Jak obiecałam dziś sobota i dziś kolejna część rozdziału VI ;]
Mam już ponad 1350 wyświetleń, a niedawno założyłam bloga - Dziękuję ! ;*
Cieszę się, że czytacie opowiadanie, przynajmniej moja praca nie idzie na marne ;)
Kolejny rozdział już we wtorek! A tymczasem życzę udanego weekendu ! :*
Aha! No i pamiętajcie o głosowaniu. #MTVhottest One Direction
Syl xx
-Pa pa! Ja idę na
pizze! – już miałam klikać przycisk, kiedy do windy wskoczył blondyn i zrobił
to za mnie.
- Cześć – wyszczerzył się.
- No hej. Czemu ich tam zostawiłeś?
-Jestem głodny, a że chciałaś uciec i iść sama to postanowiłem szybko zareagować i do Ciebie dołączyć.
- Aha, Oki. To zjemy sami – uśmiech nr.6 z mojej strony.
- Wiesz, masz dołeczki jak Hazza. Ale Ty wyglądasz w nich tak uroczo, a on zniewieściale – wybuchnęliśmy śmiechem i akurat drzwi windy się otworzyły. Ruszyliśmy w stronę Pizza Hut. Całą drogę byliśmy pogrążeni w rozmowie.
- Cześć – wyszczerzył się.
- No hej. Czemu ich tam zostawiłeś?
-Jestem głodny, a że chciałaś uciec i iść sama to postanowiłem szybko zareagować i do Ciebie dołączyć.
- Aha, Oki. To zjemy sami – uśmiech nr.6 z mojej strony.
- Wiesz, masz dołeczki jak Hazza. Ale Ty wyglądasz w nich tak uroczo, a on zniewieściale – wybuchnęliśmy śmiechem i akurat drzwi windy się otworzyły. Ruszyliśmy w stronę Pizza Hut. Całą drogę byliśmy pogrążeni w rozmowie.
- Stolik dla 6 osób –
powiedziałam do kelnera, gdy byliśmy na miejscu. Kelner spojrzał na mnie jak na
osobę lekko niezrównoważoną, ale nic nie powiedział tylko zaprowadził nas do
stolika.
- Ha ha a ta jego mina ha ha a może my te miejsca mamy dla pizzy? – parsknęłam śmiechem.
- Nie wiem jak Ty, ale ja miejsce obok siebie zająłem właśnie dla pizzy – powiedział z grobową miną, a ja aż przestałam się śmiać.
- Ty poważnie?- zapytałam po chwili ciszy, ten tylko pokiwał głową na ‘tak’ – Ale z Ciebie miłośnik żarcia – wytknęłam mu język.
- Nie zaprzeczę. Kocham jedzenie.
- Nie widać. Wiesz, boję się, że możesz mieć anoreksję. Jak dla mnie jesteś za chudy.
- Ha ha dobre. Anoreksja? Nie no weź. Nie ważę aż tak mało.
- Ile?- zapytałam z ciekawości.
- 55 kg – aż mi oczy z orbit wyszły. Przecież ja ważę więcej!
- Masz anoreksję –stwierdziłam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
- Wcale, że nie. A Ty ile ważysz?
- 64 kg .
- Gdzie tej? Chyba Twoje buty tyle ważą – spojrzał na mnie i chyba mi nie uwierzył.
- Ale ja mówię serio, przy moim wzroście to mi ta waga pasuje, ale to o Ciebie się martwię Niall. Masz około 180 cm, a ważysz tyle, co nic. Masz zawroty głowy? – moje pytanie go zaskoczyło, nie odpowiedział tylko spuścił głowę.
- Czasem – powiedział cicho po chwili.
- Niall, wiesz, że powinieneś pójść z tym do lekarza – spojrzał na mnie ze łzami w oczach – Ej, przecież oni nie gryzą. A teraz chodź tu, usiądź obok mnie, bo mi tu samej smutno- zrobiłam słodką minkę, on się uśmiechnął i przysiadł.
- Sylvia, wiesz, jak już tak szczerze gadamy to musisz wiedzieć, że ostatnio coraz gorzej się czuję. Co chwilę mamy jakiś występ, spotkanie, a ja już nie wytrzymuję – oparł głowę na moim ramieniu.
- Gadałeś z Paulem?
- Nie. Poza tym to nie on decyduje tylko Modest!, a oni trasy nie odwołają – westchnął.
- Mój Ty biedaku. Wykończysz się. Przydałby Ci się odpoczynek, ale taki porządny. Ze 3 miesięczny.
- Taa, ale nie ma czasu. Nie znasz naszego grafiku. Co dzień coś. Albo wywiad albo koncert albo spotkanie z fanami. Ja już naprawdę nie daję rady – wtulił się we mnie jak dziecko, które potrzebuje wsparcia. Zrobiło mi się go żal, bo w sumie to oni harują jak woły! Ciągle gdzieś coś i ani chwili odpoczynku. Ja też bym padła po jakimś czasie.
- Ej, Niall, może pogadaj z tym całym Molest i ..
- Modest – poprawił mnie.
- Ok, Modest i dadzą wam wolne, chociaż miesiąc, bo wy padniecie niedługo.
- Liam będzie musiał zagadać. To on zawsze wszystko załatwia.
- No to niech Li też to załatwi. I pamiętaj gdybyś chciał o czymś ze mną pogadać zadzwoń. Daj mi telefon to wpiszę Ci swój numer. Dzwoń o każdej porze, zawsze Cię wysłucham Niall – uśmiechnęłam się do niego, a ten dał mi buziaka w policzek i mocno przytulił.
- Dziękuje. Nawet nie wiesz ile takie wsparcie znaczy. Czasem naprawdę potrzebuję rozmowy, bo nie wiem, jak sobie poradzić – wpisałam mu numer i oddałam iPhona.
- Na mnie możesz liczyć. Na chłopaków też. O patrz! Nasze zguby właśnie idą!- Niall odsunął się lekko ode mnie i uśmiechnął do chłopaków jak gdyby nigdy nic.
- Czemu nas zostawiliście ja się pytam?! – wydarł się Louis?
- Bo zachowywaliście się jak dzieci i robiliście wstyd, to sobie poszliśmy – zakomunikowałam przybyłym.
- My wstyd?! No słyszeliście ją?! – aż się zapowietrzył. Zabawny widok.
- Spokojnie kochanie – powiedział loczek i pogłaskał pasiastego po jego czuprynie. To było dziwne, ale okey.
- Zamówiliście pizze? – zapytał Li, żeby zakończyć tamten temat.
- Nie, czekaliśmy na was.
- Dobra, to teraz musimy zamówić. Co bierzemy ludzie?
No i zaczęła się walka o pizze! Każdy chciał coś innego. Jeden chciał hawajską, a drugi farmerską, a jeszcze inny serową.
- Cisza!- wydarł się dotąd spokojny Liam – bierzemy Meksykańską z podwójnym mięsem i peperoni.
- Dobra – przytaknęła reszta. Przyszedł kelner i wziął zamówienie od Li.
- I jeszcze jedną wegetariańską, dzięki.
Gdy to powiedziałam wszystkie oczy były zwrócone na mnie
- No co?
- Wegetarianka?- zapytał Zayn. Chyba.
- Tak, od poniedziałku do soboty, bo w niedzielę tata robi dzień mięsa i muszę jeść tego dennego indyka.- wzdrygnęłam się na wspomnienie smaku mięsa- Ale sałatkę z kurczaka lubię – wyszczerzyłam się i Zayn także.
- Zaskakujesz siostra –a ja tylko wytknęłam mu język.
Kelner po 5 minutach przyniósł nasze zamówienie i zaczęliśmy je pałaszować. Nagle poczułam jak ktoś siedzący po mojej lewej stronie dźga mnie w żebra. Nie rusza mnie to, ale to denerwujące.
- Zayn. Mógłbyś przestać? – zapytałam najspokojniej jak potrafiłam.
- Mógłbym.
- Dziękuję.
- Ale tego nie zrobię – no cham jeden! Tylko spokojnie. Nie masz łaskotek więc luz. Oddychaj.
- Ej mała, czemu Cię to nie rusza? – zapytał zirytowany mulat.
- Ona nie ma łaskotek – odpowiedział za mnie Liaś.
-Właśnie- przytaknęłam.
- Co z Ciebie za dziewczyna?! No ja Cie!
- Nie jestem dziewczyną – powiedziałam, a wszyscy momentalnie spojrzeli pod stół, na co ja zrobiłam się czerwona, bo hmm, to było dziwne, a ja miałam krótkie spodenki – No debile nie chodziło mi o to! Nie jestem typową dziewczyną, jakoś się na to dźganie uodporniłam i jestem bardziej chłopakiem niż dziewczyną, ale fizjologicznie –dziewczyna!
- Ja muszę to sprawdzić – powiedział siedzący naprzeciwko mnie Harry z cwanym uśmieszkiem.
- Nic nie musisz zboczeńcu – nadepnęłam go na stopę. Aż podskoczył.
-Fakt, siłę to może i masz. A jakie sporty uprawiasz poza baletem? – zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała. Tak chce się bawić. Spoko.
- Poza baletem to koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożną, baseball, lekką atletykę, boks, mieszane sztuki walki i jeżdżę trochę na desce – im więcej wymieniałam, tym bardziej mina mu rzedła.
- Nie wierzę Ci – powiedział w końcu. Ehh.
- 3 razy pierwsze miejsce w międzynarodowych finałach mieszanych sztukach walki, 5 tytułów mistrzyń świata w koszykówce kobiet i zawsze zawodniczka meczu, 2 wygrane finały w turnieju piłki nożnej kobiet no i 2 miejsce w zawodach skateboardowych. Nadal nie wierzysz? Nagrody mam w domu, niedługo ozdobią półkę w moim pokoju – jego aż zamurowało.
- Ekhm – odchrząknął Li – chciałbyś coś powiedzieć? – spojrzał na kumpla.
- Tak. Podziwiam Cię – uśmiechnął się tak słodko i pokazał dołeczki.
- Tsa, fajnie. Ale dobra, kończmy temat mojej osoby.
-Czemu? Ja chcę się czegoś jeszcze o Tobie dowiedzieć – powiedział z uśmiechem loczek.
- To co chcesz wiedzieć śliczny? –rzuciłam od niechcenia.
-Co lubisz robić na co dzień? – teraz cała piątka wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Trochę krępujące nie powiem.. Ale cóż, odpowiem, bo jestem kulturalna.
- Spać, tańczyć, pisać piosenki, jeździć na desce, jeść.
- Tańczysz?- zapytał Zayn.
-Piszesz piosenki? – zapytał Louis w tym samym czasie, co Zayn.
-No przecież przed chwilą to powiedziałam – westchnęłam.
- Świetnie tańczy-walnął nagle Liam. No zabiję gnoja.
- Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony Niall.
- Jak byłem u niej wczoraj to pokazała mi, co potrafi. Jest niezła.
-Nam też musisz pokazać – powiedział Zayn i śmiesznie poruszył brwiami.
- Nie sądzę. Tańczę dla siebie.
- Skoro, jak mówi Li, dobrze Ci to wychodzi to zapisz się do szkoły tanecznej.
- Ehh. Zapisałam się, a dokładniej do artystycznej- w tym momencie wszyscy look na mnie i mina : what ?! Czułam się dziwnie, bo tyle oczu się gapi..
-I nawet bratu się nie pochwaliłaś?! Wiesz Ty co.. – powiedział „obrażony” Liam.
- Będzie okey jak w ramach przeprosin pójdziemy na lody? Nawet teraz. Albo możemy pojechać. Mam autko Niall!
- Lody!- wrzasnęli na całą pizzerie aż ludzie się spojrzeli.
- Autko! – darł się blondyn. Heh ta jego radość.
Chłopcy jak dżentelmeni zapłacili za mnie, ale mi było trochę głupio więc ustaliliśmy , że oni płacą za pizze, a ja stawiam lody. Ledwo się zgodzili, ale zgodzili. Yey!
- Ha ha a ta jego mina ha ha a może my te miejsca mamy dla pizzy? – parsknęłam śmiechem.
- Nie wiem jak Ty, ale ja miejsce obok siebie zająłem właśnie dla pizzy – powiedział z grobową miną, a ja aż przestałam się śmiać.
- Ty poważnie?- zapytałam po chwili ciszy, ten tylko pokiwał głową na ‘tak’ – Ale z Ciebie miłośnik żarcia – wytknęłam mu język.
- Nie zaprzeczę. Kocham jedzenie.
- Nie widać. Wiesz, boję się, że możesz mieć anoreksję. Jak dla mnie jesteś za chudy.
- Ha ha dobre. Anoreksja? Nie no weź. Nie ważę aż tak mało.
- Ile?- zapytałam z ciekawości.
- 55 kg – aż mi oczy z orbit wyszły. Przecież ja ważę więcej!
- Masz anoreksję –stwierdziłam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
- Wcale, że nie. A Ty ile ważysz?
- 64 kg .
- Gdzie tej? Chyba Twoje buty tyle ważą – spojrzał na mnie i chyba mi nie uwierzył.
- Ale ja mówię serio, przy moim wzroście to mi ta waga pasuje, ale to o Ciebie się martwię Niall. Masz około 180 cm, a ważysz tyle, co nic. Masz zawroty głowy? – moje pytanie go zaskoczyło, nie odpowiedział tylko spuścił głowę.
- Czasem – powiedział cicho po chwili.
- Niall, wiesz, że powinieneś pójść z tym do lekarza – spojrzał na mnie ze łzami w oczach – Ej, przecież oni nie gryzą. A teraz chodź tu, usiądź obok mnie, bo mi tu samej smutno- zrobiłam słodką minkę, on się uśmiechnął i przysiadł.
- Sylvia, wiesz, jak już tak szczerze gadamy to musisz wiedzieć, że ostatnio coraz gorzej się czuję. Co chwilę mamy jakiś występ, spotkanie, a ja już nie wytrzymuję – oparł głowę na moim ramieniu.
- Gadałeś z Paulem?
- Nie. Poza tym to nie on decyduje tylko Modest!, a oni trasy nie odwołają – westchnął.
- Mój Ty biedaku. Wykończysz się. Przydałby Ci się odpoczynek, ale taki porządny. Ze 3 miesięczny.
- Taa, ale nie ma czasu. Nie znasz naszego grafiku. Co dzień coś. Albo wywiad albo koncert albo spotkanie z fanami. Ja już naprawdę nie daję rady – wtulił się we mnie jak dziecko, które potrzebuje wsparcia. Zrobiło mi się go żal, bo w sumie to oni harują jak woły! Ciągle gdzieś coś i ani chwili odpoczynku. Ja też bym padła po jakimś czasie.
- Ej, Niall, może pogadaj z tym całym Molest i ..
- Modest – poprawił mnie.
- Ok, Modest i dadzą wam wolne, chociaż miesiąc, bo wy padniecie niedługo.
- Liam będzie musiał zagadać. To on zawsze wszystko załatwia.
- No to niech Li też to załatwi. I pamiętaj gdybyś chciał o czymś ze mną pogadać zadzwoń. Daj mi telefon to wpiszę Ci swój numer. Dzwoń o każdej porze, zawsze Cię wysłucham Niall – uśmiechnęłam się do niego, a ten dał mi buziaka w policzek i mocno przytulił.
- Dziękuje. Nawet nie wiesz ile takie wsparcie znaczy. Czasem naprawdę potrzebuję rozmowy, bo nie wiem, jak sobie poradzić – wpisałam mu numer i oddałam iPhona.
- Na mnie możesz liczyć. Na chłopaków też. O patrz! Nasze zguby właśnie idą!- Niall odsunął się lekko ode mnie i uśmiechnął do chłopaków jak gdyby nigdy nic.
- Czemu nas zostawiliście ja się pytam?! – wydarł się Louis?
- Bo zachowywaliście się jak dzieci i robiliście wstyd, to sobie poszliśmy – zakomunikowałam przybyłym.
- My wstyd?! No słyszeliście ją?! – aż się zapowietrzył. Zabawny widok.
- Spokojnie kochanie – powiedział loczek i pogłaskał pasiastego po jego czuprynie. To było dziwne, ale okey.
- Zamówiliście pizze? – zapytał Li, żeby zakończyć tamten temat.
- Nie, czekaliśmy na was.
- Dobra, to teraz musimy zamówić. Co bierzemy ludzie?
No i zaczęła się walka o pizze! Każdy chciał coś innego. Jeden chciał hawajską, a drugi farmerską, a jeszcze inny serową.
- Cisza!- wydarł się dotąd spokojny Liam – bierzemy Meksykańską z podwójnym mięsem i peperoni.
- Dobra – przytaknęła reszta. Przyszedł kelner i wziął zamówienie od Li.
- I jeszcze jedną wegetariańską, dzięki.
Gdy to powiedziałam wszystkie oczy były zwrócone na mnie
- No co?
- Wegetarianka?- zapytał Zayn. Chyba.
- Tak, od poniedziałku do soboty, bo w niedzielę tata robi dzień mięsa i muszę jeść tego dennego indyka.- wzdrygnęłam się na wspomnienie smaku mięsa- Ale sałatkę z kurczaka lubię – wyszczerzyłam się i Zayn także.
- Zaskakujesz siostra –a ja tylko wytknęłam mu język.
Kelner po 5 minutach przyniósł nasze zamówienie i zaczęliśmy je pałaszować. Nagle poczułam jak ktoś siedzący po mojej lewej stronie dźga mnie w żebra. Nie rusza mnie to, ale to denerwujące.
- Zayn. Mógłbyś przestać? – zapytałam najspokojniej jak potrafiłam.
- Mógłbym.
- Dziękuję.
- Ale tego nie zrobię – no cham jeden! Tylko spokojnie. Nie masz łaskotek więc luz. Oddychaj.
- Ej mała, czemu Cię to nie rusza? – zapytał zirytowany mulat.
- Ona nie ma łaskotek – odpowiedział za mnie Liaś.
-Właśnie- przytaknęłam.
- Co z Ciebie za dziewczyna?! No ja Cie!
- Nie jestem dziewczyną – powiedziałam, a wszyscy momentalnie spojrzeli pod stół, na co ja zrobiłam się czerwona, bo hmm, to było dziwne, a ja miałam krótkie spodenki – No debile nie chodziło mi o to! Nie jestem typową dziewczyną, jakoś się na to dźganie uodporniłam i jestem bardziej chłopakiem niż dziewczyną, ale fizjologicznie –dziewczyna!
- Ja muszę to sprawdzić – powiedział siedzący naprzeciwko mnie Harry z cwanym uśmieszkiem.
- Nic nie musisz zboczeńcu – nadepnęłam go na stopę. Aż podskoczył.
-Fakt, siłę to może i masz. A jakie sporty uprawiasz poza baletem? – zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała. Tak chce się bawić. Spoko.
- Poza baletem to koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożną, baseball, lekką atletykę, boks, mieszane sztuki walki i jeżdżę trochę na desce – im więcej wymieniałam, tym bardziej mina mu rzedła.
- Nie wierzę Ci – powiedział w końcu. Ehh.
- 3 razy pierwsze miejsce w międzynarodowych finałach mieszanych sztukach walki, 5 tytułów mistrzyń świata w koszykówce kobiet i zawsze zawodniczka meczu, 2 wygrane finały w turnieju piłki nożnej kobiet no i 2 miejsce w zawodach skateboardowych. Nadal nie wierzysz? Nagrody mam w domu, niedługo ozdobią półkę w moim pokoju – jego aż zamurowało.
- Ekhm – odchrząknął Li – chciałbyś coś powiedzieć? – spojrzał na kumpla.
- Tak. Podziwiam Cię – uśmiechnął się tak słodko i pokazał dołeczki.
- Tsa, fajnie. Ale dobra, kończmy temat mojej osoby.
-Czemu? Ja chcę się czegoś jeszcze o Tobie dowiedzieć – powiedział z uśmiechem loczek.
- To co chcesz wiedzieć śliczny? –rzuciłam od niechcenia.
-Co lubisz robić na co dzień? – teraz cała piątka wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Trochę krępujące nie powiem.. Ale cóż, odpowiem, bo jestem kulturalna.
- Spać, tańczyć, pisać piosenki, jeździć na desce, jeść.
- Tańczysz?- zapytał Zayn.
-Piszesz piosenki? – zapytał Louis w tym samym czasie, co Zayn.
-No przecież przed chwilą to powiedziałam – westchnęłam.
- Świetnie tańczy-walnął nagle Liam. No zabiję gnoja.
- Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony Niall.
- Jak byłem u niej wczoraj to pokazała mi, co potrafi. Jest niezła.
-Nam też musisz pokazać – powiedział Zayn i śmiesznie poruszył brwiami.
- Nie sądzę. Tańczę dla siebie.
- Skoro, jak mówi Li, dobrze Ci to wychodzi to zapisz się do szkoły tanecznej.
- Ehh. Zapisałam się, a dokładniej do artystycznej- w tym momencie wszyscy look na mnie i mina : what ?! Czułam się dziwnie, bo tyle oczu się gapi..
-I nawet bratu się nie pochwaliłaś?! Wiesz Ty co.. – powiedział „obrażony” Liam.
- Będzie okey jak w ramach przeprosin pójdziemy na lody? Nawet teraz. Albo możemy pojechać. Mam autko Niall!
- Lody!- wrzasnęli na całą pizzerie aż ludzie się spojrzeli.
- Autko! – darł się blondyn. Heh ta jego radość.
Chłopcy jak dżentelmeni zapłacili za mnie, ale mi było trochę głupio więc ustaliliśmy , że oni płacą za pizze, a ja stawiam lody. Ledwo się zgodzili, ale zgodzili. Yey!
- Nie gadaj, że to
niebieskie coś jest Twoje! – krzyknął Lou.
- Ale że to? – zapytałam i odblokowałam auto. Tamci aż pisnęli z radości.
- Nie wierzę! Moja siostra wozi się takim cudem! – powiedział Li tuląc maskę dosłownie całym sobą.
- Zwykłe auto, przesadzasz – machnęłam ręką.
- Zwykłe?! Jaki silnik? – zapytał Zayn.
- Posłuchaj i oceń, bo się nie znam.
Usiadłam za kółkiem i odpaliłam, a Zayn aż zemdlał! Na szczęście Niall go złapał.
- A temu co?!- zapytałam, gdy do nich wróciłam.
-On uwielbia samochody, a ten silnik najwidoczniej zrobił na nim wrażenie.
- Sylvia – powiedział mulat cicho – daj się przejechać! – wydarł się nagle.
- Nikt nie będzie prowadził tego samochodu oprócz mnie – od razu odmówiłam.
-To chociaż daj posiedzieć na fotelu kierowcy.
-Dobra, tylko wyciągnę kluczyki – poszłam i je wyjęłam – wsiadaj !
- huhuhuhu! Ale extra! Jak wygodnie! A te lusterka! Oddają całą moją urodę! Nie wysiadam!
- Zayn, słońce, ja tu mam zamontowaną katapultę. Ta bryka mnie sporo kosztowała i zabezpieczyłam się na takie sytuacje .
- Okey, dobra, wysiadam – od razu wysiadł. Hihihi!
- To teraz wszyscy wsiadać. Tylko jeszcze chwila. Powiększę tył – nacisnęłam niebieski guzik znajdujący się z prawej strony kierownicy i zamiast dwóch siedzeń z tyłu, były cztery.
- Ale bajer. A ten czerwony do czego? – zapytał Niall siadając na miejscu pasażera.
- Klikaj – ten się wyszczerzył i spełnił swoje marzenie.
- Woo! GPS i ..i.. co to?
- Lokalizator. Gdybym musiała kogoś znaleźć, to wpisuję jego numer i go znajduję.
- Boję się Ciebie- stwierdził Harry.
- Ha ha. Ten lokalizator to nic. Mam tu jeszcze radio podłączone do bazy policji brytyjskiej. Sama się do niej podłączyłam.
- Niezła jesteś. Ej, a co to? – zapytał Lou i kliknął jakiś guzik – Aaa! Wyłącz to! Wyłącz! – wrzeszczał.
-To tylko suszarka idioto! No gdyby ktoś nie zdążył wysuszyć włosów w domu a jedzie np. na ślub.
- To jest samochód czy dom? – zapytał Li.
- Auto mój drogi braciszku. A teraz pasy i jedziemy. Niall wystukaj na GPS adres jakiejś lodziarni. Jakiejkolwiek. Obojętnie, dzisiaj wybierasz.
- Ale że to? – zapytałam i odblokowałam auto. Tamci aż pisnęli z radości.
- Nie wierzę! Moja siostra wozi się takim cudem! – powiedział Li tuląc maskę dosłownie całym sobą.
- Zwykłe auto, przesadzasz – machnęłam ręką.
- Zwykłe?! Jaki silnik? – zapytał Zayn.
- Posłuchaj i oceń, bo się nie znam.
Usiadłam za kółkiem i odpaliłam, a Zayn aż zemdlał! Na szczęście Niall go złapał.
- A temu co?!- zapytałam, gdy do nich wróciłam.
-On uwielbia samochody, a ten silnik najwidoczniej zrobił na nim wrażenie.
- Sylvia – powiedział mulat cicho – daj się przejechać! – wydarł się nagle.
- Nikt nie będzie prowadził tego samochodu oprócz mnie – od razu odmówiłam.
-To chociaż daj posiedzieć na fotelu kierowcy.
-Dobra, tylko wyciągnę kluczyki – poszłam i je wyjęłam – wsiadaj !
- huhuhuhu! Ale extra! Jak wygodnie! A te lusterka! Oddają całą moją urodę! Nie wysiadam!
- Zayn, słońce, ja tu mam zamontowaną katapultę. Ta bryka mnie sporo kosztowała i zabezpieczyłam się na takie sytuacje .
- Okey, dobra, wysiadam – od razu wysiadł. Hihihi!
- To teraz wszyscy wsiadać. Tylko jeszcze chwila. Powiększę tył – nacisnęłam niebieski guzik znajdujący się z prawej strony kierownicy i zamiast dwóch siedzeń z tyłu, były cztery.
- Ale bajer. A ten czerwony do czego? – zapytał Niall siadając na miejscu pasażera.
- Klikaj – ten się wyszczerzył i spełnił swoje marzenie.
- Woo! GPS i ..i.. co to?
- Lokalizator. Gdybym musiała kogoś znaleźć, to wpisuję jego numer i go znajduję.
- Boję się Ciebie- stwierdził Harry.
- Ha ha. Ten lokalizator to nic. Mam tu jeszcze radio podłączone do bazy policji brytyjskiej. Sama się do niej podłączyłam.
- Niezła jesteś. Ej, a co to? – zapytał Lou i kliknął jakiś guzik – Aaa! Wyłącz to! Wyłącz! – wrzeszczał.
-To tylko suszarka idioto! No gdyby ktoś nie zdążył wysuszyć włosów w domu a jedzie np. na ślub.
- To jest samochód czy dom? – zapytał Li.
- Auto mój drogi braciszku. A teraz pasy i jedziemy. Niall wystukaj na GPS adres jakiejś lodziarni. Jakiejkolwiek. Obojętnie, dzisiaj wybierasz.
15 minut późnie
byliśmy już na miejscu. Lokal wygląda przyzwoicie. Stoliki na zewnątrz i
wewnątrz. W środku jest bardzo kolorowo, obrazy w śmieszne wzory wiszą na
ścianach i leci wesoła muzyczka.
- Dzień dobry. Co podać?
- Poprosimy 6 deserów lodowych. Chłopcy mogą być czekoladowe?
- Jasne!
- To 6 czekoladowych.
- 18 £.
- Dzień dobry. Co podać?
- Poprosimy 6 deserów lodowych. Chłopcy mogą być czekoladowe?
- Jasne!
- To 6 czekoladowych.
- 18 £.
Usiedliśmy przy
stoliku pod oknem, ja siedziałam między Lou i Harrym. Chłopcy sobie o czymś
gadali, a ja oderwałam się od tej rozmowy myślami o zastanawiałam się jakby to
było, gdyby mama żyła. Gdyby była ze mną na pewno nie poznałabym chłopaków i
nie spędzałabym tyle czasu z Nathanem i resztą. Moje rozmyślania przerwały
jakieś piski. A dokładniej wrzaski fanek za oknem.. No te to wszędzie ich
znajdą. Co one, ninje?!
- No lećcie do nich no. Wieeeeem, że chcecie – uśmiechnęłam się do nich.
- Nie, jesteśmy teraz z Tobą. One miały nas rano.
- Idźcie, nie pogniewam się. Za to one tak.
- Ohh.. no dobra, ale zaraz wracamy.
- Dobra. To będę czekać – zaśmiałam się, a oni powoli poszli do fanek. Siedziałam chwilę i jadłam swój deser, gdy zadzwonił mój telefon [ S – Sylvia, N – Nathan ]
N:No cześć piękna!
S:Cześć piękny! Co tam?
N:A dobrze! Nie zgadniesz gdzie właśnie jesteśmy.
S:Czyżby Londyn?
N:Zgadłaś. Siedzę sobie u Ciebie w domu, a Ciebie nie ma. Jestem smutny. Gdzie jesteś?
S:W lodziarni z chłopakami.
N: Z jakimi? ( założę się, że porusza śmiesznie brwiami)
S:Z bratem i jego przyjaciółmi. Chcesz ich poznać?
N: Jasne. Chłopaki też mogą? Bo są ze mną.
S: Jeszcze się pytasz! Będzie weselej. Spotkajmy się w Hyde Parku za 20 minut
N: okey mała. Parking za fontanną. Trafisz?
S: Jakoś na pewno. Pa mały.
N: Pa mała!
- No lećcie do nich no. Wieeeeem, że chcecie – uśmiechnęłam się do nich.
- Nie, jesteśmy teraz z Tobą. One miały nas rano.
- Idźcie, nie pogniewam się. Za to one tak.
- Ohh.. no dobra, ale zaraz wracamy.
- Dobra. To będę czekać – zaśmiałam się, a oni powoli poszli do fanek. Siedziałam chwilę i jadłam swój deser, gdy zadzwonił mój telefon [ S – Sylvia, N – Nathan ]
N:No cześć piękna!
S:Cześć piękny! Co tam?
N:A dobrze! Nie zgadniesz gdzie właśnie jesteśmy.
S:Czyżby Londyn?
N:Zgadłaś. Siedzę sobie u Ciebie w domu, a Ciebie nie ma. Jestem smutny. Gdzie jesteś?
S:W lodziarni z chłopakami.
N: Z jakimi? ( założę się, że porusza śmiesznie brwiami)
S:Z bratem i jego przyjaciółmi. Chcesz ich poznać?
N: Jasne. Chłopaki też mogą? Bo są ze mną.
S: Jeszcze się pytasz! Będzie weselej. Spotkajmy się w Hyde Parku za 20 minut
N: okey mała. Parking za fontanną. Trafisz?
S: Jakoś na pewno. Pa mały.
N: Pa mała!
-O już jesteście, nie
zauważyłam was.
- Z kim gadałaś?- zapytał Li.
- Z kuzynem. Chce Cię poznać. I was chłopaki.
-Spoko. Gdzie mamy się spotkać?
-Hyde Park. Parking za fontanną. Wiecie gdzie? Bo ja nie bardzo..
- Mamy GPSa mała – zaśmiał się Zayn.
- No tak- wytknęłam mu język – No to kończymy i zbieramy się.
- Z kim gadałaś?- zapytał Li.
- Z kuzynem. Chce Cię poznać. I was chłopaki.
-Spoko. Gdzie mamy się spotkać?
-Hyde Park. Parking za fontanną. Wiecie gdzie? Bo ja nie bardzo..
- Mamy GPSa mała – zaśmiał się Zayn.
- No tak- wytknęłam mu język – No to kończymy i zbieramy się.
Na miejscu byliśmy 17
minut później, ale musieliśmy jeszcze rzecz jasna dojść do fontanny i na
parking. Jakimś cudem trafiliśmy. Tylko gdzie Nath? O! Telefon.
[ S – Sylvia, N – Nathan ]
N:No mała, jesteście?
S: nom, a wy?
N: no właśnie podjeżdżamy, jesteśmy autobusem, wiesz jakim?
S: złoto-czarny z literami E i P. Wiem.
N: to do zobaczenia.
[ S – Sylvia, N – Nathan ]
N:No mała, jesteście?
S: nom, a wy?
N: no właśnie podjeżdżamy, jesteśmy autobusem, wiesz jakim?
S: złoto-czarny z literami E i P. Wiem.
N: to do zobaczenia.
- Chodźcie chłopcy,
już czekają.
Odeszliśmy kawałek od fontanny i skręciliśmy w lewo, bo tam właśnie podjeżdżał bus. Szliśmy normalnym krokiem, ale ja nie mogłam już doczekać się spotkania z chłopakami, więc przyspieszyłam kroku. Gdy dotarliśmy do busa usłyszałam z ust chłopaków ciche „o cholera”, gdy drzwi się otwierały. Pierwszy wyszedł, a raczej wybiegł Nath. Rzuciłam mu się na szyję.
- Nathan!
-Sylvia! Tęskniłem! Ale wyrosłaś!- zaśmiał się.
-Idioto! Widzieliśmy się 2 dni temu!
- Oj wiem! – poczochrał mi grzywkę.
- Chłopcy!
- Syla! – i grupowy uścisk. Gdy się od siebie oderwaliśmy postanowiłam przedstawić Nathana Liamowi.
-Tak więc.. – zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
- WY! – usłyszałam w tym samym czasie od One Direction i The Wanted.
- To wy się znacie? – zapytałam jak głupia. Pewnie, że tak.
Oba zespoły zaczęły się do siebie zbliżać, no wiecie jak gangsterzy. A ja biedna stałam na środku. Cholera! Postanowiłam jakoś załagodzić sytuację.
- Nathan to mój przyrodni brat Liam. Liam to mój kuzyn Nathan.
Gdy to powiedziałam usłyszałam okrzyki zdziwienia. No extra, a im co? Wiem, że się nie lubią, ale mogliby zakopać topór wojenny.
-Chłopcy, żądam żebyście podali sobie ręce albo was skopie. Nathan wiesz jak się to skończy – Nath od razu wyciągnął rękę, a po chwili Li i je sobie uścisnęli – No jak ładnie. Można się nie pozabijać? Można.
- Tsa – powiedzieli równo.
- A teraz reszta. Przedstawię was. One Direction, oto Nathan, Tom, Max, Jay i Siva. The Wanted, oto Liam, Louis, Zayn, Harry i Niall – niepewnie każdy z każdym się przywitał, ale dotykali się jakby byli radioaktywni. Dzieci ..
-Too.. Nathan, jak długo zostajecie w Londynie? – ktoś musiał przerwać tę krępującą ciszę, bo by się wzrokiem dalej zabijali..
-Nie zostajemy wcale. Jesteśmy przejazdem. Jedziemy do Francji.
- Pogięło? Nie lepiej samolotem?
- No wiesz, jesteśmy przywiązani do naszego tour busa.
- A ja myślę, że to dlatego, że Jay boi się latać – wytknęłam wspomnianemu język, a ten posłał mi mordercze spojrzenie – dobra, milczę – nie wytrzymałam i po chwili – albo nie, nie milczę! Odezwijcie się debile do cholery! Co wam odbiło?! Zachowujecie się jak 3 letnie dzieci!
- Nie będziemy się do nich odzywać – wypalił Tom. No, bo go zabije!
-Bo?! – wydarłam się.
-Konkurencja.
-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Ha! Konkurencja! Nie no, jasne – chodziłam nerwowo jak nigdy w życiu – Błagam was! Przecież powinniście się nawzajem wspierać, a nie walczyć ze sobą , do cholery ludzie ! Jesteście dorośli, a zachowujecie się jak rozpieszczone bachory!
Odeszliśmy kawałek od fontanny i skręciliśmy w lewo, bo tam właśnie podjeżdżał bus. Szliśmy normalnym krokiem, ale ja nie mogłam już doczekać się spotkania z chłopakami, więc przyspieszyłam kroku. Gdy dotarliśmy do busa usłyszałam z ust chłopaków ciche „o cholera”, gdy drzwi się otwierały. Pierwszy wyszedł, a raczej wybiegł Nath. Rzuciłam mu się na szyję.
- Nathan!
-Sylvia! Tęskniłem! Ale wyrosłaś!- zaśmiał się.
-Idioto! Widzieliśmy się 2 dni temu!
- Oj wiem! – poczochrał mi grzywkę.
- Chłopcy!
- Syla! – i grupowy uścisk. Gdy się od siebie oderwaliśmy postanowiłam przedstawić Nathana Liamowi.
-Tak więc.. – zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
- WY! – usłyszałam w tym samym czasie od One Direction i The Wanted.
- To wy się znacie? – zapytałam jak głupia. Pewnie, że tak.
Oba zespoły zaczęły się do siebie zbliżać, no wiecie jak gangsterzy. A ja biedna stałam na środku. Cholera! Postanowiłam jakoś załagodzić sytuację.
- Nathan to mój przyrodni brat Liam. Liam to mój kuzyn Nathan.
Gdy to powiedziałam usłyszałam okrzyki zdziwienia. No extra, a im co? Wiem, że się nie lubią, ale mogliby zakopać topór wojenny.
-Chłopcy, żądam żebyście podali sobie ręce albo was skopie. Nathan wiesz jak się to skończy – Nath od razu wyciągnął rękę, a po chwili Li i je sobie uścisnęli – No jak ładnie. Można się nie pozabijać? Można.
- Tsa – powiedzieli równo.
- A teraz reszta. Przedstawię was. One Direction, oto Nathan, Tom, Max, Jay i Siva. The Wanted, oto Liam, Louis, Zayn, Harry i Niall – niepewnie każdy z każdym się przywitał, ale dotykali się jakby byli radioaktywni. Dzieci ..
-Too.. Nathan, jak długo zostajecie w Londynie? – ktoś musiał przerwać tę krępującą ciszę, bo by się wzrokiem dalej zabijali..
-Nie zostajemy wcale. Jesteśmy przejazdem. Jedziemy do Francji.
- Pogięło? Nie lepiej samolotem?
- No wiesz, jesteśmy przywiązani do naszego tour busa.
- A ja myślę, że to dlatego, że Jay boi się latać – wytknęłam wspomnianemu język, a ten posłał mi mordercze spojrzenie – dobra, milczę – nie wytrzymałam i po chwili – albo nie, nie milczę! Odezwijcie się debile do cholery! Co wam odbiło?! Zachowujecie się jak 3 letnie dzieci!
- Nie będziemy się do nich odzywać – wypalił Tom. No, bo go zabije!
-Bo?! – wydarłam się.
-Konkurencja.
-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Ha! Konkurencja! Nie no, jasne – chodziłam nerwowo jak nigdy w życiu – Błagam was! Przecież powinniście się nawzajem wspierać, a nie walczyć ze sobą , do cholery ludzie ! Jesteście dorośli, a zachowujecie się jak rozpieszczone bachory!
Dobra poniosło mnie,
ale taka prawda. Oni się nie lubią, bo to dwa boysbandy w Anglii no i One
Direction wygryza The Wanted.
- I co? Będziecie
milczeć? Nikt nic nie powie? Nath? Li? Chłopcy?- wszyscy gapili się na swoje
buty. Extra, rodzina, a nie chce się wspierać.
- Dla Twojej wiadomości Nath, Liam będzie Twoją rodziną , bo będzie synem mojego ojca, który jest Twoim wujkiem i będziesz go często widywał na rodzinnych spotkaniach – spojrzał na mnie, a jego wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów : tylko nie to.
- Odezwijcie się ktoś!- byłam bliska płaczu. No jak można się aż tak nienawidzić?! – Nikt?! Okey. W takim razie żegnam was. Chłopcy – tu zwróciłam się do One Direction- do hotelu wracajcie sobie pieszo.
- Dla Twojej wiadomości Nath, Liam będzie Twoją rodziną , bo będzie synem mojego ojca, który jest Twoim wujkiem i będziesz go często widywał na rodzinnych spotkaniach – spojrzał na mnie, a jego wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów : tylko nie to.
- Odezwijcie się ktoś!- byłam bliska płaczu. No jak można się aż tak nienawidzić?! – Nikt?! Okey. W takim razie żegnam was. Chłopcy – tu zwróciłam się do One Direction- do hotelu wracajcie sobie pieszo.
Zaczęłam się od nich
oddalać, a tamci jeszcze tam stali jak wmurowani w beton. Fajnie, niech mnie
olewają. Ich wybór. Ja jestem na nich zła.
- Sylvia! Zaczekaj!
Stój!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ;)
No dali no :D...dawaj kolejną część nooo :P
OdpowiedzUsuń