*** Sylvia ***
Jestem
uwięziona w tym cholernym miejscu już tydzień. Najdłuższy i najbardziej męczący
tydzień w moim życiu. Nie mam nawet siły wstać i iść do łazienki, muszą mnie
tam nieść. Przez to, że jestem pyskata obrywam i cierpię niepotrzebnie, ale ja
inaczej nie umiem! Jakoś muszę się bronić, chociaż teraz to nawet nie mam szans
by uciec. Ale mam plan. Justin obiecał mi pomóc. Niestety dopiero dzisiaj
wcielimy go w życie. O ile mnie nie zabiją nim Justin tu przyjdzie. Ostatni raz
dostanę od niego pomoc, dzisiaj wylatuje do Irlandii. I moja sielanka się
zakończy. Haha.
- Masz kartkę i długopis?- szepnęłam gdy tylko przyszedł.
- Jasne. Specjalnie wziąłem kurtkę, nic nie widać.
- Dobra, dzięki- nabazgrałam na kartce Sofia Zielenko, złożyłam ją w małą kosteczkę i podałam chłopakowi, ten schował ją do małej kieszonki.
- Długopis muszę zepsuć i tu zostawić, tyle tu gruzu, nie zauważą go a lepiej być ostrożnym.
- Dzięki za pomoc- uśmiechnęłam się do niego, usiadł obok mnie na materacu.
- Gdyby nie ja nie musiałbym Ci pomagać, przeze mnie tu jesteś.
- Hej, ale wyjdę stąd. Dzięki Tobie mnie znajdą- moja zmęczona głowa samoczynnie wylądowała na jego ramieniu, nie miał nic przeciw temu.
-Najważniejsze, żebyś żyła- położył mi woreczek z jedzeniem na kolanach- Dobrze, że mogę Ci jedzenie przynosić. Inaczej byś umierała z głodu.
- Tsa- zamknęłam oczy- Jestem śpiąca.
- Może odpocznij a ja już pójdę i załatwię tę sprawę?
- Kiedy masz lot?
- Wieczorem, za jakieś 10 godzin.
- To może faktycznie lepiej idź. Jeszcze raz dzięki.
- Do usług – położył mnie delikatnie na materacu i przykrył kocem, który przynieśli mi w czwartek w zeszłym tygodniu, nie jest ciepły, ale to zawsze coś. Po chwili słyszałam echo kroków, a za chwilę nic. Nie minęło sporo czasu nim zapadłam w sen.
- Masz kartkę i długopis?- szepnęłam gdy tylko przyszedł.
- Jasne. Specjalnie wziąłem kurtkę, nic nie widać.
- Dobra, dzięki- nabazgrałam na kartce Sofia Zielenko, złożyłam ją w małą kosteczkę i podałam chłopakowi, ten schował ją do małej kieszonki.
- Długopis muszę zepsuć i tu zostawić, tyle tu gruzu, nie zauważą go a lepiej być ostrożnym.
- Dzięki za pomoc- uśmiechnęłam się do niego, usiadł obok mnie na materacu.
- Gdyby nie ja nie musiałbym Ci pomagać, przeze mnie tu jesteś.
- Hej, ale wyjdę stąd. Dzięki Tobie mnie znajdą- moja zmęczona głowa samoczynnie wylądowała na jego ramieniu, nie miał nic przeciw temu.
-Najważniejsze, żebyś żyła- położył mi woreczek z jedzeniem na kolanach- Dobrze, że mogę Ci jedzenie przynosić. Inaczej byś umierała z głodu.
- Tsa- zamknęłam oczy- Jestem śpiąca.
- Może odpocznij a ja już pójdę i załatwię tę sprawę?
- Kiedy masz lot?
- Wieczorem, za jakieś 10 godzin.
- To może faktycznie lepiej idź. Jeszcze raz dzięki.
- Do usług – położył mnie delikatnie na materacu i przykrył kocem, który przynieśli mi w czwartek w zeszłym tygodniu, nie jest ciepły, ale to zawsze coś. Po chwili słyszałam echo kroków, a za chwilę nic. Nie minęło sporo czasu nim zapadłam w sen.
***
Justin ***
Jestem
głupi, byłem głupi i będę głupi, bo nie umiem zapanować nad sobą. Gdybym nie
popełnił jednego błędu dwa lata temu dzisiaj ona byłaby bezpieczna, wszyscy by
byli. Ale nie! Oczywiście musiałem jak zwykle namieszać i zrujnować życie sobie
i innym. Przynajmniej jakoś jej odpłacę krzywdy i może nareszcie ją uratują, bo
póki co agencja ani policja nic nie robi. Cholerni pozerzy. Obiecałem jej
wysłać ten list policji, tamci przekażą go na pewno agencji. Zadbałem o to,
żeby wiedzieli komu dostarczyć. Chociaż tak naprawię błąd. Kartkę wsadziłem do
koperty i razem z resztą listów wrzuciłem do skrzynki. Dlaczego tak późno jej
pomagam? Jestem cały czas na celowniku paparazzich, to byłoby dziwne, gdybym
wrzucał do skrzynki w Londynie tylko jeden list, więc czekałem do niedzieli,
gdy dostałem jedną większą porcję listów od fanów i na większość
odpowiedziałem. Między nie włożyłem to dla policji i wrzuciłem do skrzynki. Oby
ją uratowali nim będzie za późno. A z jej uporem i ich siłą to nie wiadomo jak
długo ona jeszcze wytrzyma. Mam nadzieję, że jak najdłużej.
Napisałem chłopakom pożegnalnego sms’a i życzyłem powodzenia w poszukiwaniach i napisałem, żeby dali znać, jak ją znajdą. Muszę dbać o dobre relacje z nimi, nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli o mojej ciemnej stronie.
Napisałem chłopakom pożegnalnego sms’a i życzyłem powodzenia w poszukiwaniach i napisałem, żeby dali znać, jak ją znajdą. Muszę dbać o dobre relacje z nimi, nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli o mojej ciemnej stronie.
*** Harry ***
Za
chwilę oszaleje. Praktycznie nie przespałem żadnej nocy od kiedy ją porwali, jak
już to sypiam bardzo źle, mam koszmary i cholernie za nią tęsknie. Nie wiem,
gdzie jest, co się z nią dzieje i czy wogóle żyje. Co ja gadam, na pewno żyje,
moja księżniczka jest silna. Da radę.
Od środy włącznie trenujemy całymi dniami, ale ja wiem czemu- odciągają naszą uwagę. Nic nie mają i nie chcą nas denerwować, ale ja wiem, że coś jest nie tak. Nie informują nas o niczym, Liam jest takim kłębkiem nerwów, że zaczyna mieć różne tiki. Na przykład czasem drży mu powieka, gdy jest w dużym stresie albo zdarza mu się co chwilę wystawiać palce, to strzykanie jest wnerwiające..
Ale z Niallem wcale nie jest lepiej. On ma schizy, ja sam się sobie dziwię, że jeszcze się trzymam. Chociaż jestem przewrażliwiony i nikt w pobliżu mnie nie może nic spokojnie zjeść. Niall dodatkowo dzisiaj rano wyjechał na operację, ten tydzień był dla niego najbardziej stresującym w życiu.
Od środy włącznie trenujemy całymi dniami, ale ja wiem czemu- odciągają naszą uwagę. Nic nie mają i nie chcą nas denerwować, ale ja wiem, że coś jest nie tak. Nie informują nas o niczym, Liam jest takim kłębkiem nerwów, że zaczyna mieć różne tiki. Na przykład czasem drży mu powieka, gdy jest w dużym stresie albo zdarza mu się co chwilę wystawiać palce, to strzykanie jest wnerwiające..
Ale z Niallem wcale nie jest lepiej. On ma schizy, ja sam się sobie dziwię, że jeszcze się trzymam. Chociaż jestem przewrażliwiony i nikt w pobliżu mnie nie może nic spokojnie zjeść. Niall dodatkowo dzisiaj rano wyjechał na operację, ten tydzień był dla niego najbardziej stresującym w życiu.
Najśmieszniejsze
jest to, że nawet Ben nie chce nam zdradzić, co się dzieje. To się robi
wkurzające a ja czuję, że jeśli za chwile nie zobaczę mojej pięknej księżniczki
to kogoś skrzywdzę. Tak, przez te lekcje samoobrony zrobiłem się trochę
agresywny, ale no kurwa, ile można przygotowywać plan jak uratować jedną
osobę?! W dodatku dzisiaj mija tydzień od kiedy ją porwali a właśnie tyle
agenci dawali sobie na znalezienie jej. Jeśli się poddadzą to chyba ich
pozabijam, nie zawaham się.
- Ben,
hej, macie coś?- udało mi się wreszcie go znaleźć, biblioteka hah.
- Harry, nie teraz- wyminął mnie, ucieka tchórz.
- Do cholery Ben! Powiedz mi cokolwiek!
- Harry, słuchaj, nie mogę- przeczesał dłonią włosy- My prawie nic nie wiemy.
- Macie jakieś wiadomości od tej mafii?
- Harry..
- No gadaj, stary, ja się o nią martwię- mam już łzy w oczach, zaraz zacznę ryczeć.
- Dobra- chwycił mnie za ramię i pociągnął w odleglejszy kąt w bibliotece- Mamy jedną wiadomość. Napisali, że mamy 72 godziny na dostarczenie im pieniędzy.
- Ile?- przełknąłem gulę w gardle, o matko jak tu duszno, tamten westchnął.
- 5 miliardów funtów – ŻE ILE?!
- Nie da rady skombinować tylu pieniędzy w trzy dni!- załamałem się. Przecież to oznacza jej koniec.
- Wiem- westchnął i stanął pod oknem. Ale chwila.
- Kiedy przyszła ta wiadomość?- moje pytanie zawisło w powietrzu.
- Wczoraj.
- I nic nie robicie?!
- Staramy się, ale nie jest łatwo zdobyć tyle pieniędzy- on też się wkurzył, aż zacisnął pięści.
- Ile macie?
- 100 milionów, ale nie damy rady uzbierać więcej w tak krótkim czasie.
- Królowa niech wam pożyczy!- ot genialny pomysł.
- Nie możemy brać pieniędzy ze skarbca państwa.
- Ale byśmy ją uratowali!- chwyciłem go za koszulę i ścisnąłem przy samym gardle.
- Nie mamy pewności, czy jeszcze żyje.
- I mówisz to tak spokojnie! Ja zaraz Cie zabiję!
- Co to za krzyki? Harry? Puść go.
- Nie Liam, nie mogę, on zasługuje na najgorsze traktowanie.
- Zostaw go albo ja zrobię Ci krzywdę. Nie każ mi Cie krzywdzić, stary.
- Dobra- z impetem pchnąłem go na ścianę, otrzepał się i po prostu wyszedł.
- Co Ci zrobił?- brunet podszedł do mnie i położył uspokajająco dłoń na moim ramieniu.
- Powiedział, że ona nie ma szans na przeżycie.
- Co?!- aż oczy mu się powiększyły.
- Porywacze zażądali 5 miliardów funtów, oni nie dadzą rady tyle zebrać.
- Mogłeś mówić wcześniej! Pomógłbym Ci zabić frajera!- zacisnął obie dłonie w pięści.
- Teraz już za późno- westchnąłem i zjechałem po ścianie w dół.
- My mamy sporo funduszy.
- Modest nam niczego nie da. Ledwo nam dają na ciuchy.
- Ale to nasze pieniądze.
- To idź gadaj z Willem. A nie sorry, on jest za miastem- przewróciłem oczami.
- Cholera- Li usiadł obok- A jak się trzymasz? Wiem, głupie pytanie.
- Liam, każdy z nas czuje się tak samo.
- I każdy się obwinia- zwiesił głowę.
- Musi być sposób, żeby ją znaleźć.
- Teraz tylko cud jest potrzebny.
- Harry, nie teraz- wyminął mnie, ucieka tchórz.
- Do cholery Ben! Powiedz mi cokolwiek!
- Harry, słuchaj, nie mogę- przeczesał dłonią włosy- My prawie nic nie wiemy.
- Macie jakieś wiadomości od tej mafii?
- Harry..
- No gadaj, stary, ja się o nią martwię- mam już łzy w oczach, zaraz zacznę ryczeć.
- Dobra- chwycił mnie za ramię i pociągnął w odleglejszy kąt w bibliotece- Mamy jedną wiadomość. Napisali, że mamy 72 godziny na dostarczenie im pieniędzy.
- Ile?- przełknąłem gulę w gardle, o matko jak tu duszno, tamten westchnął.
- 5 miliardów funtów – ŻE ILE?!
- Nie da rady skombinować tylu pieniędzy w trzy dni!- załamałem się. Przecież to oznacza jej koniec.
- Wiem- westchnął i stanął pod oknem. Ale chwila.
- Kiedy przyszła ta wiadomość?- moje pytanie zawisło w powietrzu.
- Wczoraj.
- I nic nie robicie?!
- Staramy się, ale nie jest łatwo zdobyć tyle pieniędzy- on też się wkurzył, aż zacisnął pięści.
- Ile macie?
- 100 milionów, ale nie damy rady uzbierać więcej w tak krótkim czasie.
- Królowa niech wam pożyczy!- ot genialny pomysł.
- Nie możemy brać pieniędzy ze skarbca państwa.
- Ale byśmy ją uratowali!- chwyciłem go za koszulę i ścisnąłem przy samym gardle.
- Nie mamy pewności, czy jeszcze żyje.
- I mówisz to tak spokojnie! Ja zaraz Cie zabiję!
- Co to za krzyki? Harry? Puść go.
- Nie Liam, nie mogę, on zasługuje na najgorsze traktowanie.
- Zostaw go albo ja zrobię Ci krzywdę. Nie każ mi Cie krzywdzić, stary.
- Dobra- z impetem pchnąłem go na ścianę, otrzepał się i po prostu wyszedł.
- Co Ci zrobił?- brunet podszedł do mnie i położył uspokajająco dłoń na moim ramieniu.
- Powiedział, że ona nie ma szans na przeżycie.
- Co?!- aż oczy mu się powiększyły.
- Porywacze zażądali 5 miliardów funtów, oni nie dadzą rady tyle zebrać.
- Mogłeś mówić wcześniej! Pomógłbym Ci zabić frajera!- zacisnął obie dłonie w pięści.
- Teraz już za późno- westchnąłem i zjechałem po ścianie w dół.
- My mamy sporo funduszy.
- Modest nam niczego nie da. Ledwo nam dają na ciuchy.
- Ale to nasze pieniądze.
- To idź gadaj z Willem. A nie sorry, on jest za miastem- przewróciłem oczami.
- Cholera- Li usiadł obok- A jak się trzymasz? Wiem, głupie pytanie.
- Liam, każdy z nas czuje się tak samo.
- I każdy się obwinia- zwiesił głowę.
- Musi być sposób, żeby ją znaleźć.
- Teraz tylko cud jest potrzebny.
*** Sylvia ***
Moja
głowa, jeszcze jedno uderzenie i moja czaszka pęknie na pół.
- Gadaj królewno, a nie będzie Cie bolało.
- Spierdalaj- powiedziałam mu wolno i wyraźnie.
- Jeszcze tego pożałujesz!- tak po prostu wyszedł. Aha? Splunęłam krwią i zaczęłam analizować, jak bardzo ucierpiałam. Rozcięta warga, łuk brwiowy rozwalony i kilka siniaków. Jak ja się ludziom pokażę? Chociaż w trumnie to mi i tak bez różnicy.
Moją wolnością i spokojem nie nacieszyłam się zbyt długo. Po dwóch minutach wrócił Dymitr z jakiś gościem i przyciskiem na pilocie spuścili hak niżej. Dymitr rzucił część liny na ziemię i zaczął kombinować przy haku.
Chwilę się grzebali a po chwili tamten drugi podszedł do mnie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się szarpać, ale co ja poradzę, że jestem związana. Postawił mnie na miejscu pod hakiem i rozwiązał ręce. Ale nim się obejrzałam unieśli moje ręce w górę, związali sznurem i przeczepili do haka. Kurwa. Teraz to zaczęłam się wyrywać i spróbować jakoś odhaczyć. Nic. No nie wierzę.
- To teraz się pobawimy- powiedział kolega i zmierzył mnie dziwnym uśmiechem.
- Odpowiesz na pytania to nic Ci się nie stanie- zaczął Dymitr.
- Ale jeśli nie odpowiesz – zaczął podrzucać w rękach kij bejsbolowy. Kurwa.
- Nic wam nie powiem. Nie złamaliście mnie wcześniej i nie złamiecie teraz- tak, nadal jestem pewna siebie, chociaż nie ukrywam, obawiam się, że dzisiaj umrę.
- Masz trzy szansy. Pytanie numer jeden- zaczął Dymitr i podszedł bliżej- Z kim współpracujecie?- a ja zamiast odpowiedzieć kopnęłam go w twarz, mimo złączonych stóp daję sobie radę- Nikolas!- o kurwa, ale boli! Dostałam w brzuch z metalowego kija, wyglądał na drewniany! Zaczęłam się dusić, nawet nie mogę złapać głębszego oddechu. Gdy ustabilizowałam oddech zadał mi ponownie pytanie, milczałam i ponownie dostałam w brzuch, ale już lżej. Za trzecim razem też nic nie powiedziałam, więc dostałam nagrodę. Czaicie sarkazm?
- Słuchaj królewno- Nikolas podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy, fuj- Mów a nie będzie bolało.
- Nic. Wam. Nie powiem- mówiłam w przerwach, bo trudno mi się łapie oddech, ciekawe czemu?
- Kolejne pytanie..
- Gadaj królewno, a nie będzie Cie bolało.
- Spierdalaj- powiedziałam mu wolno i wyraźnie.
- Jeszcze tego pożałujesz!- tak po prostu wyszedł. Aha? Splunęłam krwią i zaczęłam analizować, jak bardzo ucierpiałam. Rozcięta warga, łuk brwiowy rozwalony i kilka siniaków. Jak ja się ludziom pokażę? Chociaż w trumnie to mi i tak bez różnicy.
Moją wolnością i spokojem nie nacieszyłam się zbyt długo. Po dwóch minutach wrócił Dymitr z jakiś gościem i przyciskiem na pilocie spuścili hak niżej. Dymitr rzucił część liny na ziemię i zaczął kombinować przy haku.
Chwilę się grzebali a po chwili tamten drugi podszedł do mnie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się szarpać, ale co ja poradzę, że jestem związana. Postawił mnie na miejscu pod hakiem i rozwiązał ręce. Ale nim się obejrzałam unieśli moje ręce w górę, związali sznurem i przeczepili do haka. Kurwa. Teraz to zaczęłam się wyrywać i spróbować jakoś odhaczyć. Nic. No nie wierzę.
- To teraz się pobawimy- powiedział kolega i zmierzył mnie dziwnym uśmiechem.
- Odpowiesz na pytania to nic Ci się nie stanie- zaczął Dymitr.
- Ale jeśli nie odpowiesz – zaczął podrzucać w rękach kij bejsbolowy. Kurwa.
- Nic wam nie powiem. Nie złamaliście mnie wcześniej i nie złamiecie teraz- tak, nadal jestem pewna siebie, chociaż nie ukrywam, obawiam się, że dzisiaj umrę.
- Masz trzy szansy. Pytanie numer jeden- zaczął Dymitr i podszedł bliżej- Z kim współpracujecie?- a ja zamiast odpowiedzieć kopnęłam go w twarz, mimo złączonych stóp daję sobie radę- Nikolas!- o kurwa, ale boli! Dostałam w brzuch z metalowego kija, wyglądał na drewniany! Zaczęłam się dusić, nawet nie mogę złapać głębszego oddechu. Gdy ustabilizowałam oddech zadał mi ponownie pytanie, milczałam i ponownie dostałam w brzuch, ale już lżej. Za trzecim razem też nic nie powiedziałam, więc dostałam nagrodę. Czaicie sarkazm?
- Słuchaj królewno- Nikolas podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy, fuj- Mów a nie będzie bolało.
- Nic. Wam. Nie powiem- mówiłam w przerwach, bo trudno mi się łapie oddech, ciekawe czemu?
- Kolejne pytanie..
Ta
zabawa trochę trwała, ale nic im nie powiedziałam. Niestety za każdym razem
obrywałam w brzuch, w nogi, ale nigdy w głowę. Niech może najlepiej przyniosą
gilotynę i skończą moje męki.
- Wiecie, co wam powiem?
- O, królewna będzie mówić.
- Wypchajcie się- splunęłam na nich krwią a wtedy dostałam mocny prawy sierpowy i straciłam przytomność. Niestety nie wyłączyłam się do końca i czułam każde uderzenie, każdy cios. Nie mogłam nic zrobić, bo opadłam z sił a mój organizm odmawiał posłuszeństwa. Nagle przerwali torturowanie mnie, usłyszałam ciche szepty, myślałam, że wreszcie odpuszczają, ale wtedy poczułam, że ściągają mnie z haka i kładą na materac. Extra, odpocznę sobie, pomyślałam. Ale wtedy któryś z nich zaczął mnie rozbierać. Wiem, że łzy wypływały z moich oczu, ale niczego nie mogłam kontrolować. Po chwili byłam naga, usłyszałam jeszcze śmiechy a potem ból. Nic bardziej nie boli od gwałtu. Miałam ochotę krzyczeć, ale byłam jakby martwa. Na moje nieszczęście umysł wciąż pracował i rejestrował wszystko, co się dzieje. Chyba wolałabym być teraz martwa albo nie przytomna, oszczędziłabym sobie tego. Mężczyzna był brutalny i obawiam się, że moja psychika tego nie zniesie. Gdy skończył poczułam…ulgę? Chyba tak, tak to można określić. Ale wtedy znowu poczułam ogromny ból, gdy drugi z nich bez ogródek wbił się we mnie. Czuję, że moja twarz jest cała mokra od łez, dodatkowo wszędzie jest zapach krwi. Nagle ciemność zaczęła się rozmywać, od szarości jaka panowała aż do czerni, przechodziłam stadia omdlenia. Czułam wszystko, byłam w miarę świadoma, a po chwili nie było nic, tylko błoga pustka.
Czy ja umarłam?
- Wiecie, co wam powiem?
- O, królewna będzie mówić.
- Wypchajcie się- splunęłam na nich krwią a wtedy dostałam mocny prawy sierpowy i straciłam przytomność. Niestety nie wyłączyłam się do końca i czułam każde uderzenie, każdy cios. Nie mogłam nic zrobić, bo opadłam z sił a mój organizm odmawiał posłuszeństwa. Nagle przerwali torturowanie mnie, usłyszałam ciche szepty, myślałam, że wreszcie odpuszczają, ale wtedy poczułam, że ściągają mnie z haka i kładą na materac. Extra, odpocznę sobie, pomyślałam. Ale wtedy któryś z nich zaczął mnie rozbierać. Wiem, że łzy wypływały z moich oczu, ale niczego nie mogłam kontrolować. Po chwili byłam naga, usłyszałam jeszcze śmiechy a potem ból. Nic bardziej nie boli od gwałtu. Miałam ochotę krzyczeć, ale byłam jakby martwa. Na moje nieszczęście umysł wciąż pracował i rejestrował wszystko, co się dzieje. Chyba wolałabym być teraz martwa albo nie przytomna, oszczędziłabym sobie tego. Mężczyzna był brutalny i obawiam się, że moja psychika tego nie zniesie. Gdy skończył poczułam…ulgę? Chyba tak, tak to można określić. Ale wtedy znowu poczułam ogromny ból, gdy drugi z nich bez ogródek wbił się we mnie. Czuję, że moja twarz jest cała mokra od łez, dodatkowo wszędzie jest zapach krwi. Nagle ciemność zaczęła się rozmywać, od szarości jaka panowała aż do czerni, przechodziłam stadia omdlenia. Czułam wszystko, byłam w miarę świadoma, a po chwili nie było nic, tylko błoga pustka.
Czy ja umarłam?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
10 KOMENTARZY= ROZDZIAŁ 48 :))))
Kocham to!!!!!!! Czy ona umrze???? Nie mogę się doczekać następnego!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUmarła ?!
OdpowiedzUsuńWow, nieźle się kręci akcja, czekam na next i mam nadzieję, że nie uśmiercisz bohaterki xoxo
OdpowiedzUsuńUmarła?????????????????
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeeeeeeee ! NIech ona nie umiera Proszeee !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAle i tak rozdział świetny ! :*
TO SIĘ NIE MOŻE TAK SKOŃCZYĆ!!!
OdpowiedzUsuńNieeeee
OdpowiedzUsuńona życ musi, w normalnym stanie psychicznym.
OdpowiedzUsuńJezzuuuu..!!! Biedna Silvia.! Jak oni mogli jej to zrobić.!! Mam nadzieję, że jej za bardzo psychiki nie zryli ;/ Ale też martwię się o psychikę chłopaków xd Nie mogę się doczekać next.!! ( chyba od czekania to i ja zwariuję xd hah. )
OdpowiedzUsuńP.S jest już 25.!! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/
Boshe wez daj szybko rozdzial.!!! Tylko mi tu Silvii nie zabijaj.!!
OdpowiedzUsuń