30 lipca 2013

6 CZ.1

Cześć <3 Uff wreszcie dodaje rozdział, były pewne komplikacje, ale jest już OK ;)
Najpierw dziękuję za ponad 1100 wyświetleń. Nawet nie wiecie jak się teraz cieszę :)
No i w tym rozdziale oficjalnie bierze udział całe 1D ^^ Wieciee, podzieliłam sobie rozdział 6 na 6 części, bo wyszedł taki długi, ale skróciłam to na 3 części i 3 osobne rozdziały :) Dzisiaj część I , w czwartek II, a w sobotę III :) Taki bonusik za dość długą nieobecność :)
Miłego czytania! Syl xx
                                                                                                                                                                                              

4.07.2013 Sobota
Jestem niewyspana i wszystko mnie cholernie boli! Ale co się dziwić, jak spałam na podłodze wtulona w Liama. Oboje wstaliśmy o 8 a.m.. On poszedł do gościnnego się przebrać. Z tego co wiem, od razu musi jechać do ich autobusu, bo na 10 ma to spotkanie z fanami. No i Ehh.. powiedział, że mam wpaść o 12 do niego i przynieść mu lunch i przy okazji poznam chłopaków. Jupiii!! Wyczuwasz ten sarkazm?

Jest 8:11. Nadal leżę na łóżku w ciuchach z wczoraj. Tak, leń ze mnie, bo nawet nie chcę mi się przebrać. Brak pracy mnie rozleniwia. Pff.. no, ale trzeba się w końcu zebrać i ogarnąć.

A właśnie! Co do wczorajszego dnia. To muszę Ci powiedzieć, że Liam nie jest taki zły. Fajny chłopak, wesoły, towarzyski, no i wrażliwy. Rozumiesz to, przepłakaliśmy cały film !!! To aż się w głowie nie mieści! Bo ja nie płaczę!

No, ale kończę, bo tata woła na śniadanie, a muszę się jeszcze odświeżyć.

Kocham Cię!Sylvia xx

„This is real. This is ME.”
13 dzie
ń wolny – kurwa, ja się pytam, co się dzieje?!

- Zaraz zejdę tato! Tylko się ubiorę!
- Liam wychodzi! Chod
ź się pożegnać!- krzyknął z salonu.
- Ale ja si
ę z nim jeszcze dzisiaj zobaczę tatusiu!
- Aha! No dobra! To ubieraj si
ę i schodź na śniadanie!
- Dobra! Pa Liam! Do pó
źniej!
- Paaaa!- i trzask drzwi.


Godzina 8: 32 a już cały dom na nogach i to w sobotę! Świat wariuje. Serio. No, ale jak już nie śpię, to zrobię coś pożytecznego. Trzeba poprawić układ.
-Bry! Co na
śniadanie? -ucałowałam poliki Zo i taty na wejściu.
-Kanapki z twarogiem i rzodkiewk
ą, a do tego sok marchewkowy. No i witaminy- odpowiedziała mi Zo.
- Mm. Moje ulubione sobotnie
śniadanko.
No jej, bo mam s
łabość do twarogu i soku z marchwi no! Lubię jeść zdrowo, a sobota i niedziela to najzdrowsze, jak dla mnie, dni w tygodniu. No chyba, że jest spotkanie rodzinne..

-Zoey, zrobisz lunch dla Liama? Obiecałam, że mu przyniosę.
-Pewnie. Ch
łopakom też zrobię, pewnie będą głodni.
- Tsa, jak chcesz – odpar
łam z mniejszym entuzjazmem.
- O której wychodzisz? - To zale
ży. A moje auto już dojechało tato?
- Tak, stoi w gara
żu.
- W takim razie Zoey 11:40 b
ędę wyjeżdżać, więc ze spokojem po 11 możesz zacząć robić ten lunch uśmiechnęłam się do niej.
- Okey.
-Tylko jed
ź ostrożnie córuś.
- Zawsze je
żdżę tato uśmiech nr.7 i każdy się odczepia. Bingo!
- Dzi
ęki za śniadanie! Idę do siebie!
- Mi
łego dnia skarbie!
- Dzi
ęki, wam też.

No i jeszcze raz! 3,4,5,6,7! Nosz kurde! Czemu ten krok mi nie wychodzi do perfekcji ?! Wdech, wydech, wdech, wydech.. Dam radę. Trochę poćwiczę i będzie okey.
Orzesz ja Cie! 11:11! Spó
źnię się, a Li zacznie się martwić! O fu! Śmierdzę jak spocona panda.. Szybki prysznic! Tsa, szybki. 11:48! No nie wierzę! Maluj się szybciej dziewczyno! 11:53! Extra! Kluczyki! Yy! Gdzie? Wiem! Torebka! Są!
-Na razie! Jad
ę!
-A lunch?
-A tak! Dzi
ęki! Pa!

Już 12! Dobra do tego centrum jest kilka minut, ale moim autkiem jest to niecałe 5 minut. Siadam za kółko, kładę torebkę i lunch z tyłu, przekręcam kluczyk i jadę. Powoli (90 km/h), no nie chcę przecież wypadku spowodować. O ja Cie! Ale tłok przed centrum. No tak One Direction..Jeszcze bardziej ich nie lubię, ale nie Li, jego uwielbiam. No wreszcie, wolne miejsce i dość blisko wejścia. Teraz tylko spojrzeć w lusterko. Okey, wyglądam przyzwoicie. To idziemy do brata i tych patafianów zwanych jego przyjaciółmi.




*** OCZMI LIAMA ***
Pobudka o 8 rano w sobotę to koszmar, ale przynajmniej piątek spędziłem fajnie. Uwielbiam moją siostrę. Chociaż z początku wydawała się dziwna tak później okazała się być zabawną i fantastyczną dziewczyną. Zapomniałem, że Sylvia śpi w moich ramionach i niechcący ją obudziłem.
- Dzie
ń dobry siostro!
- Witaj bracie! – oboje si
ę zaśmialiśmy.
-Idziesz na dó
ł na śniadanie?
-Zaraz zejd
ę tylko się ogarnę.
- Okey. A ten, s
łuchaj, wpadłabyś o 12 do centrum handlowego tego niedaleko Big Bena? Przyniosłabyś mi lunch i poznała chłopaków? spojrzałem na nią z błagalną miną.
-Hmm. W sumie to i tak nie mam nic innego do roboty – u
śmiechnęła się.
- Extra. To my mamy stolik przy jakiej
ś fontannie z tego, co mówił mi Paul. Nie wiem, ile ich jest tam dokładnie, więc też miejsca dokładniej określić nie potrafię, ale na pewno nas znajdziesz. Idź za piskami zaśmiałem się.
-Oki doki braciszku. Jako
ś tam was znajdę .
- To do pó
źniej pomachała mi, gdy wychodziłem. Udałem się do pokoju gościnnego, wziąłem prysznic, przebrałem w czyste rzeczy i zszedłem na śniadanie.
-Dzie
ń dobry mamo, Steve przywitałem się z domownikami.
-Witaj Liam – odpowiedzia
ł pan Sykes.
-Cze
ść synek. Jak minął wieczór? dopytywała mamusia.
- By
ło extra. Sylvia jest fantastyczna. No i nareszcie mam siostrę! zaśmiałem się lekko. Ta myśl naprawdę koiła moje zszargane nerwy, bo jak pomyśle, że ona czasem pomoże mi oderwać się od życia z tymi czterema nieogarniętymi idiotami za których muszę wszystko robić i których muszę pilnować to aż na sercu robi mi się miło.
- Liam, bo mamy dla Ciebie propozycj
ę zagaił Steve- Razem z Twoją matką pomyśleliśmy, że może wprowadziłbyś się tu do nas?Że co? Rozumiem, że to rodzina , ale co z chłopakami? Przecież nie mogę ich zostawić samych. Już teraz martwię się o Paula i jego stan psychiczny no i o busa, bo nie wiem, czy nadal stoi, a oni mi proponują zamieszkanie na stałe. Poza tym, jakbym zamieszkał z nimi tu, a chłopaki mieszkaliby sami w naszej willi to jestem pewien, że już pierwszego dnia dom poszedłby z dymem, a Paul by nas zabił.
-Dzi
ęki za propozycję, ale nie mogę zostawić tak chłopaków.
-Gdyby
ś zmienił zdanie, to pamiętaj, że pokój dla Ciebie zawsze tutaj będzie.
- Dzi
ęki Steve. Dobra, ja lecę, bo muszę stawić się w busie.
- Pa synku. Do zobaczenia.
- Pa mamo. Kocham Ci
ę.
- Sylvia!- krzykn
ął Steve - Liam wychodzi! Chodź się pożegnać!
- Ale ja si
ę z nim jeszcze dzisiaj zobaczę tato!
- Aha! No dobra! To ubieraj si
ę i schodź na śniadanie!
- Dobra! Pa Liam! Do pó
źniej!
- Paaaa!
Po
żegnałem się i wyszedłem z domu. Założyłem okulary i kaptur i spokojnie doszedłem do busa. Na szczęście jeszcze stał. Oby w środku wyglądał tak samo dobrze jak na zewnątrz.
-Siemka ch
łopaki!- krzyknąłem, gdy otworzyłem drzwi.
-Liam, ch
łopie, gdzie Cię wywiało? -Lou. Ten to jak zwykle o wszystko wypytuje.
- A cze
ść to gdzie?- zapytałem lekko poirytowany.
- Cze
ść! wydarła się cała czwórka.
- To gdzie by
łeś? zapytał Nialler.
- By
łem u mamy no i poznałem siostrę.
-Uuu siostra! Opowiadaj! – wydar
ł się loczek i przybliżył do mnie na taką odległość, że aż poczułem się niekomfortowo.
- Po 1. odsu
ń się zboczeńcu, a po 2. sami ją poznacie za jakieś spojrzałem na zegarek 3 godziny.
- Woo Hoo! – zacz
ęli skakać jak jacyś nienormalni. I ja miałem ich niby zostawić samych w domu?!
- Dobra – uciszy
ł ich Louis Jest 9, mamy jeszcze godzinkę. Pogramy w Fife?
- Tak!- wszyscy si
ę zgodziliśmy na propozycję pasiastego i już po chwili graliśmy w naszym salonie w piłkę nożną na naszej plazmie.




*** CENTRUM HANDLOWE – GODZINA 12 ***
-Chłopaki! Teraz macie pół godziny przerwy! Spokojnie, fanki nie będą wam w tym czasie przeszkadzać. Dziewczyny tu zwrócił się do fanek Proszę, odsuńcie się o 50 metrów od zespołu. Przerwa!
W odpowiedzi us
łyszeliśmy tylko westchnienia fanek, które już po chwili grzecznie cofały się, ale dalej robiły nam zdjęcia. No tak, tego nie zakazano. Ehh.. czasem mam ochotę oderwać się od tego wszystkiego..
- No to gdzie ta Twoja siostra?- spyta
ł loczek wypatrując kogoś w tłumie. Reszta tylko się z niego śmiała No co? Widziałem waszą fotkę na Twitterze, trochę nie wyraźna, ale zawsze to jakaś wskazówka.
-Jak b
ędzie to będzie. Ale będzie na pewno.
- A wgl to, co b
ędziemy robić później?- zapytał Zayn.
-Ja bym poszed
ł coś zjeść odparł Niall.
-To wiadome i ju
ż z góry zaplanowane. Ale co poza tym zaśmiał się Lou.
-Mo
że kino? zapytałem na drugim piętrze jest.
-No spoko – odpowiedzia
ł Zayn, a reszta przytaknęła.
-Liam! – us
łyszałem swoje imię. Odwróciłem się i zobaczyłem Sylvię.
-Co, kolejna zakochana fanka?- powiedzia
ł przez śmiech Lou.
-Nie -odwróci
łem się do chłopaków To właśnie moja siostra odparłem dumny.
- O..(Hazz)
- Ja..(Zayn)
- Cie..(Niall)
- Kr
ęcę! krzyknęła cała trójka, a Lou się tylko zaśmiał i aż zrobił cały czerwony.
- Sylvia! Cze
ść! rzuciła się na mnie, a ja zacząłem obracać ją wokół własnej osi.




*** OCZAMI SYLVII ***
Wyszłam z auta i skierowałam się do centrum. Ledwo co przepchałam się przez ten tłum rozjuszonych fanek. Gdzie on jest? Może na komendę przybiegnie albo coś? O jest, widzę go!

-Liam!- wydarłam się i już po chwili byłam przy nim i go przytulałam, a ten mnie wziął zakręcił.
-Sylvia! Cze
ść!
- No cze
ść!- zaśmiałam się Co tam? odstawił mnie.
- No w
łaśnie mamy przerwę. A co u Ciebie?
-A wiesz, nudy. Stara
łam się być grzeczna i przestrzegać przepisów, ale wiesz, jak się jeździ lamborghini oboje wybuchneliśmy śmiechem.
- A w
łaśnie. Chłopcy to jest Sylvia. Sylvia to Harry loki to Niall blondi Zayn mulat Louis pasiasty.
-Tsa, cze
ść odwróciłam się od nich, bo nawet nie raczyli podać mi ręki ani powiedzieć cześć’ -Proszę, Twój lunch no i dla nich też jest. Zo zrobiła.
- Dzi
ęki wielkie odparł braciak.
-Pst Li- powiedzia
łam szeptem tej trójce coś jest? pokazałam na loczka, blondi i mulata.
- Aaa nie wiem. Ej!- zaklaska
ł im przed oczami. Ci się obudzili i momentalnie zrobili różowi.
- Wybacz nam – powiedzia
ł hmm.. Niall?
-Spoko. Zawieszajcie si
ę ile chcecie.
-Ej ma
ła, co robisz dzisiaj wieczorem? zagadnął ten ciemny. No pięknie..
-Nie Twój biznes. Ma
ły. odpowiedziałam nieco zgryźliwie, a reszta towarzystwa zrobiła głośne Uuuu!, mulat się zmieszał Co, czyżbym była pierwszą laską, która Cię odrzuciła? Oh jakże mi przykro! udawałam, że mi go żal.
-Sylvia, odpu
ść- powiedział spokojnie Li i miałam wrażenie, że całe towarzystwo aż wstrzymało oddech.
- Dobra dobra. Swoj
ą drogą, będziesz u nas mieszkał? zapytałam radośnie. Chciałabym, żeby tak było, bo jest serio fajny.
- Nie, wybacz. Nie mog
ę zostawić tych sierot samych- wskazał głową na czwórkę przyjaciół.
-Ej!
Żadne z nas sieroty! -krzyknął oburzony pasiasty.
-Dobra, spokojnie, bo Ci ci
śnienie skoczy warknęłam.
-Mi skoczy
ło- powiedział nagle loczek na Twój widok.
No fajny tekst. I teraz, co? Mam mu si
ę na szyję rzucić, oświadczyć i żyć długo i szczęśliwie?! Chciałam już coś odpowiedzieć, ale Li zasłonił mi usta swoją ręką
- cnsjdcniufhcn ! –dar
łam się na niego. No tak, bełkot.
- Co mówisz? Nic nie rozumiem –
śmiał się debil jeden! To go ugryzę. Proste Ej! To bolało.
-Mia
ło! Pamiętaj, mnie się nie zamyka buzi. Poza tym chciałam powiedzieć coś miłego do niego, ale skoro Ty mnie powstrzymałeś to już nic nie powiem odwróciłam się od nich plecami i odeszłam kilka kroków. Strzeliłam udawanego focha. Po chwili poczułam, że ktoś się do mnie zbliża i już z góry wiedziałam, że chce mnie dotknąć. Instynkt.
- Spróbuj mnie dotkn
ąć, a zaboli Cię tak bardzo, że zobaczysz całą Drogę Mleczną.
- Okey okey, nie dotkn
ę Cię. Chciałem pogadać-odwróciłam się, a przede mną stał loczek.
- Masz dwie minuty loczku – u
śmiechnął się, gdy usłyszał jak go nazwałam.
- Wiem, ten tekst by
ł suchy i dziwny i głupi, ale zawsze jak widzę ładną dziewczynę to mówię coś debilnego. Tak więc, chciałbym Ci powiedzieć, że podobasz mi się, bo jesteś naprawdę piękna, masz ciekawą osobowość i może dałabyś się zaprosić na randkę? Co powiesz na jutro na kręgle? spojrzał mi głęboko w oczy. Te jego zielone tęczówki aż palą! A uśmiech i dołeczki to już dobijają! Czy ja mam napisane na czole Podatna na głębokie spojrzenie i uroczy uśmiech ?! Asz cholera, ale uśmiech ma extra.. Mhm..Ale zaraz zaraz! Chwila! Przecież to ten czubek z Łan Dajrekszon! Nie mogę! Ale z drugiej strony to przyjaciel Liama i mu zależało, żebym ich poznała..
- Hej,
żyjesz?- zamachał mi rękoma przed oczami, a ja się zarumieniłam, na co ten się jeszcze szerzej uśmiechnął To jak?
- Dobra. O 4 przyjed
ź po mnie. Adres weź od Li wytknęłam mu język.
- Ale.. Ugh.. no dobra. B
ędzie ciężko, ale dam radę-wypiął pierś- Dla Ciebie wszystko.
-Ha ha. No prosz
ę, jaki Romeo się znalazł dźgnęłam go w brzuch.
- A
ła! Co to było? spojrzał na mnie rozbawiony.
- To? Nic – u
śmiechnęłam się.
-Sylvia! – krzykn
ął Liam.
- Co braciszku? – podesz
łam do niego i reszty z loczkiem.
-Za 4 godziny ko
ńczymy spotkanie z fanami. Skoczysz z nami na pizze?
-Pewnie. Przyjad
ę tu za te 4 godziny. Gdzie będziecie czekać?
- W tym miejscu? – bardziej zapyta
ł niż odpowiedział.
-Dobra. To ja lec
ę chłopaki. Powodzenia.
-Pa. Jed
ź ostrożnie powiedział Li, gdy mnie tulił.
- Serio masz lamborghini? – zapyta
ł nieśmiało blondyn.
- Nom. Przewioz
ę Cię później jeśli chcesz i ta radość w jego oczach. Jakbym mu co najmniej Disneyland kupiła.
-Jasne,
że chcę! Słyszeliście chłopaki! Superlaska przewiezie mnie swoją superbryką!- chwilę coś dziwnego tańczył, a po kilku sekundach zrobił się cały czerwony, gdyż najwidoczniej zorientował się, co dokładnie powiedział ja ten.. no..ee..
-Spokojnie. Ha ha – przytuli
łam go, bo był już tak zakłopotany, że chyba by się zapadł pod ziemię. Odwzajemnił przytulas bardzo mocno.
-To ja jad
ę. Pa-powiedziałam, gdy już odsunęłam się od blondi.
- Oj nie! A my to co? Psy?! Te
ż chcemy się przytulać do takiej superlaski ! powiedział ze śmiechem pasiasty, a blondyn znowu zrobił się czerwony.
-No dobra – przytuli
łam każdego po kolei, a od mulata dostałam buziaka w policzek.
- Za co to? – zapyta
łam szeptem.
-Tak po prostu –u
śmiechnął się a mi aż się nogi ugięły słodko się rumienisz wyszeptał, gdy go puszczałam. No i bum! Jak na zawołanie byłam czerwona.
-Ekhm. No to do pó
źniej chłopcy! pomachałam im.
-Paa! – odkrzykn
ęli.
Odesz
łam od chłopaków i ruszyłam w stronę wyjścia, gdy nagle usłyszałam krzyk jednej z fanek skierowany w moją stronę
-Przepraszam, ale kim Ty do cholery jeste
ś?!-wydarła się jakaś dziewczyna. Na oko 15 lat.
-S
łucham? o co jej chodzi?
-Nie udawaj g
łupszej blondynki niż jesteś. Czemu przytulałaś chłopaków?!
-Po 1. To nie krzycz, po 2. Nie obra
żaj mnie, a po 3. Co Cię to obchodzi dziecko! teraz to ja się lekko wydarłam. Nie będzie mnie, do cholery, jakaś małolata wyzywać!
-Dobra, zamknij si
ę blondi i słuchaj! Nie zbliżaj się do naszych mężów, jasne?! Oni należą no nas!
- Nie nale
żą, bo nie są własnością i na pewno nie są czyimiś mężami smarkulo. A teraz usuń mi się z drogi, bo chłopak na mnie czeka, a nie chcę spóźnić się na randkę- wyminęłam ją, a ta się jeszcze darła.
-Po
żałujesz, jeśli zwiążesz się z którymś z nich! Popamiętasz nas!
Odwróci
łam się do niej, posłałam piorunujące spojrzenie, po czym teatralnie odgarnęłam włosy do tyłu i z gracją opuściłam centrum.
7 minut pó
źniej byłam już w domu.




*** OCZAMI LIAMA ***
- NIALL! Czyżby spodobała Ci się moja siostra?- zapytałem przyjaciela, gdy od nas odeszła.
- Coo? Nie nie – odpowiedzia
ł piskliwym głosem.
-Jasne! Przyznaj si
ę!
- Oj no dobra! Podoba mi si
ę i co ?
- To fajnie Niall, we
ź się z nią umów. Z tego, co wiem to nie ma nikogo.
- A masz jej numer? – zapyta
ł mnie uradowany blondyn.
- Nie, ale jak przyjdzie to mo
żesz ją poprosić o niego.
- Yhym.. no..
- Harry, a Ty o czym z ni
ą gadałeś? zapytał loczka Lou.
-A nie wa
żne odpowiedział wytykając mu język.
- Oj, no powiedz! – pan Marchewa zacz
ął skakać jak dziecko.
- No dobra, ale Nialla to pewnie zasmuci – momentalnie blondyn mia
ł minę : Styles, coś Ty zrobił? Umówiłem się z nią na jutro.
- Aha – skomentowa
ł to krótko Niall.
- Ale d
ługo ją namawiałeś. Czyżbyś ją czymś przekupił? zaśmiał się Louis i rozładował napięcie. Nawet Irlandczyk się śmiał. Dobrze jest mieć takiego śmieszka w paczce.
- Taa, troch
ę, ale się zgodziła, a to najważniejsze.

-Pożałujesz, jeśli zwiążesz się z którymś z nich! Popamiętasz nas! usłyszałem nagle krzyk jakiejś fanki. Odwróciłem się z chłopakami w stronę skąd owy krzyk dochodził.
- No to powodzenia stary! – powiedzia
ł Zayn i poklepał Harrego po ramieniu na co my się zaśmialiśmy.
Patrzeli
śmy dalej na rozgrywającą się scenę i Sylvię, która ewidentnie miała ochotę jej coś zrobić, bo już zaciskała pięści. Niall miał tam właśnie iść i interweniować, gdy ona zrobiła coś, czego nikt z nas się nie spodziewał. Odwróciła się do niej, zmierzyła ją wzrokiem po czym odgarnęła włosy do tyłu i po prostu wyszła z centrum. Fanka wraz z koleżankami stała tak i patrzała za odchodzącą blondynką z otwartą buzią. Zaczęliśmy się śmiać. Dopiero Paul nas uspokoił.
- Wiesz Harry, my
ślę, że jednak nie będzie żadnego problemu z fankami. Ona sobie świetnie daje radę! poklepałem go po plecach.
- Ona jest cudowna! – rozmarzy
ł się.
- Dobra, sko
ńcz.
-Ch
łopcy!!! Koniec przerwy!!!




*** OCZMI SYLVII ***
No nie wierzę! Jakaś małolata śmie mi mówić z kim mam się umawiać, a z kim nie! No nie! Trzęsie mną! Telepie na maxa! Dobrze, że już dojechałam do domu, bo zapewne bym jakiś wypadek spowodowała. No cholera jasna! Jakie wredne te fanki! Będą mi grozić, bo co? Bo znam chłopaków? Bo są moimi przyjaciółmi? Wróć, tylko Li. Nie doczekanie ich, że będę się bała! Myślałam, że fanki mają trochę oleju w głowie i są mądrzejsze, ale jak widać się myliłam. Za co one dostają te nagrody dla fanów?!
Teraz spokój. Nie no! Nie dam rady! Ugh!


-Tato! Wychodzę!
                                                                                                                   

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)