*** Harry
*** 2 tygodnie później, 15 sierpień 2013 ***
-
Przyniosę coś do picia- Niall zostawił torbę i ruszył do kawiarenki szpitalnej,
w której już mamy rabat za częste odwiedziny. Spędziliśmy tu dwa tygodnie od
momentu, gdy przywieźli Sylvię do szpitala. Teraz znajduje się na OIOM’ie *.
Jest w śpiączce. Lekarze twierdzą, że zapadła na nią kilka dni przed tym, jak
ją uratowaliśmy a nie wybudziła się, bo jej organizm jest za bardzo wykończony.
Jestem tu codziennie, każdego dnia mimo napiętego grafiku tylko po to by ją
zobaczyć.
Jej stan polepszył się w ciągu ostatnich kilku dni, ma lepszy puls i serce bije już w prawie normalnym rytmie. Ginekolog mówił nam, że żaden z jej narządów nie został uszkodzony w wyniku gwałtu. Liam odetchnął na tę wiadomość, ja także. Myślę, że Sylvia chce mieć dzieci, a gdyby tamten gnój pozbawił ją tej szansy to chyba by tego nie przeżyła.
- Dzwonił do mnie wczoraj Steve.
- Pytał o Sylvię?
- Tak- westchnął Liam- Mówił, że dzwonili do niego z uniwersytetu artystycznego i proszą o szybką odpowiedź w kwestii spotkania rekrutacyjnego.
- Cholera- przeczesałem dłonią włosy- Co powiedziałeś?
- Że wyjechaliście z Sylvią do Margate* i nie macie zasięgu.
- Jak przyjął te wiadomość?- zapytałem cicho.
- Był zaskoczony. I powiedział, że macie być grzeczni- uśmiechnął się lekko.
- Okłamywać przyszłego teścia- pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Może zadzwoń do niego, powiedz, że jesteście w Brighton i jesteście na molo czy coś.
- Dobry pomysł.
Zszedłem na sam dół i wyszedłem do ogródka. Wybrałem numer Steve’a, ojca Sylvii, po trzech sygnałach odebrał.
- Steve Sykes, słucham?
- Dzień dobry, tu Harry- powiedziałem radośnie.
- O, Harry, witam- powiedział równie miło- Jak wakacje?
- Całkiem dobrze, pogoda jest ładna- zaśmiałem się cicho.
- Cieszę się. Mogę rozmawiać z córką?
- Widzi pan, jest na zakupach- w odpowiedzi usłyszałem głośny śmiech.
- Niech zadzwoni później- usłyszałem po chwili.
- Dobrze, jak tylko skończy zakupy to oddzwoni.
- Martwię się o nią- powiedział smutnym głosem.
- Jest bezpieczna, proszę się nie martwić.
- Wiem. Jest z Tobą, a Tobie ufam- lekko się uśmiechnąłem na jego słowa.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję Harry. Ucałuj Sylvię.
- Tak zrobię. Do usłyszenia.
- Trzymaj się Harry.
Odetchnąłem głośno i zablokowałem telefon. Wolnym krokiem ruszyłem do środka. Postanowiłem skorzystać ze schodów, się nasiedziałem ostatnio, a trochę ruchu nie zaszkodzi. Po kilku minutach doszedłem na piąte piętro i skierowałem się w prawo, do prawego skrzydła szpitalnego. Gdy tylko skręciłem zorientowałem się, że panuje spore zamieszanie. Ruszyłem szybciej do celu aż zobaczyłem przejęte miny moich przyjaciół.
- Co się stało?
- Nie wiem- odpowiedział Niall- Nagle zaczęli się w jej sali wszyscy zbierać.
- Zaczepmy kogoś- zaproponowałem.
- Próbowaliśmy- powiedział smutno Louis.
- Przepraszam- szturchnąłem jakiegoś lekarza, ale mnie wyminął. Kurwa.
- Nic z tego – Zayn usiadł na krzesełku, reszta do niego dołączyła.
- Twoja kawa Harry- Niall podał mi ciepły jeszcze napój. Upiłem łyk, a zaraz kubeczek był pusty.
Mijały minuty a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany. W mojej głowie pojawiały się czarne scenariusze, karciłem się za te myśli, ale one same przychodziły.
- Panowie- nagle przyszedł do nas lekarz.
- Co się stało?- zapytał Liam.
- Pacjentka się wybudziła, ale na razie nie możecie do niej wejść.
- Dlaczego?- oburzyłem się.
- Jest w słabym stanie, póki co nawet się nie odezwała. Wątpie, żeby chciała teraz kogokolwiek widzieć.
- Ale ja muszę tam wejść!
- Przykro mi- i tak po prostu odszedł. Jak on mógł mi to tak spokojnie powiedzieć, że pewnie nie chce nikogo widzieć?! Wkurzony usiadłem na krzesełku.
- Hazz, nic tu po nas, dajmy jej odpocząć- Niall położył mi dłoń na ramieniu.
- Ja tu zostaję- powiedziałem twardo.
- Wracamy do Paula- Liam przejął dowodzenie- Mamy jakiś wywiad dla BBC1 radio.
- Pieprzyć to.
- Harry..
- Co Louis, no co? Mam ją tu tak zostawić? Nie. Ponownie jej nie zostawię.
- Ona i Ty musicie odpocząć.
- Louis ma rację - Zayn, Ty też przeciw mnie?!
- Nie Zayn, ja mam rację.
- Bierzemy go- Niall chwycił mnie za ramiona i podniósł. Kurwa, oni nie rozumieją. Wyrwałem się im i ze złością ruszyłem do przeciwległej ściany. Spojrzeli na mnie smutni i wyszli. Tak, niech wychodzą, ja nie zamierzam. Z takim podejściem jak oni to nawet nie powinni tu przychodzić.
Usiadłem z powrotem na krzesło i czekałem na jakiekolwiek wieści.
Jej stan polepszył się w ciągu ostatnich kilku dni, ma lepszy puls i serce bije już w prawie normalnym rytmie. Ginekolog mówił nam, że żaden z jej narządów nie został uszkodzony w wyniku gwałtu. Liam odetchnął na tę wiadomość, ja także. Myślę, że Sylvia chce mieć dzieci, a gdyby tamten gnój pozbawił ją tej szansy to chyba by tego nie przeżyła.
- Dzwonił do mnie wczoraj Steve.
- Pytał o Sylvię?
- Tak- westchnął Liam- Mówił, że dzwonili do niego z uniwersytetu artystycznego i proszą o szybką odpowiedź w kwestii spotkania rekrutacyjnego.
- Cholera- przeczesałem dłonią włosy- Co powiedziałeś?
- Że wyjechaliście z Sylvią do Margate* i nie macie zasięgu.
- Jak przyjął te wiadomość?- zapytałem cicho.
- Był zaskoczony. I powiedział, że macie być grzeczni- uśmiechnął się lekko.
- Okłamywać przyszłego teścia- pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Może zadzwoń do niego, powiedz, że jesteście w Brighton i jesteście na molo czy coś.
- Dobry pomysł.
Zszedłem na sam dół i wyszedłem do ogródka. Wybrałem numer Steve’a, ojca Sylvii, po trzech sygnałach odebrał.
- Steve Sykes, słucham?
- Dzień dobry, tu Harry- powiedziałem radośnie.
- O, Harry, witam- powiedział równie miło- Jak wakacje?
- Całkiem dobrze, pogoda jest ładna- zaśmiałem się cicho.
- Cieszę się. Mogę rozmawiać z córką?
- Widzi pan, jest na zakupach- w odpowiedzi usłyszałem głośny śmiech.
- Niech zadzwoni później- usłyszałem po chwili.
- Dobrze, jak tylko skończy zakupy to oddzwoni.
- Martwię się o nią- powiedział smutnym głosem.
- Jest bezpieczna, proszę się nie martwić.
- Wiem. Jest z Tobą, a Tobie ufam- lekko się uśmiechnąłem na jego słowa.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję Harry. Ucałuj Sylvię.
- Tak zrobię. Do usłyszenia.
- Trzymaj się Harry.
Odetchnąłem głośno i zablokowałem telefon. Wolnym krokiem ruszyłem do środka. Postanowiłem skorzystać ze schodów, się nasiedziałem ostatnio, a trochę ruchu nie zaszkodzi. Po kilku minutach doszedłem na piąte piętro i skierowałem się w prawo, do prawego skrzydła szpitalnego. Gdy tylko skręciłem zorientowałem się, że panuje spore zamieszanie. Ruszyłem szybciej do celu aż zobaczyłem przejęte miny moich przyjaciół.
- Co się stało?
- Nie wiem- odpowiedział Niall- Nagle zaczęli się w jej sali wszyscy zbierać.
- Zaczepmy kogoś- zaproponowałem.
- Próbowaliśmy- powiedział smutno Louis.
- Przepraszam- szturchnąłem jakiegoś lekarza, ale mnie wyminął. Kurwa.
- Nic z tego – Zayn usiadł na krzesełku, reszta do niego dołączyła.
- Twoja kawa Harry- Niall podał mi ciepły jeszcze napój. Upiłem łyk, a zaraz kubeczek był pusty.
Mijały minuty a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany. W mojej głowie pojawiały się czarne scenariusze, karciłem się za te myśli, ale one same przychodziły.
- Panowie- nagle przyszedł do nas lekarz.
- Co się stało?- zapytał Liam.
- Pacjentka się wybudziła, ale na razie nie możecie do niej wejść.
- Dlaczego?- oburzyłem się.
- Jest w słabym stanie, póki co nawet się nie odezwała. Wątpie, żeby chciała teraz kogokolwiek widzieć.
- Ale ja muszę tam wejść!
- Przykro mi- i tak po prostu odszedł. Jak on mógł mi to tak spokojnie powiedzieć, że pewnie nie chce nikogo widzieć?! Wkurzony usiadłem na krzesełku.
- Hazz, nic tu po nas, dajmy jej odpocząć- Niall położył mi dłoń na ramieniu.
- Ja tu zostaję- powiedziałem twardo.
- Wracamy do Paula- Liam przejął dowodzenie- Mamy jakiś wywiad dla BBC1 radio.
- Pieprzyć to.
- Harry..
- Co Louis, no co? Mam ją tu tak zostawić? Nie. Ponownie jej nie zostawię.
- Ona i Ty musicie odpocząć.
- Louis ma rację - Zayn, Ty też przeciw mnie?!
- Nie Zayn, ja mam rację.
- Bierzemy go- Niall chwycił mnie za ramiona i podniósł. Kurwa, oni nie rozumieją. Wyrwałem się im i ze złością ruszyłem do przeciwległej ściany. Spojrzeli na mnie smutni i wyszli. Tak, niech wychodzą, ja nie zamierzam. Z takim podejściem jak oni to nawet nie powinni tu przychodzić.
Usiadłem z powrotem na krzesło i czekałem na jakiekolwiek wieści.
*** 18 sierpień
2013 ***
Od
dwudziestu minut siedzę w poczekalni i czekam na spóźnionego lekarza. Ma mi
powiedzieć, kiedy wreszcie będę mógł ją odwiedzić. Chłopaki nie byli tu wczoraj
i raczej się tu ich dzisiaj nie spodziewam. Zresztą, teraz jestem na nich zły.
Szczególnie na Liama, myślałem, że Sylvia jest dla niego ważna.
Poczułem wibracje w kieszeni. Połączenie przychodzące od Steve’a . Nie odbieram, zabije mnie. Poczekałem aż zrezygnuje, ale po chwili znów mój telefon ożył. Cholera. Nerwowo ściskałem końcówki moich włosów. Co ja mam teraz robić?
- Pan Styles, tak?- usłyszałem nad moją głową głos- Wszystko w porządku?
- Tak tak, oczywiście. Ma pan jakieś wiadomości?
- Jedna zła a druga dobra.
- Ta zła?- zagadnąłem cicho.
- Stan pacjentki nadal jest zły, regeneracja przebiega wolno i nie jesteśmy pewni, czy pacjentka nie będzie miała problemów zdrowotnych.
- A ta dobra?
- Może pan odwiedzić dziewczynę- poklepał mnie po ramieniu.
Tak, nareszcie! Facet odszedł w kierunku windy, a ja stałem w miejscu jak jakiś kołek. Wziąłem kilka głębokich oddechów i chwyciłem za klamkę. Momentalnie puls mi przyspieszył, zaczęły pocić mi się dłonie a oddech stał się nierówny. Ale chcę ją zobaczyć. Muszę.
Przekroczyłem próg Sali i zobaczyłem moją księżniczkę podpiętą do różnych urządzeń, wokół niej było mnóstwo kabli. Jest prawie tak biała jak pościel. Biedna…
Podszedłem do łóżka i zauważyłem, że ma zamknięte oczy i oddycha miarowo. Usiadłem i dotknąłem lekko jej dłoni a ta poruszyła się zdenerwowana i zauważyłem na ekraniku, że puls jej przyspieszył.
- Przepraszam skarbie- powiedziałem tak głośno jak potrafiłem, ale to był bardzo bardzo cichy szept. Jej widok po prostu łamie mi serce.
- Kochanie, tak bardzo tęskniłem- pojedyncza łza spływała mi po policzku, a za nią następne. Sylvia przyglądała mi się ze strachem w oczach. Nigdy nie widziałem jej w tak kiepskim stanie psychicznym.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłem- ponownie dotknąłem jej dłoni, ale tym razem jej nie zabrała. Ucieszyłem się.
- Odezwiesz się?- zapytałem i zacząłem cicho płakać. Jej twarz po prostu nie wyrażała niczego. Wiem, że teraz się cholernie boi i nie wie, co się dzieje, ale ja po to tu jestem, żeby pomóc jej wrócić do normalnego życia.
- Wiesz, nawet nie wiem ile mogę u Ciebie siedzieć- zaśmiałem się przez łzy.
- Chłopaków nie ma, są w domu, odpoczywają- postanowiłem dalej mówić- Wszyscy się o Ciebie martwią. Twój tata wydzwania do nas od kilku tygodni i wiesz, musimy go okłamywać- zwiesiłem głos i przeczesałem dłonią włosy. Odchrząknąłem i kontynuowałem.
- Niall już jest po operacji. Dzięki Tobie jest zdrowy, teraz tylko czeka go operacja na kolano.
Nagle dobiegł do moich uszu dziwny dźwięk. Urządzenia wokół mnie zaczęły piszczeć. Co do cholery? Do pomieszczenia wparowało kilka osób i wyrzucili mnie za drzwi. Osłupiały stałem jak jakiś debil na środku korytarza. Po chwili wróciła mi świadomość i postanowiłem zadzwonić do Liama.
Odebrał szybko.
- Co jest?- odezwał się głos przyjaciela po drugiej stronie.
- Kiepsko jest. Coś się stało.
- Jak to? Harry, co jest?
- Byłem u niej w sali, było wszystko okey, a nagle wszystko zaczęło hałasować.
- Wiesz coś więcej?
- Nie, ale dam ci znać, okey?
- Jasne, zadzwoń szybko. Ja powiadomię resztę.
Rozłączył się a ja postanowiłem pójść coś zjeść. Dzisiaj nie zdążyłem nic zjeść, spieszyłem się jak zwykle do szpitala.
Zamówiłem zapiekankę z surówką. Usiadłem w jednej z wolnych ławek. Zamyśliłem się i zastanawiałem, co teraz będzie. Jak będzie wyglądało nasze życie, mam na myśli- jak będzie wyglądać relacja między nami. Nagle poczułem dotyk na ramieniu.
- Przepraszam- kobieta w średnim wieku uśmiechała się do mnie miło- Wolne?
- Tak, oczywiście- dosiadła się do mnie razem z córką, mała ma około 8 lat.
- Kochanie, zjedz zupkę- mama próbowała nakłonić małą do zjedzenia.
- Nie chcę- odsunęła od siebie talerz.
- Powinnaś jeść, żeby być duża i silna- odezwałem się do dziewczynki.
- Jak będę jadła to urosnę tak duża jak Ty?- zapytała wpatrzona we mnie jak w obrazek.
- Pewnie.
- Mamo, daj mi jeszcze zupy!- zaśmialiśmy się a mała zaczęła wcinać zupę warzywną.
- Jestem Harry- przywitałem się z mamą.
- Jestem Carly a to moja córka Diana.
- Piękne imiona- uśmiechnąłem się do nich- Dlaczego Diana jest w szpitalu?
- Ma białaczkę szpikową.
- Oh- wyrwało mi się, kobieta posmutniała- Przykro mi.
- Dziękuję. Wiesz, tylko zdrowy szpik kostny pomoże jej wrócić do zdrowia, ale jak na razie nie mamy dawcy.
- Może ja mogę pomóc?
- Jeśli jesteś zdrowy i Twój szpik będzie zdatny do przekazania to wtedy będziesz mógł pomóc- uśmiechnęła się słabo.
- Zrobię testy i jak najszybciej się zgłoszę.
- Dziękujemy bardzo. Nawet nie wiesz ile taka pomoc znaczy.
- Domyślam się.
- A Ty dlaczego tu jesteś?
- Moja dziewczyna miała wypadek i była w śpiączce.
- Mam nadzieję, że wyzdrowieje- pocieszająco uścisnęła moją rękę.
- Tak, ja też.
Poczułem wibracje w kieszeni. Połączenie przychodzące od Steve’a . Nie odbieram, zabije mnie. Poczekałem aż zrezygnuje, ale po chwili znów mój telefon ożył. Cholera. Nerwowo ściskałem końcówki moich włosów. Co ja mam teraz robić?
- Pan Styles, tak?- usłyszałem nad moją głową głos- Wszystko w porządku?
- Tak tak, oczywiście. Ma pan jakieś wiadomości?
- Jedna zła a druga dobra.
- Ta zła?- zagadnąłem cicho.
- Stan pacjentki nadal jest zły, regeneracja przebiega wolno i nie jesteśmy pewni, czy pacjentka nie będzie miała problemów zdrowotnych.
- A ta dobra?
- Może pan odwiedzić dziewczynę- poklepał mnie po ramieniu.
Tak, nareszcie! Facet odszedł w kierunku windy, a ja stałem w miejscu jak jakiś kołek. Wziąłem kilka głębokich oddechów i chwyciłem za klamkę. Momentalnie puls mi przyspieszył, zaczęły pocić mi się dłonie a oddech stał się nierówny. Ale chcę ją zobaczyć. Muszę.
Przekroczyłem próg Sali i zobaczyłem moją księżniczkę podpiętą do różnych urządzeń, wokół niej było mnóstwo kabli. Jest prawie tak biała jak pościel. Biedna…
Podszedłem do łóżka i zauważyłem, że ma zamknięte oczy i oddycha miarowo. Usiadłem i dotknąłem lekko jej dłoni a ta poruszyła się zdenerwowana i zauważyłem na ekraniku, że puls jej przyspieszył.
- Przepraszam skarbie- powiedziałem tak głośno jak potrafiłem, ale to był bardzo bardzo cichy szept. Jej widok po prostu łamie mi serce.
- Kochanie, tak bardzo tęskniłem- pojedyncza łza spływała mi po policzku, a za nią następne. Sylvia przyglądała mi się ze strachem w oczach. Nigdy nie widziałem jej w tak kiepskim stanie psychicznym.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłem- ponownie dotknąłem jej dłoni, ale tym razem jej nie zabrała. Ucieszyłem się.
- Odezwiesz się?- zapytałem i zacząłem cicho płakać. Jej twarz po prostu nie wyrażała niczego. Wiem, że teraz się cholernie boi i nie wie, co się dzieje, ale ja po to tu jestem, żeby pomóc jej wrócić do normalnego życia.
- Wiesz, nawet nie wiem ile mogę u Ciebie siedzieć- zaśmiałem się przez łzy.
- Chłopaków nie ma, są w domu, odpoczywają- postanowiłem dalej mówić- Wszyscy się o Ciebie martwią. Twój tata wydzwania do nas od kilku tygodni i wiesz, musimy go okłamywać- zwiesiłem głos i przeczesałem dłonią włosy. Odchrząknąłem i kontynuowałem.
- Niall już jest po operacji. Dzięki Tobie jest zdrowy, teraz tylko czeka go operacja na kolano.
Nagle dobiegł do moich uszu dziwny dźwięk. Urządzenia wokół mnie zaczęły piszczeć. Co do cholery? Do pomieszczenia wparowało kilka osób i wyrzucili mnie za drzwi. Osłupiały stałem jak jakiś debil na środku korytarza. Po chwili wróciła mi świadomość i postanowiłem zadzwonić do Liama.
Odebrał szybko.
- Co jest?- odezwał się głos przyjaciela po drugiej stronie.
- Kiepsko jest. Coś się stało.
- Jak to? Harry, co jest?
- Byłem u niej w sali, było wszystko okey, a nagle wszystko zaczęło hałasować.
- Wiesz coś więcej?
- Nie, ale dam ci znać, okey?
- Jasne, zadzwoń szybko. Ja powiadomię resztę.
Rozłączył się a ja postanowiłem pójść coś zjeść. Dzisiaj nie zdążyłem nic zjeść, spieszyłem się jak zwykle do szpitala.
Zamówiłem zapiekankę z surówką. Usiadłem w jednej z wolnych ławek. Zamyśliłem się i zastanawiałem, co teraz będzie. Jak będzie wyglądało nasze życie, mam na myśli- jak będzie wyglądać relacja między nami. Nagle poczułem dotyk na ramieniu.
- Przepraszam- kobieta w średnim wieku uśmiechała się do mnie miło- Wolne?
- Tak, oczywiście- dosiadła się do mnie razem z córką, mała ma około 8 lat.
- Kochanie, zjedz zupkę- mama próbowała nakłonić małą do zjedzenia.
- Nie chcę- odsunęła od siebie talerz.
- Powinnaś jeść, żeby być duża i silna- odezwałem się do dziewczynki.
- Jak będę jadła to urosnę tak duża jak Ty?- zapytała wpatrzona we mnie jak w obrazek.
- Pewnie.
- Mamo, daj mi jeszcze zupy!- zaśmialiśmy się a mała zaczęła wcinać zupę warzywną.
- Jestem Harry- przywitałem się z mamą.
- Jestem Carly a to moja córka Diana.
- Piękne imiona- uśmiechnąłem się do nich- Dlaczego Diana jest w szpitalu?
- Ma białaczkę szpikową.
- Oh- wyrwało mi się, kobieta posmutniała- Przykro mi.
- Dziękuję. Wiesz, tylko zdrowy szpik kostny pomoże jej wrócić do zdrowia, ale jak na razie nie mamy dawcy.
- Może ja mogę pomóc?
- Jeśli jesteś zdrowy i Twój szpik będzie zdatny do przekazania to wtedy będziesz mógł pomóc- uśmiechnęła się słabo.
- Zrobię testy i jak najszybciej się zgłoszę.
- Dziękujemy bardzo. Nawet nie wiesz ile taka pomoc znaczy.
- Domyślam się.
- A Ty dlaczego tu jesteś?
- Moja dziewczyna miała wypadek i była w śpiączce.
- Mam nadzieję, że wyzdrowieje- pocieszająco uścisnęła moją rękę.
- Tak, ja też.
*** tego
samego dnia, godzina 15.50 ***
- Panie
Styles, szukałem pana.
- Co z Sylvią?- zapytałem zdenerwowany.
- Pojawił się problem. Zrobiliśmy kilka dodatkowych badań i niestety, ale ma krwiaka mózgu, za chwilę będzie operacja.
- Przeżyje prawda?- ale nic mi nie odpowiedział- Prawda?
- Nie ma stu procentowej pewności, takie operacje są ryzykowne.
- Musicie ją uratować- czułem, że oczy mnie szczypią.
- Zrobimy, co w naszej mocy.
- Co z Sylvią?- zapytałem zdenerwowany.
- Pojawił się problem. Zrobiliśmy kilka dodatkowych badań i niestety, ale ma krwiaka mózgu, za chwilę będzie operacja.
- Przeżyje prawda?- ale nic mi nie odpowiedział- Prawda?
- Nie ma stu procentowej pewności, takie operacje są ryzykowne.
- Musicie ją uratować- czułem, że oczy mnie szczypią.
- Zrobimy, co w naszej mocy.
I
odszedł. Cholera, wszystko tylko nie to. Dopiero co ją odzyskałem, nie mogę jej
znów stracić!
*OIOM-
Oddział Intensywnej Opieki Medycznej
*Margate-
miasto u wybrzeży Anglii, nad Morzem Północnym
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 52
<3 biedny Harry :(
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa!!! Sylvia musi przeżyć!!! Niech Harry będzie dobrym dawcą i też niech będzie bez komplikacji, bo ja nie przeżyję! Czekam na next!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział czekam na next'a :)
OdpowiedzUsuńJezu szybko nooo !
OdpowiedzUsuń~ Vanessa ;)) nie nam konta ;/
baaaaaardzo zajebisty <3
OdpowiedzUsuńGenialny! Niech szybko Sylvia wyzdrowieje! To moja ulubiona bohaterka! <3
OdpowiedzUsuń~Olaaa <3
Ona nie może umrzeć :_____:
OdpowiedzUsuńGreat <3
OdpowiedzUsuńgenialny <3
OdpowiedzUsuń