 000 wyświetleń <3

Mam nadzieję, że mieliście cudowne święta, objedliście się, dostaliście wymarzone prezenty i spędziliście je w gronie rodzinnym :)
Niedługo Sylwester ! Jakie macie plany? :)

Miłego czytania!
Syl xx
                                                                                                                                                                  

Otwieram oczy i budzę się na czyimś brzuchu w autobusie. Co dziwne, nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. No i wgl, do kogo on należy ?!
Pogłaskałam nagi brzuch chłopaka, a ten nic. No to zaczęłam wbijać mu lekko palce w żebra. Podniosłabym głowę i sprawdziła, ale tak mi pęka, że masakra. Chłopak się zaśmiał.
- Przestań – powiedział zachrypnięty głos.
- Hazz, co my wczoraj robiliśmy i jak się tutaj znaleźliśmy?
- Dobre pytania. Jak również to : dlaczego jesteś w samej bieliźnie? I ja też?
Szybko podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej. Od razu odczułam skutki, bo aż zrobiło mi się słabo i chwyciłam się za głowę. Przysięgam, że widzę trzech Harrych.
-Wszystko dobrze?- zapytał troskliwie.
- Nie, głowa mnie boli. Więcej z wami nie pije.
- Nikt Cię nie zmuszał – podniósł ręce w geście obronnym i zaczął się śmiać.
- Tak, jasne, a tekst : nie dasz rady wypić więcej ode mnie ?Hmm?
- Mogłaś nie pić – wytknął mi język.
- Uwielbiam zakłady. Musiałam także ten wygrać. Bo wygrałam, prawda?
- Nie mam pojęcia – zaśmialiśmy się – Nawet nie wiem, kiedy mi się film urwał.
- Muszę poszukać ubrań. Boże.. – chwyciłam się za głowę. Czułam wstyd. Naprawdę nie wiem, co robiłam. A obawiam się, że mogło do czegoś dojść. Ja nie wierze.. Gdzie te ubrania?!
- Harry?.. Co tu się..
Urwałam w połowie zdania, gdyż to, co zauważyłam mnie zszokowało. Bus był całkowicie pusty. Nie dość, że drzwi wejściowych nie było to jeszcze nic wewnątrz. Tylko zasłony i umeblowanie, a z urządzeń nic.
-Sylvia..Co my wczoraj robiliśmy?
-Nie mam pojęcia Harry, ale wiem jedno. Paul nas zabije – zrobiłam ‘face palm’ i od razu tego pożałowałam, bo cholernie boli mnie głowa. Zachwiałam się i gdyby nie on, upadłabym.
- Masz jakieś tabletki i wodę? Powiedz, że tak, bo umrę.
-Poszukam – wziął mnie na ręce i położył na najbliższym łóżku. Chwilę potem zniknął w tylnej części busa – Są! Zobaczę w lodówce, czy jest woda.
- Okey!
- Jest tylko sok pomarańczowy.
- Też dobre. Dzięki Harry.
-Nie ma za co.
- A Ty nie odczuwasz skutków imprezy? –zdziwiłam się.
- Uodporniłem się – wyszczerzył ząbki i usiadł przy moich nogach.
-Dobra, musimy jakieś ciuchy znaleźć albo chociaż telefon. Cokolwiek.
-Nie musisz się ubierać. Mi to naprawdę nie przeszkadza! – uśmiechnął się i zaczął głaskać moją nogę.
- Ale mi zimno zboczeńcu!
- Zboczeńcu?! Ja tylko..no ten.. Nie chcę żebyś się przegrzała.
- Jasne.
- No -  i ‘banan’ na jego twarzy – To ja pójdę poszukać w salonie i w kuchni, a Ty zobacz tam, gdzie jeszcze nie szukaliśmy.
- Oki doki.
Udaliśmy się od razu w wyznaczone miejsca. Najpierw posprzątałam łóżka chłopaków. Miliony pustych paczek po chipsach same się nie posprzątają. Już miałam iść do garderoby, gdy usłyszałam krzyk. Nie, to był pisk.
- Co jest loczku? – krzyknęłam do niego.
- Chodź tu do mnie i sama sprawdź.
- Jasne cholera! – normalnie aż mnie wbiło w ziemię. Może nie uwierzycie, ale byliśmy gdzieś w lesie. Co ja gadam! To dżungla!

 

Co myśmy odwalili?! Złapałam się za głowę a Hazz uczynił podobnie.
-Nigdy więcej nie tknę alkoholu – powiedziałam stanowczo.
- Ja też. Jak tu w ogóle dojechaliśmy?
- Też bym to chciała wiedzieć.
Staliśmy tak chyba z 10 minut i gapiliśmy się n a drzewa przed nami. Było już prawie totalnie ciemno. Po prostu nie wierzę! Jak Zoey się dowie albo gorzej tata, to już nie żyję. Cóż, najpierw by Mie musieli znaleźć, żeby zabić. Może zostanie tu to nie taki zły pomysł?
- Słyszysz mnie w ogóle? – chłopak zamachał mi rękoma przed oczami.
-Wybacz, ale nie. Powtórz.
-Musimy stąd się wydostać. Jedyne wyjście to iść pieszo. Nie znalazłem kluczyków.
- Co?! Nie! Nigdzie się stąd nie ruszam. Gdybym byłą obrana to tak, ale nie pójdę w samej bieliźnie!
- Nie będziemy tu siedzieć wieczność! – uniósł się.
- To sobie sam idź!
- Pójdę!
- Świetnie!
- Świetnie!
I poszedł. Idiota. Jest środek nocy, on bez broni. No chociaż by latarkę wziął!
Wróciłam do środka i kontynuowałam szukanie. Nic. Ani telefonów, ani ubrań. Nic. Pięknie. A jeszcze zostałam tu sama!
Wiecie, co zrobię, nie? Oczywiście, że za nim pójdę. Wolę zginąć z kimś niż samotnie. Tylko w którą stronę poszedł?
Tropienie jest łatwe, gdy się coś widzi, a gdy nie to jest problem. Szłam tak, jak mówił mi instynkt. Północ. Szłam sobie tak kilka minut, gdy nagle usłyszałam jakieś szmery.
- Harry? – głucho. Ruszyłam dalej i niemal czułam jak coś mnie obserwuje. Powoli zaczynałam się bać. Najgorsze było to, że powoli robiło się jaśniej, a Harrego nie widziałam jak dotąd, a praktycznie chodziłam w kółko, żeby jakoś go wyczaić. Kolejny trzask łamanych gałęzi. No extra, pewnie jakiś seryjny morderca tu grasuje, a ja bez broni. Rozejrzałam się dookoła i nic. Szłam dalej. Postanowiłam sprawdzić dalszy teren. Właśnie miałam skręcać w lewo, gdy zza drzewa wyskoczył ten Tarzan Harry. Odruchowo chwyciłam go za ramiona i przewróciłam. Po prostu zareagowałam na niego jak na napastnika. Cóż, instynkt agenta. Usiadłam na nim przygniatając do ziemi i nie dając mu możliwości do ucieczki.
- Nie rób tak więcej idioto. Cholernie się o Ciebie bałam – i po prostu się rozryczałam, a on mnie do siebie przytulił.
- Przepraszam – wyszeptał mi we włosy.
Leżałam tak na nim chwilę, no nie powiem, było ciepło, ale nie mogę tak leżeć w nieskończoność. Wróciłam do pozycji siedzącej i żeby go wkurzyć, gapiłam się na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
- Co Ci? – zapytał po chwili. A ja nic.
-Ej, wszystko okey? – przekrzywiłam głowę jak pies, gdy widzi coś obcego albo usłyszy a tego nie rozumie.
- Sylvia, martwię się! – nie odpowiedziałam jak dotychczas tylko go pocałowałam. Nie ukrywam, że zbliżyliśmy się do siebie. Ja po prostu muszę wiedzieć, czy coś z tego może wyjść.
Gdy tylko nasze usta się zetknęły poczułam w brzuchu eksplozję. To głupie stado motyli wreszcie zerwało się do lotu i pokazało, co potrafi. Jestem zauroczona Harrym po naszej randce, ale czy go kocham? Nie wiem. Z czasem się okaże. Teraz to na pewno nie miłość, jest za wcześnie.
Harrego zaskoczył mój pocałunek, ale odwzajemnił go i bynajmniej nie był nachalny. Wręcz przeciwnie. Był delikatny i zarazem namiętny. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zaraz poczułam, że Loczek także ma uśmiech na twarzy. Skoro tak mu się podoba to się z nim podroczę. Co mi szkodzi? Pocałowałam go krótko w usta i zeszłam z niego. Wyraz jego twarzy – bezcenny. Chyba nie wiedział, o co chodzi.
- Chodźmy do busa, bo jeszcze się zgubimy.
I nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam przed siebie. Chwilę nie słyszałam żadnych kroków, ale po sekundzie były one słyszalne. Co dziwne, nie odezwał się do mnie, milczał jak nie on. Po jakichś 20 minutach doszliśmy do busa. Zauważyłam, że się rozjaśniło. Mogła być 2 lub 3 w nocy.
- Co to miało znaczyć? – wypalił nagle zamyślony, gdy znaleźliśmy się wewnątrz.
- Ale co?
- Ten pocałunek i ucieczka.
- Po prostu nie powinnam była Cię całować. Ale zdałam sobie z tego sprawę trochę za późno – cholera, w głowie to brzmi lepiej.
-Znaczył dla Ciebie coś ten pocałunek?  -spojrzał mi głęboko w oczy i sama już nie wiedziałam, co mu powiedzieć. No przecież mu nie powiem, że się w nim zakochałam!
- Nie.
-To dobrze. Bo dla mnie też nie.
On kłamie. Czuję to. Zresztą ja też go okłamałam… Ale może mi się tylko wydaje, że kłamał? Może on chciał się tylko zabawić i gdybym mu powiedziała, że tak to by mnie wyśmiał? Sama nie wiem, nie znam go aż tak dobrze, a boję mu się zaufać. Zresztą, weź zaufaj komuś, kto Cię upił i wywiózł do lasu!
 Gapiliśmy się chwile na siebie, gdy nagle usłyszeliśmy wybuch.
- Co to do cholery było? – krzyknęłam na niego.
- Bo ja wiem! Ale gdzieś blisko. Pójdę sprawdzić.
-Oszalałeś? Nigdzie nie idziesz.
- Bo?
- Stanie Ci się coś. Będę się martwić. Znowu.
-Aż tak Ci na mnie zależy, że się o mnie martwisz? – spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczkami, aż miałam ochotę się na niego rzucić.
-Idź – odwróciłam się do niego plecami. Miałam wielką nadzieję, że odejdzie, ale nie. Został.
-Co Ci jest? Raz Ci zależy a raz nie.
- Mi nigdy nie zależy.
-Jeszcze jakiś czas temu zależało Ci na moim bezpieczeństwie. Sylvia, błagam, otwórz się.
-Nie chcę, rozumiesz? Nie chcę. Po co mam to robić? Jaką mam gwarancję, że mnie nie zranisz jak już się ‘otworzę’ ? – teraz stałam do niego przodem – Nie mam żadnej, Harry. Chcesz wiedzieć, czemu się nie otworzę? Proste – nie potrafię zaufać ludziom.
- Nie skrzywdziłbym Cię, rozumiesz? Nigdy. Proszę, zaufaj mi. Ja Ci ufam.
Patrzył się na mnie, a ja na niego aż usłyszeliśmy kolejny wybuch.
- Pójdziemy razem – zadecydowałam . Harry wziął mnie za rękę i wyszliśmy z busa. Było już stosunkowo jasno. Dziwne. Szliśmy w stronę skąd dochodziły odgłosy, gdy zobaczyliśmy ogień. Byłam przerażona. Nie wiem co, ani kto go spowodował, ale lepiej niech ma ubezpieczenie, bo jak go dorwę to..
Zawróciliśmy w stronę busa, a tam czekała na nas niespodzianka. Myślałam, że się przewrócę. Normalnie mam chyba zwidy. 10 uzbrojonych facetów celowało w nas z jakiejś broni. Hazz się zatrzymał, a ja dopiero kilka kroków za nim.
- Myślałaś, że się nie zorientujemy, kim jesteś? Szpiega wyczujemy na kilometr.
-Sądziłam, że jesteście głupsi. Myliłam się. Czego tu chcecie?
-Ciebie. Musimy się Ciebie pozbyć, ale najpierw Twój kochaś zostanie wyeliminowany.
- Kto? – o kim on do cholery mówi?
- On – wskazał bronią na Harrego. Pięknie. Przyczynię się do jego śmierci.
- On Ci nic nie zrobił, a już na pewno nic nikomu nie powie. Zresztą, nawet nie wie, o co chodzi.
- Nie ważne – postrzelił Harrego w nogę, ten upadł.
- Harry! – podbiegłam do niego.
- Odsuń się, bo wpakuję mu kulkę w łeb.
- Jak mu coś zrobisz, to ja Ci cos zrobię!
- Czym? Koronkowym stanikiem? – zaczął rechotać a za nim jego banda.
- Potrafi skrzywdzić.
-Odsuń się od niego. A Ty wstań. Wstań!
Hazz dał radę, ledwo, ale wstał. Płakał. Mnie samej zbierało się na płacz, ale musiałam być twarda. Dla nas.
- Zostaw go! Masz mnie, jego wypuść.
-Tobą zajmę się później. Chłopak to przystawka.
Mężczyzna załadował broń i na moich oczach zabił Harrego. Trafił między oczy. Loczek od razu upadł na ziemię, a ja razem z nim. Zaniosłam się szlochem.
- Harry! Nie!!!

- Sylvia! Ej, spokojnie! Co się dzieje?  -gdzieś z oddali dobiegał mnie głos.. Liama?! Co?! – Wszystko w porządku?
                                                                                                                                                                   

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
 
5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ XIX

08 grudnia 2013

17.

Witajcie!
Jest piękny niedzielny poranek (okey jest po 12), śnieg za oknem, wszyscy leżą w łóżeczkach z gorącą czekoladą.. A ja już ubrana specjalnie dla was wstawiam nowiutki rozdział :)
Mam nadzieję, że poprzednie wam się podobają i ten również przypadnie wam do gustu. :D

Dziękuję za ponad 5 000 wyświetleń! Jesteście cudowni!

Miłej niedzieli i miłego czytania! + nowa postać w zakładce BOHATEROWIE
Syl xx
                                                                                                                                                       

- A Ty co tu robisz? – odezwał się do niej trochę chamsko. W ogóle, kim ona jest?! Jakaś blond panienka nie będzie tu wpadać kiedy chce! Tylko ja tak mogę!
- Przyszłam Cię odwiedzić, nie mogę? – uśmiechnęła się dość miło. No nawet ładna jest, ale wciąż nie wiem, kto to!..
- Taylor, idź stąd. Psujesz nam humor – powiedział Louis stając w pozycji zamkniętej i tym samym dając jej do zrozumienia, że ma jej obecność ‘gdzieś’. ALE CHWILA, CHWILA.. TO JEST.. TAYLOR SWIFT?! Aaahhaaa..
- Louis dobrze gada- poparł go Zayn- Mamy zaraz koncert i nie chcemy się spóźnić.
- Nie przyszłam do was, do niego – swoim długim paznokciem wskazała na Harrego.
- Po co? – odparł oschle.
- Stęskniłam się. Dawno Cię nie widziałam – powiedziała smutno i zaczęła nawijać sobie włosy na palec. CO?!
- Fajnie, a ja nie. Unikałem Cię ile mogłem, ale Ty zawsze mnie dorwiesz.
- Kocham Cię to chyba jasne. Nie dam Ci tak łatwo odejść – zaczęła się do niego zbliżać, a ja nie mogę tak stać jak kołek! Stałam obok Liama a ten obok Hazzy, więc szybko stanęłam przed nim.
- Cześć – uśmiechnęłam się kulturalnie, usłyszałam ciche ‘Uuuu’ od strony chłopaków.
- A Ty kto? – odparła nieco..hm..szorstko.
- Dziewczyna Harrego. Miło mi – wyciągnęłam rękę do niej, a tej aż szczęka opadła. Zrobiła się momentalnie blada i aż oczy jej się rozbiegały. Haha!
-Ty jesteś..kim? Przecież on jest ze mną!
- Oj nie złotko – musiałam jej dogadać – On jest ze mną od jakiegoś czasu. I jeśli nie wiesz, wy nie jesteście razem od stycznia. Jest lipiec. Mogłabyś się z tym pogodzić – triumfalny uśmiech sam z siebie się pojawił.
- Harry! Co ta .. osoba mówi? Przecież Ty mnie kochasz! – miała już łzy w oczach. Prawie mi jej żal.
-Jestem z nią – podszedł do mnie i objął ramieniem- I serio Taylor, powinnaś zrozumieć siedem miesięcy temu, kiedy mówiłem ‘Zrywam z Tobą’. To naprawdę oznaczało ‘Zrywam z Tobą’.
- Zostawiasz mnie dla niej?! – z pogardą w głosie to wykrzyczała i wykonała jakiś dziwny gest ręki w moją stronę.
- Zazdrosna? – z cwanym uśmieszkiem spojrzałam na nią.
- Zamknij się!- krzyknęła- Najlepiej już stąd idź!
- Oj nie moja droga – wyrwałam się z uścisku Harrego – Nie będziesz mi rozkazywać –teraz ja wskazywałam palcem, cóż, groziłam jej- Na Twoim miejscu nie wyprowadzałabym mnie z równowagi.
- Taylor, skarbie – zwrócił się do niej Louis ze współczuciem – Lepiej jej nie prowokuj, źle skończysz, a chyba nie chcesz zawiesić trasy koncertowej, prawda?
- Harry, Ty zadajesz się z jakąś psychopatką! – wybuchła nagle, a ja nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Zabawna jest!
- Widzisz?! Śmieje się z byle czego! – i ta rozpacz i żal i wszystko naraz w jej głosie.
-Ona się śmieje z Ciebie – powiedział Hazz ledwo powstrzymując śmiech.
- Wszyscy jesteście siebie warci – rzuciła i wyszła zarzucając swoimi blond kudłami. Jeszcze długo po jej wyjściu śmialiśmy się jak nienormalni.
- Chłopaki! Dość tej zabawy! Na miejsca i weźcie mikrofony.
Ostatnie poprawki i byli gotowi. Pożegnali się ze mną przytulasem, potem poszli w wyznaczone miejsce i mieli tam czekać aż #5SOS skończą swój występ. Mnie natomiast ich ochroniarz odprowadził do mojego sektora, tam czekała na mnie Zo.
- No cześć – musiałam krzyknąć, żeby usłyszała- Jak długo tu jesteś?
- Jakieś 5 minut. Ciężko było tu się dostać.
-O patrz! Zaczyna się!
Nagle rozległy się piski, krzyki i bliżej niezidentyfikowane odgłosy. Muzyka leciała z głośników. O ile się orientuje to był to ‘Kiss you’. Fani skakali i wymachiwali swoimi banerami. Nad moją głową latała flaga. Nie mam natomiast pojęcia, jaki to kraj. Napisów było tam mnóstwo. Aczkolwiek flaga jakaś taka dziwna. Dwa pasy, biały i czerwony. Niezbyt kreatywne.
Początek przebiegał, jak na próbie. Czasem tylko był inny szyk. Najśmieszniejszy moment był, gdy czytali pytania z Twittera. W życiu się tak nie uśmiałam.
Po godzinie chłopaki poszli na chwilę przerwy a my mogliśmy pooglądać kilka filmików, które zostały nakręcone na potrzeby koncertu oraz filmu ‘This Is Us’, który swoją premierę będzie miał w sierpniu, z tego, co wiem. Chyba 20.
Chłopcy wrócili po jakichś 10 minutach. Zaczęli drugą część od piosenki ‘ I want’. Ubrani byli inaczej niż wcześniej, mieli nie swoje ubrania. Nie wiedziałam, że to było w planie. Wygłupiali się, co było dla nich normalne.
- Chciałbym zadedykować tę piosenkę mojej siostrze – usłyszałam nagle głos Liama. ŻE CO?!- Everything about you!
Stałam w szoku spoglądając na scenę. Na mnie z kolei gapiła się Zo z wielkim uśmiechem na ustach oraz miliony fanek znajdujących się w pobliżu mnie. Czułam się co najmniej dziwnie.
Piosenka po niecałych czterech minutach się skończyła, chłopcy otrzymali bardzo głośne oklaski i zaczęli nową piosenkę. Wszyscy zaczęli tańczyć, podskakiwać i wymachiwać rękoma. ‘OWOA’ to super kawałek.
O godzinie 22 koncert się zakończył. Chłopcy zeszli ze sceny a dziewczyny w tempie żółwia wychodziły z areny. My z Zo także ją opuściłyśmy, wsiadłyśmy do samochodów i czekałyśmy na parkingu obok busa aż chłopaki wyjdą i będziemy mogli udać się do hotelu a później do klubu na after party.
- Sylvia, ja tu tylko zaczekam na Liasia, przywitam się i pojadę. Nie chcę jechać do tego klubu z wami, ktoś musi się zająć Twoim ojcem – dodała ze śmiechem.
- Jasne, rozumiem. Jak myślisz, długo będziemy tak czekać?
- Nie wiem. Myślę, ze za jakieś pół godziny się pojawią.
Westchnęłam i oparłam się o maskę auta Zo. Czyli jedyne, co mi pozostało to czekać. Extra. Stałam tak sobie wpatrując się raz w Zo, raz w niebo, raz w cokolwiek, co akurat było w zasięgu mojego wzroku. Ale tu nudno!
- Chcesz? – zapytała mnie nagle Zo częstując papierosem.
- Eeemm.. – wahałam się lekko, dawno nie paliłam i właściwie boję się konsekwencji..
- Nie bój się, nikomu nie powiem. To tylko jeden papieros.
- Hmm. No dobra- odparłam po chwili – Ale tylko ten jeden.
Zo podała mi jednego papierosa Lucky Strike. Dała mi zapalniczkę i podpaliłam końcówkę zaciągając się przy tym. Jak cudownie poczuć ten znajomy smak, zapach, ahh.
- Jak długo nie palisz?
- Jakieś cztery lata. Cieszę się, że rzuciłam, bo to paskudny nałóg.
- Masz rację. Ale odpręża, co? – zasmiała się cicho.
- Tak, niesamowicie. Nie wiedziałam, że palisz. Tata wie?
-Tak, wie. Nie wie tylko, jak często.
- A często? – musiałam zapytać, wrodzona ciekawość.
- Nie – zaciągnęła się – Palę jedną paczkę na dwa miesiące.
- To nie jest tak źle. Ja kiedyś paliłam jedną w jeden dzień.
- Aż tak kiepsko było?
- Miałam dużo problemów, więc było bardzo kiepsko. A papierosy mnie rozluźniały i pomagały w rozmyślaniu.
-Przez tego jednego mam nadzieję nie będziesz chciała wrócić do starych nawyków – spojrzała na mnie tak jakoś dziwnie.
- Nie, no co Ty Zo. Raczej już do nich nie wrócę. Nigdy. To był zły pomysł, ale wtedy byłam młoda i głupia, teraz jestem już dorosła.
- No tak, masz rację. Niedługo kończysz 19 lat, a Liam 20. Jak te dzieci szybko dorastają – zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam. Kątem oka zauważyłam idących w naszą stronę chłopaków. Zanim doszli wypaliłam papierosa do końca i wyrzuciłam.
- Vas happenin’ ? – wykrzyknął jakiś radosny Zayn.
- Nudy, a co tam?? – zapytałam i dźgnęłam go w żebro.
- Jest świetnie!
- Można wiedzieć dlaczego?
- Moja dziewczyna przyjedzie w czwartek do Londynu.
- To
świetnie – uśmiechnęłam się w jego stronę. On ma dziewczynę a ja nic nie wiem? Boże, ile ja osób będę musiała chronić?.. Jestem jednoosobową armią, ale nie dam rady z tyloma osobami.
-Jedźmy szybko do hotelu i do klubu! Musze się zabawić – wrzasnął Lou i w podskokach ruszył w stronę busa. Wszyscy ze śmiechem pokręcili głowami.
-Wariat – oznajmił Liam – To do zobaczenia pod hotelem. Mamo, do niedzieli – podszedł do Zo i mocno przytulił. Oni bardzo mocno siebie kochają. Aż miło patrzeć.
- Pa synku. Sylvia, pamiętaj, co obiecałaś – mrugnęła do mnie i skierowała się do samochodu machając jeszcze reszcie.
- Co jej obiecałaś? – dopytywał braciszek.
- Nic, nie ważne – pomachałam odjeżdżającej już swoim autem Zo.
-Dobra, zbieramy się!- zarządził Niall i zaczęli oddalać się ode mnie.
- Będę za wami! – krzyknęłam i wsiadłam do auta.
Jechaliśmy powoli, ale bezpiecznie. Szybko dotarliśmy do hotelu. Chłopaki postanowili w ekspresowym tempie pobiec do pokoi, przebrać się i wrócić. Ja w tym czasie zaparkowałam swoje auto w garażu podziemnym, jak radził mi ich ochroniarz. Następnie wsiadłam do dużego samochodu, którym mieliśmy jechać wszyscy razem na after party. Usiadłam wygodnie na kanapie z tyłu i czekałam na chłopaków. Poprosiłam kierowcę, by włączył radio, i już po chwili muzyka rozbrzmiała w całym aucie. Po chwili do środka wpadło stado, czytaj chłopcy. Ubrani byli no całkiem całkiem. Oni są naprawdę przystojni!
- Niall, obawiam się, że Twoja fryzura nie mieści się w aucie – zaśmiałam się.
- Co nie tak z moją fryzurą? -spojrzał na mnie urażony i zrobiło mu się V między brwiami.
- Jeszcze większego czuba sobie zrób.
- Ona ma racje. Do fryzjera byś poszedł. Zarosłeś się jak małpa – zaśmiał się pasiasty ubrany dziś o dziwo nie w paski! I przybił piątkę z Zaynem.
- Fryzjer by Ci się przydał – rzuciłam i oparłam się wygodnie o zagłówek.
- Ktoś wie, do jakiego klubu w ogóle jedziemy? – zapytał nagle Hazz. Każdy spoglądał na każdego po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Zapowiada się ciekawy powrót do domu, jak nawet nie wiemy gdzie jedziemy. A jak nas tam zostawią, to co, będziemy się o drogę pytać?


* * * * *
 
 
- Ale tu głośno! – krzyknęłam do Liama stojącego samotnie przy barze.
- Noo! – odkrzyknął – Gdzie masz lalusia?
- Poszedł do chłopaków tańczyć .
- Wiesz, co jest zabawne? Że tamci wypili dopiero dwa drinki, a już im odwala- zaśmiał się do kieliszka.
- Ale Ty też tu pijesz, więc zakładam, że za chwilę do nich dołączysz – wytknęłam mu język i usiadłam na stołku.
- Chcesz coś?
- Whisky z lodem, dzięki.
- Barman! Dwa razy whisky z lodem!
- Ju
ż się robi – młody chłopak mnie więcej w wieku Liama zaczął przygotowywać nasze zamówienie. No nawet przystojny.
-Drink dla pana – podał go Liamowi – I drink dla pięknej pani – puścił mi oczko. Hm.
- Dzięki – odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Pierwszy raz w naszym klubie?- zapytał a Liaś wywrócił oczami.
- Tak. Właściwie pierwszy raz w jakimkolwiek klubie od dawna .
- Jakiś konkretny powód, że nie wychodzisz do klubów?
- Szkoła. I praca – spojrzałam na brata, który z zaciekawieniem przyglądał się naszej dwójce. Wyglądał jak psychopata z miną ‘obserwuje cie’ . Brr.
- Gdzie pracujesz?
- Eee.. W studiu nagraniowym, pomagam przy monta
żu piosenek.
- Ciekawe zajęcie – uśmiechnął się do mnie. Cholera, on próbuje ze mną flirtować!
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Jeszcze jednego drinka? – zapyta
ł wskazując palcem na moją pustą szklankę.
- Jasne, dzięki.
- Z nimi jesteś?
- Z nimi?- trochę nie zrozumiałam pytania.
- No z One Direction.
- Tak. Zaci
ągnęli mnie tu siłą właściwie.
- Myślałem, że jesteś fanką, a tu się okazuje, ze oni Cie musieli namawiać do tego – zaśmiał się uroczo i aż sama się uśmiechnęłam.
- Nie. Jestem siostrą tego tu – wskazałam na Liama, którego już nie było – No tego, co zniknął.
- Rozumiem. I co, teraz Cie niańczy? – ale on fajnie chichocze!
- Chyba ja jego.
- Oni zawsze si
ę tak wygłupiają? – wskazał na parkiet – Zdrowi są?
- Zawsze. I oni nigdy nie będą zdrowi. Biedni.. – zrobiłam smutną minkę, a uroczy barman zaśmiał się głośno. Również wybuchłam śmiechem.
- Ryan – wyciągnął rękę.
-Sylvia- uścisnęłam jego dłoń.
- Chciałabyś gdzieś wyjść jutro ? – aż znieruchomiałam. Okey jest fajny, ale randka?! Czy ja wyglądam na osobę, która potrzebuje towarzystwa?! Samodzielna jestem!
- Jutro nie dam rady – wymyśliłam na szybko genialną wymówkę – Praca, rozumiesz.
- Kiedy masz jakiś wolny czas? – nadal nie odpuszczał. No weźcie mnie ktoś uratujcie!
- Chyba dopiero jakoś w sierpniu – i nim zdążyłam odpowiedzieć znikąd pojawił się przy mnie Harry. Śmierdział dymem papierosowym.
- Kochanie, tutaj jesteś! – pocałował mnie we włosy – Już myślałem, że się zgubiłaś.
- Siedzę tu cały czas – mruknęłam na co barman się zaśmiał.
- Jesteście razem? – zapytał robiąc komuś drinka.
- Tak
- Nie
- To jak w ko
ńcu? – zaśmiał się.
- Spotykamy się – dyplomatycznie stwierdziłam. No bo, co . Nie jesteśmy parą. Byliśmy na jednej randce.
- Czyli nie będziesz miał nic przeciw Harry, jeśli zgodzi się ze mną pójść na randkę? – widziałam, że ręce Hazzy zacisnęły się w pięści. Muszę coś z tym zrobić.
- Przepraszam, ale my musimy na chwilę wyjść na świeże powietrze.

- Co Ty robisz?! – krzykn
ęłam na niego. Ten oparł się o ścianę budynku i głośno odetchnął.
- Nie chciałem, żebyś z nim gdzieś wychodziła.
- Dlaczego? Chyba sama mogę za siebie decydować? – stanęłam naprzeciw niego z miną ‘masz jakiś problem?’
- Możesz – mruknął- Ale wolałbym, żebyś spotykała się tylko ze mną – rzekł cicho.
- Harry..
- Przepraszam, ze jestem zazdrosny, gdy widz
ę, jak ktoś wzrokiem Cię rozbiera! – krzyknął i wszedł do klubu. Zaczęłam uspokajająco wdychać powietrze. Zauważyłam kolesia palącego niedaleko mnie. Muszę odreagować.
- Sorry, masz jednego? Właśnie mi się skończyły.
- Jasne, proszę – wyciągnął paczkę w moją stronę. Wybrałam jednego, a ten pomógł mi go zapalić.
- Dzięki – i odeszłam od niego. Poszłam w stronę parkingu i z powrotem. Akurat przed wejściem skończyłam. Cholera, znowu nawyk wróci.. Nie dopuszczę do tego.
W środku szukałam wzrokiem moich małpek. Okey, jest Niall z Louisem na parkiecie. Zayn siedzi i gada z Liamem w naszej loży. A Loczek gdzie? Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Zaczęliśmy lekko się kołysać w rytm muzyki.
- Przepraszam.. – usłyszałam jego szept- Jestem dupkiem.
- Jesteś dupkiem. Słodkim dupkiem.
- Czy to komplement? – zaśmiał się cicho wprost do mojego ucha. Dreszcze mnie przeszły.
- Tak – uderzyłam go lekko łokciem w brzuch – Zdarza mi się być miłą.
- Zapiszę to sobie w kalendarzu.
- Nie żartuj sobie ze mnie..
- Przepraszam – obrócił mnie do siebie i teraz widziałam jego zawadiacki uśmieszek.
- Z czego ta radość loczku?
- Z niczego – przybliżył mnie do siebie – Lubię jak jesteś blisko.
- Ja wolę jak jest dystans między ludźmi – odsunęłam się lekko, ale on mnie do siebie przyciągnął tak, że na niego wpadłam. Spojrzałam w górę i napotkałam jego roześmiane oczy.
- Mogę Cię pocałować? -wyszeptał.
- Nie – uśmiechnęłam się uroczo.
- Och, no weź -zaczął bawić się moimi włosami – Przecież jestem trzeźwy.
- No i co z tego? – wytknęłam mu język – Zostaw włosy, są moje.
- No i co z tego? – przedrzeźnił mnie. Cham jeden.
- Nie jesteśmy parą, więc żadnych pocałunków.
- To może się założymy? Hmm?
- Zakład? – momentalnie moje oczy szerzej się otworzyły – Słucham.
- Wiedziałem, że to podziała – zaśmiał się – Załóżmy się o… o to kto więcej wypije. Przegrywa ten, kto pierwszy padnie.
- Robisz zakład pod siebie, prawda? – taka zmyłka taktyczna. Musi mieć przecież pewność, że ma choć cień szansy.
- Nie ukrywam, dużo potrafię wypić – zaśmiał się – To jak, przyjmujesz wyzwanie?
- Jasne!
- Ch
łopaki będą sędziować. Chodźmy do nich – chwycił mnie za rękę i zaciągnął do loży, gdzie siedziała reszta.
- Słuchajcie! Mamy zakład!
- No nie, Ty też dałaś mu się podpuścić?- pełen współczucia Louis zaczął kiwać głową na boki
-Lubię zakłady – wzruszyłam ramionami.
- Też mnie na to złapał. Piąteczka! – przybiłam piąteczkę z Zaynem, który nawiasem mówiąc wyglądał, jakby pił trzy dni z rzędu.
- Pomożecie?
- Jasne. Idę po alkohol i cole – Niall wystrzelił jak torpeda z miejsca.
- Siadaj proszę – wskazał na miejsce obok Lou –Ja usiądę naprzeciwko.
- Okey – usiadłam wygodnie, a Lou zaczął masować mi barki, jak trener boksera – Co Ty odwalasz?
- Wspieram – wyszczerzył się.
- Tylko mnie denerwujesz.
- Bywa – i kontynuowa
ł.
- Powodzenia – rzucił Hazz, gdy Niall przyszedł ze wszystkim
- Powodzenia.
I pierwsza kolejka ruszy
ła na znak Liama. Oboje w tym samym czasie odłożyliśmy literatki i szklanki z colą.
Druga kolejka również sprawnie poszła. I trzecia. I czwarta. I piąta. I szósta. I siódmaaaaa…

                                                                                                                                                                     
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
 
5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ XVIII