01 sierpnia 2013

6 CZ.2

Witajcie ! <3 Jak obiecałam wracam do was z kolejną częścią rozdziału VI ! ;)
Dziękuję za tyle wyświetleń i cieszę się, że mam coraz więcej komentarzy ;]
Mam prośbę.. Moglibyście mnie polecam znajomym albo u siebie na blogu? Byłabym wdzięczna :) :*

A jak mijają Wam wakacje? Już połowa za nami.. Przykre.. Ja osobiście siedzę w domu już do końca i szykuję wszystko na 18stke - czyli robie letnie porządki w pokoju :D
Miłego czytnia i do soboty! ;* Syl xx
                                                                                                                                                        

-Tato! Wychodzę! -krzyknęłam zbiegając po schodach wcześniej zabierając mój ukochany kij baseballowy i piłki oraz przebierając się w coś luźniejszego.
Z tego, co pamiętam to boisko jest niedaleko, jakieś 10 metrów od domu. No, bo Google map nigdy nie kłamie. Bingo! Coś dużo ludzi, ale olać to. Ja się tu przyszłam wyżyć. Całe szczęście, że mają tu spore boisko do biegania. Okey, odbiję 10 piłek i biegnę po nie.1.2.3.4 Uff. Jak fajnie. Energie mnie rozpiera od środka. Dawno nie miałam żadnych treningów. 5.6.7.8.9.10. No to teraz bieg. Cholera, gdzie ostatnia?! Nie no, gdzie ona?
- Szukasz może piłki? – chwila, kojarzę skądś ten głos.
- Tsa, oddasz? – powiedziałam, gdy podeszłam do tego ‘ktosia’.
- Hmm – udawał, że się zastanawia – nie.
-To nie. Mam ich tu sporo – odeszłam od kolesia, który był cholernie do kogoś podobny, ale no nie wiem do kogo!! Ten pobiegł za mną.
- Co taka zdenerwowana?
- Ja? Gdziee! Wydaje Ci się – zaśmiałam się panicznie. Zawsze tak mam, gdy muszę rozładować całą złą energię, a jestem wkurzona.
- Jasne. Mów , co się stało.
- Nie znasz mnie, a ja Ciebie i nie mam zamiaru Ci się żalić.
- Conor Maynard, a Ty? – orzesz kurde ja nie mogę! Jiiip! Nie wierzę.. oddychaj, bo zaraz padniesz! Odchrząknij i się uśmiechnij idiotko! Brawo!
- Sylvia Sykes – podaliśmy sobie ręce.
- Jesteś siostrą Nathana z The Wanted? – zrobił oczy jak spodek od filiżanki.
-Nie, jego kuzynką, siostrą kogoś innego – zaśmiałam się, a on zrobił pytającą minę – mój brat to Liam Payne.
- Tak, jasne – zaczął się śmiać.
- Nie chcesz wierzyć to nie, zresztą , po co ja z Tobą rozmawiam? – odeszłam od niego i uderzyłam kolejną piłkę. No myślę, że tak z 15 metrów dalej gdzieś leży.
- Chwila. Ty serio? –podszedł do mnie jakby się bał.
- Serio serio – i kolejna piłka w powietrzu. Teraz chyba jakieś 12 metrów.
- Woo! Fajna rodzinka.
- Tsaa.. Nie – zaśmiałam się, a ona znowu chyba nie wiedział o co kaman – Nie lubię swojej rodziny. Jest dziwna – i kolejna. Tym razem coś około 13 .
- Nie męczy Cię ta gra?
- Co? Nie, tak się odprężam – teraz to on się śmiał, a ja na twarzy miałam jeden wielki znak zapytania.
- Wybacz, ale zwykle dziewczyny po odbiciu 2, 3 piłek są zmęczona, a Ty odbiłaś .. ?
- Hmm..13. I ani trochę nie jestem zmęczona. Wręcz przeciwnie. Aż trzęsę się od nadmiaru energii.
- Coś się stało, że jesteś na chodzie. Opowiadaj, śmiało. Wujek Conor Cię wysłucha. – usiadł na trawie i gestem ręki nakazał mi zrobić to samo. Siadłam obok niego i zaczęłam nawijać.
- Ehh.. no dobra, w sumie i tak nie mam się komu wygadać. Byłam dzisiaj u Liama w centrum handlowym zanieść mu lunch no i jak wychodziłam to taka jedna smarkula na mój gust piętnastoletnia zaczęła mi grozić, że nie mam zbliżać się do jej mężów, bo pożałuję- zaśmiałam się histerycznie- rozumiesz?! Jakieś dziecko mi grozi, bo rozmawiałam z jej idolami, a sama robiła to kilka minut wcześniej! To już jest niepoważne- aż wstałam z wrażenia i zaczęłam nerwowo chodzić – Wybacz, ale muszę poodbijać te cholerne piłki, bo nie wyrobie.
-Spoko, rozumiem Cię. Mnie też czasem fanki denerwują. Myślą, że gwiazda jest ich własnością, a to nieprawda.
- No właśnie! Fanki traktują was, gwiazdy, tak przedmiotowo, że to aż się w głowie nie mieści!
- Sylvia, mam pomysł. Na odstresowanie najlepsze są lody. Co Ty na to? W centrum jest dobra lodziarnia – zapytał Conor z błyskiem w oku.
- Yhm. Okey. Tylko skoczymy do mnie, bo muszę odłożyć ten kij – zaśmiałam się.
- Daleko stąd mieszkasz?
- Nie, niecałe 10 minut pieszo.
- To chodźmy. Prowadź.

Pozbieraliśmy moje piłki i ruszyliśmy w stronę mojego nowego domu. Po drodze cały czas rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że o 5 Conor ma dzisiaj koncert w tym centrum, gdzie chłopaki mieli spotkanie z fanami. Nawet dał mi bilet. Fajny z niego chłopak. Umie odstresować. Już prawie zapomniałam o tych pożal się Boże fankach.
- To tu – wskazałam na budynek, a ten gwizdnął –ha ha. Dobra, to pojedziemy moim autem, bo już po 3, a mam jechać do Liama i po drodze Cię podwiozę. I żadnych sprzeciwów!- dodałam, gdy zauważyłam, że chciał coś powiedzieć. Szybko wbiegłam do domu i zostawiłam Emmę (kij), piłki, trochę się ogarnęłam i wróciłam do kolegi.
- To zgadnij, które auto jest moje- wyszczerzyłam się. Pewnie powie, że BMW, bo stoi blisko nas.
- To czarne BMW –wiedziałam! Zaczęłam się śmiać.
- Nie. Zgadujesz dalej, czy się podajesz?
- Raczej nie zgadnę.
- To nasłuchuj, bo mam zajebisty dźwięk odblokowanego auta. „klik”
- To! Jest! Twoje?!
- Yep – odparłam dumna z siebie i autka.
- Wozisz się błękitnym lamborghini ?!
- No!- zaśmiałam się – Wsiadaj!
- Wolę podziwiać to cudo !– powiedział i przytulił maskę.
- Podziwiaj od środka. Chodź, bo odjadę! – zamknęłam drzwi za sobą, a on po chwili wsiadł.
- OMG! Ale czadowo! Jakie fotele! I deska rozdzielcza! Kocham ten samochód! – temu to aż się oczy iskrzyły. Zabawny widok.
-A jaki cudowny silnik. Najnowszy model samochodu należy do mnie i właśnie testuje najlepszy silnik na świecie! – wykrzyknęłam zadowolona.
- To odpalaj! – zaśmiałam się i zrobiłam co chciał. Aż podskoczył z radości. Faceci – O ja! Zajebisty! Pożycz autko! Oddam! Może – zaśmiał się.
- Nie nie. Nie pożyczam – wytknęłam mu język.
- Zazdroszczę Ci, jak i pewnie cała Anglia. Ile dałaś?
- Auto plus tiuning to ponad 200.000 £ .
- O w morde! – i zrobił ‘face palm’.
- Ale jeszcze no wiesz. Unowocześnienia dodatkowe. Koszty całkowite to 330.000 £ - cenę dodałam prawie, że szeptem.
-Matko przenajświętsza! – pomodlił się dureń. No nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem.
- Jedziemy? Bo mi tu zaraz zemdlejesz! Włącz sobie klime albo otwórz okno.
- A można radio?
- A rządź się. To gdzie ta lodziarnia? Nabij adres na GPS.
- Gdzie Ty masz GPS kobieto? – spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Czerwony guzik- kliknął i naszym oczom ukazał się niewielki panel z GPS-em i lokalizatorem.
- Ale bajer! –wyszczerzył się, a ja parsknęłam śmiechem. 3 minuty później byliśmy już w lodziarni.

- Jakie pani chce? – zapytał Conor, gdy byliśmy w lokalu.
-Hm. Sorbet truskawkowy.
-Okey. Zajmiesz nam stolik?
- Spoko.

Usiadłam pod oknem i śmiałam się z ludzi, którzy gapili się na moje auto i robili mu zdjęcia. Nim się obejrzałam dołączył do mnie Conor.
- Patrz na tych ludzi! Odwala im! – zaśmialiśmy się tak głośno, że aż nas kasjerka upomniała.
- Musisz mi zrobić zdjęcie z Twoją bryką! Koniecznie! Pochwalę się fanom i kumplom – wyszczerzył ząbki.
- Okey, ale będziesz musiał zaznaczyć, że to MOJA bryka – wytknęłam mu język.
-Dobra, dobra. Ehh. Nawet się nacieszyć nie da – spuścił głowę i pokręcił nią zrezygnowany.
- Nie, bo jestem wredna – zaśmiałam się złowieszczo, a ten aż się popłakał ze śmiechu.
- Skończ, proszę. Ha ha! Uhh.. muszę oddychać, bo mam dzisiaj koncert, a Ty ewidentnie chcesz mnie wykończyć – wskazał na mnie palcem i mi pogroził.
- No nie ! Odkryłeś mój niecny plan! – udałam zmartwioną, a po chwili znów się chichraliśmy. Szczerze? Świetnie spędza się z nim czas. Nawet zapomniałam o mojej złości.
-Sylvia, może to zabrzmi bezpośrednio, ale dasz mi swój numer? – spojrzał na mnie takimi słodkimi oczkami, że no nie da się odmówić.
- Takiemu przystojniakowi mam nie dać numeru? No błagam! Jeszcze chwila, a sama bym poprosiła Cię o numer – uśmiechnęłam się do niego najładniej jak potrafiłam.
- Ha ha . Zabawna jesteś. Na prawdę Cię lubię.
- Nie zabawna, tylko szczera. I też Cię lubię Conor. A teraz dawaj mi swojego iPhona czy inne cudo jakie masz – podałam mu mój telefon a on mi swój.
-No ja tej! Nawet telefon masz najnowszy! Jak?!
- Zoey załatwiła mi kampanie reklamową tego smartfona i mi go dali w zamian za reklamowanie go.
- Szczęściara. Ja po koncertach to muszę ręczniki oddawać – wybuchneliśmy śmiechem – Dziękuję ślicznej pani.
- To ja dziękuję przystojnemu panu – uśmiech nr.3. - Dobra już 3:55 p.m. Jedziemy do centrum? Zaraz masz próbę zapewne i będą niezadowoleni jak się na niej nie zjawisz.
- Tak racja. Jeszcze tylko zdjęcie z Twoim autkiem – wyszczerzył się.

Gdy wychodziliśmy to otworzył mi drzwi i przepuścił, a potem przytrzymał drzwi od samochodu i zamknął, gdy wsiadłam. Tylko, że on nie wsiadł od razu po mnie. Co jest?! Zatrąbiłam, a ludzie wokół aż podskoczyli. No tak, mam donośny dźwięk klaksonu. Ups! Po chwili wsiadł Conor.
- A Ty gdzie? Ufo Cię porwało czy jak?
- Blisko – fanki mnie zatrzymały. Przy okazji zrobiły mi fotę. Ale już możemy jechać.
- Oki doki.

Jechaliśmy spokojnie do centrum cały czas umilając sobie rozmową i śmiechem. Umówiliśmy się na jutro na 11 na spacer. Na miejsce dojechaliśmy o 4:07. Cóż, trochę spóźnieni, ale jemu wybaczą, bo jest gwiazdą, a mi, bo Liam mnie uwielbia!
Tylko, że znowu nie miałam gdzie zaparkować!
-Weź tu! Koło mojego busa.
- Okey.

Wysiedliśmy z lamborghini i skierowaliśmy się w stronę wejścia do centrum, ale po drodze zaczepiły nas fanki Conora. Ten najwidoczniej nie miał ochoty na spotkanie z nimi teraz, bo chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy do środka. Gdy tylko wbiegliśmy zaczęliśmy się śmiać jak wariaci aż ludzie zwrócili na nas uwagę. Na szczęście nikt się nie zorientował, że on to Conor Maynard i ze spokojem mogłam iść z nim dalej. Odprowadziłam go do windy, bo musi jechać na drugie piętro do menagera wszystko obgadać. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i przytulasem. Radosna ja poszła do chłopaków, którzy stali prawie, że obok!
-Hej chłopcy! Wybaczcie spóźnienie, ale fanki nas zatrzymały.
-Nas?- zapytał pasiak zabawnie poruszając brwiami.
- Mnie i Conora. Odprowadzałam go właśnie – wskazałam głową na windę.
- To był Conor Maynard? -prawie, że wykrzyknął Niall. Nie wiem czemu, ale tylko jego imię pamiętam.
- Tsa blondi. Dobra, to lecimy na tę pizze. Jestem głodna!
-Czytasz mi w myślach, bo ja też – blondyn objął mnie ramieniem i natychmiast tego pożałował, bo go ugryzłam, ale lekko!
- Ała! Za co to? – powiedział przytulając rękę.
- Mnie się nie dotyka – powiedziałam i ruszyłam w kierunku wind – Gwiazdeczki idą?
Natychmiastowo ruszyli swoje tyłeczki i znaleźli się przy mnie.
- Nie lubisz nas, co? – zapytał pasiasty. Cholera, będę musiała się wkońcu nauczyć ich imion.
- Skąd ten pomysł? – udawałam głupią.
- Widać. Czemu? – był smutny. Nie lubię jak ktoś jest smutny, ale to nie moja wina, że go nie lubię, tak już jest.
- Ehh, po prostu. Mam prawo was nie lubić. Znaczy nie wszystkich nie lubię, Liama uwielbiam.
- Bo jest Twoim bratem- mruknął Niall.
-Może – odburknęłam i zwiesiłam głowę. Było mi głupio. No, bo nie lubię ich BO? Bo tak? Okey, bo od zawsze Nath z nimi przegrywał i są snobami, którzy zmieniają laski jak rękawiczki. Z tego co wyczytałam ciągle imprezują. No, ale to, że raz, raz! nagrali coś dla Comic Relief ma oznaczać czyste konto no nie? Nie wydaje mi się! Nie znam ich i nie mam powodu by ich lubić.
- Słuchajcie chłopaki. Może zaczniemy od nowa, co?
Spojrzeli po sobie i nagle zebrali się w kółku. Że co?! Spojrzałam na nich spode łba, założyłam ręce w geście focha i czekałam na to, co ma zaraz nastąpić. Tamci dalej dyskutują i coś szepczą między sobą, a zaraz chichoczą. Chichoczą?! No bo im przyłożę!
- Więc postanowiliśmy, że damy Ci szansę-powiedział uśmiechnięty loczek.
- Ojej, jacy wy wielkoduszni – powiedziałam złośliwie, ale po chwili się ogarnęłam – Cześć. Jestem Sylvia – podałam rękę loczkowi w pakiecie z uśmiechem nr.3.
- Witaj, jestem Harry – no i te jego dołeczki. Cud, miód!
-Cześć. Jestem Zayn – ten oczywiście buziak w policzek. Okey, czyli dżentelmen mulat to Zayn, a loczek Harry.
- Hi, Niall – blondi znam więc żadnego problemu.
- Miło mi panią poznać, Louis – Oki, pasiasty to Louis. Tylko jak ja ich zapamiętam?!
- Liam Ty debilu! Przecież Cie znam to nawet nie podchodź – zaczęłam się śmiać.
- Ojj, no dobra..
- Ale ej, mam prośbę.
- No?
- Moglibyście nosić plakietki z imionami w moim towarzystwie? Bo ja już teraz nie pamiętam waszych imion – a ci co? Zaczęli się przekrzykiwać jak mają na imię oni, a jak ich kumple. No tak na pewno ich zapamiętam!
-Pa pa! Ja idę na pizze! – już miałam klikać przycisk, kiedy do windy wskoczył blondyn i zrobił to za mnie.
                                                                                                                               
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
                  
                                  
                                             

2 komentarze: