Dziękuję, że jest was coraz więcej! ponad 3300 wyświetleń to jest coś :) Dzięki,że czytacie! :*
No i pojawiają się komentarze, co mnie bardzo cieszy! ;]
Chciałabym polecić wam dwa blogi. Są niesamowite, bardzo wciągają i są warte waszej uwagi! :)
http://middle-of-my-heart.blogspot.com/
oraz
http://allerry.blogspot.com/ <<<-- nowo założony blog ;)
Będę wdzięczna jeśli zajrzycie na ich blogi, dziewczyny mają talent, sami się o tym przekonacie, gdy przeczytacie! ;3
Życzę wam miłego czytania! Do nexta!
Syl xx
* * * OCZAMI HARREGO * * *
Nie mogę pojąć tej dziewczyny! Zgrywa taką niedostępną! Ale z drugiej strony jest czasem taka otwarta i mogę ją łatwo odczytać. Ona posiada kilka twarzy. Będę musiał ją wreszcie rozszyfrować i znaleźć tę prawdziwą stronę. Może być ciężko biorąc pod uwagę jej trudny charakter i to, że jest bardzo, ale to bardzo zamknięta w sobie.Ciężko tak na nią patrzeć i być skupiony na tym, co mówi, jak jest tak olśniewająco piękna.
Nie, nie zakochałem się. Na pewno nie. Ale będę musiał się upewnić, co do tego. Tylko nie wiem jak..
- Hej piękna, usiądziemy na tamtej ławce?
- Skoro pan celebry ta się zmęczył to możemy usiąść – odpowiedziała ze śmiechem w głosie, a po chwili kontynuowała – Szybko się męczysz. Nie ma tam, kto o was dbać?
- Jasne, że ma! Tylko no wiesz, nie mamy testów na wytrzymałość, jeśli chodzi o spacery.
- Taki duży, a taki słaby – pokręciła głową.
- Sądzisz, że jestem słaby? Uwierz, nie jestem.
- Wyglądasz na niedożywionego. I jak panienka – zaśmiała się i usiadła na ławkę.
- Jak mnie nazwałaś? – stanąłem naprzeciwko niej i skrzyżowałem ręce na piersi – Powtórz.
- Jesteś panienką.
- Nie wierze, że to powiedziałaś – zacząłem lekko dramatyzować, bo uraziła mnie! Moją męskość – Jestem 100% mężczyzną.
- Mówisz? To udowodnij to – rzuciła mi wyzywające spojrzenie. Jak ona mnie teraz irytuje!
- Jak ?
- Hmm – chwile rozglądała się dookoła – Wiem! Widzisz tamto drzewo? – wskazała palcem na ogromne drzewo niedaleko nas.
- No. I co w związku z nim?
- Masz się podciągnąć na najniższej gałęzi.. 20 razy.
- Oszalała.. Jasne, że to zrobię! Przecież to nic trudnego.
Zbłaźnię się. Cudownie. Przecież ja nie umiem takich rzeczy! Co ja, małpa?! Ale podjąłem wyzwanie, to spróbuję. Nie wierze.. Harry, co ty ze sobą robisz?..
-No dalej, panie gwiazdo – popędzała mnie. Ugh!
- No już! Idę – usłyszałem cichy chichot, gdy odchodziłem –Ale jeśli się zabije, to pamiętaj, że to Twoja wina.
* * * Oczami Sylvii * * *
Ledwo się opanowywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie myślałam, że gwiazdka odważy się to zrobić. Okey, może mi tym chce zaimponować, ale robi dobre wrażenie. Nie sądziłam, że będzie chciał udowodnić swoją męskość, tylko, że powie coś i na tym się skończy. Będzie zabawnie.
Nie ukrywam, śmiałam się głośno w duchu, może też trochę na głos, ale to nie było specjalnie! Po prostu, on jest taki uroczy jak się stara.
- No dalej, panie gwiazdo.
Musiałam go popędzać, bo inaczej by nie poszedł. Wahał się, ale ruszył.
- No już! Idę. Ale jeśli się zabije, to pamiętaj, że to Twoja wina.
Wolnym, wręcz ślimaczym krokiem, szedł w stronę drzewa. Co kilka obracał się w moją stronę, a ja podnosiłam kciuki do góry, by okazać moje wsparcie. Haha! To jest takie zabawne. On tak się dla mnie męczy..
- Ohh szybciej! Kolacja nam niedługo przepadnie!
Widziałam na jego twarzy rezygnacje, strach, determinację i .. Właściwie nie wiem, jak to opisać. Ale miał bardzo zabawną minę. Muszę przyznać, że martwię się o dziennikarzy. Jak jakiś go zobaczy i zrobi zdjęcie to jutro w gazecie będzie na 1 stronie z nagłówkiem ‘Harry Styles zamienia się w małpę!’ Może i bym się śmiała, jakiś czas, ale potem musiałabym znosić krzyki Hazzy. Lepiej, żeby nikt go nie widział..
Harry stał już pod drzewem i się na nie patrzał. Wyglądał, jakby się modlił tak właściwie. On się serio boi?
- Ej! Nie musisz tego robić, wiesz?
- Muszę. Udowodnię Ci, że się mylisz!
- Jak chcesz.. – zrezygnowana oparłam się na oparciu ławki. Po prostu podziwiałam przedstawienie.
Hazz przygotował się do skoku, po czym go wykonał i bujał się lekko na gałęzi. Usłyszałam ciche przeklnięcie, na co się zaśmiałam. Po chwili wykonał pierwsze podciągnięcie, ale z trudem.
- Oszczędzaj siły na resztę!
- Cicho tam kobieto!
I drugie podciągnięcie. OK, na razie jest dobrze, chociaż widać, że to go zmęczyło. Dwie minuty później miał już wykonane 7 podciągnięć.
- Dobrze Ci idzie! Jeszcze 13!
- Nie pomagasz!
- Nie jestem od tego! – odkrzyknęłam, po czym wyciągnęłam telefon z torebki i zrobiłam mu zdjęcie. Pamiątka musi być. No i chłopaki się pośmieją.
Ma już za sobą 13 podciągnięć. A minęło.. 20 minut! Ten to jest wolny.. Chyba będę musiała mu pokazać, jak to się robi. No i 14 za nami.
- Dasz radę wykonać te 6 w mniej niż 15 minut? – rzuciłam do niego ze śmiechem.
- Jasne mądralo. Weź sama spróbuj!
- Ohh spróbuję, tylko czekam aż Ty skończysz.
Usłyszałam ciche westchnienie, śmiech i znowu westchnienie.
- Nie trać sił bezsensownie!
- To do mnie nie mów! Teraz to ja się zaśmiałam i obserwowałam dalej przedstawienie. Nagle Hazz nie dokończył podciągnięcia i upadł na ziemię. Jak najszybciej do niego podbiegłam. Leżał na ziemi z zamkniętymi oczami.
- Harry! Otwórz oczy! Co Cię boli?
Nic.
- Harry? – uklęknęłam obok niego i sprawdzałam, jak jego funkcje życiowe. W normie – Weź otwórz oczy no..
Byłam przerażona. On się nie rusza, lekko drgają mu powieki i nie wiem, co dokładnie mu jest! Pochyliłam się nad nim, żeby spróbować otworzyć mu oczy, kiedy ten chwycił moją twarz w swoje dłonie i lekko mnie pocałował. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, co się dzieje, więc dopiero po chwili odwzajemniłam pocałunek, całkiem nie świadomie, dodam na swoją obronę!
- Co Ty robisz idioto! – naskoczyłam na niego budząc się z szoku – Myślisz, że to było zabawne?!
- Było – zaśmiał się i oparł na rękach nadal pół-leżąc na trawie – I opłacało się spaść.
- Ja się tak martwiłam, że sobie coś zrobiłeś, a Ty się z tego cieszysz! – krzyknęłam – Dobrze, że Ci nic nie jest – przytuliłam go. Wydawał się być zaskoczony, ale wtulił się we mnie na tyle, ile mógł.
- Miło, że się o mnie martwisz.
- Zawsze się będę martwić, idioto – zaśmiał się – Idziemy do mnie? O 18 kolacja.
- Jasne.
Pomogłam mu wstać z ziemi. I on uważa się za faceta, ważąc tyle, co piórko? Phi!
- Mogę.. Mogę Cię objąć, jak będziemy szli? – zapytał zanim ruszyliśmy. Okey, punkt dla niego, bo się nie spodziewałam.
- Umm, pewnie.
Całą drogę szliśmy jak para, nie ukrywajmy. Czułam na sobie spojrzenie ludzi z całego Londynu! Masakra.. Zauważyłam, że Hazz cały czas się uśmiecha. Nawet na chwile nie zmienił wyrazu twarzy.
- Co Cię tak śmieszy?
- Mnie? Zupełnie nic.
- To czemu się uśmiechasz?
- Bo jestem szczęśliwy.
- Jakiś konkretny powód? – zapytałam z ciekawości.
- A i owszem – i co ? tylko tyle? -No więc.. ? – zaśmiał się, na co ja zmarszczyłam brwi.
- Bardzo podoba mi się ta randka – uśmiechnęłam się pod nosem.
- A to jeszcze nie koniec.
- Racja.
- Będzie jeszcze lepiej w moim domu. Z moim tatą.
- To już nie koniecznie musi być fajne … - wybuchnął śmiechem i trochę mocniej chwycił.
- Ale on naprawdę nie jest taki zły.
- W to nie wątpię. Martwię się raczej, czy mnie polubi.
- Przejmujesz się tym, czy Cie polubi? Serio?
- No tak.
- Awww! – zagruchałam na co Harry się zaśmiał tak uroczo.
- Już skończ, bo znów wyjdzie na to, że jestem mało męski i wymyślisz kolejne zadanie na śmierć i życie!
- Wcale, że nie –oburzyłam się- Kazałabym Ci co najwyżej zaczepić jakiegoś motocyklistę.
- To byłoby bardzo miłe z Twojej strony! – wybuchnęliśmy śmiechem – Za chwilę dojdziemy do mojego samochodu.
- Zapomniałam, że masz samochód – zrobiłam ‘face palm’
- Moja głupiutka – zmierzwił mi włosy – Niedługo zapomnisz, jak masz na imię.
- Czyżbyś właśnie zasugerował, że jestem głupia – gwałtownie się zatrzymałam i zrobiłam pozę a’la wkurzona laska – Chcesz ,żebym Ci udowodniła, jak mądra jestem?
- Nie, mi nie musisz nic udowadniać – znów mnie do siebie przyciągnął – Ja nie potrzebuję dowodów, same słowa wystarczą.
- OK, zrozumiałam aluzję – i cichy śmiech – Obiecuję już nigdy Cię nie testować.
- I mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy – mrugnął – O patrz, samochód.
- Widzę loczku, widzę.
- No to jedziemy – odetchnął głośno, otworzył mi drzwi, zamknął je, po czym sam wsiadł i ruszył w stronę mojego domu.
- I wtedy Sylvia rzuciła we mnie poduszką, a ja z wrażenia skoczyłem na kanapę! – wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jak ja nie lubię, gdy tata opowiada wszystkim o każdym moim wyskoku. To takie żenujące. Jeszcze kilka historyjek i zapadnę się pod ziemię.
- Sylvia, przyniesiesz nam deser z lodówki? – zagadnął mnie tata, gdy zauważył, że jestem na skraju wytrzymania.
- Jasne.
- Pomogę Ci – zaoferowała się Zo, a wtedy pomyślałam, że to idealny moment na zemstę na Harrym za śmianie się ze mnie.
- Dziękuję.
Wyszłyśmy do kuchni, a gdy tylko się tam znalazłyśmy, Zo zaczęła zadawać miliony pytań. Nie wiedziałam, na które odpowiedzieć.
-Spokojnie Zoey, bo nas usłyszą – kobieta się zaśmiała, ale po chwili zadała pytanie.
- Jak było?
- Całkiem fajnie. Najpierw kręgle, potem jedliśmy i byliśmy na spacerze.
- Całowaliście się? – zapytała opierając na barku.
- Tak. Nie. Tak jakby.. – pogubiłam się.
- Czyli?
- No, bo ona mnie pocałował, a ja potem jego i w sumie nie wiem jak to liczyć.
- AWW! Był buziak! I to na pierwszej randce! – przytuliła mnie na przemian skacząc.
- Ha ha uwielbiam Twój entuzjazm. Ale tacie nic nie mów, bo mnie zabije – nie mogłam się nie zaśmiać.
- Dobrze, będę milczeć. A powiedz mi, kiedy następna randka? – nie lubię ludzi nadmiernie się z czegoś cieszących, ale w tej chwili ja także zachowywałam się jak nienormalna.
- Niedługo – mrugnęłam do niej, na co Zo zapiszczała jak typowa młodsza siostra.
- Dobra, idziemy zanieść te desery.
- Co przygotowałaś?
- Tiramisu.
- Mhm. Pycha! Ty wiesz, co dobre!
- Wiem, co Ty lubisz, więc szłam w tym kierunku.
- No to na co czekamy? Idziemy do facetów! -No dobrze! W dobrych humorach opuściłyśmy kuchnię. Byłyśmy blisko salonu, gdy usłyszałyśmy dość głośne szepty. Nic nie zrozumiałam, więc nie wiem czy się martwić, czy nie. Jezuu, jak tata odwali coś głupiego to ja już III wojnę światową urządzę!
- I wtedy Harry miał tak zabójczą minę.
- Kiedy Harry miał zabójczą minę? – zagadnął właśnie obgadywany osobnik.
- Kiedy przegrywał – wytknęłam mu język, tata się zaśmiał.
- Na początku dawała Ci wygrywać i robić z siebie głupka, co?
- Tak – odparł zdziwiony.
- Z każdym z nas tak robi, nie martw się. Ona lubi sobie z ludzi robić żarty – poklepał go po plecach.
- No siadajcie, siadajcie. Mamy deser – powiedziała Zo i wręczyła mojemu tacie jeden, a ja dałam loczkowi jego.
- Mhm! Niesamowite! Ma pani dar gotowanie, pani Payne, znów to pani potwierdziła – uśmiechnięty Harry mówił kolejny komplement Zo – Mam nadzieję, że Sylvia gotuje równie dobrze.
- Oj nie synu, nie – zaśmiał się mój tak zwany tata – Ona jest straszna. Raz spaliła makaron na spaghetti.
- Jak?! – zwrócił się do mnie.
- To nie było specjalnie! Oglądałam serial i się zapatrzałam. Tato, to był wypadek.
- Tak się tłumacz córuś.
- Tato no!
- Uwielbiam jak się wściekasz – wybuchnął śmiechem.
- Ja też lubię ją wkurzać – powiedział cicho Hazz i przybił z moim tatą żółwika. Co?!
- Dobrze wiedzieć, że koalicja przeciw mnie powstaje. Chociaż Zo jest ze mną.
- Sojusz kobiecy musi być – i piątka w waszym wykonaniu.
- Harry, porozmawiamy sobie później.
- Uuu, to nie wróży nic dobrego. Wiem z własnego doświadczenia – z lekkim współczuciem w głosie powiedział tata do Harrego, na co ten się zmieszał – Musisz mieć takie zabójcze spojrzenie, żeby dała Ci spokój.
- Zabójcze? – spojrzał skonsternowany na mnie –To na nią może cokolwiek podziałać? – i teraz wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Dobrze, śmiejcie się. Ja idę do kuchni, zaraz wrócę, mam nadzieję, że się opanujecie.
Wyszłam z kuchni zostawiając rozbawione towarzystwo mrucząc coś pod nosem. Tak, dawałam upust swojej frustracji.
Z półki wyciągnęłam moje ulubione płatki kukurydziane z czekoladą. Tata specjalnie sprowadza je dla mnie z Niemiec. Uwielbiam te płatki! Wsypałam trochę do miski i zalałam zimnym mlekiem. Z gotowym ‘daniem’ usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam jeść.
- A ja dostanę trochę? – aż się zakrztusiłam. Nie lubię jak mnie ktoś straszy – Wszystko okey? –zapytał ze śmiechem.
- Tak, okey panie zabawny. Jak chcesz jeść to sobie wsyp.
- Oo samoobsługa, jak fajnie.
- Debil – mruknęłam po cichu, dobrze, że nie usłyszał.
- Mhm. Dobre te płatki.
- Wiem. Najlepsze. Prosto z Niemiec –Hazz aż wypluł trochę do miski. Fuj.
- Serio z Niemiec? Jaka Ty rozpieszczona.
- Nie prawda!
- Nie wcale – wskazał na płatki – A to, to co?
- Lubię te płatki, a tata mi je kupuje. Wielkie mi halo.
- Nawet mi nic nie sprowadzają z zagranicy.
- Powinni. Wiesz, jakie dobre rzeczy mają w Europie?
- Co jest takie dobre, że polecasz mi import? – zaśmiał się.
-Te płatki, francuskie wino, nazwy nie pamiętam, ale później Ci pokażę i pierogi.
- Że co to, to ostatnie?
-Pierogi. Jadłam je w Rosji kilka lat temu, podobno cała Europa Wschodnia na tym żyje.
- Serio? To ciekawe.
- Ale są naprawdę dobre. Kiedyś Ci je zrobię, jak do mnie wpadniesz – mrugnęłam do niego.
- W takim razie spodziewaj się mnie niedługo.
- Będę czekać.
I zapadła chwila milczenia. Oboje skupiliśmy się na jedzeniu, od czasu do czasu spoglądając na siebie.
- Wiesz, będę musiał jechać. Już po 20..
- Juuuż?
- Wiem, że tego nie chcesz – zaśmiał się na widok mojej miny, za chwilę spoważniał – Ale ja też nie chcę.
Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do niego, po czym bez słów wtuliłam się w niego.
- Dzięki za dzisiaj – szepnęłam.
- Ja też dziękuję. Było super.
- Było niesamowicie. I mój tata Cię lubi – dodałam lekko rozbawiona.
- Tak. Miły gość. Tyle ciekawych rzeczy mi o Tobie mówił.
- Ciekawych? To znaczy?
- No wiesz, opowiadał mi jak trudno było z Tobą wcześniej i takie tam – uwielbiam jego śmiech, jest taki rozkoszny.
- Nie lubię, gdy ktoś mnie obgaduje – odsunęłam się od niego.
- Ej no, co robisz?
- Chcę Cię odprowadzić?
- Nie musiałaś puszczać – chwycił mnie za rękę.
- Musiałam. Za karę – wyrwałam mu się i poszłam w stronę salonu.
- Jesteś bardzo nie miłą osobą, wiesz? Powiem Twojemu ojcu.
- Świetnie. Powiedz – wzruszyłam ramionami.
- Chcesz mnie skrzywdzić, co?
- Skąd wiesz? – zmrużyłam oczy.
- Widać to. W Twoich błękitnych, lodowatych oczach.
- Dziękuję za komplement. I tak, masz racje – zaśmiałam się złowieszczo – Jakoś Cie skrzywdzę. Nie wiem jak i kiedy, ale to zrobię. Spodziewaj się.
- Powtórzę to, co kiedyś powiedziałem. Boję się Ciebie.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, bo ta sytuacja była komiczna. Ale nie żartowałam mówiąc, że go skrzywdzę. Zrobię to. Kiedyś na pewno.
- Uwielbiam Cię. To do zobaczenia jutro. Niall mi mówił, że będziesz.
- Tak, będę. Do jutra – powiedziałam otwierając drzwi, gdy Harry ubrał bluzę.
- Odprowadzisz mnie do samochodu? – zapytał z miną szczeniaczka.
- Jasne.
- Do widzenia pani Payne, panie Sykes – pożegnał się z nimi siedzącymi w salonie i wyszliśmy przed dom. Trochę chłodno jak na lipiec o tej porze. Ale to Londyn, co się dziwić.
- Wiesz, na którą mamy próbę?
- Na 11?
- Prawie – zaśmiał się – Na 9.
- To chyba nie przyjadę. Za wcześnie.
- No nie rób mi tego - Ha ha okey no dobra będę. Tylko nie smutaj.
- Już jest OK. – odwrócił się do mnie, gdy stanął przed samochodem – To do jutra.
- Do jutra – i cisza. Gapimy się na siebie nie wiedząc, co zrobić. Zaczęłam powoli odchodzić, ale Hazz złapał mnie za rękę.
- Nawet się nie pożegnasz?
- Powiedziałam, do jutra – wytknęłam mu język – Ale Tobie chyba nie o to chodziło – stwierdziłam widząc jego minę.
- Nie – odpowiedział ze śmiechem i zaczął się do mnie zbliżać. Robiąc mu na złość pocałowałam go w nos – Ej no, co to miało być?
- Dobranoc! – krzyknęłam, gdy odbiegałam od niego. Usłyszałam cichy śmiech.
- Dobranoc!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Aaaaaa!W końcu rozdział.Genialny pisz szybko następny,bo już nie wytrzymam!!Weny życzę :**
OdpowiedzUsuńAwwww... Słodko<3<3 czekam nn:-*
OdpowiedzUsuńSłodkie.. Uwielbiam ;*
OdpowiedzUsuń