Po prostu miłego czytania. Syl xx
-Z, załatw nam na jutro
fałszywe dokumenty z ministerstwa. Musimy mieć dokumenty, że niby są zakłócenia
spowodowane czymś i musimy sprawdzić każdy system alarmowy w każdym domu. No i
oczywiście jakieś legitymacje potwierdzające nasze fałszywe tożsamości. Zdjęcia
masz. Będziemy jutro przed 13. Pa.
- Pa 315. Do widzenia agencie 415.
- Do widzenia Z.
- Pa 315. Do widzenia agencie 415.
- Do widzenia Z.
Wyszliśmy z
pomieszczenia komputerowego i udaliśmy się do gabinetu szefa znajdującego się
na końcu korytarza po prawej. Oczywiście zapukałam, bo nie zrobienie tego mogło
sprowadzić zagładę.
- Proszę!
- Dzień dobry.
-Witam was. W jakiej sprawie przychodzicie?
- W sprawie misji – zaczęłam – Są postępy. Już prawie namierzyliśmy ich siedzibę. Jutro ostatni etap pierwszej fazy zgodnie z pana zaleceniami. Pierwsza faza pomyślnie dobiegnie końca i jutro najpóźniej o 10p.m. zostanie złożony raport.
- Świetnie. Dobrze się spisaliście. Były jakieś problemy dzisiaj? Jak poradził sobie agent 415?
- Żadnych problemów sir, jak zawsze. Agent 415 jest dobrze wyszkolony i da sobie radę w terenie. Muszę pochwalić go za ułożenie planu. Sama bym na podobny nie wpadła – musiałam trochę pozmyślać. Przyda mu się dobry start.
- Wiedziałem agencie 415, że przydasz się w naszej agencji. Mam nadzieję, że plan się powiedzie.
- Też mamy taką nadzieję – odezwał się 415.
- Coś jeszcze agenci?
- Nie sir.
-W takim razie do widzenia. Agentko 315 proszę zostać tu jeszcze chwilę.
- Taki miałam zamiar.
-Dobrze.
-Do widzenia sir – powiedział 415 i wyszedł.
- Na czym polega ten plan? Wolę się upewnić, czy wszystko się powiedzie.
- Powiedzie. Dopracowałam go i na pewno znajdziemy ich bazę.
- Wierzę w Ciebie agentko. Mam prośbę. Pilnuj go. Jest nowy i nie zna się na tej pracy tak jak Ty, a to jeszcze dzieciak. Chociaż i tak zaczyna później niż Ty, a poradziłaś sobie świetnie- uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
- Obiecuję opiekować się nowym. Nic mu się nie stanie na mojej warcie.
- Dziękuję. A właśnie. W jakiej sprawie chciałaś porozmawiać?
- Mam na jutro pewne plany i z związku z tym nasz plan zostanie rozłożony w czasie. Stąd też raport może zostać złożony później.
- Jasne, nic nie szkodzi. Najważniejsze, żebyśmy dowiedzieli się, gdzie jest ich baza. Ale jutro na pewno się tego dowiecie?
- Tak, oczywiście. Plan zakłada realizację w ciągu jednego dnia, a właściwie kilku godzin.
- Świetnie, perfekcyjnie jak zawsze. Dobrze, że mamy takich agentów.
- Z mojej strony to wszystko.
- Ja również nie mam nic do dodania. Możesz iść. Do widzenia i powodzenia jutro.
- Do widzenia.
- Proszę!
- Dzień dobry.
-Witam was. W jakiej sprawie przychodzicie?
- W sprawie misji – zaczęłam – Są postępy. Już prawie namierzyliśmy ich siedzibę. Jutro ostatni etap pierwszej fazy zgodnie z pana zaleceniami. Pierwsza faza pomyślnie dobiegnie końca i jutro najpóźniej o 10p.m. zostanie złożony raport.
- Świetnie. Dobrze się spisaliście. Były jakieś problemy dzisiaj? Jak poradził sobie agent 415?
- Żadnych problemów sir, jak zawsze. Agent 415 jest dobrze wyszkolony i da sobie radę w terenie. Muszę pochwalić go za ułożenie planu. Sama bym na podobny nie wpadła – musiałam trochę pozmyślać. Przyda mu się dobry start.
- Wiedziałem agencie 415, że przydasz się w naszej agencji. Mam nadzieję, że plan się powiedzie.
- Też mamy taką nadzieję – odezwał się 415.
- Coś jeszcze agenci?
- Nie sir.
-W takim razie do widzenia. Agentko 315 proszę zostać tu jeszcze chwilę.
- Taki miałam zamiar.
-Dobrze.
-Do widzenia sir – powiedział 415 i wyszedł.
- Na czym polega ten plan? Wolę się upewnić, czy wszystko się powiedzie.
- Powiedzie. Dopracowałam go i na pewno znajdziemy ich bazę.
- Wierzę w Ciebie agentko. Mam prośbę. Pilnuj go. Jest nowy i nie zna się na tej pracy tak jak Ty, a to jeszcze dzieciak. Chociaż i tak zaczyna później niż Ty, a poradziłaś sobie świetnie- uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
- Obiecuję opiekować się nowym. Nic mu się nie stanie na mojej warcie.
- Dziękuję. A właśnie. W jakiej sprawie chciałaś porozmawiać?
- Mam na jutro pewne plany i z związku z tym nasz plan zostanie rozłożony w czasie. Stąd też raport może zostać złożony później.
- Jasne, nic nie szkodzi. Najważniejsze, żebyśmy dowiedzieli się, gdzie jest ich baza. Ale jutro na pewno się tego dowiecie?
- Tak, oczywiście. Plan zakłada realizację w ciągu jednego dnia, a właściwie kilku godzin.
- Świetnie, perfekcyjnie jak zawsze. Dobrze, że mamy takich agentów.
- Z mojej strony to wszystko.
- Ja również nie mam nic do dodania. Możesz iść. Do widzenia i powodzenia jutro.
- Do widzenia.
Opuściłam gabinet i
skierowałam się do wind. Jadąc na parking myślałam nad tym, czy dobrze zrobiłam
okłamując szefa w sprawie tego planu. No niby to nic, ale żelazna zasada to nie
okłamywać przełożonego. A ja właśnie to zrobiłam. Muszę pogadać z 415, żeby
mnie nie wsypał. Wysiadłam z windy i powolnym krokiem szłam w stronę miejsca
parkingowego numer 111. Stęskniłam się za moim kochanym autkiem. Jazda nim jest
o wieeeele lepsza niż Range Roverem. Skręcałam właśnie w alejkę gdzie stoi moje
autko, gdy zobaczyłam 415 opierającego się o maskę MOJEGO auta. Czy on nie wie
czym grozi dotykanie MOICH rzeczy? Brak mi słów na niego. A przestraszę go.
Odblokowałam samochód, a ten aż podskoczył.
- Nie strasz kobieto! – teatralnie chwycił się za serce.
- To nie dotykaj mojego auta. Proste. Tak właściwie, co tu robisz?
- Chciałem podziękować. I zapytać, dlaczego powiedziałaś, że plan to mój pomysł, a nie Twój.
- Nie ma za co. I powiedziałam tak, bo uznałam, że dobry start Ci się przyda – uśmiech nr.3
- Dziękuję, naprawdę. Teraz szef może pozwoli nam wziąć udział w drugiej fazie. Wydaje mi się, że był zadowolony.
- Był. Jest z Ciebie i ze mnie dumny i stwierdził, że jak na razie radzisz sobie świetnie. Czeka tylko na raport.
- Nie lubię papierkowej roboty- skrzywił się i znów oparł o moje auto.
- Nie siadaj! I to nie jest takie złe. Raport to max.2 strony, a na komputerze to szybko się pisze. Porównają Twoją wersję i moją i to tyle.
- A dasz zerknąć na swój?
- Oczywiście, że nie.
- No weź, błagam. Ja tego nie napiszę.
- Dasz radę, już dzisiaj zacznij. Ja tak zrobię jak tylko dojadę do domu.
- Ehh.. Dobra, jakoś sobie poradzę. Do jutra- uśmiechnął się i oddalił ode mnie.
- Do jutra.
Wsiadłam do pojazdu i chwilę tak siedziałam aż nie zerknęłam na zegarek. 7: 38 p.m.!
Szybko zapięłam pasy i odpaliłam samochód. Z piskiem opon wyjechałam z garażu podziemnego. Darowałam sobie podróż pod wodą, pojechałam tak jak z 415. Tunelem wyjechałam na zatłoczoną ulicę Londynu. Ten wyjazd jest o tyle dobry, że jest zamaskowany. Wygląda to tak, jakbyś wyjeżdżał spomiędzy domów. Geniusz wymyślił ten tajny wjazd.
Droga była spokojna, no prawie, bo ja gnałam jak nienormalna. Spieszyłam się na tę kolację! Najgorsze jest to, że będę musiała do pokoju wejść przez okno, bo nie wzięłam ze sobą mojej torby z ciuchami na zmianę, a jak tata zobaczy mnie w tym stroju to chyba na zawał padnie.
Punkt 7:55 byłam pod domem. Szybko wysiadłam z auta i poszłam do ogrodu. Teraz jak wejść?! Gdybym jeszcze miała jakąś drabinę albo coś byłoby łatwiej, ale że nic nie mam to jestem w pułapce. Drzew nie ma.. Dobra, wchodzę frontowymi, oby byli w kuchni. Cicho otworzyłam drzwi i w holu ciemno. Jest dobrze. Głosy! Nie nie nie! Szybko zamknęłam drzwi i wbiegłam po schodach. Nikt mnie nie wołał, więc zakładam, że mnie nie widzieli. Zamknęłam pokój na klucz i szybko się przebrałam. Rozczesałam włosy i ze spokojem otworzyłam drzwi. Bezszelestnie zeszłam na dół do kuchni.
- Syl..! O jesteś, a już miałem Cię wołać-zaśmiał się tata- co tak cicho do domu weszłaś?
- Bo nie chciałam, żebyście mnie zobaczyli w brudnej bluzce.. Cała od lodów- zaczęłam się śmiać.
- Daj ją to Ci wypiorę- zaproponowała Zoey.
- Nie, dzięki. Już ją przeprałam w umywalce i teraz schnie na kaloryferze –uśmiech nr.3
- Spotykasz się jutro z chłopakami?
- Nie wiem czy ze wszystkimi, z Harrym na pewno.
- Harry?- zapytała Zoey śmiesznie poruszając brwiami, a mój tata w tej samej chwili się wyprostował.
- Moja droga, gdzie idziecie?
- Tato, idziemy na kręgle.
- O której masz zamiar wrócić do domu? – i po co ta cała szopka? Wreszcie ktoś się ze mną umawia a ten cyrki stroi..
- Nie wiem, to zależy jak długo będziemy grać. Może pojadę z nim do jego mieszkania i zostanę na noc – powiedziałam to specjalnie, bo wiedziałam, że tata się wkurzy.
- Co?! Nie, nie. Wykluczone! Nigdzie nie idziesz!
- Żartowałam z tym spaniem tato! O 4 idziemy na kręgle to pewnie o 8 wpadniemy na kolacje.
- Wpadniemy? Że razem?- zapytał ledwo oddychając. Co mu?
- Tak, poznasz go, a Zo chętnie z nim porozmawia, bo pewnie dawno go nie widziała, prawda?
- Właśnie Steve. Harry jest uroczy i jak go poznasz to pokochasz, bardzo miły chłopak.
- Się okaże jutro. A właśnie. Paul przywiózł te stojaki i jutro rano jedziemy kupić kilka gitar.
- Rano idę biegać a o 11 idę na spacer z kolegą.
- Kolejny?! Ja oszaleję córcia przez Ciebie! Masz jeszcze jakiegoś amanta?
-Tak – spojrzał na mnie oczami jak spodek od filiżanki – Ciebie – wysłałam mu buziaka.
- Nie podlizuj się. To co z tymi gitarami?
- Conor może pójść z nami. Jest muzykiem i się zna na takich rzeczach.
- No dobrze. To o 11?- zapytał, nie, on prosił. Chyba nie chciał, żebym miała jakieś bliższe kontakty z nim. Kochany tatuś.
- Dobra. Spotkamy się na miejscu. A który to sklep tak właściwie?
-Muzyczny na Oxford Street. Traficie?
- Jasne tato.
- Jedz tę kolację, bo tak skubiesz tę sałatkę, że aż żal patrzeć. Dobrze się czujesz?- zapytał troskliwie.
- Głowa mnie trochę boli. Wezmę jakąś tabletkę i pójdę się położyć.
- Dobrze. Sprawdzę później, jak się czujesz kochanie –powiedział tata i mnie przytulił.
- Dobra, pa.
- Nie strasz kobieto! – teatralnie chwycił się za serce.
- To nie dotykaj mojego auta. Proste. Tak właściwie, co tu robisz?
- Chciałem podziękować. I zapytać, dlaczego powiedziałaś, że plan to mój pomysł, a nie Twój.
- Nie ma za co. I powiedziałam tak, bo uznałam, że dobry start Ci się przyda – uśmiech nr.3
- Dziękuję, naprawdę. Teraz szef może pozwoli nam wziąć udział w drugiej fazie. Wydaje mi się, że był zadowolony.
- Był. Jest z Ciebie i ze mnie dumny i stwierdził, że jak na razie radzisz sobie świetnie. Czeka tylko na raport.
- Nie lubię papierkowej roboty- skrzywił się i znów oparł o moje auto.
- Nie siadaj! I to nie jest takie złe. Raport to max.2 strony, a na komputerze to szybko się pisze. Porównają Twoją wersję i moją i to tyle.
- A dasz zerknąć na swój?
- Oczywiście, że nie.
- No weź, błagam. Ja tego nie napiszę.
- Dasz radę, już dzisiaj zacznij. Ja tak zrobię jak tylko dojadę do domu.
- Ehh.. Dobra, jakoś sobie poradzę. Do jutra- uśmiechnął się i oddalił ode mnie.
- Do jutra.
Wsiadłam do pojazdu i chwilę tak siedziałam aż nie zerknęłam na zegarek. 7: 38 p.m.!
Szybko zapięłam pasy i odpaliłam samochód. Z piskiem opon wyjechałam z garażu podziemnego. Darowałam sobie podróż pod wodą, pojechałam tak jak z 415. Tunelem wyjechałam na zatłoczoną ulicę Londynu. Ten wyjazd jest o tyle dobry, że jest zamaskowany. Wygląda to tak, jakbyś wyjeżdżał spomiędzy domów. Geniusz wymyślił ten tajny wjazd.
Droga była spokojna, no prawie, bo ja gnałam jak nienormalna. Spieszyłam się na tę kolację! Najgorsze jest to, że będę musiała do pokoju wejść przez okno, bo nie wzięłam ze sobą mojej torby z ciuchami na zmianę, a jak tata zobaczy mnie w tym stroju to chyba na zawał padnie.
Punkt 7:55 byłam pod domem. Szybko wysiadłam z auta i poszłam do ogrodu. Teraz jak wejść?! Gdybym jeszcze miała jakąś drabinę albo coś byłoby łatwiej, ale że nic nie mam to jestem w pułapce. Drzew nie ma.. Dobra, wchodzę frontowymi, oby byli w kuchni. Cicho otworzyłam drzwi i w holu ciemno. Jest dobrze. Głosy! Nie nie nie! Szybko zamknęłam drzwi i wbiegłam po schodach. Nikt mnie nie wołał, więc zakładam, że mnie nie widzieli. Zamknęłam pokój na klucz i szybko się przebrałam. Rozczesałam włosy i ze spokojem otworzyłam drzwi. Bezszelestnie zeszłam na dół do kuchni.
- Syl..! O jesteś, a już miałem Cię wołać-zaśmiał się tata- co tak cicho do domu weszłaś?
- Bo nie chciałam, żebyście mnie zobaczyli w brudnej bluzce.. Cała od lodów- zaczęłam się śmiać.
- Daj ją to Ci wypiorę- zaproponowała Zoey.
- Nie, dzięki. Już ją przeprałam w umywalce i teraz schnie na kaloryferze –uśmiech nr.3
- Spotykasz się jutro z chłopakami?
- Nie wiem czy ze wszystkimi, z Harrym na pewno.
- Harry?- zapytała Zoey śmiesznie poruszając brwiami, a mój tata w tej samej chwili się wyprostował.
- Moja droga, gdzie idziecie?
- Tato, idziemy na kręgle.
- O której masz zamiar wrócić do domu? – i po co ta cała szopka? Wreszcie ktoś się ze mną umawia a ten cyrki stroi..
- Nie wiem, to zależy jak długo będziemy grać. Może pojadę z nim do jego mieszkania i zostanę na noc – powiedziałam to specjalnie, bo wiedziałam, że tata się wkurzy.
- Co?! Nie, nie. Wykluczone! Nigdzie nie idziesz!
- Żartowałam z tym spaniem tato! O 4 idziemy na kręgle to pewnie o 8 wpadniemy na kolacje.
- Wpadniemy? Że razem?- zapytał ledwo oddychając. Co mu?
- Tak, poznasz go, a Zo chętnie z nim porozmawia, bo pewnie dawno go nie widziała, prawda?
- Właśnie Steve. Harry jest uroczy i jak go poznasz to pokochasz, bardzo miły chłopak.
- Się okaże jutro. A właśnie. Paul przywiózł te stojaki i jutro rano jedziemy kupić kilka gitar.
- Rano idę biegać a o 11 idę na spacer z kolegą.
- Kolejny?! Ja oszaleję córcia przez Ciebie! Masz jeszcze jakiegoś amanta?
-Tak – spojrzał na mnie oczami jak spodek od filiżanki – Ciebie – wysłałam mu buziaka.
- Nie podlizuj się. To co z tymi gitarami?
- Conor może pójść z nami. Jest muzykiem i się zna na takich rzeczach.
- No dobrze. To o 11?- zapytał, nie, on prosił. Chyba nie chciał, żebym miała jakieś bliższe kontakty z nim. Kochany tatuś.
- Dobra. Spotkamy się na miejscu. A który to sklep tak właściwie?
-Muzyczny na Oxford Street. Traficie?
- Jasne tato.
- Jedz tę kolację, bo tak skubiesz tę sałatkę, że aż żal patrzeć. Dobrze się czujesz?- zapytał troskliwie.
- Głowa mnie trochę boli. Wezmę jakąś tabletkę i pójdę się położyć.
- Dobrze. Sprawdzę później, jak się czujesz kochanie –powiedział tata i mnie przytulił.
- Dobra, pa.
Poszłam do siebie na górę i chyba 5 minut szukałam tej tabletki. Niestety
ostatnia. Będę musiała jutro kupić nowe opakowanie. Położyłam się na łóżku i
tak chwilę leżałam aż mnie olśniło. Pierwsze to raport, drugie to przebranie na
jutro a trzecie miałam zadzwonić do Liama.[S-Sylvia, L-Liam]
S: No cześć. Śpisz czy
nie?
L: Cześć. Żartujesz? Przez tych idiotów to ja do 3 nie zasnę..
S: Ha ha. No, a ja miałam dzwonić i dzwonię. Żyję.
L: Cieszę się. Harry zamartwiał się, bo nie był pewien, a chce jutro iść na tę randkę- zaśmiał się
S: Podałeś mu adres?
L: Jeszcze nie. Mam zamiar podroczyć się z nim trochę. Jak na razie robi wszystko o co go poproszę, więc chyba dam mu Twój adres jutro
S: Jesteś straszny! Ha ha. Biedak się męczy.
L: Jak mu zależy to niech się męczy. Ja mu coś mówiłem, a on nie słuchał to teraz ma za swoje
S: Oj braciszku- śmiałam się w niebogłosy – odpuść mu, bo do niego zadzwonię i sama mu podam
L: Daj mi się chociaż do północy nim wysługiwać! Proooszę!
S: Ale tylko do północy. Zadzwonię i się upewnię, czy dotrzymałeś słowa
L:Nie będziesz już spać?
S: Raport muszę napisać, więc nie.
L: Uuu. Papierkowa robota. Nie fajnie.
S: Nie narzekam. Dobra, kończę, im wcześniej zacznę tym szybciej skończę
L: Racja. A zadzwonisz o północy do Nialla?
S: Po co?
L: Zmieniliśmy mu dzwonek w telefonie a będziemy oglądać horror –zaśmiał się
S: Liam debilu! Nie! Nie będę mojego słodkiego Nialla straszyć!
L: Twojego? Czy ja o czymś nie wiem?
S: Mojego. I nie wiesz wielu rzeczy – tym razem ja się śmiałam, ale szatańsko.
L: Nie wnikam siostra, nie wnikam. Ha ha. Dobra, to leć pisać ten raport. Pa
S:Pa. Pozdrów rzeczonych idiotów
L: Jasne.
L: Cześć. Żartujesz? Przez tych idiotów to ja do 3 nie zasnę..
S: Ha ha. No, a ja miałam dzwonić i dzwonię. Żyję.
L: Cieszę się. Harry zamartwiał się, bo nie był pewien, a chce jutro iść na tę randkę- zaśmiał się
S: Podałeś mu adres?
L: Jeszcze nie. Mam zamiar podroczyć się z nim trochę. Jak na razie robi wszystko o co go poproszę, więc chyba dam mu Twój adres jutro
S: Jesteś straszny! Ha ha. Biedak się męczy.
L: Jak mu zależy to niech się męczy. Ja mu coś mówiłem, a on nie słuchał to teraz ma za swoje
S: Oj braciszku- śmiałam się w niebogłosy – odpuść mu, bo do niego zadzwonię i sama mu podam
L: Daj mi się chociaż do północy nim wysługiwać! Proooszę!
S: Ale tylko do północy. Zadzwonię i się upewnię, czy dotrzymałeś słowa
L:Nie będziesz już spać?
S: Raport muszę napisać, więc nie.
L: Uuu. Papierkowa robota. Nie fajnie.
S: Nie narzekam. Dobra, kończę, im wcześniej zacznę tym szybciej skończę
L: Racja. A zadzwonisz o północy do Nialla?
S: Po co?
L: Zmieniliśmy mu dzwonek w telefonie a będziemy oglądać horror –zaśmiał się
S: Liam debilu! Nie! Nie będę mojego słodkiego Nialla straszyć!
L: Twojego? Czy ja o czymś nie wiem?
S: Mojego. I nie wiesz wielu rzeczy – tym razem ja się śmiałam, ale szatańsko.
L: Nie wnikam siostra, nie wnikam. Ha ha. Dobra, to leć pisać ten raport. Pa
S:Pa. Pozdrów rzeczonych idiotów
L: Jasne.
Zakończyłam rozmowę i
zabrałam się za szykowanie sobie stroju na jutrzejszą misję. Dziękuję Zoey, że
oddała mi swoją kawową spódniczkę, bo inaczej nie miałabym połowy zestawu.
Znalazłam w szafie jeszcze białą bluzkę z dekoltem. Trzeba zrobić wrażenie, a
jak ma się co pokazać to trzeba to pokazać. A może inna? Tak, inna
zdecydowanie, ta jest za dziwna. I nie pasuje do kawowej mini. Wyrzuciłam
wszystko, co miałam ze szafy i zaczęłam szukać odpowiedniej bluzki. W końcu
znalazłam kremową bluzkę z koronką na plecach. Zestaw, który mam jest idealny.
Teraz znaleźć coś dla niego. Z tym gorzej, bo nie mam męskich ciuchów, a tata
raczej ma większy rozmiar od niego. Może Liam by pożyczył mi jakiś swój
garnitur? A co tam, zadzwonię do niego. [S-Sylvia, L-Liam]
L:Boże! To Ty!
Uwierzysz, że Ci idioci mi też zmienili dzwonek!
S: ha ha ! Wybacz, ale to jest zabawne, bo najpierw to chciałeś biednego Nialla przestraszyć
L: Tak, wiem, ale to wcale nie jest śmieszne. Słyszycie panowie!!! –wydarł się na kolegów
S: ha ha. Ej, Liam, mam sprawę do Ciebie.
L: Słucham Ciebie.
S: Mógłbyś pożyczyć mi swój jakiś garnitur?
L: Co?
S: Serio muszę powtarzać?
L: Nie. A po co Ci mój garniak?
S: Oj no, potrzebuję. To jak, pożyczysz?
L: Jasne, przywieźć Ci?
S: Nie sama wpadnę. Muszę po drodze gdzieś skoczyć.
L: Okey, a znasz adres hotelu?
S: Nie, podaj. Tylko chwila, znajdę jakąś kartkę i długopis. Iii już.
L: Osborne Street 17
S: Okey, dzięki. Pewnie za jakieś pół godziny będę.
L: Dobra, to do później.
S: ha ha ! Wybacz, ale to jest zabawne, bo najpierw to chciałeś biednego Nialla przestraszyć
L: Tak, wiem, ale to wcale nie jest śmieszne. Słyszycie panowie!!! –wydarł się na kolegów
S: ha ha. Ej, Liam, mam sprawę do Ciebie.
L: Słucham Ciebie.
S: Mógłbyś pożyczyć mi swój jakiś garnitur?
L: Co?
S: Serio muszę powtarzać?
L: Nie. A po co Ci mój garniak?
S: Oj no, potrzebuję. To jak, pożyczysz?
L: Jasne, przywieźć Ci?
S: Nie sama wpadnę. Muszę po drodze gdzieś skoczyć.
L: Okey, a znasz adres hotelu?
S: Nie, podaj. Tylko chwila, znajdę jakąś kartkę i długopis. Iii już.
L: Osborne Street 17
S: Okey, dzięki. Pewnie za jakieś pół godziny będę.
L: Dobra, to do później.
Chwyciłam torebkę, wrzuciłam do niej portfel, klucze od domu i telefon a
kluczyki od samochodu schowałam do kieszeni spodni i zbiegłam na dół. Ubrałam
buty i marynarkę i wyszłam z domu krzycząc, że wychodzę. Wsiadłam do auta,
zapięłam pasy i czekałam aż brama łaskawie się otworzy. Gdy się otworzyła
ruszyłam z posesji i spokojnie jechałam prawie pustą ulicą. Wrzuciłam 2 bieg i
jechałam 100 km/h. Najpierw wstąpiłam do apteki po dwa opakowania tabletek
przeciwbólowych. Było 27 po 8 i aż dziwne, że jeszcze wszystko jest otwarte.
Zanim dojechałam do hotelu chłopaków była 8:48 p.m. Wysiadłam z auta i udałam
się do recepcji.
-Dobry wieczór, pani do kogoś czy chciałaby wynająć pokój?- zapytała
wysoka blondynka.
-Do kogoś. Na którym piętrze znajduje się pokój numer 333?
-Nie mogę udzielić pani tej informacji.
-Dlaczego?
-Jak zapewne pani wie, to piętro zostało wynajęte przez pewien zespół i niestety, ale fankom nie udostępniamy informacji o tym, jakie to piętro.
- Ha ha. Pani myśli, że ja? Że jestem ich fanką? Ha ha nie. Przyjechałam tu do brata.
-A brat nazywa się?
- Liam Payne.
-Pozwoli pani, że teraz to ja się pośmieję i wezwę ochronę.
- Skoro pani mi nie wierzy.. Zadzwonię do brata – włączyłam głośnomówiący.
L: No co tam siostra?
S: Cześć Liam, jestem w recepcji. Mógłbyś tu zejść i wyjaśnić pewnej pani, że przyszłam tu do Ciebie?
L: Jasne, zaraz będę.
-Do kogoś. Na którym piętrze znajduje się pokój numer 333?
-Nie mogę udzielić pani tej informacji.
-Dlaczego?
-Jak zapewne pani wie, to piętro zostało wynajęte przez pewien zespół i niestety, ale fankom nie udostępniamy informacji o tym, jakie to piętro.
- Ha ha. Pani myśli, że ja? Że jestem ich fanką? Ha ha nie. Przyjechałam tu do brata.
-A brat nazywa się?
- Liam Payne.
-Pozwoli pani, że teraz to ja się pośmieję i wezwę ochronę.
- Skoro pani mi nie wierzy.. Zadzwonię do brata – włączyłam głośnomówiący.
L: No co tam siostra?
S: Cześć Liam, jestem w recepcji. Mógłbyś tu zejść i wyjaśnić pewnej pani, że przyszłam tu do Ciebie?
L: Jasne, zaraz będę.
- I po co pani kłamie? – zapytała bezczelnie blondyna.
- Zaraz się okaże czy kłamię- dosłownie dwie minuty później zjawił się Li.
- Czy mogłaby pani wpisać moją siostrę na listę osób, które mają wstęp na nasze piętro? Dziękuję – uśmiechnął się do niej, a ona głupkowato tak stała i przytaknęło.
- Pani dane?
- Sylvia Sykes.
- Miłego dnia! – powiedziała, gdy odchodziliśmy w kierunku windy.
- Boże, co za pusta laska..
- Dokładnie Liam, dokładnie.
- No, ale weź mów, po co Ci garniak?
- Mam misję i muszę się przebrać. Ale garniak nie dla mnie tylko dla mojego partnera.
- Partnera? – zaczął śmiesznie ruszać brwiami – Jest przystojniejszy od Hazzy?
- Dlaczego o to pytasz?
- Bo wiem, co się święci siostra! Cieszę się, że Ty umawiasz się z Harrym, a nie jakaś babka po 40stce.Właśnie miałem mu dać Twój adres, ale akurat zadzwoniłaś.
- A nie miałeś go do północy przetrzymać? Jest 9, co zrobił, że mu uległeś wcześniej?- zaśmiałam się.
- Obiecał prasować mi wszystkie rzeczy, które tylko mu dam do prasowania. Sam tego nienawidzę robić, a od dzisiaj mam służącego – wyszczerzył się.
- Ty nie dobry Ty!- zaczęliśmy się śmiać.
- Ha ha no co, przecież musiał jakoś zasłużyć.
- Racja. A właśnie, co chłopaki robią?
- Film oglądają. Seans właściwie mamy.
-Wybacz, że przerwałam Ci oglądanie..
- Nic nie szkodzi, nie przepadam za horrorami jak już Ci wspominałem i cieszę się, że mnie wyciągnęłaś z tamtego pokoju.
- To co Liam – zatarłam ręce – straszymy Twoich przyjaciół?
- Wiesz, że oni Cię zabiją jak ich przestraszysz?
- Oj tam, raz się żyje ha ha! To jak, wchodzisz w to?
- Ooo nie, strasz ich sama- uniósł ręce w geście poddańczym – ale pomogę Ci cicho wejść do pokoju.
- Okey, chociaż coś. A jaki film oglądają?
- Krzyk.
- Aaaahh to będzie ciekawie – uśmiechnęłam się złowieszczo, a Liam przemieścił się na drugi koniec windy – A Tobie.. co?
- Boję się Ciebie.
- I słusznie braciszku. I słusznie.
- Zaraz się okaże czy kłamię- dosłownie dwie minuty później zjawił się Li.
- Czy mogłaby pani wpisać moją siostrę na listę osób, które mają wstęp na nasze piętro? Dziękuję – uśmiechnął się do niej, a ona głupkowato tak stała i przytaknęło.
- Pani dane?
- Sylvia Sykes.
- Miłego dnia! – powiedziała, gdy odchodziliśmy w kierunku windy.
- Boże, co za pusta laska..
- Dokładnie Liam, dokładnie.
- No, ale weź mów, po co Ci garniak?
- Mam misję i muszę się przebrać. Ale garniak nie dla mnie tylko dla mojego partnera.
- Partnera? – zaczął śmiesznie ruszać brwiami – Jest przystojniejszy od Hazzy?
- Dlaczego o to pytasz?
- Bo wiem, co się święci siostra! Cieszę się, że Ty umawiasz się z Harrym, a nie jakaś babka po 40stce.Właśnie miałem mu dać Twój adres, ale akurat zadzwoniłaś.
- A nie miałeś go do północy przetrzymać? Jest 9, co zrobił, że mu uległeś wcześniej?- zaśmiałam się.
- Obiecał prasować mi wszystkie rzeczy, które tylko mu dam do prasowania. Sam tego nienawidzę robić, a od dzisiaj mam służącego – wyszczerzył się.
- Ty nie dobry Ty!- zaczęliśmy się śmiać.
- Ha ha no co, przecież musiał jakoś zasłużyć.
- Racja. A właśnie, co chłopaki robią?
- Film oglądają. Seans właściwie mamy.
-Wybacz, że przerwałam Ci oglądanie..
- Nic nie szkodzi, nie przepadam za horrorami jak już Ci wspominałem i cieszę się, że mnie wyciągnęłaś z tamtego pokoju.
- To co Liam – zatarłam ręce – straszymy Twoich przyjaciół?
- Wiesz, że oni Cię zabiją jak ich przestraszysz?
- Oj tam, raz się żyje ha ha! To jak, wchodzisz w to?
- Ooo nie, strasz ich sama- uniósł ręce w geście poddańczym – ale pomogę Ci cicho wejść do pokoju.
- Okey, chociaż coś. A jaki film oglądają?
- Krzyk.
- Aaaahh to będzie ciekawie – uśmiechnęłam się złowieszczo, a Liam przemieścił się na drugi koniec windy – A Tobie.. co?
- Boję się Ciebie.
- I słusznie braciszku. I słusznie.
Wysiedliśmy z windy i skierowaliśmy się do pokoju 333. Już na korytarzu
było słychać krzyki chłopaków i ich śmiechy. Ja nie wiem, z czego oni się
śmieją, z siebie czy z filmu? Muszę to sprawdzić..Li cicho i powoli otworzył
drzwi i mnie przepuścił. Bezszelestnie weszłam do środka, za mną on i zamknął
drzwi. Rozejrzałam się wokół by rozeznać w terenie i okazało się, że salon jest
tak ulokowany strategicznie, że przestraszę ich jak jeszcze nikt. Na czworaka
podeszłam do kanapy, na której siedziała cała czwórka jedząca popcorn i
nawiasem mówiąc cali się trzęśli, ale twardo oglądali film. Akurat był moment
jak Krzyk wyłaniał się i miał przestraszyć tę biedną dziewczynę i ja właśnie w
tym momencie wyskoczyłam zza kanapy z głośnym „Buuu!” i skoczyłam na chłopaków.
Z ich ust wydobył się pisk przemieszany z normalnym męskim krzykiem.
Niesamowity ubaw! Ich miny po prostu nie da się tego opisać! Niall trzymał
kurczowo popcorn, Lou obejmował siebie i piszczał a wzrok miał jakby chciał
mnie zabić, Zayn chyba miał zawał, bo właściwie to się nie ruszał tylko z
otwartymi ustami się we mnie wgapiał a Harry zakrywał swoje spodnie, które na
marginesie były całe mokre! On popuścił, bo się przestraszył! Ha ha ludzie nie
mogę, najlepszy numer, jaki kiedykolwiek komuś zrobiłam! A Liam, co? Jak wariat
śmiał się, próbował podeprzeć o ścianę, ale zamiast tego zsunął się po niej,
tarzał i śmiał! Ha ha! Ale teraz mina Hazzy mnie przeraża. Chyba mu się ten
kawał nie spodobał..
-Ty!.. Jak mogłaś przerwać film?! I jeszcze przez Ciebie.. Noo..! Ugh! Nie żyjesz!- i zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać.
- Harry ej, słodziaku! To był tylko żarcik!
- Żarcik mówisz? Jakoś nie widzę w tym nic śmiesznego. Zobacz jak ja wyglądam?!
- Ha ha, bardzo zabawnie.. – ledwo wytrzymywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem, wtedy by się wkurzył.
- Zapłacisz mi za to! Chodź tu do mnie mała! – i zaczął biec w moją stronę, więc ja zaczęłam przed nim uciekać i wbiegłam do jakiegoś pokoju. Szybko go zamknęłam i zaczęłam rozglądać się za jakąś bezpieczną kryjówką. Szafa! Bingo!
Siedziałam tak chwilę, gdy nagle usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i wchodzi do pokoju. Cholera! Już po mnie, a ja chcę żyć!
- Pssst! Sylvia! Jesteś gdzieś tu? To ja, Zayn – teraz pytanie, czy mogę mu zaufać – Jestem sam, spokojnie.
- Noo cześć – wyskoczyłam z szafy a ten chwycił się za serce.
- Nie strasz kobieto!
-Wybacz.. Gdzie loczek?
- Na dole, ciągle Cie szuka. Swoją drogą, dzięki za przestraszenie nas.
- Aaa spoko spoko – wyszczerzyłam się – Polecam się na przyszłość
- Muszę Ci pogratulować. Jesteś jedyną osobą, która tak wkurzyła Harrego, że chce zabić. Louisowi odpuszcza po chwili, ale Tobie raczej nie odpuści.
- Jak mogę go ugłaskać?
- Powinnaś..
- Tu jesteś! Dzięki Zayn za znalezienie jej – loczek uśmiechnął się szyderczo i zacierając ręce zaczął się do mnie zbliżać. Szybko zareagowałam i pociągnęłam Zayna za koszulkę, przytuliłam się do niego i przywarłam plecami do ściany.
- Zayn, ratuj! Proszę.
- Harry, weź ją zostaw. Co ona Ci takiego zrobiła?
- Jeszcze się pytasz! Stary, nie broń jej. Lepiej mi pomóż, bo inaczej coś Twojego ucierpi.
- Co? O czym mówisz?
- Aaa o tym – wyciągnął zza pleców mini lusterko, a wtedy mulat pisnął i chciał podbiec do loczka, ale mu na to nie pozwoliłam – To jak, Zayn?
-Sylvia, wybacz, ale to jest mój skarb. Ja.. Ja nie mogę pozwolić na to, żeby ten wariat skrzywdził moje lusterko.. – w tym momencie szybko ode mnie się oderwał, pobiegł do Hazzy i wyrwał mu lusterko. Stałam teraz sama, bezbronna pod ścianą zdana na łaskę Harrego. Ale zaraz zaraz.. Obok mnie jest łazienka, a drzwi otwarte. Migiem wbiegłam do środka, ale nie zdążyłam zamknąć drzwi.. I Harreh znalazł się ze mną w zamkniętym pomieszczeniu..
- No to teraz mi nie uciekniesz – powiedział zamykając drzwi na klucz, który potem schował do kieszeni.
- Nie mam zamiaru uciekać- stanęłam odważnie naprzeciwko niego i wyzywającym spojrzeniem zmusiłam do wykonania jakiegoś ruchu. Nie myliłam się i już za chwilę Hazz rzucił się na mnie i zaczął gilgać. Inaczej- próbował. Zaczęłam się śmiać, a po chwili on przestał i zamyślony spojrzał na mnie, a po chwili rozejrzał się po pomieszczeniu. Nagle podskoczył jakby go olśniło i ze złowieszczym uśmiechem odwrócił głowę w moją stronę. Zaczynam się bać tego psychopaty!
- Harry! Co Ty..? Przestań w tej chwili, puść mnie!- mocno chwycił mnie w pasie i przerzucił przez swoje ramię.
- Ojj nie, moja droga. Musisz ponieść karę – wyrywałam się i biłam go po plecach, ale ten nic! Szedł ze mną w bliżej nieznanym mi kierunku, ale po chwili poczułam, że mnie odstawia na ziemię.
- I co? To tyle? Ta kara?
- Nie. Ona dopiero Cię czeka – i w tej chwili chłopak odkręcił wodę. Teraz zorientowałam się, że stałam pod prysznicem. Ten debil się śmiał!
- Harry!!!! Jak mogłeś?! Teraz Ty pożałujesz – i wciągnęłam go do kabiny zanim zdążył jakoś zareagować, czyli się po prostu odsunąć. Teraz oboje byliśmy mokrzy. Najpierw tylko na siebie patrzeliśmy ze złością, ale już po chwili śmialiśmy się jak nienormalni. Chyba polubiłam tego całego Harrego, bo skoro mnie rozśmieszył to musi być kimś wyjątkowym. Nie każdy potrafi mnie rozbawić.
- Ha ha. Harry, loczki Ci opadły – dotknęłam jego mokrej czupryny, a ten chwycił mnie mocno w pasie. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale nie wyrywałam się.
- Ty w tym momencie masz bardzo dziwne włosy pragnę zauważyć. Trochę proste, a trochę loczki. Ślicznie wyglądasz – powiedział szeptem i przysunął mnie bardziej do siebie.
- Puść mnie, jesteś cały mokry! – zaczęłam się śmiać.
- A Ty niby nie? – odgarnął mi grzywkę do tyłu – Nie mogę oderwać od Ciebie wzroku. Jak Ty to zrobiłaś?
- Co zrobiłam?
- Zaczarowałaś mnie. A przecież magia nie istnieje – o mój Boże.. Jaki on jest uroczy! Ale nie mogę mu się dać omotać. Nie jestem jakąś głupią nastolatką, znam życie i wiem, że zaraz mu się odmieni..
- Harry.. Puść mnie, chcę stad wyjść i się wysuszyć.
- Najpierw powiedz mi, jak mnie zaczarowałaś – nie ustępował i dalej wpatrywał się swoimi szmaragdowymi oczami we mnie. Coś we mnie pękło..
- Nie zaczarowałam Cię. I Harry proszę, nie zakochuj się we mnie i nie mów takich rzeczy.. Nie chcesz być z taką osobą jak ja.. – póki był w szoku oderwałam się od niego, wyciągnęłam klucz i wyszłam z łazienki. Zbiegłam po schodach do salonu, gdzie siedziała reszta.
- Sylvia.. Co Ci się stało? – zapytał Li z troską głosie, kiedy mnie zobaczył. Momentalnie reszta się obróciła i zmierzyła mnie od dołu do góry po czym zaczęli się śmiać .
- Styles się stał.
- A właśnie, gdzie on?
- Bierze prysznic – wyszczerzyłam się, a towarzystwo tylko rechotało. Pozytywnie zakręceni Ci debile- Dobra Liam, ja już lecę. Dzięki za garnitur. Oddam jak już mi nie będzie potrzebny.
- Ej! Weź się chociaż wysusz – wrzasnął Niall, gdy szłam w stronę drzwi.
- Wysuszę się w domu. Do zobaczenia. Pozdrówcie Stylesa i zapytajcie go, czy jeszcze chce jutro iść na te kręgle – powiedziałam ze śmiechem i wyszłam. Kulturalnie pożegnałam się z obsługą hotelu i udałam się w stronę samochodu. Zapięłam pasy i już po 20 minutach byłam w domu.
-Ty!.. Jak mogłaś przerwać film?! I jeszcze przez Ciebie.. Noo..! Ugh! Nie żyjesz!- i zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać.
- Harry ej, słodziaku! To był tylko żarcik!
- Żarcik mówisz? Jakoś nie widzę w tym nic śmiesznego. Zobacz jak ja wyglądam?!
- Ha ha, bardzo zabawnie.. – ledwo wytrzymywałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem, wtedy by się wkurzył.
- Zapłacisz mi za to! Chodź tu do mnie mała! – i zaczął biec w moją stronę, więc ja zaczęłam przed nim uciekać i wbiegłam do jakiegoś pokoju. Szybko go zamknęłam i zaczęłam rozglądać się za jakąś bezpieczną kryjówką. Szafa! Bingo!
Siedziałam tak chwilę, gdy nagle usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i wchodzi do pokoju. Cholera! Już po mnie, a ja chcę żyć!
- Pssst! Sylvia! Jesteś gdzieś tu? To ja, Zayn – teraz pytanie, czy mogę mu zaufać – Jestem sam, spokojnie.
- Noo cześć – wyskoczyłam z szafy a ten chwycił się za serce.
- Nie strasz kobieto!
-Wybacz.. Gdzie loczek?
- Na dole, ciągle Cie szuka. Swoją drogą, dzięki za przestraszenie nas.
- Aaa spoko spoko – wyszczerzyłam się – Polecam się na przyszłość
- Muszę Ci pogratulować. Jesteś jedyną osobą, która tak wkurzyła Harrego, że chce zabić. Louisowi odpuszcza po chwili, ale Tobie raczej nie odpuści.
- Jak mogę go ugłaskać?
- Powinnaś..
- Tu jesteś! Dzięki Zayn za znalezienie jej – loczek uśmiechnął się szyderczo i zacierając ręce zaczął się do mnie zbliżać. Szybko zareagowałam i pociągnęłam Zayna za koszulkę, przytuliłam się do niego i przywarłam plecami do ściany.
- Zayn, ratuj! Proszę.
- Harry, weź ją zostaw. Co ona Ci takiego zrobiła?
- Jeszcze się pytasz! Stary, nie broń jej. Lepiej mi pomóż, bo inaczej coś Twojego ucierpi.
- Co? O czym mówisz?
- Aaa o tym – wyciągnął zza pleców mini lusterko, a wtedy mulat pisnął i chciał podbiec do loczka, ale mu na to nie pozwoliłam – To jak, Zayn?
-Sylvia, wybacz, ale to jest mój skarb. Ja.. Ja nie mogę pozwolić na to, żeby ten wariat skrzywdził moje lusterko.. – w tym momencie szybko ode mnie się oderwał, pobiegł do Hazzy i wyrwał mu lusterko. Stałam teraz sama, bezbronna pod ścianą zdana na łaskę Harrego. Ale zaraz zaraz.. Obok mnie jest łazienka, a drzwi otwarte. Migiem wbiegłam do środka, ale nie zdążyłam zamknąć drzwi.. I Harreh znalazł się ze mną w zamkniętym pomieszczeniu..
- No to teraz mi nie uciekniesz – powiedział zamykając drzwi na klucz, który potem schował do kieszeni.
- Nie mam zamiaru uciekać- stanęłam odważnie naprzeciwko niego i wyzywającym spojrzeniem zmusiłam do wykonania jakiegoś ruchu. Nie myliłam się i już za chwilę Hazz rzucił się na mnie i zaczął gilgać. Inaczej- próbował. Zaczęłam się śmiać, a po chwili on przestał i zamyślony spojrzał na mnie, a po chwili rozejrzał się po pomieszczeniu. Nagle podskoczył jakby go olśniło i ze złowieszczym uśmiechem odwrócił głowę w moją stronę. Zaczynam się bać tego psychopaty!
- Harry! Co Ty..? Przestań w tej chwili, puść mnie!- mocno chwycił mnie w pasie i przerzucił przez swoje ramię.
- Ojj nie, moja droga. Musisz ponieść karę – wyrywałam się i biłam go po plecach, ale ten nic! Szedł ze mną w bliżej nieznanym mi kierunku, ale po chwili poczułam, że mnie odstawia na ziemię.
- I co? To tyle? Ta kara?
- Nie. Ona dopiero Cię czeka – i w tej chwili chłopak odkręcił wodę. Teraz zorientowałam się, że stałam pod prysznicem. Ten debil się śmiał!
- Harry!!!! Jak mogłeś?! Teraz Ty pożałujesz – i wciągnęłam go do kabiny zanim zdążył jakoś zareagować, czyli się po prostu odsunąć. Teraz oboje byliśmy mokrzy. Najpierw tylko na siebie patrzeliśmy ze złością, ale już po chwili śmialiśmy się jak nienormalni. Chyba polubiłam tego całego Harrego, bo skoro mnie rozśmieszył to musi być kimś wyjątkowym. Nie każdy potrafi mnie rozbawić.
- Ha ha. Harry, loczki Ci opadły – dotknęłam jego mokrej czupryny, a ten chwycił mnie mocno w pasie. Nie powiem, zdziwiło mnie to, ale nie wyrywałam się.
- Ty w tym momencie masz bardzo dziwne włosy pragnę zauważyć. Trochę proste, a trochę loczki. Ślicznie wyglądasz – powiedział szeptem i przysunął mnie bardziej do siebie.
- Puść mnie, jesteś cały mokry! – zaczęłam się śmiać.
- A Ty niby nie? – odgarnął mi grzywkę do tyłu – Nie mogę oderwać od Ciebie wzroku. Jak Ty to zrobiłaś?
- Co zrobiłam?
- Zaczarowałaś mnie. A przecież magia nie istnieje – o mój Boże.. Jaki on jest uroczy! Ale nie mogę mu się dać omotać. Nie jestem jakąś głupią nastolatką, znam życie i wiem, że zaraz mu się odmieni..
- Harry.. Puść mnie, chcę stad wyjść i się wysuszyć.
- Najpierw powiedz mi, jak mnie zaczarowałaś – nie ustępował i dalej wpatrywał się swoimi szmaragdowymi oczami we mnie. Coś we mnie pękło..
- Nie zaczarowałam Cię. I Harry proszę, nie zakochuj się we mnie i nie mów takich rzeczy.. Nie chcesz być z taką osobą jak ja.. – póki był w szoku oderwałam się od niego, wyciągnęłam klucz i wyszłam z łazienki. Zbiegłam po schodach do salonu, gdzie siedziała reszta.
- Sylvia.. Co Ci się stało? – zapytał Li z troską głosie, kiedy mnie zobaczył. Momentalnie reszta się obróciła i zmierzyła mnie od dołu do góry po czym zaczęli się śmiać .
- Styles się stał.
- A właśnie, gdzie on?
- Bierze prysznic – wyszczerzyłam się, a towarzystwo tylko rechotało. Pozytywnie zakręceni Ci debile- Dobra Liam, ja już lecę. Dzięki za garnitur. Oddam jak już mi nie będzie potrzebny.
- Ej! Weź się chociaż wysusz – wrzasnął Niall, gdy szłam w stronę drzwi.
- Wysuszę się w domu. Do zobaczenia. Pozdrówcie Stylesa i zapytajcie go, czy jeszcze chce jutro iść na te kręgle – powiedziałam ze śmiechem i wyszłam. Kulturalnie pożegnałam się z obsługą hotelu i udałam się w stronę samochodu. Zapięłam pasy i już po 20 minutach byłam w domu.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSUper.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
ja-jestem-one-direction.blogspot.com
Zostałaś NOMINOWANA do Liebster Award.!!
OdpowiedzUsuńhttp://ja-jestem-one-direction.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html