08 czerwca 2014

46.


***     Sylvia                   ***

- Pytam po raz ostatni! Gdzie jest wasza baza?!
A ja kolejny raz nic sobie z tego nie robię. I kolejny raz dostaję mocno w twarz. Już nawet nie czuję bólu, staram się wyłączyć, ale momentami jest ciężko.
- Słuchaj, królewno- podszedł bliżej- Jeśli mi czegoś za chwilę nie powiesz to ktoś zginie.
- Słuchaj, frajerze – zrobił groźną minę- Jeśli mnie nie wypuścisz to pożałujesz, że mnie dotknąłeś.
- Zaczynasz mnie wkurwiać!- o mało krzesło znów się nie przewróciło pod wpływem jego siły. Cholera, ja już dłużej nie dam rady, prędzej tu umrę niż mnie uwolnią.
- Ty mnie też!- ze śmiechem odsunął się ode mnie i zniknął w ciemności. Na dodatek żarówka zaczyna mrugać, czyli niedługo zgaśnie. Jakby tu było za dużo światła. Westchnęłam i zwiesiłam głowę w dół. Niech ta głupia krew wreszcie przestanie lecieć z mojego nosa.
- Podnieś głowę- on jest pierwszym, którego skrzywdzę, jego spokojny głos mnie irytuje. Po tylu godzinach tortur oczekuje ciszy, a nie jego.
- Nie- warknęłam.
- Martwa się nie przydasz.
- Dobra- lekko uniosłam głowę, a Justin zajął się moją twarzą, syknęłam.
- Wybacz. Wiesz- dotknął lekko mojego podbródka- Chyba masz złamany nos.
- Świetnie. Będzie mniej bolało.
- Sylvia- westchnął- Współpracuj to nie będą Cie tak katować.
- Nic im nie powiem. Nie po to zostałam agentką, żeby wygadywać wszystkie tajemnice.
- Chociaż postaraj się nie oberwać, okey?- uśmiechnął się pocieszająco. Kurwa, jak on mnie teraz denerwuje.
- Idź już- obróciłam głowę w bok, akurat zadzwonił mu telefon.
- Tak?- zapytał rozmówcy, ale nie oddalił się ode mnie- Jestem w hotelu, coś się stało? Nie żartuj!- ktoś mu coś tam tłumaczył a on miał kamienną twarz- Przyjadę do was jak tylko się ogarnę. Na razie.
- Mamusia się stęskniła?
- Nie. Harry dzwonił. Powiedział mi o Twoim porwaniu, bał się o mnie.
- Cały Harry, widzi dobro w każdym.
- Ty też je we mnie dostrzegłaś.
- I to był mój błąd. Zaufałam niewłaściwej osobie.
- Muszę iść- odwrócił się w kierunku wyjścia,
- Stój. Powiedz mi chociaż która godzina.
- Dochodzi dziesiąta.

***     Harry          ***

Cały wczorajszy dzień spędziliśmy na sprawdzaniu baz danych każdego uczestnika afterparty i nic szczególnego nie znaleźliśmy. Opisałem im tego faceta, ale cały czas go szukają. Dzisiaj środa, a my nadal nic nie mamy. Jestem bezsilny a moja księżniczka jest w jakimś miejscu i cierpi. Mam ochotę krzyczeć, ale nie mogę teraz okazać słabości. Muszę być oparciem dla chłopaków.
- Liam, idź spać. Dzisiaj nie spałeś- klepnąłem go w ramię.
- Ja nie zasnę z tych nerwów. Harry, bardzo się boję.
- Jak każdy, ale zrozum, zmęczony nie pomożesz. Przyjdę po Ciebie za dwie godziny.
- Eh, no dobra- wstał z miejsca i ruszył w stronę windy.
- Dobra chłopaki- przyszedł do nas Ben- Jeśli już tu jesteście to trzeba to jakoś wykorzystać.
- Co możemy zrobić?- Niall zabrał głos.
- Bardziej co agencja może zrobić dla was.
- Nie rozumiem- Louis i jego inteligencja czasem dobijają, ale to dobry facet.
- Załatwimy wam przyspieszony kurs samoobrony.
- Po co?- okey, teraz się boję, czemu musimy przez to przejść.
- Nie wiadomo, czy ktoś was nie będzie próbował zaatakować. Mimo ochrony mogą się do was dostać.
- Dobry pomysł- Zayn zatarł ręce- To kiedy zaczynamy?
- Za pół godziny. Chodźcie, pokaże wam szatnię, tam się przebierzecie i widzimy się później na sali treningowej. Piąte drzwi na lewo od łazienki.
- Dla Sylvii.

***     MI6, środa godz.14        ***

- Szefie, mamy już coś z policji?
- Nie- mężczyzna sortował właśnie jakieś dokumenty- Nie było nawet przesłuchania.
- Dlaczego?- agent 415 stał wyraźnie wkurzony.
- Mrs. Jenett wyjechała do Leeds.
- Kiedy?
- Jakiś tydzień temu.
-Hmm.- mężczyzna za biurkiem uważnie spoglądał na zamyślonego agenta, nie wiedział, czy to dobry znak- Mamy o niej jakieś informacje?
- Z ma o niej wszystko u siebie.
- To idę. Do widzenia.
Szef rozsiadł się wygodniej w fotelu, dręczyły go myśli i sumienie. W głębi duszy czuł, że ta gra była za łatwa, ale dopiero teraz zrozumiał, że stawka jest wysoka. Może stracić jednego z najlepszych ludzi, nie spodziewał się tego. Nikt się tego nie spodziewał. Teraz oczekuje informacji od mafii lada dzień. A agent 415 od poniedziałku w nocy chodzi cały nabuzowany i jest pewien, że gdy tylko spotka kogoś od nich to zabije na miejscu bez mrugnięcia okiem. Sylvia jest dla niego ważna i nie pozwoli jej skrzywdzić. Ma świadomość, że teraz cierpi, a to tylko potęguje chęć do szybszego jej odnalezienia. Gdy tylko znalazł się w biurze agenta Z naskoczył na niego.
- Wyświetl mi wszystkie informacje odnośnie mrs. Jenett.
- Spokojnie, już się robi- na ekranie pojawiło się mnóstwo notatek dotyczących tej kobiety, całe jej życie znajduje się przed oczami agentów.
- Musimy sprawdzić, czy nie miała kiedyś do czynienia z policją, z mafią, czy nie była zastraszana lub przesłuchiwana w jakiejś sprawie.
- Jak mi pomożesz będzie szybciej.
- Dobra, tylko znajdź mi wolny komputer.
- Ten na prawo, ma wszystkie dane, cała baza jest Twoja.

*** Justin   ***

Głupio mi, że pomagam tamtej kobiecie, ale nie mam wyjścia. Jeśli skrzywdziłaby Jazzy lub Jaxona albo mamę to nie darowałbym sobie tego. Jeśli chodziłoby tylko o chłopaków to już dawno byłoby po sprawie, bo mieli by kasę a chłopaki już chodzili na wolności. A tak niewinna dziewczyna jest jej więźniem i na dodatek mam ogromne wyrzuty sumienia.
- Stary, my też się przejmujemy, ale Ty wyglądasz gorzej od nas- Liam nie umie się powstrzymać jak widać, ale ma racje.
- Dzięki- zaśmiałem się krótko- Czyli policja nie ma żadnych informacji?
- Nic- Niall skwitował to smutnym uśmiechem- Martwimy się o nią.
- Ja też. I jeśli mogę jakoś pomóc- zaoferowałem się, bo tak trzeba. Na marginesie, ciekawe, czy oni wiedzą o niej i agencji. Hm.
- My nie możemy pomóc, więc Ty tym bardziej. Ale dzięki za chęci- Harry, tak bardzo bym Ci pomógł, tyle wiem, ale nie mogę… Kurwa.
- Słuchajcie, muszę spadać, mam jakiś wywiad za godzinę w radiu.
- Jasne, powodzenia. A kiedy wyjeżdżasz do Irlandii?
- W przyszłym tygodniu w poniedziałek.

***     Sylvia         ***

Zaraz dostanę szału!
Mam dość tego ciemnego miejsca, nie mogę się skoncentrować na niczym. Kurwa, muszę się stąd wydostać.
Póki co nie mam żadnego planu, ale coś wymyślę. Ale zastanawia mnie, że agencja nie zaczęła przesłuchiwać Jenett. Ona tu całymi dniami siedzi, no kurde, coś tu nie gra.
O, o wilku mowa.
- Wyspałaś się?
- Twoi znajomi nie dali mi się wyspać.
- Bo nie dałaś im informacji. Dlatego ja tu jestem.
- No tak logiczne- zaśmiałam się- Ty nie dałabyś rady mnie zabić- wtedy pożałowałam, bo jej uderzenie poczułam aż w palcach u stóp.
- Jednak jesteś głupia- zaśmiała się i zaczęła mnie okrążać- Zacznij mówić, a nie skręcę Ci karku.
- Wiem, że jestem Ci potrzebna żywa. I nie jestem głupia.
- Jesteś. Gdybyś nie była to już dawno byś uciekła. Czy nie tego was uczą?
- Skąd Ty możesz wiedzieć, czego nas uczą, jesteś sprzedawczynią ubrań.
- Tak mało o mnie wiesz- zaśmiała się i zaczęła bawić moimi włosami- Myślałam, że agencja naprawdę coś o mnie wie, ale teraz tylko potwierdziłaś moje przypuszczenia. Nic o mnie nie wiecie.
- Myli się pani- wrzasnęłam na nią, niech ona puści moje włosy!
- To jak się nazywam, skarbie?- zaraz jej przyłożę w ten wytapetowany ryj.
- Marie Jenett- wtedy jej śmiech mnie przeraził. Co do cholery?
- Nazywam się Sofia Zielenko.
- Coś mi mówi to nazwisko- zastanawiałam się na głos. Nie, to nie możliwe, ze to ona.
- Chyba mnie kojarzysz, co?- niech kurwa zostawi moje włosy, bo nie ręczę za siebie.
- Była pani współpracownicą mojego szefa jakieś dwadzieścia lat temu.
- Piętnaście- sprostowała i dalej mnie okrążała, jebany krążownik.
- Służyliście w Moskwie, tam mieliście swoją ojczystą bazę. Do cholery, pani była jedną z nas!
- Masz rację, byłam.
- O ile wiem, wyrzucono panią z agencji, ale wymazali pani pamięć. Jak to możliwe, że pani wszystko pamięta.
- Bo im się to nie udało. Nie jestem głupia, znam ludzi, którzy zabrali mi wszystko, co kocham. Wiesz, jak długo czekałam na zemstę? Teraz jest możliwa, a nie dam im tak łatwo mnie znaleźć.
- Co takiego się stało, że została pani wyrzucona? Za byle co tego nie robią.
- Wszystko przez miłość. Ona zaślepia.
- Coś o tym wiem- szepnęłam najciszej jak się da. Cholera, mnie też to może spotkać - Dobry agent wyzbywa się uczuć. Zasada numer..
- Zasada numer 3. Wiem. Ale mężczyźni mają w sobie coś dziwnego. To ich wina, wszyscy powinni zginąć.
- To dlatego porywacie i zabijacie samych mężczyzn? I dlatego zaczęliście w Rosji- teraz to ma sens, dlaczego wcześniej nikt na to nie wpadł.
- Przynajmniej Ty jesteś sprytna i zaczynasz rozumieć mój plan działania. I wiesz, nigdy nie jest za późno, żeby do mnie dołączyć.
- Więc tego pani chce- wyprostowałam się na krześle- Nie przyłączę się do pani misji, to bezsensu.
- Bezsensu to jest miłość, moja droga. Jeśli nie chcesz przeżyć wkrótce rozczarowania przyłącz się i pomóż zlikwidować każdego mężczyznę, który byłby w stanie skrzywdzić kobietę.
- Kto panią skrzywdził i jest pani kolejnym celem? Zakładam, że One Direction tu nie ma nic do rzeczy.
- Oni byli tylko przykrywką. Policja przekazywała wszystkie dowody do was, do agencji, a tam pewien mężczyzna główkował nad nimi i zastanawiał się, kto będzie celem i jak uratować Wielką Brytanię.
- Szef?- o kurwa.. to się porobiło. No i dlaczego to ja cierpię przez faceta? Nie dość się męczę z uczuciem do Harrego.
- Tak- rozmarzyła się- Alfred był miłością mojego życia, ale gdy mnie odtrącił nie wytrzymałam i wysadziłam bazę w powietrze.
- To dlatego służył tak krótko- to ma sens, na emeryturze jest od kilku lat, więc by się zgadzało, ciekawe, co mu zrobiła.
- Miał zginąć!- wrzasnęła, zauważyłam łzy na jej twarzy.
- Więc planuje pani go zabić?
- Nie tylko. Chcę zniszczyć całą agencję.
- Agencja nic pani nie zrobiła!
- Wyrzucili mnie – spojrzała mi głęboko w oczy- Agencja była dla mnie wszystkim, domem, rodziną.. Bez niej byłam nikim. A kiedy opracowałam plan moje życie nabrało sensu.
- Więc będzie pani nudno po spełnieniu swojego planu- żachnęłam się.
- Jest mnóstwo agencji na świecie złotko, jakoś sobie poradzę w życiu. Cholerna żarówka- wokół mnie panował mrok, słyszałam tylko oddalające się kroki, w głębi duszy wiedziałam, że nic dobrego nie przyjdzie z mojego porwania, ale muszę wytrzymać wszystkie tortury. Muszę też jakoś dać znać moim, żeby wiedzieli, co się szykuję. Szef musi wszystko wiedzieć. Cholera, potrzebny mi jakiś plan, na teraz. Myśl Sylvia, myśl. Cholera, nic!

- Przyniosłem jedzenie i żarówkę- a jednak mam plan, mój wybawca właśnie się zjawił.
                                                                                                                                                                 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 47 :)))))
Tak, wracamy do dawnej metody ;)




11 komentarzy:

  1. nie mogłam sie doczekać kiedy dodasz :D pełen emocji Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham, kocham , kocham., nmg się doczekać co będzie dalej :3
    @MaykaMalinna

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku... Tyle emocji, że mój mózg nie ogarnia xd Ale rozdział jest BOSKI *O* I znowu nie skomentowałam poprzedniego ;/ muszę brać leki na pamieć, przydały by się xd

    P.S u nas jest już 24 rozdział http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku... Cudowny! Pisz szybko next ! c:

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dalej przeżywam śmierć jej mamy.. To zdarzyło się tak niespodziewanie... Naprawdę się tego nie spodziewałam :'( Piszesz cudownie, po prostu cudownie. Pisz, pisz i nie przestawaj ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam i czekam na nn :( a tu nic :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie! :D Już ponad tydzień minął od dodania ostatniego rozdziału:/ Szkoda,że już niedługo kończysz opowieść;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twoje opowiadanie nie możesz go usuwać :///

    OdpowiedzUsuń
  9. Oszalałaś?! Jak usuniesz tego bloga to cię znajdę i wypatoszę. Zobaczysz! Tak to jest groźba!!!!! Opowiadanie wspaniale <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  10. Usuniesz a nwm gdzie mieszkasz nie mam Tw tel ale cie znajdę i zjem żywcem !!!!!!!!!!! :D Kocham to i nie możesz mi tego zrobić :D <3

    OdpowiedzUsuń