06 lipca 2013

4.

CZEEEEEEŚĆ <3
Witam was w sobotni poranek, co prawda jest po 10 ale OK ;D
Najpierw dziękuję za tyle wyświetleń - ponad 500 - WOW ; o
Z komentarzami nadal kiepsko, ale mam nadzieję, że będze lepiej :)

Nie rozpisuję się,właściwie muszę lecieć, bo zaraz wyjeżdżam ; p
Mam nadzięję,że rozdział przypadnie was do gustu i dacie komentarz ;]
Już baaardzo niedługo One Direction na stałe będzie uczestniczyć w życiu bohaterki, więc nie martwcie się, że tak mało o nich jest :D
Do następnego moi drodzy, czyli do 15.07 :*
Syl xx

                                                                                                                                                      
2
.07.2013 Czwartek

To już dzisiaj! Wyjeżdżam z Manchesteru do Londynu.
Obecnie jest 9:07 a.m. Nath ulotnił się z mojego pokoju chwilę temu i poszedł się przebrać gdzieś indziej, bo byśmy się nie wyrobili.

Co do wczorajszej nocy… Było mi tak dobrze w jego ramionach. Czułam się przy nim tak bezpiecznie.. Ale stop! Obiecaliśmy sobie zapomnieć o tym zauroczeniu. To już dla nas zamknięty rozdział.

Boże, ile ten dom skrywa tajemnic. Wczoraj dołączyłam kolejną. Mam nadzieje, że nikt nigdy się nie dowie o naszej zakazanej miłości. O tym wiesz tylko Ty i my. Chociaż może znajdzie się osoba, która będzie mieć Cię kiedyś w rękach i dowie się o wszystkim.. Kto wie.

No nic. Jest 9:14 a ja jeszcze nie ubrana. Przecież Londyn czeka!
Czas ruszyć na podbój nowego miasta!

Kocham Cię
Sylvia Sykes
xx

„And all your little things..

11 dzień wolny – podejrzane to mało powiedziane.


- Dzień dobry rodzinko! – krzyknęłam i wbiegłam do kuchni.
- Widzę, że humor Ci dopisuje słońce. Dobrze, że cieszysz się na wyjazd – uśmiechnął się tata.
- Cieszę się, bo już po wakacjach pójdę do szkoły, o której zawsze marzyłam, a po drugie Heloł to Londyn! – wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja ugryzłam marchewkę, która nie wiem dlaczego, ale była razem z owocami na półmisku.
- Sylvia, jutro poznasz Liama. Akurat przyjeżdża do Londynu i jest okazja by go poznać.
- Extra. Nareszcie go poznam – udawałam radość, bo co innego mi pozostało?
- On też się cieszy i wręcz nie może się doczekać spotkania z Tobą. Dzwonił do mnie przed chwilą i powiedział, że życzy nam bezpiecznej podróży i że jutro wyciąga Cię na kręgle.
- Miło z jego strony – i uśmiech nr.3 . Ehh. Jakoś mi się nie widzi iść z nim gdziekolwiek.
- Dziękuję za tosty. Tato, kiedy przyjedzie tir od przeprowadzek? Chcę, żeby wszystko było na pewno zabrane.
- Hmm jest 9:48, więc zaraz powinni być.
-Okey. To ja idę do salonu się ponudzić. Nath, idziesz?
- Jasne.

Rozsiedliśmy się na kanapach, które zostały, gdy nagle Nath wyciągnął zza pleców szampana i 2 kieliszki.
-Ty, skąd to masz?
-A zostało z wczoraj, to pomyślałem, że wypijemy, żeby się nie zmarnowało.
- Przecież będziesz prowadził.
- Tu jest ¾ butelki na nas dwoje. Poza tym wypiję kawę i będzie okey-podał mi napełniony kieliszek.
-Zdrowie. Za Twoje nowe lepsze życie w Londynie.
- Zdrowie – stuknęliśmy się kieliszkami i opróżniliśmy je od razu. Zawartość butelki zniknęła bardzo szybko, mam nadzieję, że tata albo Zoey nie zorientują się, że piliśmy.
Właśnie podjechał wóz od przeprowadzek i tata z Nathanem poszli załadować wszystkie pudła i meble. Uwinęli się w 15 minut, bo przecież nie byli sami. Tata zamknął drzwi i pożegnaliśmy się z domem. Nie płakałam, mój zawód nauczył mnie być twardą.
Wsiedliśmy do porsche Nathana i odjechaliśmy na lotnisko. Punkt 10:40 byliśmy na miejscu i teraz tylko czekaliśmy na odprawę.
Pasażerowie lotu 118 do Londynu proszeni są o udanie się do wyjścia 213 A…’

- No to na nas już pora. Dzięki Nathan za pomoc.
- Nie ma sprawy wujku – przytulili się. Ojej jak słodko.
- Ciociu, opiekuj się wujkiem. Pamiętaj, że on nie lubi brokuł – teraz tulił się do Zo, która .. płakała ?!
- No mała, pilnuj się tam – zwrócił się do mnie- nie rozrabiaj, odpocznij w te wakacje. Odwiedzę Cię z chłopakami w Twoje urodziny – przytulił mnie mocno – obiecuje zapomnieć –szepnął.
- Ja też – odpowiedziałam mu również szeptem.
Jeszcze tylko grupowy misiek i udajemy się do wyjścia 213A. Nath pomachał nam i zniknął z pola widzenia, gdy tylko skręciliśmy w lewo.

Standardowo kontrola, okazanie biletu i wsiadamy na pokład. Usiadłam przy oknie obok mnie Zo, a dalej tata. Założyłam słuchawki i włączyłam radio. Akurat leciało ‘OWOA’ cover One Direction. Swoją drogą Comic Relief było pół roku temu, a to ciągle leci w radio. No no, są fenomenem. Jak będziemy na miejscu to wejdę w Google i poczytam sobie o tym zespole, bo zaczynają mnie intrygować. Za 10 minut wylatujemy, a już za dokładnie 1 h i 30 minut będziemy w Londynie.
Swoją drogą jestem ciekawa jak wygląda nasz nowy dom. Dziwne, że tata nie pokazał mi żadnych zdjęć, ale cóż, pewnie chce, żebym była w szoku.
Poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramie i aż podskoczyłam.
- Wybacz. Chciałam zapytać, czy nie chcesz czegoś do picia albo do jedzenia.
-A masz żelki? – wyszczerzyłam się do niej.
- Jasne, całą torebkę. Też je uwielbiam – puściła mi oczko i zaśmiała się.
- To poproszę 2 paczki. Dzięki – posłałam jej uśmiech, a ona chwilę później dała mi rzeczone paczki pysznych słodkości.

Kilka minut później wzbiliśmy się w powietrze, a ja pałaszowałam moje ukochane kwaśne żelki. W radiu leciały hity tego roku, ale też zeszłego jak np. ’Call me maybe’. Swoją drogą lubię Carly, nie dlatego, że Justin ją wypromował, ale dlatego, że jest fajna i ma cudowny głos. Poznałam ją kiedyś na jakiejś gali jak Nath mnie zabrał. Nawet mnie obserwuje na Twitterze, a koleżanki ze starej szkoły tylko mi zazdrościły i być może nadal zazdroszczą.

Nim się obejrzałam byłam nad Londynem. Big Ben i Tamiza. Piękny widok.
„Prosimy pasażerów o zapięcie pasów i …” bla bla bla.. Dobra rozumiem – pasy i siedź spokojnie.

-Tato! Kiedy będzie ta taksówka? - jestem bardzo niecierpliwa. Już chcę zobaczyć nowy dom no i oczywiście mój pokój.
-Zaraz skarbie. Spokojnie.
-Ugh.. Poczekam tę chwilę- i właśnie w tej chwili podjechała taxi. Ma szczęście. Droga do domu trwała jakieś 25 minut. Moim zdaniem to wcale nie obrzeża, ale okey.
- Tato, mówiłeś, że będziemy mieszkać na obrzeżach Londynu, a to jest prawie centrum.
- Bo widzisz, zmieniliśmy zdanie. Postanowiliśmy, że skoro się zaręczyliśmy to Zoey może mieszkać z nami i nie musiałaby wpadać do mnie albo ja do niej. Mój znajomy Paul załatwił mi dom blisko centrum. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe? – spojrzał na mnie ‘tym’ spojrzeniem. Wie, że ‘to’ spojrzenie załatwi sprawę no i tym razem też tak było. W sumie nie byłam zła, bo będę mieć bliżej do szkoły.
-Im bliżej centrum tym lepiej! Do szkoły bliżej i wgl – uśmiechnęłam się.
-Cieszę się, że się cieszysz.
-Sylvia, co powiesz na powitalne zakupy?
-Okey, dobry pomysł. Tylko się odświeżę, jak dojedziemy do domu.
- Dobrze- uśmiechnęła się i uścisnęła rękę taty.

Wysiadłam, a raczej wybiegłam z taksówki. Normalnie aż mnie zamurowało. Mieszkaliśmy w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu. Nasz dom to nie dom tylko jakaś willa. Ogromny budynek z basenem z tyłu, wielką czarną bramą z alarmem oraz z monitoringiem. Weszliśmy na teren posesji, tata dał mi klucze i ja jako jedyne dziecko miałam zaszczyt otworzenia tego wspaniałego domu. YEY!
-I jak wrażenie?- zapytał tata, gdy podchodziłam do drzwi.
-Tato, to miał być dom, a nie pałac. Ale ogólnie to jest świetny!
-Czyli się podoba? – szczerzył się, a ja pokiwałam głową – to się cieszę. Chodź, pokaże Ci dom i Twój pokój oraz niespodziankę, która tu na Ciebie czeka.
-Niespodzianka? Dla mnie? – od razu podbiegłam do taty i zrobiłam minę szczeniaczka. Wiem, że na niego działa. Cóż, niestety nie tym razem..
-Nie powiem, zaraz sama zobaczysz.
-Ughh okey. To chodźmy zwiedzać ten zacny dom rodzinko!- wydarłam się i pobiegłam w stronę frontowych drzwi.
-Słyszałeś? Rodzinko! – usłyszałam jeszcze pisk Zo. No i po co ona się tak cieszy ?

Tata wszedł ostatni i zamknął drzwi. Ja, gdy tylko weszłam znów przystanęłam i o mało co nie zemdlałam. Musielibyście widzieć kolorystykę tego domu i jak świetnie współgrała z naszymi starymi meblami jak i tymi nowymi, bo zauważyłam, że hol to wgl nowe miejsce, gdyż nigdy nie mieliśmy zegara kurantowego.
Naprzeciwko drzwi znajdują się ogromne schody. Mogę przysiąc, że wyglądają jak te z tych filmów o księżniczkach i balach. Cu –do –wne! Pierwsze wejście na lewo to salon, drugie to jadalnia. Z salonu jest osobne przejście do jadalni i do kuchni, do której drzwi znajdują się na końcu korytarza. Pierwsze drzwi po prawej to garderoba, bynajmniej jest wielka. Kolejne pomieszczenie to gabinet, zapewne taty, a ostatnie to jak to określił tata : szczotkarnia, cokolwiek to znaczy.
Zostawiliśmy nasze rzeczy w holu i ruszyliśmy schodami na piętro. Na górze znajdują się 4 pokoje. Ustawienia pokoi wyglądają tak, że po lewej i po prawej stronie są po 2 naprzeciwko siebie. Ostatni pokój należy do Zo i taty a naprzeciw jest gościnny. Mój pokój natomiast znajduje się po prawej stronie i mam widok na basen, a naprzeciw mojego gościnny. Każdy pokój jest wyposażony we wszystko, co potrzeba i posiada łazienkę.
Gdy weszłam do mojego pokoju szczęka opadła mi do samej ziemi. Mój ulubiony kolor, czyli błękit na ścianach i kwieciste wzory w rogach pokoju. Meble z brzozy idealnie pasujące do ścian. Pod ścianą prawie przy oknie wielkie łóżko z miliardem poduch. Pościel we wzór znaczków pocztowych różnych miast świata. Obok dwie małe szafki z lampkami. Naprzeciwko łóżka stoi biurko, a na nim najważniejszy dla mnie sprzęt – radio. Jednak moim ulubionym miejscem w tym pokoju będzie parapet. Duży i zrobiony na wzór mini łóżka usłany poduszeczkami, stąd mam wręcz idealny widok na ogród i basen.
- Ten parapet powiększyłem dla Ciebie. Tu będziesz mogła czytać. Jeszcze dzisiaj dowiozą półki na Twoje książki i sama wybierzesz, w którym miejscu będą wisieć. A i jeszcze jedno. Nie masz stojaków na gitary, a Paul ma kilka i powiedział, że Ci je da. Musimy tylko kupić gitary. Niedługo wybierzemy się na małe zakupy – uśmiechnął się do mnie , a ja podbiegłam do niego, mocno go przytuliłam i wyszeptałam ciche ‘dziękuję’.
Tata wyszedł, a ja rzuciłam się na łóżko. Obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam jakieś białe drzwi. Podeszłam i je otworzyłam a tam łazienka. Taka wielka i cała moja! Był prysznic i jacussi oraz taki fajny fotel i wieeelkie lustro. Idealne miejsce do wykonywania makijażu. Zresztą było tu też takie jakby biurko a na nim umywalka i pełno szuflad na moje rzeczy. Już czułam się tu dobrze. Może to dzięki lawendowo-różowemu odcieniowi ścian. Wzięła szybki prysznic, ubrałam się i zbiegłam na dół się pomalować, bo mądra ja zostawiła torebkę w holu. Całe szczęście, że wisi tam lustro, bo inaczej byłabym zmuszona wchodzić po tych gigantycznych schodach.
- Gotowa! – krzyknęłam. O! tu też jest echo!
- To idziemy.
- Idziemy – odparłam z uśmiechem i wyszłyśmy z domu zostawiając tatę samego.

*MULLINGAR, IRLANDIA – DOM PAŃSTWA HORAN*

-Jeszcze raz dziękujemy za obiad i gościnę – Liam ponownie uścisnął rękę pana Horana.
- Nie ma za co. Wszystko dla przyjaciół naszego synka – powiedziała uśmiechnięta pani Maura i za chwilę zniknęła z oczu chłopakom wchodząc do kuchni – Niall skarbie, zrobiłam Ci trochę kanapek na drogę. Chcesz może jeszcze jakieś ciasto?
- Nie mamo, dzięki. Albo daj! – wszyscy się zaśmiali, a Lou poklepał przyjaciela po plecach.
- Ty nigdy nie masz dość, co nie?
-Mieć dość jedzenia? Nigdy! – towarzystwo wybuchnęło śmiechem – Mamo, my już musimy iść. Bus już czeka a przed nami długa droga do Dublina a potem lot samolotem.
- Ahh skarbie, tak bardzo będę tęsknić! Najchętniej to bym Cię tu zatrzymała.
- Wiesz, że taka moja praca mamo.. Ale wpadnę do was niedługo.
- Chłopcy, zaopiekujcie się nim. Karmcie, przewijajcie.. No wiecie jak postępować z dzieckiem – zaśmiał się pan Horan, a chwilę później przybijał piątki z zespołem.
- Dzięki tato! – powiedział oburzony Irlandczyk, po czym przytulił ojca- Będę tęsknić. Jak obiecałem, niedługo przyjadę. Wtedy skoczymy na ryby, co Ty na to?
- Jasne, synu!
- Pa mamo! Pa tato!
- Do widzenia państwu!
Chłopcy pożegnali się z rodzicami Nialla i udali się w kierunku busa. Na ich nieszczęście zaczęło padać, a ich tour bus znajdował się trochę daleko. Mądrzy chłopcy zaczęli się ścigać, który pierwszy dobiegnie do celu. Pech chciał, że Harry dobiegł ostatni, a Lou zamknął przed nim drzwi. Pukanie i błaganie loczka nic nie dały – zmoknął. Liam otworzył drzwi uprzednio bijąc pasiastego i zamykając w łazience. Wściekły loczek wszedł do łazienki. Co tam się działo!.. Nikt nie chciałby być teraz w skórze Louis. Harry torturował go ponad godzinę, wyszedł z zadowoloną miną. Lou do tej pory nie wyszedł, ale chłopcy się tym jakoś nie przejęli, bo Hazz zapewnił ich, że wszystko w porządku..

4 komentarze:

  1. Hmm... Ciekawe co Hazza zrobił Lou...
    Teraz będzie mnie zżerać ciekawość!!
    Rozdział świetny, a komentarzami się nie martw, u mnie na blogu też jest ich mało :)
    Kiedy dodasz następny rozdział??
    Już nie mogę się go doczekać :D
    Jak będziesz mieć czas to zajrzyj: my-dreamscome-true.blogspot.com lub zawsze-z-toba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah.
    Dobre, przewijajcie Nialla xD
    Zastanawia mnie co Harry zrobił Lou. ; )

    Życzę weby, kochana :*
    I z niecierpliwością czekam na nn. ;)))

    + ja-jestem-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, posty to Ty piszesz bardzo ciekawe !
    Cudowne napięcia, dialogi, opisy - ughr kocham *o*.
    Bardzo mnie wciągnęłaś i na pewno zajrzę, komentując kolejny rozdział, który wyczekuję ! ;*
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    Zapraszam również do siebie ;)
    http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Sylwia :D zaskoczyłaś mnie wiesz ?:D...Dobra nie będę się rozpisywać bo kolejny rozdział na mnie czeka :D

    OdpowiedzUsuń