***
Niall ***
Obudziłem
się wcześnie rano, to aż dziwne po operacji, ale nic nie poradzę, że jestem
głodny. Nie mogłem podnieść głowy, nawet lekko, ciążyła mi. Leki chyba wciąż
działają. Ręką macałem po szafkach obok i wreszcie znalazłem to, czego szukałem.
Przycisk. Po chwili przyszła pielęgniarka i z szokiem spoglądała na mnie.
- Jak się pan czuje?
- Całkiem nieźle, ale jestem głodny- wtedy się cicho zaśmiała.
- To dobry znak, a jak głowa? Boli czy nie?
- To zaskakujące, ale nie- aż sam się uśmiechnąłem.
- Świetnie. Za jakąś godzinę, gdy leki przestaną działać zabierzemy pana na
kilka badań by sprawdzić, jak pan teraz funkcjonuje, porównamy to ze starymi
wynikami badań.
- Dobrze- posłałem jej uśmiech- A niech mi pani powie, mogą mnie odwiedzać?
- Tak, zadzwonić po kogoś?
- Jakby pani mogła zadzwonić do Liama Payna, byłbym wdzięczny.
- Zaraz zadzwonię- odsłoniła żaluzje i wyszła z sali delikatnie zamykając
drzwi. Westchnąłem głęboko i mimowolnie ziewnąłem. Po chwili w moim umyśle
pojawiła się myśl, że nie wszyscy w tym momencie są bezpieczni. Sylvia. Martwię
się o nią, bardzo, nie wyobrażam sobie, jak ona cierpi. Chciałbym ją teraz
mocno przytulić i powiedzieć ‘Hej, jestem zdrowy, dzięki Tobie’. Łzy zebrały
się w moich oczach, ale szybko je wytarłem.
Przypomniał mi się właśnie nasz wypad na golfa, co prawda była to dość dziwna
randka, ona z dwoma facetami, ale i tak było fajnie. Wtedy była taka roześmiana
i bezpieczna.. Zaraz mnie szlag trafi!
- Panie
Horan- moje przemyślenia przerwała pielęgniarka- Pan Payne będzie tu za jakieś
pół godziny.
- Świetnie. A dostanę coś do jedzenia?
***
Harry ***
-
Mocniej!
- Staram się!
- Staraj się bardziej!
Ben
zaczyna mnie wkurzać. Ciągle się na mnie drze, nawet jak zrobię coś dobrze.
Chłopaki śmieją się pod nosem, bo oni mają mniej chorych nauczycieli. Że też ja
muszę być uczniem tego frajera. Ale jak to tłumaczył mr.Hamilton ‘Jesteście w
podobnym wieku’. Tsa, fajnie, że tak dobierają nauczycieli. Westchnąłem po raz
kolejny i dałem upust złości serwując Benowi serię ciosów, na przemian prawy i
lewy sierpowy. Był w szoku.
- Harry, stać Cię na więcej- powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
- Zamknij się. Daję z siebie wszystko.
- Moja babcia ma mocniejszy cios.
- Mój kot ma lepsze teksty- dobra Harry, to nie było zbyt mądre, teraz pół Sali
się z Ciebie śmieje. Zwiesiłem głowę, ale wtedy nagle przyszedł mi genialny
pomysł do głowy- Wyzywam Cię. Na pojedynek.
- Uuuu- usłyszałem szum wokół nas, tamten stał z bezczelnym uśmiechem, palant.
- Ben, oszczędź chłopaka- podeszła do niego jakaś szczupła brunetka- Nowy jest.
- Sam chce- wzruszył ramionami a wtedy brunetka ze śmiechem podeszła do mnie i
szepnęła ‘łokcie to jego słaby punkt’
- Powodzenia młody- i odeszła, a ja stałem jak wryty, pomaga mi? No i dobrze,
chociaż ktoś tu mnie lubi.
- Liam, bądź sekundantem- krzyknąłem cicho.
- Nie mogę, jadę zaraz do Nialla.
- Dobra, to Zayn.
- Z przyjemnością.
- Mój ból sprawi Ci radość, prawda?- zaśmiałem się.
- Pewnie- poklepał mnie po plecach- Ale jego cierpienie sprawi mi jeszcze
większą. Skop go!
- Dzięki- wszedłem na ring, podano mi rękawice i te śmieszne zęby, na wszelki
wypadek. Ben z niechęcią je założył. A więc jest pewny siebie, ale ja też.
Usłyszałem jak chłopaki skandują moje imię, kilku agentów też się dołączyło,
Ben był wściekły.
- Zacznijmy już –warknął groźnie, a wtedy Zayn walnął w taki mały gong. Facet
od razu skoczył do mnie, ale zrobiłem unik. Potem przeturlałem się po podłodze
i wykonałem cios w jego kolano. Ale to go nie ruszyło. To nie chodziło o
kolano? Spojrzałem na tamtą agentkę, która właśnie walnęła się w czoło.
‘łokieć’ odczytałem z ruchu warg, pokazała też na swój łokieć. Przez to
zamyślenie nie zdążyłem się uchylić i dostałem mocnego lewego sierpowego,
przewróciłem się na plecy i od razu przeturlałem w lewo by uciec. Ben czekał na
mnie aż wstanę, chyba nie chce mnie skopać. Ja tam bym go skopał. Na jego
ustach wciąż błąkał się zarozumiały uśmieszek, ale tłum i tak skandował moje
imię. Weź się w garść Styles, pokaż kto tu jest prawdziwym mężczyzną. Okrążaliśmy
się chwile a potem nagle wykonałem zwód w prawo i przyłożyłem mu najpierw w
twarz, potem w brzuch a na końcu w łokieć. Ben osunął się na ziemię, wtedy
lekko walnąłem go w głowę. Leżał na ziemi. Oł yee, kto wygrał? Wielki Styles!
- Brawo młody- brunetka podeszła do mnie, wyciągnęła dłoń- Jestem Liza, agenta 301.
- Dzięki, jestem Harry, na szkoleniu.
- Pokazałeś mu.
- Tylko dzięki Tobie mu dowaliłem, dzięki za radę.
- Do usług- zaśmiała się, jest w tym tak podobna do mojej księżniczki- Może
jutro ja Cię będę trenowała?
- Pewnie- uśmiechnąłem się- Zresztą, Ben pewnie i tak by mnie już nie chciał
szkolić.
- No raczej.
- Hej, Hazz, stary!- usłyszałem krzyk Zayna.
- Wybacz, wołają mnie- ale się zrobiło niezręcznie.
- Nie szkodzi, leć- z uśmiechem oddaliła się ode mnie. Coś jest w tej
dziewczynie, tak bardzo przypomina moją Sylvię.
- No co jest?- zapytałem radośniej niż zamierzałem.
- Co Ty, zgłupiałeś?
- Nie miałem go pobić?
- Nie o tym mówię – Zayn walnął się w czoło- Czemu flirtujesz z tamtą laską,
skoro masz Sylvię?
- Właśnie? Wyglądałeś, jakbyś miał się na nią zaraz rzucić.
- Ej, luz, ja wiem, że mam Sylvię, kocham ją. I wcale nie flirtowałem, tylko
gadaliśmy.
- Ty tak z laskami nie gadasz- znowu Louis się mnie o wszystko czepia.
- To już nie można z ludźmi rozmawiać?- wkurzony oddaliłem się od nich i
ruszyłem w stronę łazienki, muszę się umyć. Chyba śmierdzę.
*** MI6,
wtorek 4.05.2013, godz. 14 ***
-
Szefie- agent Z bez pukania wszedł do gabinetu- Mamy list z policji.
- Mają coś?
- Nie wiem, nie otwierałem, dopiero przyszło.
Mężczyzna ubrał rękawiczki, tak jak agent Z, i otworzył kopertę. Z środka
wypadła mała karteczka. Powoli ją otworzył i ujrzał na niej znajome mu pismo,
odczytał na głos napis.
- Sofia Zielenko.
- Kim ona jest szefie?
- To moja była znajoma. Kiedyś była agentką.
- Skoro wiemy, kto ją porwał to teraz trzeba ją tylko znaleźć.
- To może nie być łatwe- mężczyzna westchnął- Po tym, jak wyrzucono ją z
agencji zmieniła dane i wyjechała, tyle wiem.
- Szefie, to i tak już coś. Sprawdzę w bazie danych zmiany nazwisk kobiet w
Rosji w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. Jak coś ustalę to przyjdę.
- Do roboty Z.
Mężczyzna był w szoku, ale przeraził go fakt, że Sofia coś pamięta, a skoro
pamięta jego to pamięta też agencję. Jakim cudem pamięta?
Odwrócił fotel w stronę okna i podziwiał Londyn. Mimowolnie zastanawiał się nad
swoim życiem. Gdy był młodszy wszystko było łatwiejsze, dużo prostsze i niczym
nie musiał się przejmować. Jak jeszcze służył to robił to z całych sił, był
dobry. Przez Sofię wszystko się skończyło, musiał przejść na emeryturę. Po
dwudziestu latach służby musiał porzucić to, co kocha. Pojedyncza łza spłynęłam
po jego policzku, jak oglądał swoje zdjęcie, gdy odbierał medal od królowej za
kolejną udaną misję. Obecnie nie ma już takiej tradycji, szkoda, bo młodzi
agencji byliby jeszcze wydajniejsi, ale królowa ma swoje lata.
Wstał i podszedł do szafki z alkoholem, rzadko z niej korzystał, ale dzisiaj
czuł, że nie da rady bez jednej, czy dwóch, szklanek Burbona z lodem i colą.
Albo bez samego Burbona z lodem. Gdy napełnił szklankę usiadł z powrotem na
fotelu, upił łyk alkoholu i czuł, że się odpręża. Tego potrzebował od dawna.
***
Harry ***
Jest po
15, a ja się nudzę. Dzisiaj nie mamy więcej treningów, bo jest jakieś
zamieszanie i agenci mają przydzielone zadania. Większość z nich i tak jest
zajęta swoimi misjami, a reszta pomaga przy akcji odbicia Sylvii. Ubrany w moje
czarne jeansy i czarną koszulkę z logiem The Rolling Stones oraz białe Conversy
zszedłem po schodach prowadzących na wysepkę, gdzie znajdowało się główne
miejsce agencji. Skierowałem się w stronę znajomej brunetki, która z uśmiechem
przywitała mnie, gdy tylko znalazłem się obok.
- Cześć- przywitałem ją grzecznie.
- No cześć. Fajna koszulka, lubisz ten zespół?
- Dzięki- uśmiechnąłem się- Tak, a Ty?
- Tak- roześmiała się, kurde, ona ma identyczny śmiech jak moja Sylvia!
- Co takie zamieszanie?- zapytałem, gdy zrobiło się dziwnie cicho.
- Przyszła wiadomość z policji. Wiem na razie tyle, Z ma nam podrzucić nowe
dane, ale sam jeszcze szuka.
- Kim jest Sofia Zielenko?- z trudnością przeczytałem to nazwisko, dziwnie
brzmi.
- Harry- westchnęła- Nie mieszaj się.
- Mówisz, jak Sylvia. Martwisz się o moje bezpieczeństwo, ale ja i tak się
dowiem- powiedziałem bojowo, więc dziewczyna odsunęła się ode mnie i wskazała
na wolne krzesło. Oboje usiedliśmy i skierowaliśmy swoje twarze w stronę ekranu
komputera. Wyświetlało się na nim mnóstwo informacji, przytłaczało mnie to, ale
nie poddałem się i obserwowałem pracę Lizy.
- Macie jej zdjęcie?- palnąłem jakoś tak niekontrolowanie- Bo póki co, tylko
jej szukamy w bazie a mało znaleźliśmy.
- Nie wiem, czy są jakieś zdjęcia, ale poszukam- odparła z uśmiechem i zaczęła
otwierać kolejne strony, wpisywała kody i wyświetlały jej się państwowe strony
z informacjami o różnych osobach, aktualnie jesteśmy na rosyjskiej podstronie.
Nic nie rozumiem, więc po prostu będę obserwował.
- Mam- powiedziała wreszcie po jakiejś dobrej godzinie- Znalazłam starą bazę
danych agentów wywiadu rosyjskiego, ciężko było się włamać, ale dałam radę. Na
liście znalazłam jej dane i ta dam, oto ona.
- Nawet ładna- stwierdziłem po namyśle.
- Na tym zdjęciu ma ponad 30 lat- Liza się cicho zaśmiała, odkaszlnąłem.
- Nie ważne- przejąłem myszkę od lekko zbuntowanej agentki i zacząłem szukać
czegoś w spisie ludzi.
- Co robisz?
- Powinna być zarejestrowana jako obywatelka jakiegoś kraju, prawda? Poszukamy
w każdej bazie i wkońcu ją znajdziemy, razem z adresem zamieszkania.
- Genialne! Dobry plan, Styles, nadajesz się- poklepała mnie po ramieniu z
uśmiechem.
- Każdy mi to mówi.
*** Zayn
***
Po
treningu zamknąłem się w pokoju i pisałem z Perrie, jak jej trasa; tęsknię za
nią. Utrzymujemy ciągły kontakt, a teraz muszę ją okłamywać, bo pyta o Sylvię.
I ciągle tylko ‘Ona nigdy nie ma przy sobie telefonu!’ Co ja mam jej mówić? Nie
powiem, że ją porwali, więc kłamię. Eh, okłamuję moją dziewczynę, świetnie.
Zadzwoniłem też do Liama, chciałem dowiedzieć się o stanie zdrowia naszego
głodomora. Niall ma się świetnie, wszystkie badania w normie i już w czwartek
będzie można go wypuścić. Podobno Nialler nakrzyczał na kucharki, bo kiepsko
gotują i zaczął płakać, bo nikt nie robi tak dobrej jajecznicy na bekonie jak
Sylvia.. Widać, że się przywiązał, a biedny bezsilny leży w szpitalu. Liam
siedzi przy nim od kilku godzin, pilnuje go i na każdym kroku przypomina o
braniu leków, wróci dopiero wieczorem. Dochodzi 17, a mi się powoli nudzi,
napisałem Pezz, że idę pobiegać. Ta, ja i bieganie, moja kochana powinna wiedzieć,
że ja nie biegam. Ale napisała ‘to do wieczora’, więc chyba coraz lepiej
wychodzi mi kłamanie. Przebrałem się jeszcze w moje ulubione czarne dresy,
białą koszulkę z nadrukiem i ubrałem do tego czarne Supry. Wyszedłem z pokoju i
od razu zostałem staranowany. Mnóstwo tajniaków biegało po korytarzu. Co się
dzieje?
Zjechałem windą na dół i po wyjściu z niej skierowałem się do pomieszczenia,
które interesuje mnie od samego początku. Szklany Pokój. Tak naprawdę ściany są
zrobione z lustra weneckiego, Cool!
Podszedłem do drzwi i pociągnąłem za klamkę, ale nic. Dopiero teraz spojrzałem
w prawo, gdzie jest urządzenie otwierające drzwi. Ale nie znam pinu! Nagle
zauważyłem jednego agencika idącego w moją stronę, czyli idzie do tego
pomieszczenia, bingo. Ruszyłem mu naprzeciw rzucając krótkie ‘cześć’ i gdy
tylko go minąłem obróciłem się za siebie i zobaczyłem kod, który wpisuje.
6579.
No Zayn mistrzu, jesteś najlepszy. Zaraz po nim wstukałem ten kod i drzwi się
otworzyły. Wolno je uchyliłem i powoli przekroczyłem próg. WOW, w środku jest
niesamowicie. Mnóstwo komputerów najnowszej generacji, jeden wielki ekran na
końcu sali i główny komputer sterujący, który znajduje się na specjalnym
podeście. To miejsce wymiata!
Z zafascynowaniem rozglądałem się po pomieszczeniu, gdy nagle ktoś mnie
zaczepił.
- A Ty czego tu szukasz?- chłopak spojrzał na mnie nieufnie, w sumie się nie
dziwie.
- Eee- próbowałem wymyślić, coś na szybko- Wzywano mnie.
- Że niby kto Cie wezwał?- teraz to jestem pewien, że on zaraz wyjmie broń. Jak
się nazywał tamten agent? Kurwa.
- Wzywał mnie agent Yyyy… - no myśl Zayn, myśl… mam!- Agent Z.
- Po co?
- Bo ja wiem, wzywał i tyle- udało się, Oł yea, jestem wielki.
- Siema Z- podszedłem do gościa zajmującego najfajniejsze miejsce tutaj.
- A Ty co tu robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mam Ci pomóc. Tamten facet mnie prosił- za cholerę nie pamiętam jak się ich
szef nazywa.
- Mr. Hamilton?
- Ta, ten- machnąłem ręką- Mogę się przydać.
- Znasz się na znajdowaniu ludzi?
- Chyba- wzruszyłem ramionami.
- Dobra- westchnął- Możesz tu być, ale niczego nie ruszaj bez mojej zgody.
- Jasne- uniosłem bezbronnie ręce w górę i zacząłem przyglądać się pracy
agenta- Czego konkretnie szukasz?
- Kobiety o nazwisku Zielenko- ale Ci ludzie mają porąbane nazwiska.
- Przeszukałeś bazę?
- Tak, każdą- podrapał się po brodzie- Nie ma jej nigdzie.
- A macie jej DNA? Tak byście ją znaleźli- powiedziałem od niechcenia.
- Malik! Masz łeb- chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną, Au.
- Ta, wiem- uśmiechnąłem się szeroko.
- Agencie 389!
- Tak?- przybiegł do nas chłopak mniej więcej w wieku Lou.
- Przyprowadź tu osobę nadzorującą grupą Beta.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
10 KOMENTARZY = 49 ROZDZIAŁ
P.S. Uwielbiam was trzymać w napięciu XD
Syl xx