03 listopada 2013

14.

Cześć miśki ! ;3
Dziękuję, że jest was coraz więcej! ponad 3300 wyświetleń to jest coś :) Dzięki,że czytacie! :*
No i pojawiają się komentarze, co mnie bardzo cieszy! ;]

Chciałabym polecić wam dwa blogi. Są niesamowite, bardzo wciągają i są warte waszej uwagi! :)
http://middle-of-my-heart.blogspot.com/
oraz
http://allerry.blogspot.com/  <<<-- nowo założony  blog ;)

Będę wdzięczna jeśli zajrzycie na ich blogi, dziewczyny mają talent, sami się o tym przekonacie, gdy przeczytacie! ;3

Życzę wam miłego czytania! Do nexta!
 Syl xx
                                                                                                                                                              


* * * OCZAMI HARREGO * * *
Nie mogę pojąć tej dziewczyny! Zgrywa taką niedostępną! Ale z drugiej strony jest czasem taka otwarta i mogę ją łatwo odczytać. Ona posiada kilka twarzy. Będę musiał ją wreszcie rozszyfrować i znaleźć tę prawdziwą stronę. Może być ciężko biorąc pod uwagę jej trudny charakter i to, że jest bardzo, ale to bardzo zamknięta w sobie.
Ci
ężko tak na nią patrzeć i być skupiony na tym, co mówi, jak jest tak olśniewająco piękna.
Nie, nie zakocha
łem się. Na pewno nie. Ale będę musiał się upewnić, co do tego. Tylko nie wiem jak..
- Hej pi
ękna, usiądziemy na tamtej ławce?
- Skoro pan celebry ta si
ę zmęczył to możemy usiąść – odpowiedziała ze śmiechem w głosie, a po chwili kontynuowała – Szybko się męczysz. Nie ma tam, kto o was dbać?
- Jasne,
że ma! Tylko no wiesz, nie mamy testów na wytrzymałość, jeśli chodzi o spacery.
- Taki du
ży, a taki słaby – pokręciła głową.
- S
ądzisz, że jestem słaby? Uwierz, nie jestem.
- Wygl
ądasz na niedożywionego. I jak panienka – zaśmiała się i usiadła na ławkę.
- Jak mnie nazwa
łaś? – stanąłem naprzeciwko niej i skrzyżowałem ręce na piersi – Powtórz.
- Jeste
ś panienką.
- Nie wierze,
że to powiedziałaś – zacząłem lekko dramatyzować, bo uraziła mnie! Moją męskość – Jestem 100% mężczyzną.
- Mówisz? To udowodnij to – rzuci
ła mi wyzywające spojrzenie. Jak ona mnie teraz irytuje!
- Jak ?
- Hmm – chwile rozgl
ądała się dookoła – Wiem! Widzisz tamto drzewo? – wskazała palcem na ogromne drzewo niedaleko nas.
- No. I co w zwi
ązku z nim?
- Masz si
ę podciągnąć na najniższej gałęzi.. 20 razy.
- Oszala
ła.. Jasne, że to zrobię! Przecież to nic trudnego.
Zb
łaźnię się. Cudownie. Przecież ja nie umiem takich rzeczy! Co ja, małpa?! Ale podjąłem wyzwanie, to spróbuję. Nie wierze.. Harry, co ty ze sobą robisz?..
-No dalej, panie gwiazdo – pop
ędzała mnie. Ugh!
- No już! Idę – usłyszałem cichy chichot, gdy odchodziłem –Ale jeśli się zabije, to pamiętaj, że to Twoja wina.

* * * Oczami Sylvii * * *

Ledwo się opanowywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie myślałam, że gwiazdka odważy się to zrobić. Okey, może mi tym chce zaimponować, ale robi dobre wrażenie. Nie sądziłam, że będzie chciał udowodnić swoją męskość, tylko, że powie coś i na tym się skończy. Będzie zabawnie.
Nie ukrywam,
śmiałam się głośno w duchu, może też trochę na głos, ale to nie było specjalnie! Po prostu, on jest taki uroczy jak się stara.
- No dalej, panie gwiazdo.
Musia
łam go popędzać, bo inaczej by nie poszedł. Wahał się, ale ruszył.
- No ju
ż! Idę. Ale jeśli się zabije, to pamiętaj, że to Twoja wina.
Wolnym, wr
ęcz ślimaczym krokiem, szedł w stronę drzewa. Co kilka obracał się w moją stronę, a ja podnosiłam kciuki do góry, by okazać moje wsparcie. Haha! To jest takie zabawne. On tak się dla mnie męczy..
- Ohh szybciej! Kolacja nam nied
ługo przepadnie!
Widzia
łam na jego twarzy rezygnacje, strach, determinację i .. Właściwie nie wiem, jak to opisać. Ale miał bardzo zabawną minę. Muszę przyznać, że martwię się o dziennikarzy. Jak jakiś go zobaczy i zrobi zdjęcie to jutro w gazecie będzie na 1 stronie z nagłówkiem ‘Harry Styles zamienia się w małpę!’ Może i bym się śmiała, jakiś czas, ale potem musiałabym znosić krzyki Hazzy. Lepiej, żeby nikt go nie widział..
Harry sta
ł już pod drzewem i się na nie patrzał. Wyglądał, jakby się modlił tak właściwie. On się serio boi?
- Ej! Nie musisz tego robi
ć, wiesz?
- Musz
ę. Udowodnię Ci, że się mylisz!
- Jak chcesz.. – zrezygnowana opar
łam się na oparciu ławki. Po prostu podziwiałam przedstawienie.
Hazz przygotowa
ł się do skoku, po czym go wykonał i bujał się lekko na gałęzi. Usłyszałam ciche przeklnięcie, na co się zaśmiałam. Po chwili wykonał pierwsze podciągnięcie, ale z trudem.
- Oszcz
ędzaj siły na resztę!
- Cicho tam kobieto!
I drugie podci
ągnięcie. OK, na razie jest dobrze, chociaż widać, że to go zmęczyło. Dwie minuty później miał już wykonane 7 podciągnięć.
- Dobrze Ci idzie! Jeszcze 13!
- Nie pomagasz!
- Nie jestem od tego! – odkrzykn
ęłam, po czym wyciągnęłam telefon z torebki i zrobiłam mu zdjęcie. Pamiątka musi być. No i chłopaki się pośmieją.
Ma ju
ż za sobą 13 podciągnięć. A minęło.. 20 minut! Ten to jest wolny.. Chyba będę musiała mu pokazać, jak to się robi. No i 14 za nami.
- Dasz rad
ę wykonać te 6 w mniej niż 15 minut? – rzuciłam do niego ze śmiechem.
- Jasne m
ądralo. Weź sama spróbuj!
- Ohh spróbuj
ę, tylko czekam aż Ty skończysz.
Us
łyszałam ciche westchnienie, śmiech i znowu westchnienie.
- Nie tra
ć sił bezsensownie!
- To do mnie nie mów! Teraz to ja si
ę zaśmiałam i obserwowałam dalej przedstawienie. Nagle Hazz nie dokończył podciągnięcia i upadł na ziemię. Jak najszybciej do niego podbiegłam. Leżał na ziemi z zamkniętymi oczami.
- Harry! Otwórz oczy! Co Ci
ę boli?
Nic.
- Harry? – ukl
ęknęłam obok niego i sprawdzałam, jak jego funkcje życiowe. W normie – Weź otwórz oczy no..
By
łam przerażona. On się nie rusza, lekko drgają mu powieki i nie wiem, co dokładnie mu jest! Pochyliłam się nad nim, żeby spróbować otworzyć mu oczy, kiedy ten chwycił moją twarz w swoje dłonie i lekko mnie pocałował. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, co się dzieje, więc dopiero po chwili odwzajemniłam pocałunek, całkiem nie świadomie, dodam na swoją obronę!
- Co Ty robisz idioto! – naskoczy
łam na niego budząc się z szoku – Myślisz, że to było zabawne?!
- By
ło – zaśmiał się i oparł na rękach nadal pół-leżąc na trawie – I opłacało się spaść.
- Ja si
ę tak martwiłam, że sobie coś zrobiłeś, a Ty się z tego cieszysz! – krzyknęłam – Dobrze, że Ci nic nie jest – przytuliłam go. Wydawał się być zaskoczony, ale wtulił się we mnie na tyle, ile mógł.
- Mi
ło, że się o mnie martwisz.
- Zawsze si
ę będę martwić, idioto – zaśmiał się – Idziemy do mnie? O 18 kolacja.
- Jasne.
Pomog
łam mu wstać z ziemi. I on uważa się za faceta, ważąc tyle, co piórko? Phi!
- Mog
ę.. Mogę Cię objąć, jak będziemy szli? – zapytał zanim ruszyliśmy. Okey, punkt dla niego, bo się nie spodziewałam.
- Umm, pewnie.
Ca
łą drogę szliśmy jak para, nie ukrywajmy. Czułam na sobie spojrzenie ludzi z całego Londynu! Masakra.. Zauważyłam, że Hazz cały czas się uśmiecha. Nawet na chwile nie zmienił wyrazu twarzy.
- Co Ci
ę tak śmieszy?
- Mnie? Zupe
łnie nic.
- To czemu si
ę uśmiechasz?
- Bo jestem szcz
ęśliwy.
- Jaki
ś konkretny powód? – zapytałam z ciekawości.
- A i owszem – i co ? tylko tyle? -No wi
ęc.. ? – zaśmiał się, na co ja zmarszczyłam brwi.
- Bardzo podoba mi si
ę ta randka – uśmiechnęłam się pod nosem.
- A to jeszcze nie koniec.
- Racja.
- B
ędzie jeszcze lepiej w moim domu. Z moim tatą.
- To ju
ż nie koniecznie musi być fajne … - wybuchnął śmiechem i trochę mocniej chwycił.
- Ale on naprawd
ę nie jest taki zły.
- W to nie w
ątpię. Martwię się raczej, czy mnie polubi.
- Przejmujesz si
ę tym, czy Cie polubi? Serio?
- No tak.
- Awww! – zagrucha
łam na co Harry się zaśmiał tak uroczo.
- Ju
ż skończ, bo znów wyjdzie na to, że jestem mało męski i wymyślisz kolejne zadanie na śmierć i życie!
- Wcale,
że nie –oburzyłam się- Kazałabym Ci co najwyżej zaczepić jakiegoś motocyklistę.
- To by
łoby bardzo miłe z Twojej strony! – wybuchnęliśmy śmiechem – Za chwilę dojdziemy do mojego samochodu.
- Zapomnia
łam, że masz samochód – zrobiłam ‘face palm’
- Moja g
łupiutka – zmierzwił mi włosy – Niedługo zapomnisz, jak masz na imię.
- Czy
żbyś właśnie zasugerował, że jestem głupia – gwałtownie się zatrzymałam i zrobiłam pozę a’la wkurzona laska – Chcesz ,żebym Ci udowodniła, jak mądra jestem?
- Nie, mi nie musisz nic udowadnia
ć – znów mnie do siebie przyciągnął – Ja nie potrzebuję dowodów, same słowa wystarczą.
- OK, zrozumia
łam aluzję – i cichy śmiech – Obiecuję już nigdy Cię nie testować.
- I mam nadziej
ę, że dotrzymasz obietnicy – mrugnął – O patrz, samochód.
- Widz
ę loczku, widzę.
- No to jedziemy – odetchnął głośno, otworzył mi drzwi, zamknął je, po czym sam wsiadł i ruszył w stronę mojego domu.

* * * * *
- I wtedy Sylvia rzuciła we mnie poduszką, a ja z wrażenia skoczyłem na kanapę! – wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jak ja nie lubię, gdy tata opowiada wszystkim o każdym moim wyskoku. To takie żenujące. Jeszcze kilka historyjek i zapadnę się pod ziemię.
- Sylvia, przyniesiesz nam deser z lodówki? – zagadn
ął mnie tata, gdy zauważył, że jestem na skraju wytrzymania.
- Jasne.
- Pomog
ę Ci – zaoferowała się Zo, a wtedy pomyślałam, że to idealny moment na zemstę na Harrym za śmianie się ze mnie.
- Dzi
ękuję.
Wysz
łyśmy do kuchni, a gdy tylko się tam znalazłyśmy, Zo zaczęła zadawać miliony pytań. Nie wiedziałam, na które odpowiedzieć.
-Spokojnie Zoey, bo nas us
łyszą – kobieta się zaśmiała, ale po chwili zadała pytanie.
- Jak by
ło?
- Ca
łkiem fajnie. Najpierw kręgle, potem jedliśmy i byliśmy na spacerze.
- Ca
łowaliście się? – zapytała opierając na barku.
- Tak. Nie. Tak jakby.. – pogubi
łam się.
- Czyli?
- No, bo ona mnie poca
łował, a ja potem jego i w sumie nie wiem jak to liczyć.
- AWW! By
ł buziak! I to na pierwszej randce! – przytuliła mnie na przemian skacząc.
- Ha ha uwielbiam Twój entuzjazm. Ale tacie nic nie mów, bo mnie zabije – nie mog
łam się nie zaśmiać.
- Dobrze, b
ędę milczeć. A powiedz mi, kiedy następna randka? – nie lubię ludzi nadmiernie się z czegoś cieszących, ale w tej chwili ja także zachowywałam się jak nienormalna.
- Nied
ługo – mrugnęłam do niej, na co Zo zapiszczała jak typowa młodsza siostra.
- Dobra, idziemy zanie
ść te desery.
- Co przygotowa
łaś?
- Tiramisu.
- Mhm. Pycha! Ty wiesz, co dobre!
- Wiem, co Ty lubisz, wi
ęc szłam w tym kierunku.
- No to na co czekamy? Idziemy do facetów! -No dobrze! W dobrych humorach opu
ściłyśmy kuchnię. Byłyśmy blisko salonu, gdy usłyszałyśmy dość głośne szepty. Nic nie zrozumiałam, więc nie wiem czy się martwić, czy nie. Jezuu, jak tata odwali coś głupiego to ja już III wojnę światową urządzę!
- I wtedy Harry mia
ł tak zabójczą minę.
- Kiedy Harry mia
ł zabójczą minę? – zagadnął właśnie obgadywany osobnik.
- Kiedy przegrywa
ł – wytknęłam mu język, tata się zaśmiał.
- Na pocz
ątku dawała Ci wygrywać i robić z siebie głupka, co?
- Tak – odpar
ł zdziwiony.
- Z ka
żdym z nas tak robi, nie martw się. Ona lubi sobie z ludzi robić żarty – poklepał go po plecach.
- No siadajcie, siadajcie. Mamy deser – powiedzia
ła Zo i wręczyła mojemu tacie jeden, a ja dałam loczkowi jego.
- Mhm! Niesamowite! Ma pani dar gotowanie, pani Payne, znów to pani potwierdzi
ła – uśmiechnięty Harry mówił kolejny komplement Zo – Mam nadzieję, że Sylvia gotuje równie dobrze.
- Oj nie synu, nie – za
śmiał się mój tak zwany tata – Ona jest straszna. Raz spaliła makaron na spaghetti.
- Jak?! – zwróci
ł się do mnie.
- To nie by
ło specjalnie! Oglądałam serial i się zapatrzałam. Tato, to był wypadek.
- Tak si
ę tłumacz córuś.
- Tato no!
- Uwielbiam jak si
ę wściekasz – wybuchnął śmiechem.
- Ja te
ż lubię ją wkurzać – powiedział cicho Hazz i przybił z moim tatą żółwika. Co?!
- Dobrze wiedzie
ć, że koalicja przeciw mnie powstaje. Chociaż Zo jest ze mną.
- Sojusz kobiecy musi by
ć – i piątka w waszym wykonaniu.
- Harry, porozmawiamy sobie pó
źniej.
- Uuu, to nie wró
ży nic dobrego. Wiem z własnego doświadczenia – z lekkim współczuciem w głosie powiedział tata do Harrego, na co ten się zmieszał – Musisz mieć takie zabójcze spojrzenie, żeby dała Ci spokój.
- Zabójcze? – spojrza
ł skonsternowany na mnie –To na nią może cokolwiek podziałać? – i teraz wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Dobrze,
śmiejcie się. Ja idę do kuchni, zaraz wrócę, mam nadzieję, że się opanujecie.
Wysz
łam z kuchni zostawiając rozbawione towarzystwo mrucząc coś pod nosem. Tak, dawałam upust swojej frustracji.
Z pó
łki wyciągnęłam moje ulubione płatki kukurydziane z czekoladą. Tata specjalnie sprowadza je dla mnie z Niemiec. Uwielbiam te płatki! Wsypałam trochę do miski i zalałam zimnym mlekiem. Z gotowym ‘daniem’ usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam jeść.
- A ja dostan
ę trochę? – aż się zakrztusiłam. Nie lubię jak mnie ktoś straszy – Wszystko okey? –zapytał ze śmiechem.
- Tak, okey panie zabawny. Jak chcesz je
ść to sobie wsyp.
- Oo samoobs
ługa, jak fajnie.
- Debil – mrukn
ęłam po cichu, dobrze, że nie usłyszał.
- Mhm. Dobre te p
łatki.
- Wiem. Najlepsze. Prosto z Niemiec –Hazz a
ż wypluł trochę do miski. Fuj.
- Serio z Niemiec? Jaka Ty rozpieszczona.
- Nie prawda!
- Nie wcale – wskaza
ł na płatki – A to, to co?
- Lubi
ę te płatki, a tata mi je kupuje. Wielkie mi halo.
- Nawet mi nic nie sprowadzaj
ą z zagranicy.
- Powinni. Wiesz, jakie dobre rzeczy maj
ą w Europie?
- Co jest takie dobre,
że polecasz mi import? – zaśmiał się.
-Te p
łatki, francuskie wino, nazwy nie pamiętam, ale później Ci pokażę i pierogi.
-
Że co to, to ostatnie?
-Pierogi. Jad
łam je w Rosji kilka lat temu, podobno cała Europa Wschodnia na tym żyje.
- Serio? To ciekawe.
- Ale s
ą naprawdę dobre. Kiedyś Ci je zrobię, jak do mnie wpadniesz – mrugnęłam do niego.
- W takim razie spodziewaj si
ę mnie niedługo.
- B
ędę czekać.
I zapad
ła chwila milczenia. Oboje skupiliśmy się na jedzeniu, od czasu do czasu spoglądając na siebie.
- Wiesz, b
ędę musiał jechać. Już po 20..
- Juuu
ż?
- Wiem,
że tego nie chcesz – zaśmiał się na widok mojej miny, za chwilę spoważniał – Ale ja też nie chcę.
Zeskoczy
łam z blatu i podeszłam do niego, po czym bez słów wtuliłam się w niego.
- Dzi
ęki za dzisiaj – szepnęłam.
- Ja te
ż dziękuję. Było super.
- By
ło niesamowicie. I mój tata Cię lubi – dodałam lekko rozbawiona.
- Tak. Mi
ły gość. Tyle ciekawych rzeczy mi o Tobie mówił.
- Ciekawych? To znaczy?
- No wiesz, opowiada
ł mi jak trudno było z Tobą wcześniej i takie tam – uwielbiam jego śmiech, jest taki rozkoszny.
- Nie lubi
ę, gdy ktoś mnie obgaduje – odsunęłam się od niego.
- Ej no, co robisz?
- Chc
ę Cię odprowadzić?
- Nie musia
łaś puszczać – chwycił mnie za rękę.
- Musia
łam. Za karę – wyrwałam mu się i poszłam w stronę salonu.
- Jeste
ś bardzo nie miłą osobą, wiesz? Powiem Twojemu ojcu.
-
Świetnie. Powiedz – wzruszyłam ramionami.
- Chcesz mnie skrzywdzi
ć, co?
- Sk
ąd wiesz? – zmrużyłam oczy.
- Wida
ć to. W Twoich błękitnych, lodowatych oczach.
- Dzi
ękuję za komplement. I tak, masz racje – zaśmiałam się złowieszczo – Jakoś Cie skrzywdzę. Nie wiem jak i kiedy, ale to zrobię. Spodziewaj się.
- Powtórz
ę to, co kiedyś powiedziałem. Boję się Ciebie.
Wybuchn
ęłam głośnym śmiechem, bo ta sytuacja była komiczna. Ale nie żartowałam mówiąc, że go skrzywdzę. Zrobię to. Kiedyś na pewno.
- Uwielbiam Ci
ę. To do zobaczenia jutro. Niall mi mówił, że będziesz.
- Tak, b
ędę. Do jutra – powiedziałam otwierając drzwi, gdy Harry ubrał bluzę.
- Odprowadzisz mnie do samochodu? – zapyta
ł z miną szczeniaczka.
- Jasne.
- Do widzenia pani Payne, panie Sykes – po
żegnał się z nimi siedzącymi w salonie i wyszliśmy przed dom. Trochę chłodno jak na lipiec o tej porze. Ale to Londyn, co się dziwić.
- Wiesz, na któr
ą mamy próbę?
- Na 11?
- Prawie – za
śmiał się – Na 9.
- To chyba nie przyjad
ę. Za wcześnie.
- No nie rób mi tego - Ha ha okey no dobra b
ędę. Tylko nie smutaj.
- Ju
ż jest OK. – odwrócił się do mnie, gdy stanął przed samochodem – To do jutra.
- Do jutra – i cisza. Gapimy si
ę na siebie nie wiedząc, co zrobić. Zaczęłam powoli odchodzić, ale Hazz złapał mnie za rękę.
- Nawet si
ę nie pożegnasz?
- Powiedzia
łam, do jutra – wytknęłam mu język – Ale Tobie chyba nie o to chodziło – stwierdziłam widząc jego minę.
- Nie – odpowiedzia
ł ze śmiechem i zaczął się do mnie zbliżać. Robiąc mu na złość pocałowałam go w nos – Ej no, co to miało być?
- Dobranoc! – krzykn
ęłam, gdy odbiegałam od niego. Usłyszałam cichy śmiech.
- Dobranoc!

                                                                                                                                                                   

CZYTASZ  =  KOMENTUJESZ :)

3 komentarze:

  1. Aaaaaa!W końcu rozdział.Genialny pisz szybko następny,bo już nie wytrzymam!!Weny życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie.. Uwielbiam ;*

    OdpowiedzUsuń