06 sierpnia 2013

7.

Witajcie! ;)
I kolejny rozdział przed wami! :)
Dziękuję za ponad 1500 wyświetleń i liczne komentarze. To na pawdę motywuje do dalszego pisania :)
Noo a także motywacją są groźby, nawiasem mówiąc są karalne, że mam pisać i wstawiać kolejny rozdział! Asia, ja wstawiam rozdziały jak mi się przypomni ;D

Miłego czytania! ;* Syl xx

P.S. keep voting #MTVHottest One Direction
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         
- Sylvia! Zaczekaj! Stój!- odwróciłam się, a tam co? Cała dziesiątka stoi grzecznie w rządku obok siebie i się nie gryzą. To już postęp.
- Chcielibyśmy przeprosić Cię za nasze zachowanie. Masz rację, zachowujemy się jak dzieci – zaczął Liam.
- Wybacz nam, proszę. Jeśli nam wybaczysz to my też się ze sobą pogodzimy i zakumplujemy – dokończył Nathan.
No to mnie zaskoczyli. Oczywiście pozytywnie.
- Dobrze. Wybaczam wam. Teraz czekam na was chłopcy. Zależy mi na tym, abyście się przyjaźnili, bo wszyscy jesteście dla mnie ważni- podeszłam do nich i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Zespoły stanęły ponownie naprzeciwko siebie i gdyby dać im pistolety to wyglądaliby na serio groźnie. Więc stanęli i na nieme ‘3’ podali sobie ręce mówiąc ‘rozejm’. Radość moja niewysłowiona! Miło, że się pogodzili i lubią chociaż troszeczkę. Może zaczną wspierać? Kto wie.
-To skoro się pogodziliście, to może zrobimy coś wspólnie?
- Sorki mała, ale musimy już jechać. Francja wzywa – powiedział smutno Tom.
-No tak. To na razie i do zobaczenia później. Będziecie na pewno?
- Tak, na pewno – cała piątka przytuliła mnie i dała po całusie w policzek, a Nath dodatkowo zakręcił mną wokół własnej osi. Odstawił mnie i podszedł do Liama.
- Pilnuj jej – podał mu rękę.
- Zawsze i wszędzie – uścisnęli sobie dłonie i pożegnali. Chłopcy wsiedli do busa i odjechali głośno trąbiąc. „Wariaci!”

-Cieszę się, że już nie będziecie się kłócić.
- Czemu nie powiedziałaś, że on to Twój kuzyn? – wypalił oskarżycielskim tonem Zayn.
- Znacie moje nazwisko, mogliście skojarzyć – odparłam chamsko i odeszłam w stronę samochodu – Idziecie?

Do mojego domu jechaliśmy w cichy. Nikt nie raczył się odezwać. Nawet Louis, który jak dotąd nawijał i nawijał. Postanowiłam to zmienić.
-„ Oh I just wanna take you anywhere that you like, we can go out any day any night , Baby I’ll take you there take you there, Baby I’ll take you there, yeah”
A oni nadal milczą. Ehh..
-“Oh tell me, tell me, tell me how to turn your love on” – po chwili dołączył się do mnie Hazz.
-No!
Ktoś jednak raczył się odezwać! 
I nagle głucha cisza. Fajnie! To ja się staram, a oni nic! Chyba będę musiała użyć specjalnych środków. Czas na zastraszenie i wymuszenie właściwej reakcji. Opłaciły się te wszystkie szkolenia.

Zamiast do mojego domu pojechałam w inną część Hyde Parku, bardziej mroczną, mniej uczęszczaną. Zatrzymałam samochód na poboczu. Chłopcy patrzeli zdezorientowani po sobie i czasem na mnie rzucili okiem, ale ja nadal nic nie mówiłam. Zbierałam się w sobie.
Przy kierownicy mam panel, taki malutki z kilkoma guzikami. Każdy jest bardzo przydatny i w tym momencie cieszę się, że posiadam takie sprzęty w aucie. Kliknęłam jeden z przycisków i szyby się przyciemniły w całym pojeździe.
Teraz to ich miny były genialne! Wszyscy byli bladzi i patrzyli na mnie jak na zamachowca albo mordercę. Ha! Nacisnęłam kolejny przycisk i siedzenie moje oraz Nialla obróciło się w stronę chłopaków, uprzednio kierownica schowała się do takiego jakby schowka, a skrzynia biegów zniknęła w podłodze. Najpierw fotel Nialla, a później mój się obrócił.
-Słuchać debile, bo nie będę dwa razy powtarzać!- zaczęłam dość ostro – Nie wiem, o co wam chodzi i radzę wreszcie coś powiedzieć, bo w tym momencie nie ręczę za siebie! Zachowujecie się jak rozkapryszone gwiazdki!
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, co miało znaczyć : Liam, Ty z nią gadasz; już po chwili braciszek się odezwał.
-Słuchaj, masz rację. Jesteśmy źli, że nie powiedziałaś nam kto jest Twoim kuzynem. Ale no też sami mogliśmy to wydedukować – no proszę, jakie słownictwo! – no i ten.. chcielibyśmy Cię przeprosić za zachowanie i … - nie dokończył, bo mój pager zapikał. Cholera!
- Oh.. extra!- westchnęłam, a oni z miną ‘wtf?!’ siedzieli i się gapili. Wyciągnęłam z torebki słuchawkę, włożyłam ją do ucha i odebrałam połączenie przychodzące na mój prywatny telefon.
-Agent 315 zgłasza się – no teraz to ich miny są bezcenne.
-(..)
-Zrozumiałam. Czekam na szczegółowe informacje.
-(..)
- Tak, regularne treningi.
-(..)
- Tak, sir. Dane zostały już przesłane?
-(..)
-Dziękuję sir. Za 30 minut będę w bazie. Bez odbioru –zakończona rozmowa, a w aucie jak makiem zasiał.

- Sylvia.. co to było?!
- Ale , że co? – warto głupią poudawać, może się nabiorą.
-Ta rozmowa – odparł Zayn.
-A to! To nic – uśmiech nr.7
- Jak to nic?! – wrzasnął Li – Agent?! Co to ma znaczyć?!
- Ehh.. nie ważne.. nie ważne..
- Ważne – powiedział troskliwym głosem Harry – Powiedz nam, co właśnie przed chwilą miało miejsce. Proszę.
-Nie wiem, czy powinnam wam mówić, ale dobrze, powiem – zaczęłam, ale kontynuowałam znacznie później. Po prostu ciężko mówić o pewnych rzeczach obcym osobom. W końcu zebrałam się w sobie – Jestem Agentką Specjalną w MI6- oczekiwałam śmiechu z ich strony, ale oni nic, tylko się gapili z otwartymi ustami – Ej, bo muchy połkniecie.
- Serio jesteś agentką?- zapytał Lou z tajemniczym błyskiem w oku. Chyba mu się ten fakt podoba.
- Tak, serio. A teraz przepraszam was, ale z naszego wspólnego dnia nici. Muszę was odwieźć do busa.
- Nie! – wykrzyknął oburzony Niall – Jedziemy z Tobą!
-Właśnie, żarłok ma rację! Nie zostawię siostry! Przecież to niebezpieczne co robisz.
-Myślicie! Przecież jak z nią pojedziemy to po 1. my oberwiemy, bo się o tym dowiedzieliśmy, a po 2. ona zostanie ukarana, bo zdradziła nam rządową tajemnicę. Wybaczcie, ale jej dobro jest ważniejsze i nie mam zamiaru narażać jej jadąc z nią.
- Dzięki Harry i masz rację. Nie powinniście wiedzieć. A teraz skoro już nie macie pytań. Szz! Nie ma ich! To jedziemy do was. Muszę być zaraz w bazie, a punktualność to podstawa.
-Pozwól nam chociaż pojechać z Tobą do Ciebie i pokaż nam ten dokument dotyczący misji – powiedział mulat z nadzieją w głosie.
- Oszalałeś?! To nie wasz biznes, co tam jest!
-Ale no.. To chociaż pozwól pojechać do Ciebie, posiedzimy z Tobą, odwieziesz nas , a to po drodze.. – ciągnął dalej. W sumie to nie taki zły pomysł – i spędzimy więcej czasu i ..
-Okey, dobra. Ale potem bez marudzenia okey, odwożę was, a wy grzecznie siedzicie w busie.
- Taak! – wydarli się. Odciemniłam szyby i przywróciłam auto do stanu początkowego. Ruszyłam w kierunku domu jadąc z nadmierną prędkością, bo aż 110 km/h, ale mandatu nie dostanę, bo wszyscy policjanci to moi znajomi i tak naprawdę na każdego z nich mam haka.

5 minut później byliśmy już u mnie. Jak tylko Zoey zobaczyła, że są chłopaki to zrobiła im kanapki. Co za kobieta..
- Dobra, więc siadać na łóżku i mi nie przeszkadzać.
- Tak jest! – zasalutowali mi i usiedli na wyznaczone miejsce. Grzeczni chłopcy!

Włączyłam służbowy laptop i kliknęłam na ikonkę „MISJA 119”. Ale ich już było! Ja cie! Plik otworzył się, oczywiście, był w innym języku, a ja aż zaniemówiłam.
-O cholera… - powiedziałam po chwili szeptem, ale oni niestety to usłyszeli.
- Co jest? – zapytał troskliwie Liam.
- Eee.. nic, wszystko spoko.
- Taa, jasne. A ja jestem królową! – żachnął się Zayn.
- Misje mam po prostu dziwną i tyle. Prawie, że nic nie muszę robić – skłamałam, bo co ich to obchodzi no! A poza tym, jakby się Li dowiedział, że chodzi o rosyjską mafie, to by mnie z domu nie wypuścił.
- To powiedz o co chodzi – przerwał moje myślenie blondasek.
-Nie mogę. Ściśle tajne. Dobra, to wy tu grzecznie siedźcie, ja się przebiorę i możemy ruszać.
- Masz kostium? – Ohh Louis, ten Twój błysk w oku zaczyna mnie przerażać!
- Tsa, zaraz go zobaczycie.

Wyciągnęłam z ukrytego dna szafy mój cudowny kostium i poszłam do łazienki. Mój strój jest czarny, praktycznie cały ze skóry, ale za to bardzo wygodny. Wyposażony w różne gadżety  i przystosowany do różnych warunków środowiskowych sprawia, że czuję się w nim niezwykle bezpiecznie. Najlepsze jest to, że jak jestem na ulicy to się nie wyróżniam, bo wygląda jak ubiór codzienny aczkolwiek trochę dziwny. Wiadomo ludzie się gapię, ale nikt niczego nie podejrzewa. Szara masa.
Gdy przebrałam się, zabrałam się za fryzurę. Wysoki kok no i czas na makijaż – lekki no i voila. Czas : 2 minuty 35 sekund. Nowy rekord! Yeah! Wyszłam z łazienki, a tam co? Te debile patrzą się w ekran mojego (!) laptopa i chyba nic nie rozumieją, bo mają miny jakby ktoś zapytał się ich o to, kto jest prezydentem Polski. No tak, bo misja jest w języku rosyjskim. Zakaszlałam i spojrzeli na mnie. Ich miny z wyrazu szoku zmieniły się diametralnie na banany. Gapili się na mnie jak na jedzenie! Przerażają mnie!
-Co? Źle wyglądam? Nie gapcie się tak, bo aż się was boję!
-Nie, wyglądasz dobrze. Seksownie – powiedział Zayn poruszając brwiami.
-Dzięki?
-Nie, żeby coś, ale sam zostałbym tym złym jakby miała powstrzymywać mnie taka gorąca agentka! – no Hazzuś, wnerwiłeś mnie! W jednej chwili dostał ze strzałki usypiającej i bezwiednie opadł na łóżko.
-Coś Ty mu zrobiła?! Nie strzela się do przyjaciół!  -wrzasnął Liam – Harry?! Żyjesz? Harry!
- Nie odpowie, bo śpi. Tak, ze 3 godzinki sobie będzie lulał, a potem obudzi się jakby nigdy nic, ale będzie mu się chciało pić
- Ty..jesteś zła! –pisnął Lou.
- Nie. Tylko jak ktoś mnie denerwuje to dostaje ze strzałki. Ktoś z was chętny? – powiedziałam i wystawiłam rękę w kierunku każdego z nich.
- Nie! – krzyknęli razem i zaczęli chować się za siebie nawzajem. Dzieci..
- A tak z ciekawości, to gdzie chowasz te wszystkie strzałki?- Nialler, ciekawość jest pierwszym stopniem to piekła. Moja krew!
-Są specjalnie pochowane w całym kombinezonie. Tak naprawdę to one nie wychodzą w rękawa tylko z pasa. Widzicie ten mini otworek o tu? Stąd wylatują – wskazałam na pasek i ukryte miejsce, a oni z uznaniem i podziwem kiwali głowami.
-Dobra zbieramy się. Mam jeszcze 19 minut na dojazd do bazy. Bierzcie loczka i idziemy do wozu.
Zabrali śpiocha i znieśli na dół, po czym załadowali do auta. Tym razem obok mnie siedział Li, bo Niall pilnował, że Harry nie chwiał się tam z tyłu.
- Wpisz adres, gdzie mam was zawieźć.
Znałam go, bo już dzisiaj przejeżdżałam tamtędy. Dokładnie 3 minuty i 28 sekund później byłam na miejscu. Parking przed jakimś studiem w Londynie. Pewnie należy do tego całego Molestu, o którym wspominał Niall. Louis i Niall wynieśli Harrego z auta i wnieśli to autobusu, a po chwili wrócili i się ze mną pożegnali.
-Pilnuj się tam, błagam!  Zadzwoń i powiedz jak było. Przy okazji ustawimy się na jutro.
- Zawsze się pilnuje. I dobrze, zadzwonię, tylko nie wiem, o której wrócę.
- Spoko, ja i tak z tych nerwów nie zasnę – panicznie zaśmiał się Liam.
- Oj już się nie stresuj. Pa chłopcy. Miłego popołudnia.
Pomachałam im i wsiadłam do lamborghini. Dwie sekundy później dołączyłam do ruchu. Mijałam zatłoczone uliczki Londynu i wiecznie spieszących się gdzieś ludzi. Żeby być szybciej zjechałam z głównej drogi i jechałam niezakorkowaną ulicą, pewniejsza trasa. Gdy budynki zaczęły się przerzedzać wiedziałam, że jestem blisko celu. Dojeżdżałam do Tower Bridge, a co za tym idzie do tajnego wjazdu do MI6. Zjechałam na przeciwległy pas- co z tego, że jechałam źle. Zamiast jechać ulicą jechałam zboczem w dół rzeki. Każdy by pomyślał, że chcę się zabić, ale to nie tak. Auto zamieniłam w łódź podwodną w momencie, gdy zbliżyłam się do wody i teraz moim celem była śluza prowadząca do MI6. Bezpośrednia droga do bazy wiedzie przez całą szerokość Tamizy. Na jej przeciwległym końcu znajduje się właz, który otwiera się, gdy tylko w pobliżu pojawia się szpiegowskie auto – wyczuje je dzięki specjalnemu nadajnikowi, które każdy samochód posiada, wystarczy tylko, że agent nada sygnał. Gdy śluza się otworzyła ruszyłam długim tunelem napełnionym po brzegi wodą, który prowadził ku górze. W momencie osiągnięcia przez wodę poziomu 0 zmieniłam łódź w auto i prostą drogą ruszyłam na parking podziemny. Zaparkowałam na moim miejscu, wysiadłam i ruszyłam w kierunku biura szefa.
Sir Alfred Hamilton. Emerytowany agent MI6 jest szefem agencji już 3 lata. Ma ponad 50 lat, ale nie wygląda na tyle. Bardzo miły człowiek jednakże wymagający. Szanuje go każdy agent. Podobno to najlepszy szef jaki trafił się od 15 lat. Gdy ja wstąpiłam w szeregi agentów, czyli 4 lata temu szefem był Sir Malcolm Donut. Straszny człowiek, rozkazywał każdemu i rządził się jak jakiś lord, co prawda nim był, ale nie miał prawa pomiatać ludźmi. Treningi robił tak ciężkie, że wielu agentów odnosiło kontuzje. Sir Hamilton jest łagodniejszy w tej kwestii.

Równo o czasie stanęłam przed drzwiami gabinetu szefa. Zapukałam, bo nie tolerował chamstwa, szczególnie, jeśli chodziło o młodych agentów- jak ja.
- Wejść! – usłyszałam jego donośny głos, otworzyłam drzwi i weszłam do środka- Siadaj. Zapoznałaś się z misją?
- Tak sir. Nie rozumiem tylko, na czym ona polega.
- Bo nie jest ona taka prosta jak pozostałe. Ta będzie o wiele dłuższa. Kilka faz.
- Mogę prosić o więcej szczegółów, bo wiem tyle, że chodzi o rosyjską mafię i porwania.
- Dostaliśmy informację od wywiadu rosyjskiego, że mafia niejakiego Borysa Vasila rozszerza horyzonty. Uprowadzają różnych ludzi i żądają okupu. Tak jak działali przez cały czas w Rosji tak teraz zaczęli się przemieszczać. Jak na razie porwali tylko 3 osoby. Najśmieszniejsze w ich działaniach jest to, że informują, kto będzie porwany. Ale oczywiście nie w sposób bezpośredni. Oglądałaś ‘Batmana’? – kiwnęłam potwierdzająco głową – Oni działają jak Człowiek-Zagadka. Dają wskazówki, a na ich rozwiązanie są góra 3 dni. Niestety są za trudne i dlatego agenci krajów, gdzie zaatakowali nie uratowali porwanych. Aktualnie wciąż zdobywane są pieniądze na okup. A co do Twojej misji. Faza pierwsza- masz namierzyć ich bazę w Anglii. Nie wiadomo w jakim rejonie są. Z rejestru kamer i spisu ludzi przyjeżdżających w ostatnim czasie do Anglii wynika, że w Manchesterze i okolicach Londynu jest najwięcej ludności rosyjskiej. Lotnisko w Londynie zarejestrowało pięciu typków w garniakach podejrzanie wyglądających. Przyjechali 3 dni temu.  Zlokalizuj ich miejsce pobytu i zdaj raport. Potem przyjdzie czas na fazę drugą.
- Tak jest, sir.
-Powodzenia – rzucił na pocieszenie jak wychodziłam. Opuściłam jego gabinet i udałam się do pracowni komputerowej, gdzie dowodził Z. Agent Z to 25-letni Irlandczyk służący w MI6 od 6 lat, a od dwóch dowódca szwadronu komputerowego. Wszelkie informacje, nagrania zawsze są u niego . Jeśli chodzi o rozszyfrowanie czegoś, to on zawsze pomoże. Jesteśmy tak jakby przyjaciółmi, bo to właśnie on wziął mnie pod swoje skrzydła, gdy zostałam agentką.
-Witaj Z.
-Witaj agentko 315. Nowa misja?- zapytał na wejściu. Konkretny jak zawsze.
-Tak. Od dwóch tygodni byłam na wakacjach i dopiero teraz dostałam wezwanie. Bądź tak miły i daj na ekran nagrania z kamer londyńskiego lotniska sprzed 3 dni. Szef mówił, że mafia rosyjska zaczyna dokazywać w Anglii. Musisz pomóc mi ich zlokalizować.
- Dla Ciebie wszystko. Już wyświetlam nagrania, tylko je znajdę.
Stanęłam na podeście znajdującym się przed ekranem, a Z szukał nagrań w bazie danych. Ma łatwe zadanie, bo te pliki już znajdują się na jego kompie. Problem jest ze znalezieniem nagrania, bo jest ich naprawdę dużo. Ale czego on nie potrafi.
-Dobra, mam. To jest Londyn. 5 goryli ląduje o 7:04 a.m. i udaje się na postój taksówek. Chwila, znajdę nagranie sprzed budynku. Jest!  Wsiadają do taxi nr 9017 i ruszają w stronę centrum.
-Ehh.. na przyjemną misje się nie zapowiada nie? Życz mi powodzenia. Do zobaczenia później, wpadnę z raportem. Pa!
- Powodzenia 315! Pa!
Wyszłam z jego królestwa i ruszyłam w stronę parkingu. Niestety po drodze zaczepiła mnie Libby – jedna z niewielu osób pracujących przy biurku. Tu do odsetek dosłownie. Libby jest sekretarką tak jakby całego MI6.
- Masz lokalizator agencie 315? – spytała oschle patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, nie otrzymałam go – no tak, lokalizator. Każdy agent musi go mieć, żeby potem można było go namierzyć i pomóc w razie problemów w czasie misji. Ja swój oddałam po ostatniej skończonej misji, bo tak nakazują procedury.
-Za mną! – ruszyłam za drobną blondynką w głąb korytarza. Stanęłyśmy przed drzwiami, których nie poznaję i bynajmniej nigdy ich tutaj nie widziałam.
- Co to za pokój?
- Nowy. Tutaj każdy agent otrzymuje lokalizator. Według rozporządzenia szefa musi być on wszczepiony pod skórę. Po prostu stały lokalizator, żeby mieć was cały czas na oku.
Nic nie odpowiedziałam tylko weszłam za dziewczyną do pomieszczenia. Wyglądał jak gabinet dentystyczny. Tylko bez tych wszystkich dziwnych zabawek.
- Wybierz miejsce.
- Kostka –lewa.
         Wiadomo, miejsce musi być strategiczne. Gdyby mnie dorwali i zaczęli przeszukiwać i znaleźliby chip to by mnie już nikt nigdy nie znalazł. A kostka to idealne miejsce.
- Zdejmij but i siadaj tu – wskazała na fotel. Zrobiłam, co kazała i już po chwili dostałam znieczulenie miejscowe czytaj całej nogi. Według Libby ból jest okropny, więc lepiej znieczulać. Sam chip był mały i .. dziwny. Malutkie czarne coś z wklęsłym guzikiem. To w razie kłopotów. Mądre. Tylko noś przy sobie igłę.
Kilka chwil później urządzenie znajdowało się już w mojej nodze, a raczej w kostce. Nie powiem, czułam lekkie ukłucie, ale nie bolało jakoś szczególnie.
- Za kilka minut znieczulenie przestanie działać i będziesz mogła zacząć misje. Siedź tu i czekaj na kogoś kto po Ciebie przyjdzie.
-Co? Po co? Sama trafię do wyjścia.
- Będziesz mieć dzisiaj partnera. Szef uznał, że nowy musi zobaczyć jak wyglądają zwiady no i jak się szuka danych osób. Nowy to 415. Przyjdzie za 3 minuty- powiedziała i prędko wyszła.
- Czekaj! Co?!
No extra, partner! Nigdy nie miałam partnera i jako jedyny agent działałam solo. Nie wiem czemu, tak po prostu było. No misje w sumie też były łatwe. Muszę pogadać z szefem na temat tego agenta 415. Oby był tylko na pierwszą fazę, bo już z góry wiem, że skoro nowy to jeśli ta misja jest poważna to nie da sobie rady.

No dobra, kaleką nie jestem, a o jednym bucie takie siedzieć nie będę. Chwyciłam drugiego buta i chciałam go założyć, lecz z marnym skutkiem, bo jest to trudniejsze niż myślałam. But nijak nie chce sam się założyć! Brak czucia to brak jakiejkolwiek reakcji stopy na bodźce zewnętrzne, co w efekcie sprawia, że but nie da się założyć, bo stopa jest dziwnie wykrzywiona przez to znieczulenie. Swoją drogą, 2 znieczulenia?! Ja wiem, że moje mięśnie i ja jesteśmy odporni, ale to końska dawka, po pierwszym już bym prawie nic nie czuła..  Bynajmniej. Odłożyłam buta, rozłożyłam się wygodnie na fotelu, zamknęłam oczy i Postanowiłam przeczekać ten moment aż czucie wróci.
Leżałam tak chwilę i odpoczywałam, gdy usłyszałam otwieranie drzwi i czyjeś kroki. Bardzo głośnie zresztą. I to ma być agent?! Eh.. Będę go musiała podstaw uczyć, a miałam nadzieję, że trening już za nim.
- Stój tam gdzie stoisz. Dane – osoba zatrzymała się i chwilę milczała.
- Agent 415.
- Nowy.. – powiedziałam raczej sama do siebie.
- Tak, nowy – odparł donośnym głosem. Dumnym nawet bym powiedziała- Sir Hamilton przysłał mnie, bo mam znaleźć tu agenta 315. Nie widziałaś go gdzieś może?
Hahahahaha! On myśli, że ja to facet! Czy go nikt nie poinformował, że jestem kobietą?! Heloł, ale chyba to mogli mu powiedzieć, no, ale domyślić się w sumie też może no. Zawsze istnieją dwie możliwości.
- Masz go właśnie przed sobą. Miło mi agencie 415.
Tak go zatkało, że milczał. Swoją drogą, ciekawy musi mieć wyraz twarzy. Zobaczyłabym, ale oczu mi się nie chce otwierać.
-Ekhm.. Przepraszam, ale myślałem, że najlepszym agentem jest mężczyzna, pomyliłem się. Bo wiesz, szef tak wychwalał agenta 315, że po prostu..
- Dobra, skończ, nie tłumacz się. Każdy może się pomylić.
- Wybacz, że ponaglam, ale czy mogłabyś się już ruszyć z tego fotela? – palant. No czy on nie rozumie, że dopiero zainstalowali mi chip.
- Wybacz, ale jeszcze na chwilę jestem unieruchomiona. Dostałam dwie dawki tego środka i za cholerę i chce przestać działać.
- Ile? No nie gadaj, że aż tak odporna jesteś.
- Niestety tak. Jakoś tak się uodporniłam przez te kilka lat.
- Jeśli mogę wiedzieć, ile lat już tu pracujesz?
- 4.
- No to niezły staż. Ile kontuzji? – jest gorszy niż Niall. Razem trafią do piekła przez ciekawość.
- Tylko jedna, ale niezbyt poważna.
- Wow! Jak pytałem innych mówili, że kilka razy byli już w szpitalu , a pracują ponad 5 lat a jedni to nawet mniej.
- Ja po prostu dostaje łatwe misje nie kończące się kontuzją czy jakimkolwiek poważniejszym uszkodzeniem.
-Mogę Cię jeszcze o coś zapytać? – pytam się po co? Czy on nie rozumie, że ja nie spoufalam się z agentami? Po co mu coś jeszcze wiedzieć?!
- Taa, jeśli już musisz coś wiedzieć.
- Czemu masz zamknięte oczy? To niekulturalne podczas rozmowy.
- Jestem niekulturalną osobą i dlatego mam je zamknięte, jasne? Jeśli Ci coś nie pasuje, to możesz stąd wyjść i czekać na mnie na parkingu.
         A ten znowu milczy. Ale nie wychodzi. Tu mnie zaskoczył, bo myślałam, że wyjdzie trzaskając drzwiami. Otworzyłam jedno oko i aż mi dech w piersiach zaparło. Znowu taki brzydki ten agencik nie jest. Muszę przyznać, że całkiem całkiem. Wysoki, ciemny blondyn mniej więcej dwudziestoletni, denerwująco podobny do Nialla i Zayna. Włosy koloru Nialla a fryz na Zayna. Chyba jakiś fan..  No, ale jaki przystojny. Oczy ma niesamowite, takie błękitne i hipnotyzujące, że masakra. Ale chwila, on gapi się na mnie tak, jak ja na niego i ma jakiś dziwny błysk w oku! Oo nie! To nie może nic dobrego wróżyć, trzeba grać oschłą zołzę.
- Będziesz tak stał i się gapił czy usiądziesz? – zapytałam zamykając powrotem oczy.
-Możesz ruszyć stopą?  -oo ja.. zapytał z taką czułością! Mam ochotę go wyściskać normalnie! Ale stop! Zasady idiotko! Myśl trochę!
-Jeszcze nie. A tak wgl to gdzie masz swój chip?
- Prawa kostka.
- Strategiczne miejsce- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Aż miałam ochotę się roześmiać.
- Opowiedz mi swoją historię. Tzn. jak to się stało, że zostałeś agentem.
- Nie ma tu za dużo do opowiadania. Po prostu otrzymałem propozycje nie do odrzucenia. Przyjąłem ją, bo była oczywiście korzystna.
-Kłopoty ze sobą? – ale to dziwnie ujęłam..
- Raczej problemy rodzinne. A dokładniej finansowe. Kradłem, żeby wyżywić rodzinę. Złapali mnie jakiś czas temu i na szczęście policja nie aresztowała, bo MI6 przejęło sprawę. Złożyli mi ofertę i ją przyjąłem. Stwierdzili, że jestem szybki i sprytny, a to sobie cenią.
- Stwierdzili po czym?
- Mieliśmy mały wyścig. Znaczy pościg. Oni mnie gonili, a ja uciekałem i mijałem po drodze sporo przeszkód, które zręcznie omijałem.
- Sprytny agent to dobry agent. Mam nadzieję, że się przydasz w agencji.
- A ja mam nadzieję, że się przydam na dzisiejszej misji – zaśmiał się.
- Dobra, koniec tego dobrego. Czucie wraca, możemy ruszać na zwiad.
- Nareszcie! Moja pierwsza misja właśnie się zaczyna! – wykrzyczał uradowany chłopak.
- Tak, ale nie szalej. Może być trudniej niż myślisz.
-To tylko zwiad, będzie fajnie!
- Okaże się. Za mną. Na parking.
- Dobrze.
                                                                                                                      
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

1 komentarz: