Cześć! <3
Wracam do was po długim czasie. Wybaczcie, że dopiero teraz, ale wiecie jak jest..
W każdym razie obiecałam rozdział w tym tygodniu , więc oto jest! ;]
Następny w bliżej nieokreślonym czasie.
Dziękuję za ponad 2500 wyświetleń i komentarze :) <3
Wracam do was po długim czasie. Wybaczcie, że dopiero teraz, ale wiecie jak jest..
W każdym razie obiecałam rozdział w tym tygodniu , więc oto jest! ;]
Następny w bliżej nieokreślonym czasie.
Dziękuję za ponad 2500 wyświetleń i komentarze :) <3
Miłego czytania kochani ! <3
Syl xx
Jeśli Jeśli mam być szczera to nudziła mnie ta misja. Chodziliśmy od domu do domu i nic. Kompletnie nic. Zostały nam ostatnie dwa domy. Ale wątpię, że ich znajdziemy..
- Dzień dobry – z zamyślenia wyrwał mnie głos 415 – Jesteśmy z Ministerstwa. Proszę zapoznać się z tą broszurą – podał mu fałszywe dokumenty.
- Nie dostaliśmy żadnego powiadomienia wcześniej o tej inspekcji – odpowiedział wysoki muskularny mężczyzna.
- Sami dostaliśmy je dzisiaj i zlecono nam natychmiastowe sprawdzenie każdego domu. Musimy mieć pewność, że każdy alarm działa jak należy.
- Dobrze, proszę za mną – mężczyzna wpuścił nas do środka. Pierwsze, co mnie zdziwiło to wnętrze tego domu. Bogato i w pełni wyposażone. Dziwne jak na drugi dzień pobytu. Dziwne jest też to, że koleś mówi z nutką innego akcentu. Obstawiam, że jest Rosjaninem. Czyli chyba znaleźliśmy zwycięzcę.
- Gdzie pan ma zamontowany alarm? – 415 co chwile wypytywał go o różne takie bzdety. Dobrze, że się podszkolił w tej kwestii, bo bylibyśmy spaleni.
- Panel kontrolny jest w salonie. Alarmy przeciwpożarowe też sprawdzacie?
- Każdy alarm musimy sprawdzić. Jak długo działają? – zapytał spoglądając na te wszystkie przyciski, a za chwilę zdjął obudowę i wpatrywał się w kabelki.
- Niecały miesiąc – jakoś nie ufnie spojrzał w moją stronę – Nie wiedziałem, że kobiety też zajmują się takimi sprawami.
- Nie zajmują. Jestem tu kontrolnie. Muszę spisać raport i pilnować, by wszystko przebiegło zgodnie z zaleceniami.
-To może sprawdzi pani drugi alarm? Spieszę się na spotkanie.
- Oczywiście, proszę mnie do niego zaprowadzić – szybko wzięłam kilka narzędzi od 415 i poszłam do kuchni. Jezu, jak ja mam to sprawdzić? Ja nawet nie wiem, ja się posługiwać tym czymś! Kliknęłam na panel kontrolny i sprawdziłam ustawienia.
- Ustawienia są w porządku.
- Cieszę się – warknął. OK, czyli muszę się streszczać. Jakimś cudem otworzyłam pokrywę i udawałam, że sprawdzam kabelki. Kątem oka dostrzegłam dużą skrzynię stojącą w korytarzu.
- Wszystko działa. Sprawdźmy jak drugi alarm.
Udaliśmy się do salonu gdzie był 415, który właśnie pisał coś w ‘raporcie’. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że wypełnia dokument, który zaświadcza, że u tego kolesia wszystko było okey. Najlepsze jest to, że on się musi podpisać i tym samym będziemy wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
- Proszę tu podpisać i na tym zakończy się inspekcja.
Gość wziął długopis, coś nabazgrał i wskazał drogę do drzwi. Ostatni raz rozejrzałam się po wnętrzu domu i opuściłam jego progi. Razem z 415 udając, że nadal pracujemy zajrzeliśmy do kolejnego domu. Nie mieliśmy przecież pewności, że tamten nas nie obserwuje, a nie mogliśmy się ujawnić. Wyszliśmy z ostatniego domu, minęliśmy zakręt, obeszliśmy całą dzielnice i wróciliśmy do samochodu.
-Chyba ich znaleźliśmy – odezwałam się, gdy tylko usiadłam.
-Tak. To, co teraz?
- Nic. Trzeba złożyć raport i czekać na rozkazy szefa.
- To jedziemy do bazy?
- A która jest ? - 3:18 . - To jedź sam i pokaż te dokumenty i daj do analizy odciski palca z długopisu.
- A Ty czemu nie jedziesz ze mną?
- Mam spotkanie.
- Że jeszcze szef się nie wkurzył na Ciebie za te spotkania – przewrócił oczami.
- Nie mam ich znowu tak dużo. Teraz tak jakoś wyszło. A co, przeszkadza Ci to?
- Trochę. Wszystko sam muszę robić.
- Ach tak? Nie wydaje mi się. Jeśli to według Ciebie jest robienie wszystkiego samemu, to poczekaj na samotne misje. Ciekawe jak wtedy ponarzekasz – lekko wkurzona wysiadłam z auta i udałam się w stronę parkingu niedaleko, gdzie stoi moje auto. Ale idiota wysiadł za mną.
- Przepraszam. Uniosłem się niepotrzebnie.
- Masz racje. Dobra, muszę iść. Do zobaczenia w agencji.
- Do zobaczenia – wsiadł do samochodu i powoli ruszył. Ja też postanowiłam się oddalić. Szybko doszłam na parking i wsiadłam do samochodu. Ruszyłam w kierunku centrum.
*** OCZAMI HARREGO ***
Miałem racje, że zakupy mi tyle zajmą. Nie wierze! Jest już po 3, a ja nawet w połowie się nie ogarnąłem. Wszystko przez Louisa. Ja go kiedyś zabije!
Gdy tylko wszedłem do domu rzuciłem zakupy i skierowałem się do mojego pokoju. Jednak na drodze stanął mi Liam.
- Czego?
- Chciałem zapytać jak przygotowania do randki – i ten jego uśmiech. On się szczerzy jak psychopata.
- Bawi Cię to prawda?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiał się – Ale chyba czas Ci odpuścić – spojrzał na zegarek – Wiesz, już po 3, a Ty nie uszykowany.
- Miałem zamiar, ale cały czas mi przeszkadzasz. Mógłbyś łaskawie zejść mi z drogi?
- Jasne. A i przy okazji – powiedział oddalając się – Pozdrów Sylvie.
- Spoko.
Wszedłem do pokoju i podbiegłem do szafy. Jak myślicie, że tylko kobiety mają problem w co się ubrać to jesteście w błędzie. Mężczyzna czasem też ma taki problem. Tym bardziej jak wie, że ma mało czasu do randki. Znaczy spotkania przyjacielskiego. Kogo ja oszukuje.
Ostatecznie zdecydowałem się ubrać niebieską koszulę i czarne rurki. Poszedłem do łazienki, żeby ogarnąć włosy. Niestety nie byłem zadowolony z efektu. Dzisiejszy dzień jest do kitu! Nawet włosy są przeciwko mnie.. Ale trudno. Ostatni raz zerknąłem w lustro. Efekt w miarę zadowalający. Spryskałem się jeszcze perfumami i wyszedłem. Prawie dostałem zawału, gdy zobaczyłem Louisa leżącego na podłodze.Gdy tylko wszedłem do domu rzuciłem zakupy i skierowałem się do mojego pokoju. Jednak na drodze stanął mi Liam.
- Czego?
- Chciałem zapytać jak przygotowania do randki – i ten jego uśmiech. On się szczerzy jak psychopata.
- Bawi Cię to prawda?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiał się – Ale chyba czas Ci odpuścić – spojrzał na zegarek – Wiesz, już po 3, a Ty nie uszykowany.
- Miałem zamiar, ale cały czas mi przeszkadzasz. Mógłbyś łaskawie zejść mi z drogi?
- Jasne. A i przy okazji – powiedział oddalając się – Pozdrów Sylvie.
- Spoko.
Wszedłem do pokoju i podbiegłem do szafy. Jak myślicie, że tylko kobiety mają problem w co się ubrać to jesteście w błędzie. Mężczyzna czasem też ma taki problem. Tym bardziej jak wie, że ma mało czasu do randki. Znaczy spotkania przyjacielskiego. Kogo ja oszukuje.
- Co Ty robisz?
- Leże sobie. Nie widać?
- A mógłbyś wstać? Nie mogę przejść.
- O to mi chodzi. Nie przejdziesz – co ten idiota znowu wymyślił?..
- Zaraz się spóźnię. Błagam Louis, przestań się wygłupiać.
- Nigdzie nie idziesz – powiedział surowym tonem. Co mu?
- Jak to nie idę? Właśnie, że idę. Co Ci odwaliło?
- Haroldzie Ty mój – rzekł wstając – Martwię się o Ciebie.
- Nie potrzebnie. Wszystko jest okey.
- Nie wierzę. Nie idź nigdzie.
- Czemu?
- Ona chce mi Cie ukraść.. – powiedział smutno.
- Louis, co Ty wygadujesz?
- Taka prawda. Teraz będzie się liczyła tylko ona. Znam Cie.
- Nie gadaj głupot. Jesteś i zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem.
- Może i tak. Ale nie będziesz miał czasu, żeby ze mną pogadać..
- Jeśli będziesz chciał się spotkać, pogadać to mów śmiało Lou. Dla Ciebie mam czas zawsze.
- Teraz tak mówisz.
- Louis! Błagam Cie skończ te gierki. Wiem, o co chodzi. Ale teraz pomyśl o jednym. Jak ja się czuję, gdy Ty całe dnie spędzasz u El.
- Przepraszam Harry. Ja po prostu boję się, że nasza przyjaźń zniknie..
- Czyli Ty możesz mieć dziewczynę, a ja już nie? Fajnie. Na razie Lou.
Nie usłyszałem, co odpowiedział, a szczerze mało mnie to obchodziło. Wkurzył mnie. Nie miał prawa tak mówić, zwłaszcza, że to on nie ma dla mnie czasu, a teraz sam mówi, że to przeze mnie kontakt się urwie.
Cholera! O mały włos bym zapomniał! Szybko wróciłem się do pokoju i zabrałem prezent dla Sylvii. Mam nadzieję, że jej się spodoba.
Krzyknąłem chłopakom ‘cześć’, gdy wychodziłem. Zerknąłem na zegarek. 3:52 . Wypadałoby się pospieszyć. Szybko wsiadłem do auta i odpaliłem je. Mam 8 minut, a nie mogę się spóźnić, bo co pomyśli sobie o mnie jej ojciec? Zapiąłem pas i ruszyłem w kierunku Sylvii domu.
*** OCZAMI SYLVII ***
Jakie szczęście, że dojechałam szybko do domu. Ale najgorsze jest to, że miałam tylko pół godziny na przygotowania, które normalnie zajęłyby godzinę. No mówi się trudno. Migiem wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy. I co dziwne, dzisiaj ułożyły się w najpiękniejsze loczki jakie mogły. Cóż, jestem zadowolona. Spryskałam je jeszcze jedwabiem i były gotowe. Zrobiłam lekki makijaż i uznałam, że jestem gotowa. Teraz trzeba wybrać jakieś ubrania. Nie mogą być zbyt eleganckie, ale też nie pójdę w dresach. Nie lubię tak gapić się na swoje ciuchy i myśleć „w co by się tu ubrać?”, o to nie w moim stylu. Lubię otworzyć szafę i wiedzieć, że ubiorę to i to. Dziś jest niestety inaczej. Pogoda dzisiaj ładna to krótkie spodenki lub spódnica. Idziemy na kręgle, więc spodenki. Na chybił trafił wybrałam brzoskwiniowe. No to teraz bluzka do tego. Musi być wygodna i w miarę elegancka. Tylko czy mam coś takiego?Szperałam po półkach aż wreszcie znalazłam – biała bluzka z lekkim dekoltem i przedłużonym tyłem. Oczywiście z nadrukiem, bo inaczej zestaw byłby dziwny. Uwielbiam akurat tę bluzkę, bo nie wygląda jak typowa z nadrukiem. Od napisu „Ilove british boys” rozchodzą się kwieciste wzory, które kończą się na plecach, a sam napis jest fantazyjnie napisany.
Okey, do tego jakiś dłuższy naszyjnik i bransoletka. Szybko się ubrałam i dla pewności, czy na pewno dobrze wyglądam poszłam do Zo. Kto jak kto, ale ona to zna się na modzie.
-Hej Zo, jak myślisz? Zestaw na kręgle?
- Wyglądasz ślicznie! Uroczo, elegancko, ale na luzie.
- I o taki efekt mi chodziło.
Kobieta uśmiechnęła się tylko i wróciła do pieczenia ciasta. A właśnie.. Od kiedy ona potrafi takie rzeczy?! Ugh, jestem złośliwa, a miałam być miła.
Wbiegłam do pokoju i uszykowałam buty do wyjścia. Do torebki wrzuciłam klucze, gumę do żucia, błyszczyk, telefon i portfel. Spojrzałam jeszcze na zegar i o mało zawału nie dostałam. 3:55. Szybko ubrałam buty i zbiegłam na dół. Usiadłam na sofie, włączyłam radio i grzecznie czekałam aż Harold po mnie przyjedzie.
Nie, żebym nerwowo spoglądała na zegarek. Pff! Gdzie tam!
Ale zaczęłam się martwić, gdy zaczęła wybijać 4.
Szczęście moje było ogromne, gdy wraz z ostatnim uderzeniem zadzwonił dzwonek. Już wstawałam i miałam otwierać drzwi, aż nagle z kuchni wybiega tata i robi to za mnie. Nie wiem czy się cieszyć czy nie, że to on otwiera drzwi i już przed pierwszym spotkaniem poznał Harrego.
-Dzień dobry – usłyszałam niski głos, gdy tylko drzwi się otworzyły.
- A dzień dobry. Pan do kogo? – tato serio? Serio?! Chyba będziemy musieli pogadać. Znowu.
-Eee.. ja do pana córki.
- Wychodzicie gdzieś, tak?
-Tak. Zabieram Sylvię na kręgle.
-Na kręgle mówisz.. A umiesz Ty grać? – błagam tato, odsuń się od drzwi i mnie przepuść!!!!..
- Całkiem nieźle proszę pana.
- To świetnie. Poczekaj tu chwilę, zawołam ją.
-Jas.. – nawet nie wiem, co powiedział, bo tata zamknął drzwi i spojrzał na mnie głupkowato się uśmiechając.
-Tato! Co Ty robisz?! – krzyknęłam najciszej jak potrafiłam.
- Badam go.
- Zdrowy jest, nie?
- Zabawne. Jest w porządku. Możesz z nim iść.
-Dziękuję – trochę wkurzona, ale jednak nawet zadowolona ucałowałam tatę i wyszłam z domu. Hazz stał jakieś 2 metry ode mnie, a jego mina wyrażała wszystko.
-.. Cześć Harry – uśmiechnęłam się promiennie.
- Cześć – chyba był skonsternowany – Fajnego masz tatę.
- Wiem – zaśmiałam się – Wybacz za niego, on tylko się z Tobą droczył.
- Sprawdzał mnie tak?
- No tak jakby..
- Miły koleś – mrugnął do mnie na co ja się zaśmiałam – Możemy już jechać?
-Tak jasne.
-A właśnie. Proszę. Prezent dla Ciebie.
Wręczył mi różowo-fioletową torebkę. Nie była zbyt ciężka, a mnie aż zżerało od środka, żeby sprawdzić co tam jest.
-Nie jesteś ciekawa, co tam jest? – zaśmiał się nerwowo.
- Jestem – no i sprawdziłam, co mi dał. Perfumy. On mi dał perfumy! – Harry..Ja..
- Nie podobają Ci się? – chyba był smutny.
-Nie! Ładnie wyglądają. Tak na marginesie, możecie rozdawać swoje perfumy? – zaśmiałam się, on też.
- Tak, dostaliśmy po 10, a uznałem, że to będzie oryginalny prezent.
-Dziękuję – przytuliłam go lekko, a on mnie chyba chciał zdusić – Hej! Bo mnie udusisz – zaśmiałam się
-Wybacz, ale lubię się przytulać..
- Ojej i nawet się tak słodko rumienisz – dotknęłam jego policzka.
-Przestań – zaśmiał się – Mogę panią prosić? – Zaproponował swój łokieć, który przyjęłam i zaprowadził mnie do samochodu, po czym otworzył drzwi – Proszę wsiąść.
- Jaki dżentelmen – lekko się zaśmiałam i spojrzałam mu głęboko w oczy – Dziękuję.
-Wszystko dla pięknej pani – powiedział, po czym zamknął za mną drzwi i sam wsiadł za kierownicę swojego Audi R8. Na marginesie – piękny samochód.
- Do której kręgielni jedziemy?
- Do „Health and Beauty”. - Trochę daleko mamy na Wardour Street.
- Nie jest tak daleko, jak się zna skrót – uśmiechnął się.
*** 15 minut później ***
- I widzisz, szybko dojechaliśmy – w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do kasy.
- Cześć Ryan – odezwał się Hazz.
- Siema Harry. Dawno Cię tu nie było – wymienili uściski dłoni.
- Sylvia to mój przyjaciel Ryan, Ryan to Sylvia.
- Miło mi Cię poznać.
- Ciebie również. Chodzisz z tym idiotą? –zaśmiał się chłopak, a Harry piorunował go wzrokiem.
- Nie – zaśmiałam się.
- Ryan, możemy prosić 2 pary butów? 9 i …? – spojrzał na mnie
- 6 – uśmiechnęłam się miło.
- 9 i 6 . Dzięki Ryan – chłopak oddalił się od nas po buty, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Harry spojrzał na mnie i chyba nie rozumiał, co się dzieje.
- Przepraszam. Nie śmieję się z Ciebie – sprostowałam, ale nadal chichotałam.
- Jasne – wytknął mi język.
- Naprawdę – dźgnęłam go lekko w brzuch.
- Znowu to robisz?
-Ale co? – szczerzyłam się do niego i teraz on się zaczął cicho śmiać – Co? – zdziwiła mnie jego reakcja.
- Nie nic. Po prostu.. Nie mogę uwierzyć, że jestem z Tobą na randce. Szczęściarz ze mnie – jej, jakie to słodkie.. Ale co ja mam mu powiedzieć?
- Uwierz mój drogi – przytuliłam się do niego lekko, a on mnie objął ramieniem.
- Dobra, starczy gołąbeczki – Ryan nas wystraszył – Proszę, wasze buty.
- Dzięki – powiedzieliśmy razem, a ja czułam, że się rumienię.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! xx
Bardo fajnie piszesz! KC! ;*
OdpowiedzUsuń