CZEŚĆ :)
Witam was w piękny sobotni dzień ;)
Nadchodzi nowy rozdział, i tak szczerze,wielkimi krokami zbliża się moja ulubiona część opowiadania, która tak naprawdę jest już jego środkiem :)
Jak wyrobię się z zakończeniem przed setnym rozdziałem to będzie dobrze :D
Jak wyrobię się z zakończeniem przed setnym rozdziałem to będzie dobrze :D
Miłego czytania!
Syl xx
p.s.1. Zadawajcie pytania bohaterom w zakładce Pytanie & Odpowiedź .
ps.2. Udzielcie odpowiedzi w ankiecie, proszę ;)
ps.2. Udzielcie odpowiedzi w ankiecie, proszę ;)
ps.3. #HappyBirthdayJustin
-Harry! Jesteś – przywitałam go na wejściu-
Dzięki, że tak szybko.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się lekko i zaczął ściągać buty.
- Oszalałeś? Nie ściągaj. Szybko do kuchni – chwyciłam go za rękę i poprowadziłam do pomieszczenia- Mamy 3 godziny na zrobienie najlepszego tortu. Zaraz dam Ci fartuch i wyciągnę resztę składników.
- Nie denerwuj się tak, zdążymy. Widzę, że masz dwa piekarniki – powiedział zerkając na lewo- Pójdzie szybko, bo warstwy zdążą się w równym czasie upiec.
- Extra. A jak kwestia Pezz?
-Niall wziął ją na zakupy – powiedział zakładając fartuch – Z tego, co wiem, dziewczyny dzwoniły do niej i namówiły na imprezę w klubie.
- Poszło łatwiej niż myślałam. Ale to dobrze. Okej, zabieramy się do pracy – potarłam ręce.
- Jakie ‘my’, ja tu wszystko będę robić – spojrzał na mnie dziwnie.
- Ale mogę pomóc.
- Dobra –mruknął- Będziesz podawać to, o co poproszę, zgoda? – przytaknęłam – Potrzebuję 4 szklanki, 2 łyżki stołowe i 2 łyżeczki.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się lekko i zaczął ściągać buty.
- Oszalałeś? Nie ściągaj. Szybko do kuchni – chwyciłam go za rękę i poprowadziłam do pomieszczenia- Mamy 3 godziny na zrobienie najlepszego tortu. Zaraz dam Ci fartuch i wyciągnę resztę składników.
- Nie denerwuj się tak, zdążymy. Widzę, że masz dwa piekarniki – powiedział zerkając na lewo- Pójdzie szybko, bo warstwy zdążą się w równym czasie upiec.
- Extra. A jak kwestia Pezz?
-Niall wziął ją na zakupy – powiedział zakładając fartuch – Z tego, co wiem, dziewczyny dzwoniły do niej i namówiły na imprezę w klubie.
- Poszło łatwiej niż myślałam. Ale to dobrze. Okej, zabieramy się do pracy – potarłam ręce.
- Jakie ‘my’, ja tu wszystko będę robić – spojrzał na mnie dziwnie.
- Ale mogę pomóc.
- Dobra –mruknął- Będziesz podawać to, o co poproszę, zgoda? – przytaknęłam – Potrzebuję 4 szklanki, 2 łyżki stołowe i 2 łyżeczki.
* *
*
- Jesteś pewna, że ona chciałaby taki tort? – zapytał zdziwiony moimi słowami.
- Tak! – wymachiwałam rękoma – Wiem, co ona lubi.
-Słuchaj, mamy tu 3 warstwy, nie lepiej zrobić każdą w innym lukrze?
- Nie? – spojrzałam na niego z ukosa- Harry, ja chcę żeby było idealnie…
- Będzie. Słuchaj, trochę się na tym znam no i znam też Perrie. Uwierz, spodoba jej się.
- Ohh, no dobra. Ale jak nie , to powiem, że Ty zepsułeś.
- Okej- uniósł ręce w geście poddania- To zaczynajmy.
- My?
- Sam tego nie udekoruję, a mamy jeszcze pół godziny na dotarcie.
- Pomogę. A potem szybko się przebiorę, zapakujemy tort do Twojego samochodu i .. – przerwał mi, cham.
- Jak to do mojego? – zmarszczył brwi.
- Ja mam za niski dach.
-No tak – podrapał się po karku- Okej, to do roboty.
- Mam nadzieję, że zdążymy…
- Jesteś pewna, że ona chciałaby taki tort? – zapytał zdziwiony moimi słowami.
- Tak! – wymachiwałam rękoma – Wiem, co ona lubi.
-Słuchaj, mamy tu 3 warstwy, nie lepiej zrobić każdą w innym lukrze?
- Nie? – spojrzałam na niego z ukosa- Harry, ja chcę żeby było idealnie…
- Będzie. Słuchaj, trochę się na tym znam no i znam też Perrie. Uwierz, spodoba jej się.
- Ohh, no dobra. Ale jak nie , to powiem, że Ty zepsułeś.
- Okej- uniósł ręce w geście poddania- To zaczynajmy.
- My?
- Sam tego nie udekoruję, a mamy jeszcze pół godziny na dotarcie.
- Pomogę. A potem szybko się przebiorę, zapakujemy tort do Twojego samochodu i .. – przerwał mi, cham.
- Jak to do mojego? – zmarszczył brwi.
- Ja mam za niski dach.
-No tak – podrapał się po karku- Okej, to do roboty.
- Mam nadzieję, że zdążymy…
* *
*
- Boże,
Harry, pospiesz się!
Już od 13 minut siedzi pod prysznicem, nie dość, że się bardzo stresuję to jeszcze sukienka mi się wygniecie. A już nie mówię nic o torcie, który zapewne zaraz się rozpadnie. Harry noo, mimowolnie wstałam i zaczęłam spacerować po TourBusie. Mało miejsca, a mimo to mają tu pełno rzeczy. Ubrania rozrzucone wszędzie, opakowania po różnego rodzaju jedzeniu, płyty CD i DVD, futerał. Widać, że faceci tu ‘mieszkają’. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nareszcie.
- Dłużej nie mogłeś? – naskoczyłam na niego, ale po chwili zamilkłam i w szoku spoglądałam na chłopaka ubranego w spodnie. Moje oczy zatrzymały się na wielkim tatuażu motyla.
- Zamknij buzię, bo Ci mucha wleci- powiedział ze śmiechem, poczułam, że się czerwienie, więc odwróciłam głowę w bok.
- Zbieraj się, Styles. Za 40 minut będzie Pezz z Niallem, a musimy sporo zrobić.
- Już już – szepnął ubierając koszulę – To już nawet nie można w spokoju się umyć i ubrać.
- Można Harry, ale Ty robisz to za wolno. Spieszymy się trochę.
- Zdążymy – założył marynarkę – Jak wyglądam?
- Nieźle – zerknęłam na chłopaka – Mógłbyś się bardziej postarać, ale trudno.
- Co? – spojrzał zły na mnie i podszedł szybko do lustra – Wyglądam zajebiście.
- Tsa – matko, ale tu się duszno zrobiło – Już tak się nie pręż, chodź.
- Nie podobam Ci się? – teraz patrzył się na mnie tymi wielkimi smutnymi zielonymi oczami.
-Harry – urwałam- Wyglądasz świetnie, naprawdę, a teraz chodźmy.
- Dzięki- uśmiechnął się- I wyglądam lepiej od Ciebie.
- Co to, to nie –zaśmiałam się- Nie da się lepiej wyglądać.
Oboje się zaśmialiśmy poczym opuściliśmy busa i wsiedliśmy do samochodu Harrego. Zerknęłam jeszcze raz na tort, uspokojona rozsiadłam się wygodnie na fotelu pasażera.
-Tak w ogóle, skąd tu znalazł się Twój samochód?
-Mamy swoje miejsca parkingowe w siedzibie Modest.
-Sprytnie.
- Yhym – przytaknął i dalej był skupiony na prowadzeniu- Sylvia, mam do Ciebie pytanie.
-Jakie? –już się boję, ale wdech i wydech.
- Bo wiesz, dużo ludzi idzie tam jako para i tak pomyślałem, że no wiesz – podrapał się ręką po karku- No, że moglibyśmy pójść razem. Oczywiście, jeśli chcesz.
- Harry..- zaczęłam, ale nie dano mi dokończyć.
- Ja zrozumiem, jeśli wolisz tam pójść sama, naprawdę, ale możemy tam iść jako przyjaciele, bo nimi jesteśmy.
- Harry.. –i znowu mi przerwał. Bo go zaraz uderzę.
- Rozumiem, chcesz iść sama. Mimo wszystko może jednak..-teraz ja mu przerwałam.
- Harry, do cholery, dasz mi cokolwiek powiedzieć? – odwróciłam się do niego lekko, przytaknął głową – Chciałam powiedzieć, że chętnie Ci potowarzyszę.
- Zgadzasz się? -szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Tak, wkońcu jesteśmy przyjaciółmi – wróciłam do normalnej pozycji- A i Harry. Dziękuję.
Już od 13 minut siedzi pod prysznicem, nie dość, że się bardzo stresuję to jeszcze sukienka mi się wygniecie. A już nie mówię nic o torcie, który zapewne zaraz się rozpadnie. Harry noo, mimowolnie wstałam i zaczęłam spacerować po TourBusie. Mało miejsca, a mimo to mają tu pełno rzeczy. Ubrania rozrzucone wszędzie, opakowania po różnego rodzaju jedzeniu, płyty CD i DVD, futerał. Widać, że faceci tu ‘mieszkają’. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nareszcie.
- Dłużej nie mogłeś? – naskoczyłam na niego, ale po chwili zamilkłam i w szoku spoglądałam na chłopaka ubranego w spodnie. Moje oczy zatrzymały się na wielkim tatuażu motyla.
- Zamknij buzię, bo Ci mucha wleci- powiedział ze śmiechem, poczułam, że się czerwienie, więc odwróciłam głowę w bok.
- Zbieraj się, Styles. Za 40 minut będzie Pezz z Niallem, a musimy sporo zrobić.
- Już już – szepnął ubierając koszulę – To już nawet nie można w spokoju się umyć i ubrać.
- Można Harry, ale Ty robisz to za wolno. Spieszymy się trochę.
- Zdążymy – założył marynarkę – Jak wyglądam?
- Nieźle – zerknęłam na chłopaka – Mógłbyś się bardziej postarać, ale trudno.
- Co? – spojrzał zły na mnie i podszedł szybko do lustra – Wyglądam zajebiście.
- Tsa – matko, ale tu się duszno zrobiło – Już tak się nie pręż, chodź.
- Nie podobam Ci się? – teraz patrzył się na mnie tymi wielkimi smutnymi zielonymi oczami.
-Harry – urwałam- Wyglądasz świetnie, naprawdę, a teraz chodźmy.
- Dzięki- uśmiechnął się- I wyglądam lepiej od Ciebie.
- Co to, to nie –zaśmiałam się- Nie da się lepiej wyglądać.
Oboje się zaśmialiśmy poczym opuściliśmy busa i wsiedliśmy do samochodu Harrego. Zerknęłam jeszcze raz na tort, uspokojona rozsiadłam się wygodnie na fotelu pasażera.
-Tak w ogóle, skąd tu znalazł się Twój samochód?
-Mamy swoje miejsca parkingowe w siedzibie Modest.
-Sprytnie.
- Yhym – przytaknął i dalej był skupiony na prowadzeniu- Sylvia, mam do Ciebie pytanie.
-Jakie? –już się boję, ale wdech i wydech.
- Bo wiesz, dużo ludzi idzie tam jako para i tak pomyślałem, że no wiesz – podrapał się ręką po karku- No, że moglibyśmy pójść razem. Oczywiście, jeśli chcesz.
- Harry..- zaczęłam, ale nie dano mi dokończyć.
- Ja zrozumiem, jeśli wolisz tam pójść sama, naprawdę, ale możemy tam iść jako przyjaciele, bo nimi jesteśmy.
- Harry.. –i znowu mi przerwał. Bo go zaraz uderzę.
- Rozumiem, chcesz iść sama. Mimo wszystko może jednak..-teraz ja mu przerwałam.
- Harry, do cholery, dasz mi cokolwiek powiedzieć? – odwróciłam się do niego lekko, przytaknął głową – Chciałam powiedzieć, że chętnie Ci potowarzyszę.
- Zgadzasz się? -szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Tak, wkońcu jesteśmy przyjaciółmi – wróciłam do normalnej pozycji- A i Harry. Dziękuję.
* *
*
- Jade,
jesteś pewna, że starczy jedzenia?- chodziłam zdenerwowana od jednego stolika
do drugiego.
- Tak, Sylvia, zapasy jakby co są na zapleczu.
-Dobrze – zeskanowałam wzrokiem barek – Alkohol też wystarczy?
- Tak –zaśmiała się niebiesko włosa- Wszystko jest w nadmiarze.
- No przepraszam, ale to taki stres.
- Zayn i tak bardziej się stresuje. Od dwudziestu minut siedzi w łazience.
- Biedny – zrobiłam smutną minkę, gdy nagle coś zaskoczyło- A w sali tanecznej nie będzie za ciemno?- wbiegłam na piętro.
- Leigh-Anne błagam pomóż mi – usłyszałam za sobą głosy- Ona wariuje.
- Nie wariuje. Po prostu chcę, żeby było idealnie.
- Jest. Za jakieś dziesięć minut zaczną się schodzić goście. Pezz będzie tu za 15 minut. Spokojnie.
- Mimo wszystko odsłonię zasłony – podeszłam na okien – I tak się ściemni, a po co ma być aż za ciemno.
Naprawdę jestem strasznie zdenerwowana. Wszystko musi wypalić. Oby tort był dobry. I żeby każdemu smakowały przekąski. No i żeby muzyka się podobała. Muszę usiąść.
- Goście!!!-usłyszałam z dołu krzyk Jesy, zbiegłam szybko i stanęłam obok niej. Tłumy ludzi przeszły przez próg klubu, każdy kolejno witał się z nami i udawał w stronę stolików. Niektórzy witali się z chłopakami, widocznie się znali.
- Gdzie Zayn? – zapytała Jade- Oni niedługo będą a nie zapominajmy, kto przywita Perrie.
- Chyba nadal w łazience – odpowiedział jej Hazz- Sylvia, może pójdź po niego.
- Nie wejdę do męskiego – zaprzeczyłam natychmiast.
- Tam jest tylko jedna kabina. Poza tym, on nikogo innego nie posłucha.
- Dobra-mruknęłam i udałam się na lewo, minęłam barek i znalazłam drzwi. Zapukałam cicho.
- Zajęte.
- Wiem Zayn, to ja Sylvia, przyszłam po Ciebie.
- Perrie już jest?!- wykrzyknął, zdenerwowanie dało się słyszeć w jego głosie.
- Nie, jeszcze nie, ale niedługo będzie. I będziesz musiał wyjść, z łazienki jej nie przywitasz –zaśmiał się na moje słowa – Zayn, nie stresuj się, wszystko wypali.
- Ja schrzanię. Wiem to.
- Nic nie schrzanisz. Jesteś Zayn, niczego nie psujesz, niczego się nie boisz, i kochasz nad życie dziewczynę, która niedługo wejdzie do klubu i gdy zobaczy Ciebie stojącego na samym środku popłacze się ze szczęścia- usłyszałam odsuwanie zasuwy, drzwi się otworzyły a w nich stał uśmiechnięty mulat.
- Dzięki za wsparcie. Tego potrzebowałem. Jesteś świetna – przytulił mnie mocno.
-Zawsze do usług. A teraz daj, poprawię Twój krawat. Gdzie masz bukiet dla Pezz?
- Leży na stoliku DJ’a. Dzięki.
- Spoko. A teraz chodź, musimy być gotowi.
Po chwili znaleźliśmy się w tłumie ludzi, niektórzy tańczyli. Stanęliśmy obok reszty naszej paczki i zaczęliśmy cicho ze sobą rozmawiać. Chłopcy zajęli Zayna i był mniej zestresowany niż wcześniej.
- Mam sms’a od Nialla. Za 2 minuty tu będą – Harry zwrócił się do obsługi – Możecie rozdać gościom szampana.
Obsługa rozeszła się i po kilku sekundach wrócili za tacami a na nich znajdowało się mnóstwo kieliszków z szampanem. Zayn zabrał jeden dla siebie i jeden dla Perrie i postawił je obok bukietu. Usłyszeliśmy parkujący samochód, więc zgasiliśmy prawie wszystkie światła, Zayn był tylko oświetlony reflektorem. Gdy usłyszeliśmy zbliżające się kroki Zayn wziął bukiet w jedną rękę a mikrofon w drugą i muzyka ucichła. Po chwili weszła Perrie a za nią Niall.
- Co tu się dzieje? – dziewczyna w szoku spoglądała na klub- Zayn?
- Witaj kochanie. Z okazji Twoich urodzin postanowiliśmy zrobić dla Ciebie imprezę niespodziankę. Chciałbym też złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia osobiście. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką spotkałem i chcę żeby ta impreza była wyjątkowa. Kocham Cię.
Wtedy usłyszeliśmy cichą melodię. Zayn zaczął śpiewać piosenkę, która była oczywiście zadedykowana Pezz. Dziewczyna stała naprzeciw niego ze łzami w oczach i ogromnym uśmiechem na twarzy. Gdy rozpoczął się refren podszedł do niej powoli i wręczył bukiet. Perrie zaśmiała się przez łzy i chwyciła chłopaka za dłoń, poczym splotła swoje palce z nim. Uroczy widok. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaskoczyło mnie, gdy sama za chwilę poczułam jak ktoś splata palce z moimi, zerknęłam w bok i ujrzałam roześmianą twarz Harrego. Wariat.
Zayn skończył śpiewać i czule ucałował Perrie. Gdy muzyka ucichła a wszyscy zaczęli bić brawa, odsunęli się od siebie.
- Czas na tort! –obwieściła Jade. Sala ponownie się rozświetliła i Pezz mogła przyjrzeć się każdemu zebranemu. Zayn odszedł od niej na chwilę i udał się po ich kieliszki. Wrócił do niej, wręczył jej go i splótł ponownie ich wolne dłonie. Niedługo potem wjechał tort, wszyscy zgromadzeni z podziwem na niego spoglądali, Harry ścisnął moją dłoń- był dumny zeswojego naszego
dzieła.
Na nieme trzy zaczęliśmy śpiewać ‘sto lat’. Perrie była tak szczęśliwa, łzy znów pojawiły się w kącikach jej oczu, mnie samej zbierało się na płacz. Gdy skończyliśmy śpiewać, solenizantka zabrała głos.
- Chciałabym wam bardzo podziękować za to wszystko- pociągnęła nosem i się uśmiechnęła- Jesteście cudowni. Dziękuję każdemu, kto się zjawił na tej imprezie. Cieszę się, że świętujemy razem moje starzenie się- w tym miejscu wszyscy wybuchnęli śmiechem – No to zabierajmy się za tort, co?
Dwóch kelnerów zaczęło kroić tort i nakładać kawałki na talerze, które potem rozdawali gościom. Podeszłam do przyjaciółki żeby osobiście złożyć życzenia.
- Dziękuję wam wszystkim – powiedziała gdy już cała nasza paczka ją obskoczyła – Nie musieliście tego robić. Jesteście kochani.
- Perrie, dla Ciebie wszystko.
- Właśnie- poparł mnie Zayn – To skoro już zjedliśmy tort, może pójdziemy na górę zatańczyć.
- Idziemy tańczyć! – wrzasnął Lou i jako pierwszy udał się na górę, a my za nim. Muzyka była tu była dziesięć razy głośniejsza niż na dole. Po jakiejś godzinie impreza rozkręciła się na całego. Zauważyłam kilka pijanych osób, które nawet nie raczyły pójść na piętro by potańczyć. Nasze grono doskonale się bawiło. Kilka wolnych przetańczyłam na zmianę z Harrym i Niallem. Raz udało mi się zatańczyć z bratem i Pezz. Dochodziła północ, gdy usłyszeliśmy tłuczenie okien klubu. Obok mnie przeleciał pocisk, który trafił w głośnik. Goście z piskiem zaczęli się szamotać. Kolejne szyby ulegały zniszczeniu.
- Wszyscy na ziemie!- wykrzyknęłam –Nikt nie wstaje!
Posłuchali mnie i po sekundzie każdy leżał na podłodze klubu, ja schowałam się za filarem i obserwowałam skąd pochodzą strzały. Ktoś jest na dachu budynku znajdującego się po przekątnej. Cholera.
- Powoli, czołgając dostańcie się do schodów i zejdzie szybko na dół. Ruchy!
Wykonywali moje polecenia w spokoju, to mnie cieszy, nikt nie pchał się i nie starał wyprzedzać. Chłopaki zeszli na dół ostatni.
- Harry – szepnęłam, gdy ten był już prawie na dole a ja doczołgałam się na początek schodów – Przynieś mi moją torebkę.
- Już się robi – zeskoczył z ostatniego stopnia znikając mi tym samym z oczu. Po chwili pojawił się znowu i rzucił mi torebkę – Ciężka trochę.
- Wiem, mam broń –mrugnęłam do niego i wróciłam za kolumnę. Kolejny strzał padł i pocisk trafił w filar. Cholera. Wychyliłam się lekko i zauważyłam, że przeładowuje broń. Moja szansa. Odbezpieczyłam pistolet, laser skierowałam na osobę na dachu i oddałam strzał. Gdyby nie laserowe namierzanie pewnie bym nie trafiła, a tak gość padł i było bezpiecznie. Wyszłam zza filaru i schowałam broń do torebki. Zeszłam do gości na dół i zaczęłam ich uspokajać. Oczywiście ktoś zadzwonił po policję. Świetnie.
- Wszyscy mają swoje rzeczy przy sobie? – zapytałam po chwili.
- Nie- odezwał się Harry- Mam marynarkę i portfel przy stoliku na górze.
- To biegnij szybko, ale uważaj na szkło.
Hazz udał się na górę a ja podeszłam do przerażonej Perrie. Chwilę później usłyszałam cichy huk i krzyk.
- Nikt się stąd nie rusza.
Pędem ruszyłam na pięto i zobaczyłam Harrego leżącego pod ścianą. Niedaleko niego leżał mały granat, nie miał na celu zabić, tylko uszkodzić. To typowa broń ostrzegawcza o bardzo małym zasięgu. Łatwo ją zdobyć. Podbiegłam do chłopaka, był lekko poraniony. Miał zadrapania na twarzy i rękach, z głowy spływała mu krew. Urwałam kawałek jego koszuli i zaczęłam tamować jej wypływanie. Dobiegł mnie zdenerwowany krzyk Liama.
- Dzwoń po karetkę! – wykrzyknęłam i ponownie skupiłam się na Harrym. Najważniejsze, że oddycha. Szkoda, że jest nie przytomny. Zawiązałam mu kawałek koszuli wokół głowy i poszłam zbadać teren. Nie zauważyłam nikogo na dachu ani w oknach innych budynków. Podeszłam do granatu, obok niego leżała plastikowa kulka, która prawdopodobnie była przywiązana na granatu. Wzięłam ją w rękę, a ta pękła i z środka wyleciała karteczka. Postanowiłam nie czytać tego teraz, schowałam ją do torebki. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do Harrego. Powoli odzyskiwał świadomość. Jakieś trzy minuty później na górę wbiegli sanitariusze a za nimi chłopaki.
- Co z nim? – zapytał mnie Liam, widziałam ślady po łzach – Żyje?
- Tak, żyje, ten granat nie miał go zabić.
- Granat? – pisnął Louis – On ponownie nie wybuchnie, prawda?
- Nie, nie ma szans. Jak się trzymacie?- widziałam w ich oczach strach, niepewność, smutek.
- Boimy się, to oczywiste- powiedział Li- Ale musimy się trzymać.
- Słuchajcie, wiem, że to straszne, co się wydarzyło, naprawdę was przepraszam, powinnam wiedzieć, że to się wydarzy..
- Nie obwiniaj się- przytulił mnie Zayn – Takie rzeczy się zdarzają.
- Ale powinnam była zapewnić wam większe bezpieczeństwo..
- Nie przewidziałaś, że jakiś psychopata będzie chciał nas zabić – uśmiechnęli się pocieszająco, ale ja przecież wiedziałam!
- Chodźmy do Harrego – zmieniłam temat – Teraz jego zdrowie się liczy najbardziej.
Zeszliśmy na dół, minęliśmy przerażonych gości i podeszliśmy do karetki. Harry już znajdował się w środku, zauważyliśmy dwóch sanitariuszy.
- Przepraszam – zaczepiłam jednego- Jak on się czuje?
- Ma kilka zadrapań, rana w głowie nie jest poważna. Całe szczęście, że szybko zareagowano, inaczej mógłby dostać wstrząsu mózgu i wylewu wewnętrznego.
- Możemy jechać z wami? – zapytał Liam.
- Jasne, ale tylko trzy osoby.
- Ja muszę jechać – powiedziałam pewnie – Nie ma opcji, że nie jadę.
- Dobrze, ale ja zostanę – rzekł Zayn – Perrie umiera ze strachu.
- Ja mogę jechać z Tobą- zaoferował się Niall.
- To ja też jadę. Louis zostaniesz tu z Zaynem?
- Jasne stary, tylko dajcie znać, jak już się obudzi.
- Tak, Sylvia, zapasy jakby co są na zapleczu.
-Dobrze – zeskanowałam wzrokiem barek – Alkohol też wystarczy?
- Tak –zaśmiała się niebiesko włosa- Wszystko jest w nadmiarze.
- No przepraszam, ale to taki stres.
- Zayn i tak bardziej się stresuje. Od dwudziestu minut siedzi w łazience.
- Biedny – zrobiłam smutną minkę, gdy nagle coś zaskoczyło- A w sali tanecznej nie będzie za ciemno?- wbiegłam na piętro.
- Leigh-Anne błagam pomóż mi – usłyszałam za sobą głosy- Ona wariuje.
- Nie wariuje. Po prostu chcę, żeby było idealnie.
- Jest. Za jakieś dziesięć minut zaczną się schodzić goście. Pezz będzie tu za 15 minut. Spokojnie.
- Mimo wszystko odsłonię zasłony – podeszłam na okien – I tak się ściemni, a po co ma być aż za ciemno.
Naprawdę jestem strasznie zdenerwowana. Wszystko musi wypalić. Oby tort był dobry. I żeby każdemu smakowały przekąski. No i żeby muzyka się podobała. Muszę usiąść.
- Goście!!!-usłyszałam z dołu krzyk Jesy, zbiegłam szybko i stanęłam obok niej. Tłumy ludzi przeszły przez próg klubu, każdy kolejno witał się z nami i udawał w stronę stolików. Niektórzy witali się z chłopakami, widocznie się znali.
- Gdzie Zayn? – zapytała Jade- Oni niedługo będą a nie zapominajmy, kto przywita Perrie.
- Chyba nadal w łazience – odpowiedział jej Hazz- Sylvia, może pójdź po niego.
- Nie wejdę do męskiego – zaprzeczyłam natychmiast.
- Tam jest tylko jedna kabina. Poza tym, on nikogo innego nie posłucha.
- Dobra-mruknęłam i udałam się na lewo, minęłam barek i znalazłam drzwi. Zapukałam cicho.
- Zajęte.
- Wiem Zayn, to ja Sylvia, przyszłam po Ciebie.
- Perrie już jest?!- wykrzyknął, zdenerwowanie dało się słyszeć w jego głosie.
- Nie, jeszcze nie, ale niedługo będzie. I będziesz musiał wyjść, z łazienki jej nie przywitasz –zaśmiał się na moje słowa – Zayn, nie stresuj się, wszystko wypali.
- Ja schrzanię. Wiem to.
- Nic nie schrzanisz. Jesteś Zayn, niczego nie psujesz, niczego się nie boisz, i kochasz nad życie dziewczynę, która niedługo wejdzie do klubu i gdy zobaczy Ciebie stojącego na samym środku popłacze się ze szczęścia- usłyszałam odsuwanie zasuwy, drzwi się otworzyły a w nich stał uśmiechnięty mulat.
- Dzięki za wsparcie. Tego potrzebowałem. Jesteś świetna – przytulił mnie mocno.
-Zawsze do usług. A teraz daj, poprawię Twój krawat. Gdzie masz bukiet dla Pezz?
- Leży na stoliku DJ’a. Dzięki.
- Spoko. A teraz chodź, musimy być gotowi.
Po chwili znaleźliśmy się w tłumie ludzi, niektórzy tańczyli. Stanęliśmy obok reszty naszej paczki i zaczęliśmy cicho ze sobą rozmawiać. Chłopcy zajęli Zayna i był mniej zestresowany niż wcześniej.
- Mam sms’a od Nialla. Za 2 minuty tu będą – Harry zwrócił się do obsługi – Możecie rozdać gościom szampana.
Obsługa rozeszła się i po kilku sekundach wrócili za tacami a na nich znajdowało się mnóstwo kieliszków z szampanem. Zayn zabrał jeden dla siebie i jeden dla Perrie i postawił je obok bukietu. Usłyszeliśmy parkujący samochód, więc zgasiliśmy prawie wszystkie światła, Zayn był tylko oświetlony reflektorem. Gdy usłyszeliśmy zbliżające się kroki Zayn wziął bukiet w jedną rękę a mikrofon w drugą i muzyka ucichła. Po chwili weszła Perrie a za nią Niall.
- Co tu się dzieje? – dziewczyna w szoku spoglądała na klub- Zayn?
- Witaj kochanie. Z okazji Twoich urodzin postanowiliśmy zrobić dla Ciebie imprezę niespodziankę. Chciałbym też złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia osobiście. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką spotkałem i chcę żeby ta impreza była wyjątkowa. Kocham Cię.
Wtedy usłyszeliśmy cichą melodię. Zayn zaczął śpiewać piosenkę, która była oczywiście zadedykowana Pezz. Dziewczyna stała naprzeciw niego ze łzami w oczach i ogromnym uśmiechem na twarzy. Gdy rozpoczął się refren podszedł do niej powoli i wręczył bukiet. Perrie zaśmiała się przez łzy i chwyciła chłopaka za dłoń, poczym splotła swoje palce z nim. Uroczy widok. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaskoczyło mnie, gdy sama za chwilę poczułam jak ktoś splata palce z moimi, zerknęłam w bok i ujrzałam roześmianą twarz Harrego. Wariat.
Zayn skończył śpiewać i czule ucałował Perrie. Gdy muzyka ucichła a wszyscy zaczęli bić brawa, odsunęli się od siebie.
- Czas na tort! –obwieściła Jade. Sala ponownie się rozświetliła i Pezz mogła przyjrzeć się każdemu zebranemu. Zayn odszedł od niej na chwilę i udał się po ich kieliszki. Wrócił do niej, wręczył jej go i splótł ponownie ich wolne dłonie. Niedługo potem wjechał tort, wszyscy zgromadzeni z podziwem na niego spoglądali, Harry ścisnął moją dłoń- był dumny ze
Na nieme trzy zaczęliśmy śpiewać ‘sto lat’. Perrie była tak szczęśliwa, łzy znów pojawiły się w kącikach jej oczu, mnie samej zbierało się na płacz. Gdy skończyliśmy śpiewać, solenizantka zabrała głos.
- Chciałabym wam bardzo podziękować za to wszystko- pociągnęła nosem i się uśmiechnęła- Jesteście cudowni. Dziękuję każdemu, kto się zjawił na tej imprezie. Cieszę się, że świętujemy razem moje starzenie się- w tym miejscu wszyscy wybuchnęli śmiechem – No to zabierajmy się za tort, co?
Dwóch kelnerów zaczęło kroić tort i nakładać kawałki na talerze, które potem rozdawali gościom. Podeszłam do przyjaciółki żeby osobiście złożyć życzenia.
- Dziękuję wam wszystkim – powiedziała gdy już cała nasza paczka ją obskoczyła – Nie musieliście tego robić. Jesteście kochani.
- Perrie, dla Ciebie wszystko.
- Właśnie- poparł mnie Zayn – To skoro już zjedliśmy tort, może pójdziemy na górę zatańczyć.
- Idziemy tańczyć! – wrzasnął Lou i jako pierwszy udał się na górę, a my za nim. Muzyka była tu była dziesięć razy głośniejsza niż na dole. Po jakiejś godzinie impreza rozkręciła się na całego. Zauważyłam kilka pijanych osób, które nawet nie raczyły pójść na piętro by potańczyć. Nasze grono doskonale się bawiło. Kilka wolnych przetańczyłam na zmianę z Harrym i Niallem. Raz udało mi się zatańczyć z bratem i Pezz. Dochodziła północ, gdy usłyszeliśmy tłuczenie okien klubu. Obok mnie przeleciał pocisk, który trafił w głośnik. Goście z piskiem zaczęli się szamotać. Kolejne szyby ulegały zniszczeniu.
- Wszyscy na ziemie!- wykrzyknęłam –Nikt nie wstaje!
Posłuchali mnie i po sekundzie każdy leżał na podłodze klubu, ja schowałam się za filarem i obserwowałam skąd pochodzą strzały. Ktoś jest na dachu budynku znajdującego się po przekątnej. Cholera.
- Powoli, czołgając dostańcie się do schodów i zejdzie szybko na dół. Ruchy!
Wykonywali moje polecenia w spokoju, to mnie cieszy, nikt nie pchał się i nie starał wyprzedzać. Chłopaki zeszli na dół ostatni.
- Harry – szepnęłam, gdy ten był już prawie na dole a ja doczołgałam się na początek schodów – Przynieś mi moją torebkę.
- Już się robi – zeskoczył z ostatniego stopnia znikając mi tym samym z oczu. Po chwili pojawił się znowu i rzucił mi torebkę – Ciężka trochę.
- Wiem, mam broń –mrugnęłam do niego i wróciłam za kolumnę. Kolejny strzał padł i pocisk trafił w filar. Cholera. Wychyliłam się lekko i zauważyłam, że przeładowuje broń. Moja szansa. Odbezpieczyłam pistolet, laser skierowałam na osobę na dachu i oddałam strzał. Gdyby nie laserowe namierzanie pewnie bym nie trafiła, a tak gość padł i było bezpiecznie. Wyszłam zza filaru i schowałam broń do torebki. Zeszłam do gości na dół i zaczęłam ich uspokajać. Oczywiście ktoś zadzwonił po policję. Świetnie.
- Wszyscy mają swoje rzeczy przy sobie? – zapytałam po chwili.
- Nie- odezwał się Harry- Mam marynarkę i portfel przy stoliku na górze.
- To biegnij szybko, ale uważaj na szkło.
Hazz udał się na górę a ja podeszłam do przerażonej Perrie. Chwilę później usłyszałam cichy huk i krzyk.
- Nikt się stąd nie rusza.
Pędem ruszyłam na pięto i zobaczyłam Harrego leżącego pod ścianą. Niedaleko niego leżał mały granat, nie miał na celu zabić, tylko uszkodzić. To typowa broń ostrzegawcza o bardzo małym zasięgu. Łatwo ją zdobyć. Podbiegłam do chłopaka, był lekko poraniony. Miał zadrapania na twarzy i rękach, z głowy spływała mu krew. Urwałam kawałek jego koszuli i zaczęłam tamować jej wypływanie. Dobiegł mnie zdenerwowany krzyk Liama.
- Dzwoń po karetkę! – wykrzyknęłam i ponownie skupiłam się na Harrym. Najważniejsze, że oddycha. Szkoda, że jest nie przytomny. Zawiązałam mu kawałek koszuli wokół głowy i poszłam zbadać teren. Nie zauważyłam nikogo na dachu ani w oknach innych budynków. Podeszłam do granatu, obok niego leżała plastikowa kulka, która prawdopodobnie była przywiązana na granatu. Wzięłam ją w rękę, a ta pękła i z środka wyleciała karteczka. Postanowiłam nie czytać tego teraz, schowałam ją do torebki. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do Harrego. Powoli odzyskiwał świadomość. Jakieś trzy minuty później na górę wbiegli sanitariusze a za nimi chłopaki.
- Co z nim? – zapytał mnie Liam, widziałam ślady po łzach – Żyje?
- Tak, żyje, ten granat nie miał go zabić.
- Granat? – pisnął Louis – On ponownie nie wybuchnie, prawda?
- Nie, nie ma szans. Jak się trzymacie?- widziałam w ich oczach strach, niepewność, smutek.
- Boimy się, to oczywiste- powiedział Li- Ale musimy się trzymać.
- Słuchajcie, wiem, że to straszne, co się wydarzyło, naprawdę was przepraszam, powinnam wiedzieć, że to się wydarzy..
- Nie obwiniaj się- przytulił mnie Zayn – Takie rzeczy się zdarzają.
- Ale powinnam była zapewnić wam większe bezpieczeństwo..
- Nie przewidziałaś, że jakiś psychopata będzie chciał nas zabić – uśmiechnęli się pocieszająco, ale ja przecież wiedziałam!
- Chodźmy do Harrego – zmieniłam temat – Teraz jego zdrowie się liczy najbardziej.
Zeszliśmy na dół, minęliśmy przerażonych gości i podeszliśmy do karetki. Harry już znajdował się w środku, zauważyliśmy dwóch sanitariuszy.
- Przepraszam – zaczepiłam jednego- Jak on się czuje?
- Ma kilka zadrapań, rana w głowie nie jest poważna. Całe szczęście, że szybko zareagowano, inaczej mógłby dostać wstrząsu mózgu i wylewu wewnętrznego.
- Możemy jechać z wami? – zapytał Liam.
- Jasne, ale tylko trzy osoby.
- Ja muszę jechać – powiedziałam pewnie – Nie ma opcji, że nie jadę.
- Dobrze, ale ja zostanę – rzekł Zayn – Perrie umiera ze strachu.
- Ja mogę jechać z Tobą- zaoferował się Niall.
- To ja też jadę. Louis zostaniesz tu z Zaynem?
- Jasne stary, tylko dajcie znać, jak już się obudzi.
Wsiedliśmy
do karetki, od razu chwyciłam Loczka za rękę i mocno ją uścisnęłam. Pojedyncza
łza spłynęła po moim policzku.
- Sylvia, będzie dobrze –Liam potarł moje ramie – On jest twardy.
- Mam nadzieję –szepnęłam i odwróciła twarz w stronę Harrego, który właśnie otworzy oczy – Cześć jak się czujesz?
- Głowa mnie boli – powiedział cicho i ostrożnie rozglądając się – Kim tak właściwie jesteście?
- Nie pamiętasz nas? – zdziwiłam się – Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi.
- A kim ja jestem?
- Sylvia, będzie dobrze –Liam potarł moje ramie – On jest twardy.
- Mam nadzieję –szepnęłam i odwróciła twarz w stronę Harrego, który właśnie otworzy oczy – Cześć jak się czujesz?
- Głowa mnie boli – powiedział cicho i ostrożnie rozglądając się – Kim tak właściwie jesteście?
- Nie pamiętasz nas? – zdziwiłam się – Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi.
- A kim ja jestem?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
12 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ XXVIII
Nie,nie,nie !
OdpowiedzUsuńJak to Harry nic nie pamieta mam nadzieje ze to jakis zart.
MEGA! Harry nie pamięta... :-*
OdpowiedzUsuńPerrie<3
niet hareh musi ją pamiętać niech tyko udaje on musi pamiętać Sylwię i resztę
OdpowiedzUsuńps.
super rozdział kocham :P
Genialny rozdział! Zaczyna się rozkręcać. Nie mogę się doczekać next.
OdpowiedzUsuńKisses
-A.
Świetny !!! Uwielbiam to . O boshh ta akcja jest super :DD
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie z każdym rozdziałem coraz bardziej !!!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńAaaa zajebisty! Ale on nie moze zapomniec ;( njeee, moqie jedno wielkie stanowcze kurwa NIE!
OdpowiedzUsuń@MirrorPlz
Mega *,*
OdpowiedzUsuń~Star~
dodawaj szybko kolejny rozdział, twoje opowiadanie jest genialne ♥♥♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, może ocenisz???
http://love-stories-sucks.blogspot.com/
Świetne.
OdpowiedzUsuńKońcówka jest zaskakująca!:DKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń