Witam moich kochanych czytelników! ;]
Wyczekiwany rozdziaaaaał nadchodzi ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przyznaję pierwszy rozdział napisany bez weny więc pewnie jest średnii.. ; /
Aha i co do komentarza pod poprzednim. Nigdy nie kopiuje od innych pomysłów, a gdybym to miała zrobić to bym zapytała o zgodę :)
Aaaaaaa no właśnie! #ThisIsUs już w ten piątek ! *.*
Kto z was idzie? A kto będzie w Poznaniuuu??? :)
Miłego czytania ! Syl xx
- Cześć – powiedział
uśmiechnięty.
- No cześć.
- Proszę, to dla Ciebie.
- No cześć.
- Proszę, to dla Ciebie.
- Ale Conor, za co to?-
wciąż byłam w szoku, bo, od kiedy kupuje się kwiaty nowo poznanej koleżance?
- Tak na miłe rozpoczęcie dnia. Podobają się Ci się? Moja mama pomagała mi wybierać – odparł uśmiechnięty.
-Uwielbiam Lilie. Dziękuję!- przytuliłam go delikatnie i ucałowałam w policzek – To miłe z Twojej strony Conor.
- Wszystko dla pięknej pani – puścił mi oczko – To jak, jedziemy?
- Jasne – uśmiechnęłam się, a on podstawił mi swój łokieć, który chwyciłam i tak poszliśmy do samochodu. Mina mojego taty, gdy zobaczył nas nadchodzących była bezcenna. Z uśmiechu przeszedł do miny, którą ciężko jakkolwiek nazwać. Po prostu miał grymas na twarzy i oczy lekko wytrzeszczone.
- Siedzimy z tyłu – oznajmiłam, a Conor jak gentleman otworzył mi drzwi, czekał aż wsiądę, po czym sam wsiadł i zamknął drzwi.
- Ładny kwiat – żachnął się tata.
- Dziękuję. Od Conora.
- Masz gust, chłopcze – pochwalił go. No proszę, proszę! Czyżby stary Steve Sykes polubił mojego kolegę ?! ^^
- Mama pomagała mi wybierać. Chciałem wybrać idealne i są idealne – wtedy spojrzał się na mnie i uśmiechnął, co oczywiście odwzajemniłam. W tym momencie tata odchrząknął.
- To jedziemy dzieciaki.
Droga była trochę zatłoczona, ale nie było tak źle, jechało się w miarę płynnie. Przez całą drogą rozmawialiśmy, ale zauważyłam, że tatuś, co chwilę obserwuje na w lusterku wstecznym. Troszczy się, jakie to miłe.. W pewnym momencie usłyszałam dźwięki mojej ulubionej piosenki dochodzące z radia. To nowa piosenka, ale trafiła do mnie i zawsze, gdy ją słyszę to ją śpiewam.
- Conor, zaśpiewaj ze mną – poprosiłam.
- Jasne, z przyjemnością.
- Tato, możesz trochę podgłosić? – i moje życzenie zostało spełnione. Chwilę później zaczęliśmy nasz duet.
*
[S] All I knew this morning when I woke is I know something now
Know something now I didn’t before
And all I’ve seen since 18 hours ago is green eyes and freckles
And your smile in the back of my mind making me feel like
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
[S&C] just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed
[C] And all my walls stood tall, painted blue
But I’ll take them down, take them down and open up the door for you
And all I feel in my stomach is butterflies, the beautiful kind
Making up for lost time, taking flight, making me feel like
[C&S] I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
all I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours
All I know since yesterday is everything has changed
[S] Come back and tell me why,
I’m feeling like I’ve missed you all this time
And meet me there tonight
And let me know that it’s not all in my mind
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
[C&S] All I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
all, I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours
All I know since yesterday is everything has changed
[S] All I know is we said hello, so dust off your highest hopes
All I know is pouring rain
And everything has changed
All I know is a newfound grace
All my days I’ll know your face
All I know since yesterday is everything has changed *
- WOW! Sylvia, Twój głos jest niesamowity! Cudownie śpiewasz!
- Hmm dziękuję. Ale nie uważam, że jest taki ‘cudowny’ jak mówisz. Za to Twój głos jest nieziemski. Myślę, że gdybyś śpiewał więcej takich piosenek jak ta, to zrobiłbyś jeszcze większą furorę niż teraz.
- Serio tak uważasz?
- Tak. Bo okey, ‘Turn around’ czy ‘Animal’ to świetne piosenki, energiczne, ale przez tą ekspresję nie pokazują całego Twojego talentu. A piosenki jak ta – tak. Zrób coś z tym.
- Nie wiedziałem, że jesteś moją fanką. I, że jesteś tak obeznana w kwestiach muzycznych – i bynajmniej to nie był sarkazm.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz.
- Mam szansę się dowiedzieć? – zapytał z błyskiem w oku.
- Może.
- Aleś Ty tajemnicza – Ohh nawet nie wiesz jak bardzo..
- Z czasem się o mnie będziesz dowiadywał coraz więcej.
- Ty o mnie również – zauważyłam, że chciał chyba chwycić mnie za rękę, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie o moim tacie, który cały czas miał na nas oko i zostawił rękę tam, gdzie była. Ja się tylko do niego promiennie uśmiechnęłam i podjęłam kolejny temat do rozmowy. Nawiasem mówiąc ciągnął się on do końca jazdy, czyli jakieś 18 minut. Około 11:40 byliśmy na miejscu.
- To, co panowie. Ruszamy na podbój sklepu? –zaśmiałam się widząc minę mojego taty, który już pewnie przewidział, że kupimy tu nie tylko gitary.
- Jasne! – entuzjastycznie odparł Conor. On jedyny mnie rozumie.
Weszliśmy do sklepu i zaczęliśmy szukać idealnych gitar dla mnie. Znaczy tata szukał gitar. Ja zatrzymałam się przy fortepianie.
‘Piękny..’ pomyślałam, gdy go zobaczyłam. Zapytałam się sprzedawcy, czy mogę go przetestować – zgodził się. Szczerze mówiąc dawno nie grałam, ale może jeszcze nie zapomniałam nut do tej piosenki. Zaczęłam grać ‘My heart will go one’ Celine Dion. Kocham tę piosenkę jak i również artystkę. Pamiętałam nuty i gra mnie pochłonęła, jednak usłyszałam, co powiedział Conor.
- Zaśpiewaj.
‘Czemu nie?’ pomyślałam i po przedłużonym wstępie zaczęłam śpiewać. Zauważyłam, że wokół mnie zgromadził się spory tłum gapiów, złożony z klientów sklepu. Ale po chwili ludzie przechodzący obok sklepu także zaczęli się schodzić by mnie posłuchać. To takie niesamowite! Im się naprawdę podoba to, co robię. Fajnie jest być docenianym.
Gdy skończyłam posypały się oklaski. Ktoś nawet poprosił, żebym zagrała coś jeszcze, ale odmówiłam, bo ja tu nie przyszłam grać, tylko coś kupić. Odchodziłam od fortepianu w kierunku działu z mikrofonami, gdy nagle ktoś mnie zaczepił. Wysoki mężczyzna w garniturze.
- Przepraszam, mogę zająć Ci chwilkę?
- To zależy, o co panu chodzi panie..?
-Patrick Wright.
- Sylvia Styles, miło mi. To, o czym pan chciałby porozmawiać panie Wright?
- O Twoim talencie. Mam dla Ciebie pewną propozycję.
- W takim razie słucham- odparłam z większym entuzjazmem niż planowałam, na co mężczyzna się tylko lekko zaśmiał.
- Chciałbym zaproponować Ci występ na żywo. Na otwarcie gali rozdania nagród Teen Choice Awards 2013. Co Ty na to? – że co on mi proponuje? Przecież tam będą największe gwiazdy! Nie może poprosić kogoś znanego?! Chociażby Conora?!
- Aalee.. Czy nie lepiej by było, gdyby ktoś sławny zaśpiewał, na przykład Conor?
- Dziewczyno, my nie chcemy sztywnego rozpoczęcia gali tylko prawdziwe show! Widzieliśmy już każdego artystę na żywo na tego typu galach, potrzebujemy nowości, przy okazji Ty moja droga zapewnisz sobie przepustkę do świata show biznesu!
- Nie jestem pewna.. – no i co ja mam zrobić?! Jak się zgodzę to będę musiała wypaść jak najlepiej i dać popis przed najsławniejszymi ludźmi na świecie, ale jak nie przyjmę oferty to zmarnuje szansę na pokazanie się światu.. Co robić, co robić?!
- Sylvia, weź się zgódź! To jedyna taka okazja, nie zmarnuj jej. Pokaż, na co Cię stać i zniszcz ich na tej gali! – wykrzyknął uradowany Conor. Zaryzykować..?
- Dobrze, zgadzam się. Wystąpię. Ale to pan musi mi wybrać piosenkę. Panie Wright, jeśli mam być kimś to tylko dzięki panu, bo pan wykonał za mnie ten pierwszy krok.
- Oczywiście moja droga. Postanowione. W tym roku gala będzie niesamowita! Wszystko dzięki Tobie – uśmiechnął się – Zadzwonię do Ciebie i ustalimy termin, kiedy wpadniesz do studia, żeby poćwiczyć.
- Mogę ćwiczyć w studiu wujka.
- Dobrze, w takim razie tylko będziesz musiała przyjechać do biura podpisać papiery i dowiedzieć się, jaką piosenkę wybraliśmy. Dziękuję, że się zgodziłaś. Uratujesz galę! – zaśmiał się.
- To ja dziękuję, że zaproponował mi pan występ. Proszę, oto mój numer.
- Masz swoje wizytówki? – zaśmiał się po raz kolejny – Aż tak jesteś rozchwytywana?
-Nie, te wizytówki są na takie okazje jak ta – uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
- Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia – pożegnał się i wyszedł ze sklepu.
-WOO HOOOO! Co to było dziewczyno! Czy Ty rozumiesz, co się przed chwilą stało?!
- NIE!- krzyknęłam i zaczęłam szczerzyć się jak nienormalna. Nie wierzę, że wystąpię na żywo..
-To trzeba uczcić! Zabieram Cię dzisiaj na obiad! – mówił wciąż uśmiechnięty i zadowolony Con, ale zaraz minka mu zrzednie..
- Dzisiaj nie mogę. Mam spotkanie.
- Biznesowe? Już widzę, że niezła karierowiczka z Ciebie.
- Nie. Idę na kręgle z przyjacielem.. – no i teraz ma minę, której nigdy nie chciałam zobaczyć.. Czuję się, jakbym go zraniła. Co najmniej wbiła nóż w plecy..
- Aha. To kiedy indziej – słabo się uśmiechnął – Idziemy szukać tych gitar?
- Tak, jasne – i oczywiście sztuczny uśmiech z mojej strony. Dziwnie się teraz czuje. A nie powinnam. Czemu?!
- Taaatoooo…
- No co znowu chcesz? – odparł wyraźnie wkurzony i zmęczony, po ponad ,uwaga, 20 minutowym szukaniu.
- Potrzebuję jednego mikrofonu. Pójdę go poszukać, wybiorę coś, a Ty czekaj przy kasie.
- Ehh. No dobrze. Conor idź z nią, pójdzie szybciej.
- Oczywiście – i we dwójkę ruszyliśmy do działu z mikrofonami. Ja nie szukam czegoś zwykłego, taniego i tandetnego. Ja chce czegoś w moim stylu. I chyba właśnie to znalazłam!
- Conor! To jest to.
-Ale, że to? – wskazał na moje cudeńko – Jest taki.. hmm..
- Jest świetny! Kolor jest extra i spójrz na opis. Każdy dźwięk nagra czystko, będę mogła ze spokojem wyciągnąć każdą nutę i to ładnie złapie.
- Jesteś pewna, że chcesz mieć fioletowy mikrofon?
- No przecież to nie mikrofon sceniczny. To tylko taki do śpiewania w domu.
- A na galę jaki sobie wybierzesz?
- Słucham?
- Oni tam mają tysiące mikrofonów i będą kazali Ci wybrać jeden.
- Pewnie wezmę czarny.
- A już myślałem, że powiesz różowy – chwycił się za serce osioł jeden.
- Nie przesadzajmy – wytknęłam mu język- Chodźmy już do kasy, bo tata wyjdzie stąd bez nas i bez zakupów.
- Racja – oboje się zaśmialiśmy i już po chwili byliśmy przy kasie.
- Tato, może lepiej idź do samochodu..
- Czemu? – zapytał zdziwiony, ale za chwilę zrozumiał, o co mi chodziło – Aż tak dużo?
- Bardzo ,bardzo dużo.
- To może ja faktycznie pójdę do auta. I widzisz Conor, jak to jest z babami. Miliony by wydawały w jednym sklepie..
- Idź już tato do tego samochodu!
Ten się tylko zaśmiał, zresztą Conor też, ale oberwał w ramie za to i prawie od razu spoważniał. Szybko zapłaciłam. Nie pytajcie ile, bo na samą myśl płakać mi się chcę.. Z obsługą uzgodniłam, że dowiozą mi sprzęt do domu. Conor swoją gitarę schował do bagażnika. Oby tam przetrwała.
-To co, jedziemy na jakieś lody dzieciaki?
- Właściwie to mógłbyś nas podwieźć do Starbucksa, wiesz?
- Ookey, okey, rozumiem. Chcecie pobyć sami. Jak chcecie.
- Dzięki tato – wysunęłam się lekko do przodu i ucałowałam policzek taty. Tak go idzie ugłaskać Hah!
Znowu przez całą drogę gadaliśmy, no i co chwilę wybuchaliśmy niekontrolowanym śmiechem, bo jak Conor coś powie to nie idzie się nie śmiać. Tata tylko wysyłał nam karcące spojrzenia w lusterku, ale my i tak się śmialiśmy jak idioci z każdego głupiego słówka. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod kawiarnią. Ale co mnie zdziwiło to to, że tata też wysiadł.
- Chcę sobie kupić kawę na wynos, no co? – już ja wiem, co mój kochany ojcze. Porozmawiamy sobie w domu.
- Nic – uśmiech nr.5 – Polecam Cappuccino z extra pianką.
- Nie piję tych babskich kaw córeczko. Może Conor mi coś poleci?
- W zasadzie sam zamawiam Cappuccino – podrapał się w głowę, a ja parsknęłam śmiechem. Mój tata chyba się zmieszał. Ale mina Conora była mega w tym momencie! Szkoda, że nikt mu zdjęcia nie zrobi z ukrycia albo nie nagra.. Byłaby fajna pamiątka.
- No to ten.. zamówmy coś wreszcie.
Tak jak ustaliliśmy ja wzięłam Macchiato, Conor Cappuccino, a tata wziął Espresso. Gdy otrzymał zamówienie zostawił nas samych i pojechał do domu.
- Nie powiedziałaś mu jeszcze o gali. Czemu? – upił łyka i wlepił we mnie swoje błękitne patrzałki.
- Powiem mu wieczorem, przy okazji Zo się dowie.
- A Liamowi powiesz?
- Chyba tak. A jak myślisz, powinien wiedzieć?
- No raczej tak, wkońcu to Twój brat.
- Powiem mu po koncercie.
- A kiedy grają?
- Jutro – zaśmiałam się – Będziesz?
- Niestety nie. Wyjeżdżam jutro do Irlandii.
- Kolejny przystanek na trasie?
- Yep –westchnął – Na szczęście zostały mi ostatnie 3 koncerty i mam wakacje. Aż do połowy września..
- I potem kolejna trasa jak długo będzie trwać?
- Ponad pół roku. Ale mam nadzieję, że na święta będę mógł przyjechać do rodziny.
- Pogadaj z menagerem, na pewno da Ci wolne – uśmiechnęłam się pokrzepiająco do niego co odwzajemnił. Ukradkiem spojrzałam na zegar. Cholera, już po 13..
- Conor, nie obrazisz się, jak powiem, że muszę lecieć?
- Oczywiście, że nie. To może, chociaż Cię odprowadzę?
- Jasne, dzięki.
Opuściliśmy kawiarnię i udaliśmy się w stronę mojego domu. Starałam się nadać jakieś tempo naszemu chodzeniu, ale Conor chodził tak wolno i uparcie starał się chodzić jeszcze wolniej, że myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Pewnie żółw szedł od nas szybciej. Gdy byłam pod domem spojrzałam na zegarek. 13:38. Szliśmy pół godziny taki krótki odcinek drogi! Nie wierzę..
- Conor, dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Spotkamy na pewno. Wpadnij do mnie jak tylko skończysz trasę.
- Obiecuję wpaść. To do zobaczenia – pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia.
Poczekałam aż zniknie za rogiem i dopiero weszłam do domu. Na szczęście nikt nie stanął na mojej drodze i mogłam szybko wejść do pokoju, przebrać się i pojechać do bazy. Punkt 13:55 wyjechałam z podjazdu i ruszyłam na umówione z 415 miejsce spotkania. Nie ma to jak być spóźnionym godzinę na misje.. Dobrze, że partner mnie zrozumiał, bo inaczej mogłoby być kiepsko. Równo o 14:03 dotarłam na Trafalgar Street.
- Witam Cie 415. Odebrałeś wszystkie potrzebne dane od Z, jak Cię prosiłam?
- Witaj 315, Tak, wszystko mam. A masz strój dla mnie?
- Tak, w samochodzie. Idź się szybko przebrać i ruszamy. Nie ma czasu do stracenia. Musimy obskoczyć 18 domów. 21030 do 21048.
- Jasne.
- Tak na miłe rozpoczęcie dnia. Podobają się Ci się? Moja mama pomagała mi wybierać – odparł uśmiechnięty.
-Uwielbiam Lilie. Dziękuję!- przytuliłam go delikatnie i ucałowałam w policzek – To miłe z Twojej strony Conor.
- Wszystko dla pięknej pani – puścił mi oczko – To jak, jedziemy?
- Jasne – uśmiechnęłam się, a on podstawił mi swój łokieć, który chwyciłam i tak poszliśmy do samochodu. Mina mojego taty, gdy zobaczył nas nadchodzących była bezcenna. Z uśmiechu przeszedł do miny, którą ciężko jakkolwiek nazwać. Po prostu miał grymas na twarzy i oczy lekko wytrzeszczone.
- Siedzimy z tyłu – oznajmiłam, a Conor jak gentleman otworzył mi drzwi, czekał aż wsiądę, po czym sam wsiadł i zamknął drzwi.
- Ładny kwiat – żachnął się tata.
- Dziękuję. Od Conora.
- Masz gust, chłopcze – pochwalił go. No proszę, proszę! Czyżby stary Steve Sykes polubił mojego kolegę ?! ^^
- Mama pomagała mi wybierać. Chciałem wybrać idealne i są idealne – wtedy spojrzał się na mnie i uśmiechnął, co oczywiście odwzajemniłam. W tym momencie tata odchrząknął.
- To jedziemy dzieciaki.
Droga była trochę zatłoczona, ale nie było tak źle, jechało się w miarę płynnie. Przez całą drogą rozmawialiśmy, ale zauważyłam, że tatuś, co chwilę obserwuje na w lusterku wstecznym. Troszczy się, jakie to miłe.. W pewnym momencie usłyszałam dźwięki mojej ulubionej piosenki dochodzące z radia. To nowa piosenka, ale trafiła do mnie i zawsze, gdy ją słyszę to ją śpiewam.
- Conor, zaśpiewaj ze mną – poprosiłam.
- Jasne, z przyjemnością.
- Tato, możesz trochę podgłosić? – i moje życzenie zostało spełnione. Chwilę później zaczęliśmy nasz duet.
*
[S] All I knew this morning when I woke is I know something now
Know something now I didn’t before
And all I’ve seen since 18 hours ago is green eyes and freckles
And your smile in the back of my mind making me feel like
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
[S&C] just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed
[C] And all my walls stood tall, painted blue
But I’ll take them down, take them down and open up the door for you
And all I feel in my stomach is butterflies, the beautiful kind
Making up for lost time, taking flight, making me feel like
[C&S] I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
all I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours
All I know since yesterday is everything has changed
[S] Come back and tell me why,
I’m feeling like I’ve missed you all this time
And meet me there tonight
And let me know that it’s not all in my mind
I just want to know you better, know you better, know you better now
I just want to know you, know you, know you
[C&S] All I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
all, I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours
All I know since yesterday is everything has changed
[S] All I know is we said hello, so dust off your highest hopes
All I know is pouring rain
And everything has changed
All I know is a newfound grace
All my days I’ll know your face
All I know since yesterday is everything has changed *
- WOW! Sylvia, Twój głos jest niesamowity! Cudownie śpiewasz!
- Hmm dziękuję. Ale nie uważam, że jest taki ‘cudowny’ jak mówisz. Za to Twój głos jest nieziemski. Myślę, że gdybyś śpiewał więcej takich piosenek jak ta, to zrobiłbyś jeszcze większą furorę niż teraz.
- Serio tak uważasz?
- Tak. Bo okey, ‘Turn around’ czy ‘Animal’ to świetne piosenki, energiczne, ale przez tą ekspresję nie pokazują całego Twojego talentu. A piosenki jak ta – tak. Zrób coś z tym.
- Nie wiedziałem, że jesteś moją fanką. I, że jesteś tak obeznana w kwestiach muzycznych – i bynajmniej to nie był sarkazm.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz.
- Mam szansę się dowiedzieć? – zapytał z błyskiem w oku.
- Może.
- Aleś Ty tajemnicza – Ohh nawet nie wiesz jak bardzo..
- Z czasem się o mnie będziesz dowiadywał coraz więcej.
- Ty o mnie również – zauważyłam, że chciał chyba chwycić mnie za rękę, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie o moim tacie, który cały czas miał na nas oko i zostawił rękę tam, gdzie była. Ja się tylko do niego promiennie uśmiechnęłam i podjęłam kolejny temat do rozmowy. Nawiasem mówiąc ciągnął się on do końca jazdy, czyli jakieś 18 minut. Około 11:40 byliśmy na miejscu.
- To, co panowie. Ruszamy na podbój sklepu? –zaśmiałam się widząc minę mojego taty, który już pewnie przewidział, że kupimy tu nie tylko gitary.
- Jasne! – entuzjastycznie odparł Conor. On jedyny mnie rozumie.
Weszliśmy do sklepu i zaczęliśmy szukać idealnych gitar dla mnie. Znaczy tata szukał gitar. Ja zatrzymałam się przy fortepianie.
‘Piękny..’ pomyślałam, gdy go zobaczyłam. Zapytałam się sprzedawcy, czy mogę go przetestować – zgodził się. Szczerze mówiąc dawno nie grałam, ale może jeszcze nie zapomniałam nut do tej piosenki. Zaczęłam grać ‘My heart will go one’ Celine Dion. Kocham tę piosenkę jak i również artystkę. Pamiętałam nuty i gra mnie pochłonęła, jednak usłyszałam, co powiedział Conor.
- Zaśpiewaj.
‘Czemu nie?’ pomyślałam i po przedłużonym wstępie zaczęłam śpiewać. Zauważyłam, że wokół mnie zgromadził się spory tłum gapiów, złożony z klientów sklepu. Ale po chwili ludzie przechodzący obok sklepu także zaczęli się schodzić by mnie posłuchać. To takie niesamowite! Im się naprawdę podoba to, co robię. Fajnie jest być docenianym.
Gdy skończyłam posypały się oklaski. Ktoś nawet poprosił, żebym zagrała coś jeszcze, ale odmówiłam, bo ja tu nie przyszłam grać, tylko coś kupić. Odchodziłam od fortepianu w kierunku działu z mikrofonami, gdy nagle ktoś mnie zaczepił. Wysoki mężczyzna w garniturze.
- Przepraszam, mogę zająć Ci chwilkę?
- To zależy, o co panu chodzi panie..?
-Patrick Wright.
- Sylvia Styles, miło mi. To, o czym pan chciałby porozmawiać panie Wright?
- O Twoim talencie. Mam dla Ciebie pewną propozycję.
- W takim razie słucham- odparłam z większym entuzjazmem niż planowałam, na co mężczyzna się tylko lekko zaśmiał.
- Chciałbym zaproponować Ci występ na żywo. Na otwarcie gali rozdania nagród Teen Choice Awards 2013. Co Ty na to? – że co on mi proponuje? Przecież tam będą największe gwiazdy! Nie może poprosić kogoś znanego?! Chociażby Conora?!
- Aalee.. Czy nie lepiej by było, gdyby ktoś sławny zaśpiewał, na przykład Conor?
- Dziewczyno, my nie chcemy sztywnego rozpoczęcia gali tylko prawdziwe show! Widzieliśmy już każdego artystę na żywo na tego typu galach, potrzebujemy nowości, przy okazji Ty moja droga zapewnisz sobie przepustkę do świata show biznesu!
- Nie jestem pewna.. – no i co ja mam zrobić?! Jak się zgodzę to będę musiała wypaść jak najlepiej i dać popis przed najsławniejszymi ludźmi na świecie, ale jak nie przyjmę oferty to zmarnuje szansę na pokazanie się światu.. Co robić, co robić?!
- Sylvia, weź się zgódź! To jedyna taka okazja, nie zmarnuj jej. Pokaż, na co Cię stać i zniszcz ich na tej gali! – wykrzyknął uradowany Conor. Zaryzykować..?
- Dobrze, zgadzam się. Wystąpię. Ale to pan musi mi wybrać piosenkę. Panie Wright, jeśli mam być kimś to tylko dzięki panu, bo pan wykonał za mnie ten pierwszy krok.
- Oczywiście moja droga. Postanowione. W tym roku gala będzie niesamowita! Wszystko dzięki Tobie – uśmiechnął się – Zadzwonię do Ciebie i ustalimy termin, kiedy wpadniesz do studia, żeby poćwiczyć.
- Mogę ćwiczyć w studiu wujka.
- Dobrze, w takim razie tylko będziesz musiała przyjechać do biura podpisać papiery i dowiedzieć się, jaką piosenkę wybraliśmy. Dziękuję, że się zgodziłaś. Uratujesz galę! – zaśmiał się.
- To ja dziękuję, że zaproponował mi pan występ. Proszę, oto mój numer.
- Masz swoje wizytówki? – zaśmiał się po raz kolejny – Aż tak jesteś rozchwytywana?
-Nie, te wizytówki są na takie okazje jak ta – uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
- Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia – pożegnał się i wyszedł ze sklepu.
-WOO HOOOO! Co to było dziewczyno! Czy Ty rozumiesz, co się przed chwilą stało?!
- NIE!- krzyknęłam i zaczęłam szczerzyć się jak nienormalna. Nie wierzę, że wystąpię na żywo..
-To trzeba uczcić! Zabieram Cię dzisiaj na obiad! – mówił wciąż uśmiechnięty i zadowolony Con, ale zaraz minka mu zrzednie..
- Dzisiaj nie mogę. Mam spotkanie.
- Biznesowe? Już widzę, że niezła karierowiczka z Ciebie.
- Nie. Idę na kręgle z przyjacielem.. – no i teraz ma minę, której nigdy nie chciałam zobaczyć.. Czuję się, jakbym go zraniła. Co najmniej wbiła nóż w plecy..
- Aha. To kiedy indziej – słabo się uśmiechnął – Idziemy szukać tych gitar?
- Tak, jasne – i oczywiście sztuczny uśmiech z mojej strony. Dziwnie się teraz czuje. A nie powinnam. Czemu?!
* * * OCZAMI HARREGO * * *
- Po raz ostatni pytam.
Gdzie mój grzebień? – wydarłem się znów na moich ‘przyjaciół’, którzy w tym
momencie nimi nie są, bo ukradli mój skarb.
- Jaki grzebień? Ten czarny z Twoimi inicjałami ?
- Tak ten, widziałeś go?
- Nie.
- No Louis zabiję Cię! Wiem, że Ty – wskazałem palcem na niego –go masz. Łaskawie oddaj. Potrzebuję go..
- Już teraz? Dopiero 12. Randkę masz o 4.
- To nie randka! – krzyknął Liam ze swojego pokoju.
- Właśnie, że taaak! – odkrzyknął mu Louis, żeby go wkurzyć. W sumie to ja sam nie wiem, czy to jest randka czy nie.
- Haroldzie Edwardzie Styles.. – do moich uszu dobiegł ten nieprzyjemny ton Liama. To nie wróży nic dobrego, a w dodatku zbliża się niebezpiecznym krokiem do mnie.
- Liam! Stary! Co u Ciebie? – zapytałem i poklepałem go w ramię, co mu się najwyraźniej nie spodobało, bo zrobił jeszcze groźniejszą minę.
- U mnie w porządku. A u Ciebie, Haroldzie? – aż mnie ciary wzięły przeszły!
- Też dobrze. Heh – nerwowo przełknąłem ślinę. Ukradkiem spojrzałem na Louisa, który aktualnie turlał się ze śmiechu po podłodze. Już on dostanie za swoje za to, co powiedział. Tomlinson, szykuj się na zemstę.
- Jak idą przygotowania do randki? – ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował.. Jezuu..
- Jakiej randki stary? To tylko przyjacielskie wyjście na kręgle.
- Czyżby? To czemu już się stroisz hee?
- Eee.. Bo.. Idę do sklepu?
- Idziesz do sklepu mówisz.. To kup mi 2 paczki Oreo – odparł z cwanym uśmieszkiem. No to się wkopałem.
- Jasne. Coś jeszcze?
- Tak, tylko jedna rzecz… CHŁOPAKI! HAROLD IDZIE DO SKLEPU!
No i w salonie pojawił się Zayn z Niallem. Pięknie! Załatwiłem się na najbliższe 2 godziny.. I kiedy ja się ogarnę?! Smutny oddaliłem się z dwumetrową listą zakupów w stronę samochodu. Mam nadzieję, że nie będzie korków, bo wtedy uznam ten dzień za najgorszy w moim życiu..
- Jaki grzebień? Ten czarny z Twoimi inicjałami ?
- Tak ten, widziałeś go?
- Nie.
- No Louis zabiję Cię! Wiem, że Ty – wskazałem palcem na niego –go masz. Łaskawie oddaj. Potrzebuję go..
- Już teraz? Dopiero 12. Randkę masz o 4.
- To nie randka! – krzyknął Liam ze swojego pokoju.
- Właśnie, że taaak! – odkrzyknął mu Louis, żeby go wkurzyć. W sumie to ja sam nie wiem, czy to jest randka czy nie.
- Haroldzie Edwardzie Styles.. – do moich uszu dobiegł ten nieprzyjemny ton Liama. To nie wróży nic dobrego, a w dodatku zbliża się niebezpiecznym krokiem do mnie.
- Liam! Stary! Co u Ciebie? – zapytałem i poklepałem go w ramię, co mu się najwyraźniej nie spodobało, bo zrobił jeszcze groźniejszą minę.
- U mnie w porządku. A u Ciebie, Haroldzie? – aż mnie ciary wzięły przeszły!
- Też dobrze. Heh – nerwowo przełknąłem ślinę. Ukradkiem spojrzałem na Louisa, który aktualnie turlał się ze śmiechu po podłodze. Już on dostanie za swoje za to, co powiedział. Tomlinson, szykuj się na zemstę.
- Jak idą przygotowania do randki? – ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował.. Jezuu..
- Jakiej randki stary? To tylko przyjacielskie wyjście na kręgle.
- Czyżby? To czemu już się stroisz hee?
- Eee.. Bo.. Idę do sklepu?
- Idziesz do sklepu mówisz.. To kup mi 2 paczki Oreo – odparł z cwanym uśmieszkiem. No to się wkopałem.
- Jasne. Coś jeszcze?
- Tak, tylko jedna rzecz… CHŁOPAKI! HAROLD IDZIE DO SKLEPU!
No i w salonie pojawił się Zayn z Niallem. Pięknie! Załatwiłem się na najbliższe 2 godziny.. I kiedy ja się ogarnę?! Smutny oddaliłem się z dwumetrową listą zakupów w stronę samochodu. Mam nadzieję, że nie będzie korków, bo wtedy uznam ten dzień za najgorszy w moim życiu..
* * * OCZAMI SYLVII * * *
- Jesteś pewna, że te
gitary Ci wystarczą? – po głosie taty poznaje, że ma już dość tych zakupów. No,
ale kupiłam to, co chciałam, czyli 2 gitary akustyczne i 2 elektryczne. No i
dodatkowo jeszcze wzięłam ten fortepian. Tylko mam problem z dokładnym
ulokowaniem go w domu, ale to się załatwi później.- Taaatoooo…
- No co znowu chcesz? – odparł wyraźnie wkurzony i zmęczony, po ponad ,uwaga, 20 minutowym szukaniu.
- Potrzebuję jednego mikrofonu. Pójdę go poszukać, wybiorę coś, a Ty czekaj przy kasie.
- Ehh. No dobrze. Conor idź z nią, pójdzie szybciej.
- Oczywiście – i we dwójkę ruszyliśmy do działu z mikrofonami. Ja nie szukam czegoś zwykłego, taniego i tandetnego. Ja chce czegoś w moim stylu. I chyba właśnie to znalazłam!
- Conor! To jest to.
-Ale, że to? – wskazał na moje cudeńko – Jest taki.. hmm..
- Jest świetny! Kolor jest extra i spójrz na opis. Każdy dźwięk nagra czystko, będę mogła ze spokojem wyciągnąć każdą nutę i to ładnie złapie.
- Jesteś pewna, że chcesz mieć fioletowy mikrofon?
- No przecież to nie mikrofon sceniczny. To tylko taki do śpiewania w domu.
- A na galę jaki sobie wybierzesz?
- Słucham?
- Oni tam mają tysiące mikrofonów i będą kazali Ci wybrać jeden.
- Pewnie wezmę czarny.
- A już myślałem, że powiesz różowy – chwycił się za serce osioł jeden.
- Nie przesadzajmy – wytknęłam mu język- Chodźmy już do kasy, bo tata wyjdzie stąd bez nas i bez zakupów.
- Racja – oboje się zaśmialiśmy i już po chwili byliśmy przy kasie.
- Tato, może lepiej idź do samochodu..
- Czemu? – zapytał zdziwiony, ale za chwilę zrozumiał, o co mi chodziło – Aż tak dużo?
- Bardzo ,bardzo dużo.
- To może ja faktycznie pójdę do auta. I widzisz Conor, jak to jest z babami. Miliony by wydawały w jednym sklepie..
- Idź już tato do tego samochodu!
Ten się tylko zaśmiał, zresztą Conor też, ale oberwał w ramie za to i prawie od razu spoważniał. Szybko zapłaciłam. Nie pytajcie ile, bo na samą myśl płakać mi się chcę.. Z obsługą uzgodniłam, że dowiozą mi sprzęt do domu. Conor swoją gitarę schował do bagażnika. Oby tam przetrwała.
-To co, jedziemy na jakieś lody dzieciaki?
- Właściwie to mógłbyś nas podwieźć do Starbucksa, wiesz?
- Ookey, okey, rozumiem. Chcecie pobyć sami. Jak chcecie.
- Dzięki tato – wysunęłam się lekko do przodu i ucałowałam policzek taty. Tak go idzie ugłaskać Hah!
Znowu przez całą drogę gadaliśmy, no i co chwilę wybuchaliśmy niekontrolowanym śmiechem, bo jak Conor coś powie to nie idzie się nie śmiać. Tata tylko wysyłał nam karcące spojrzenia w lusterku, ale my i tak się śmialiśmy jak idioci z każdego głupiego słówka. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod kawiarnią. Ale co mnie zdziwiło to to, że tata też wysiadł.
- Chcę sobie kupić kawę na wynos, no co? – już ja wiem, co mój kochany ojcze. Porozmawiamy sobie w domu.
- Nic – uśmiech nr.5 – Polecam Cappuccino z extra pianką.
- Nie piję tych babskich kaw córeczko. Może Conor mi coś poleci?
- W zasadzie sam zamawiam Cappuccino – podrapał się w głowę, a ja parsknęłam śmiechem. Mój tata chyba się zmieszał. Ale mina Conora była mega w tym momencie! Szkoda, że nikt mu zdjęcia nie zrobi z ukrycia albo nie nagra.. Byłaby fajna pamiątka.
- No to ten.. zamówmy coś wreszcie.
Tak jak ustaliliśmy ja wzięłam Macchiato, Conor Cappuccino, a tata wziął Espresso. Gdy otrzymał zamówienie zostawił nas samych i pojechał do domu.
- Nie powiedziałaś mu jeszcze o gali. Czemu? – upił łyka i wlepił we mnie swoje błękitne patrzałki.
- Powiem mu wieczorem, przy okazji Zo się dowie.
- A Liamowi powiesz?
- Chyba tak. A jak myślisz, powinien wiedzieć?
- No raczej tak, wkońcu to Twój brat.
- Powiem mu po koncercie.
- A kiedy grają?
- Jutro – zaśmiałam się – Będziesz?
- Niestety nie. Wyjeżdżam jutro do Irlandii.
- Kolejny przystanek na trasie?
- Yep –westchnął – Na szczęście zostały mi ostatnie 3 koncerty i mam wakacje. Aż do połowy września..
- I potem kolejna trasa jak długo będzie trwać?
- Ponad pół roku. Ale mam nadzieję, że na święta będę mógł przyjechać do rodziny.
- Pogadaj z menagerem, na pewno da Ci wolne – uśmiechnęłam się pokrzepiająco do niego co odwzajemnił. Ukradkiem spojrzałam na zegar. Cholera, już po 13..
- Conor, nie obrazisz się, jak powiem, że muszę lecieć?
- Oczywiście, że nie. To może, chociaż Cię odprowadzę?
- Jasne, dzięki.
Opuściliśmy kawiarnię i udaliśmy się w stronę mojego domu. Starałam się nadać jakieś tempo naszemu chodzeniu, ale Conor chodził tak wolno i uparcie starał się chodzić jeszcze wolniej, że myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Pewnie żółw szedł od nas szybciej. Gdy byłam pod domem spojrzałam na zegarek. 13:38. Szliśmy pół godziny taki krótki odcinek drogi! Nie wierzę..
- Conor, dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Spotkamy na pewno. Wpadnij do mnie jak tylko skończysz trasę.
- Obiecuję wpaść. To do zobaczenia – pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia.
Poczekałam aż zniknie za rogiem i dopiero weszłam do domu. Na szczęście nikt nie stanął na mojej drodze i mogłam szybko wejść do pokoju, przebrać się i pojechać do bazy. Punkt 13:55 wyjechałam z podjazdu i ruszyłam na umówione z 415 miejsce spotkania. Nie ma to jak być spóźnionym godzinę na misje.. Dobrze, że partner mnie zrozumiał, bo inaczej mogłoby być kiepsko. Równo o 14:03 dotarłam na Trafalgar Street.
- Witam Cie 415. Odebrałeś wszystkie potrzebne dane od Z, jak Cię prosiłam?
- Witaj 315, Tak, wszystko mam. A masz strój dla mnie?
- Tak, w samochodzie. Idź się szybko przebrać i ruszamy. Nie ma czasu do stracenia. Musimy obskoczyć 18 domów. 21030 do 21048.
- Jasne.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
To. Jest. MEGA!
OdpowiedzUsuńUbóstwiam Twoje opowiadanie, jest takie świetne, ciągle coś się dzieje!
Normalnie, aż ci talentu zazdroszczę!
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Kat xx.
PS. Wejdziesz?? middle-of-my-heart.blogspot.com <-- wczoraj pojawił się nowy rozdział :D
Super. Czekam na nn ;3
OdpowiedzUsuńnie-oceniaj-1d.blogspot.com
Boskie. Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńgenialneee *.*
OdpowiedzUsuńhttp://destiny-harry.blogspot.com/ zapraszam do mnie :))
OMFG!
OdpowiedzUsuńZajebiste strasznie mi się podoba jak piszesz genialny rozdział Love
http://just-cant-let-her-go-no.blogspot.com/
Cuudowny rozdział ♥ Bardzo mi się podoba jak i całe opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na next i zapraszam do mnie. Mam nadzieję ,że wyrazisz tam swoje zdanie , bo na prawdę mi zależy.
OdpowiedzUsuńhttp://good-girls-love-bad-boyss.blogspot.com/
Jeśli nadal nie jesteś zainteresowana to zapraszam do obejrzenia zwiastuna. Mam nadzieję , że przypadnie ci on do gustu i zaciekawi .
http://www.youtube.com/watch?v=WZAji_QfEcM
Super, super i jeszcze raz super!!!! :):):):):):):):):):):):)
OdpowiedzUsuń