*** Sylvia ***
-
Dziewczyny, jeszcze raz, tylko tym razem dokładnie!
Po raz kolejny tego dnia nakrzyczałam na tancerki. Dzisiaj trzeci dzień prób a one mylą się przy najłatwiejszych elementach choreografii. Jak dla mnie, to oni nie mają jakoś szczególnie skomplikowanego układu. Jest środa, musimy wyrobić się do soboty, w niedzielę pokazujemy całość zarządowi i jak nie będą zadowoleni to będzie kiepsko.
- Okey, stop!- przeszłam z tyłu na przód- Pokażę wam ten krok jeszcze raz. I skupcie się. W tym przejściu chodzi o to, żeby ciężar ciała przerzucić z jednej stopy na drugą i nie obciążać ciała. O, właśnie coś takiego Jason. Trudne?
- Nie, całkiem łatwe- wzruszył ramionami.
- Bierzcie przykład z niego i słuchajcie czasem moich wskazówek dziewczyny. Ta część jest wasza.
Włączyłam muzykę i pokazałam im to przejście, no banał a oni nie potrafią..
- Już łapiecie? Efekt jest niesamowity, jak więcej ludzi go zrobi. No dalej, pokażcie, na co was stać.
Ćwiczymy już dobre dwie godziny a oni opanowali dopiero jedną piątą całego układu. W tym tempie się nie wyrobimy.. Obawiam się, że będę musiała uprościć układ.. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Meg.
- Sylvia, opanowałyśmy ten krok.
- Czyżby? Pokażcie, ale całość od początku.
Włączyłam im muzykę i w odpowiednim momencie, równo zaczęli tańczyć. Mówiłam, że efekt jest niezły.
- Świetnie. To ta część jest wstępem- usłyszałam jakieś szmery- Teraz część chłopców.
- A kostiumy?- zapytał Thomas – Będziemy jakieś mieć?
- Jasne- odparłam z uśmiechem- Projekty są jeszcze nieskończone, zajmę się tym wieczorem. Jutro zdejmujemy miary i do soboty dostaniecie gotowe stroje.
- A pokażesz nam ten projekt?- zapytał Jason.
- Pewnie- klasnęłam w ręce- Dobra a teraz skupiamy się panowie, wasza część.
Po raz kolejny tego dnia nakrzyczałam na tancerki. Dzisiaj trzeci dzień prób a one mylą się przy najłatwiejszych elementach choreografii. Jak dla mnie, to oni nie mają jakoś szczególnie skomplikowanego układu. Jest środa, musimy wyrobić się do soboty, w niedzielę pokazujemy całość zarządowi i jak nie będą zadowoleni to będzie kiepsko.
- Okey, stop!- przeszłam z tyłu na przód- Pokażę wam ten krok jeszcze raz. I skupcie się. W tym przejściu chodzi o to, żeby ciężar ciała przerzucić z jednej stopy na drugą i nie obciążać ciała. O, właśnie coś takiego Jason. Trudne?
- Nie, całkiem łatwe- wzruszył ramionami.
- Bierzcie przykład z niego i słuchajcie czasem moich wskazówek dziewczyny. Ta część jest wasza.
Włączyłam muzykę i pokazałam im to przejście, no banał a oni nie potrafią..
- Już łapiecie? Efekt jest niesamowity, jak więcej ludzi go zrobi. No dalej, pokażcie, na co was stać.
Ćwiczymy już dobre dwie godziny a oni opanowali dopiero jedną piątą całego układu. W tym tempie się nie wyrobimy.. Obawiam się, że będę musiała uprościć układ.. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Meg.
- Sylvia, opanowałyśmy ten krok.
- Czyżby? Pokażcie, ale całość od początku.
Włączyłam im muzykę i w odpowiednim momencie, równo zaczęli tańczyć. Mówiłam, że efekt jest niezły.
- Świetnie. To ta część jest wstępem- usłyszałam jakieś szmery- Teraz część chłopców.
- A kostiumy?- zapytał Thomas – Będziemy jakieś mieć?
- Jasne- odparłam z uśmiechem- Projekty są jeszcze nieskończone, zajmę się tym wieczorem. Jutro zdejmujemy miary i do soboty dostaniecie gotowe stroje.
- A pokażesz nam ten projekt?- zapytał Jason.
- Pewnie- klasnęłam w ręce- Dobra a teraz skupiamy się panowie, wasza część.
*** Justin ***
Cały
czas spędzam z nimi, jest fajnie, jasne, ale to już zaczyna być denerwujące.
Oni są czasem jak dzieci, duże dzieci i bez zabawy nie ma życia. To moi kumple,
jasne, ale nie jak Ryan, oni mnie nie rozumieją. I nie znają tak dobrze.
Wczorajszy dzień w skate parku był całkiem udany, szkoda, że Ry nie mógł dołączyć, ale skoro Scooter go potrzebował..
Miałem zdawać jakieś śmieszne raporty pani Jenett, ale co ja mam jej mówić? Zresztą, sama niech dzwoni. Ja wolę trzymać się od niej z daleka. Głupie babsko.
Słyszę dźwięk telefonu dobiegający z sypialni, więc wstaję i powoli idę po niego. Odetchnąłem z ulgą, gdy na wyświetlaczu było napisane Niall 1D.
- Halo?
- No cześć Justin- Niall to bardzo głośny człowiek, muszę zapamiętać, żeby słuchawkę trzymać dalej od ucha- Co tam?
- W porządku a co u Ciebie?
- Nie narzekam, tym bardziej, że dzisiaj ładna pogoda- entuzjazm w jego głosie przebija entuzjazm każdej Belieber, serio.
- Jakie plany macie na dzisiaj?
- Za godzinę mamy trening piłki nożnej z Chelsea*, może chcesz dołączyć?
- Chętnie, ale dzisiaj nie mogę. Mam udzielić kilku wywiadów i mam jakąś sesje. Wybacz stary.
- Spoko, następny razem. To miłego dnia.
- Dzięki, wzajemnie.
Wczorajszy dzień w skate parku był całkiem udany, szkoda, że Ry nie mógł dołączyć, ale skoro Scooter go potrzebował..
Miałem zdawać jakieś śmieszne raporty pani Jenett, ale co ja mam jej mówić? Zresztą, sama niech dzwoni. Ja wolę trzymać się od niej z daleka. Głupie babsko.
Słyszę dźwięk telefonu dobiegający z sypialni, więc wstaję i powoli idę po niego. Odetchnąłem z ulgą, gdy na wyświetlaczu było napisane Niall 1D.
- Halo?
- No cześć Justin- Niall to bardzo głośny człowiek, muszę zapamiętać, żeby słuchawkę trzymać dalej od ucha- Co tam?
- W porządku a co u Ciebie?
- Nie narzekam, tym bardziej, że dzisiaj ładna pogoda- entuzjazm w jego głosie przebija entuzjazm każdej Belieber, serio.
- Jakie plany macie na dzisiaj?
- Za godzinę mamy trening piłki nożnej z Chelsea*, może chcesz dołączyć?
- Chętnie, ale dzisiaj nie mogę. Mam udzielić kilku wywiadów i mam jakąś sesje. Wybacz stary.
- Spoko, następny razem. To miłego dnia.
- Dzięki, wzajemnie.
*** Harry ***
Od rana
w telewizji i radiu mówią o mnie i Sylvii. Ja wiem, że o to chodziło, ale to
się robi chore! Co przełączę na inny kanał to odnowa słucham tego samego. No
ludzie! Co chwilę powtarzają ‘najgorętsza para show-biznesu’. Prezenterzy
mówią, że jesteśmy sławniejsi niż Justin Bieber i Selena Gomez i nasz związek
bije tamten na głowę. Ja ich zaraz uderzę. Obawiam się, że nikt nie spodziewał
się takiego pandemonium i szału.. Ludzie wariują, a przeze mnie temat Gali i
innych ważnych rzeczy spada na bok. Zaraz, o to chodziło prawda? Już nam
wzmocnili ochronę a teraz to nie ma odwrotu i musimy też chronić Sylvię, która
chroni nas. WOW, ta agencja to ma łeb.
- Hazz- odwróciłem głowę od TV i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Liama- Zbieraj się powoli. Oni nie będą czekać wiecznie.
- Tak wiem- wytknąłem mu język, podszedłem do okna i wskazałem Liamowi tłum- Jak myślisz, kogo najpierw zjedzą?
- Co mamy jeść?- radosny Niall wpadł do salonu niosąc Lou na plecach.
- Ty weź uważaj na to kolano- zganił go Li- Louis, wiesz, że on się nie może przemęczać.
- Też im to mówiłem, na marne- Zayn ze zwieszoną głową właśnie zamykał drzwi- Idziemy wreszcie czy oglądamy kolejny wiadomości o Harrym?
- Nie moja wina – zaprzeczyłem od razu- To oni się na mnie uwzięli.
- Zawsze się akurat na Ciebie rzucają, wiesz, my też jesteśmy w tym zespole.
- Zayn..- ostrzegawczym tonem zaczął Lou, ale ten go zignorował.
- Nie. Słuchajcie, ja mam tego dość. Jesteśmy zespołem, ale okazuje się, że mamy lidera, który musi być najważniejszy.
- Nie prawda- Liam wtrącił się do rozmowy- Zayn, to nie jego wina.
- Ah tak? To dlaczego zawsze mówią o nim? Jak ja i Niall jakiś czas temu wsparliśmy kilka organizacji charytatywnych to nic, cisza, a ten pokazuje się na mieście z jakąś laską i od razu afera!
- To nie jest jakaś laska, to Sylvia!- krzyknąłem mając go dość.
- Co?- Liam aż zaniemówił- Od kiedy wy jesteście razem?
- Modest Ci kazało, co? Znowu namawiają do sztucznego związku?!
- Zamknij się! I to nie tak!
- A jak? No jak?!
- My to robimy, żeby nas chronić!
- A niby jak? Chronicie nas od rozgłosu?- prychnął.
- Ratujemy Ci życie! Tak jak reszcie!
- Daruj sobie Styles- Zayn machnął ręką i chciał opuścić pokój.
- Jakaś mafia chce nas zabić – powiedziałem na jednym wdechu i odwróciłem się stronę okna.
- Powtórz –usłyszałem cichy głos Malika.
- To, co słyszałeś. Ktoś chce nas zabić.
- Ty na poważnie?- Lou spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Poważnie. I właśnie ten rozgłos ma nas uratować. Jeśli nie chcecie zginąć to mnie wspierajcie, a nie naskakujcie.
- Przepraszam- Zayn usiadł na sofie i schował twarz w dłoniach- Ale po prostu Ty w centrum uwagi.. To już jest denerwujące.
- Wiem, też przepraszam. Ale wiesz, że na Modest nic nie poradzę.
- OD KIEDY TY JESTEŚ Z MOJĄ SIOSTRĄ?- Liam widać nadal jest w szoku, wszyscy się zaśmiali.
- Od poniedziałku, ale to udawany związek. Musimy was chronić.
- Przed kim?- temu się chyba serio przysnęło..
- Ktoś chce nas zabić – powiedział Niall- Ale damy sobie z nimi radę. Mamy Sylvię, ona nas ochroni.
- Wiem –przytaknąłem mu a wtedy do salony wpadł Paul.
- A wy co? Jazda na dół, jedziemy na spotkanie z piłkarzami. Aha i będzie sesja promująca nową trasę.
- Nikt nam nie wspominał o sesji.
- Teraz wam mówię – Niall walnął face palm.
- Dzięki Paul – poklepałem go po ramieniu i wyszedłem za chłopakami- Ej, zaczekajcie!
- Hazz- odwróciłem głowę od TV i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Liama- Zbieraj się powoli. Oni nie będą czekać wiecznie.
- Tak wiem- wytknąłem mu język, podszedłem do okna i wskazałem Liamowi tłum- Jak myślisz, kogo najpierw zjedzą?
- Co mamy jeść?- radosny Niall wpadł do salonu niosąc Lou na plecach.
- Ty weź uważaj na to kolano- zganił go Li- Louis, wiesz, że on się nie może przemęczać.
- Też im to mówiłem, na marne- Zayn ze zwieszoną głową właśnie zamykał drzwi- Idziemy wreszcie czy oglądamy kolejny wiadomości o Harrym?
- Nie moja wina – zaprzeczyłem od razu- To oni się na mnie uwzięli.
- Zawsze się akurat na Ciebie rzucają, wiesz, my też jesteśmy w tym zespole.
- Zayn..- ostrzegawczym tonem zaczął Lou, ale ten go zignorował.
- Nie. Słuchajcie, ja mam tego dość. Jesteśmy zespołem, ale okazuje się, że mamy lidera, który musi być najważniejszy.
- Nie prawda- Liam wtrącił się do rozmowy- Zayn, to nie jego wina.
- Ah tak? To dlaczego zawsze mówią o nim? Jak ja i Niall jakiś czas temu wsparliśmy kilka organizacji charytatywnych to nic, cisza, a ten pokazuje się na mieście z jakąś laską i od razu afera!
- To nie jest jakaś laska, to Sylvia!- krzyknąłem mając go dość.
- Co?- Liam aż zaniemówił- Od kiedy wy jesteście razem?
- Modest Ci kazało, co? Znowu namawiają do sztucznego związku?!
- Zamknij się! I to nie tak!
- A jak? No jak?!
- My to robimy, żeby nas chronić!
- A niby jak? Chronicie nas od rozgłosu?- prychnął.
- Ratujemy Ci życie! Tak jak reszcie!
- Daruj sobie Styles- Zayn machnął ręką i chciał opuścić pokój.
- Jakaś mafia chce nas zabić – powiedziałem na jednym wdechu i odwróciłem się stronę okna.
- Powtórz –usłyszałem cichy głos Malika.
- To, co słyszałeś. Ktoś chce nas zabić.
- Ty na poważnie?- Lou spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Poważnie. I właśnie ten rozgłos ma nas uratować. Jeśli nie chcecie zginąć to mnie wspierajcie, a nie naskakujcie.
- Przepraszam- Zayn usiadł na sofie i schował twarz w dłoniach- Ale po prostu Ty w centrum uwagi.. To już jest denerwujące.
- Wiem, też przepraszam. Ale wiesz, że na Modest nic nie poradzę.
- OD KIEDY TY JESTEŚ Z MOJĄ SIOSTRĄ?- Liam widać nadal jest w szoku, wszyscy się zaśmiali.
- Od poniedziałku, ale to udawany związek. Musimy was chronić.
- Przed kim?- temu się chyba serio przysnęło..
- Ktoś chce nas zabić – powiedział Niall- Ale damy sobie z nimi radę. Mamy Sylvię, ona nas ochroni.
- Wiem –przytaknąłem mu a wtedy do salony wpadł Paul.
- A wy co? Jazda na dół, jedziemy na spotkanie z piłkarzami. Aha i będzie sesja promująca nową trasę.
- Nikt nam nie wspominał o sesji.
- Teraz wam mówię – Niall walnął face palm.
- Dzięki Paul – poklepałem go po ramieniu i wyszedłem za chłopakami- Ej, zaczekajcie!
*** Sylvia , godzina 14:00 ***
- Dobra,
koniec na dzisiaj, świetnie się spisaliście. Ale ćwiczcie jeszcze w domu.
Widzimy się jutro o 9.
Chórem odpowiedzieli mi ‘cześć’ i powoli opuszczali salę. Ściągnęłam bokserkę i wrzuciłam do torby, gdy zakładałam koszulkę usłyszałam, że ktoś odkaszlnął. Mimowolnie się spięłam i wyprostowałam.
- Hej, możemy pogadać?
- Jason, jasne- odwróciłam się do niego przodem- Szybko się przebrałeś.
- Tak- podrapał się po głowie- Słuchaj, mam jedno pytanie i możesz pomyśleć, że jestem dziwny, ale proszę odpowiedz.
- Jasne, słucham- skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Bo przypominasz mi kogoś i nie wiem, czy to nie przypadkiem Ty.. Jesteś może agentką w MI6?
Brak mi słów na to, co się przed chwilą stało. Jak on może o tym tak spokojnie mówić i na luzie pytać? Głupi jest czy co? Nawet nie wiem, co mu odpowiedzieć.
- Tak, wiem, że to nie Ty, powinienem się domyślić. Najlepiej zapomnij, że o to pytałem. Na razie.
- Zaczekaj- stanął i odwrócił się – Wiesz, że właśnie prawie złamałeś zasadę 5?- uśmiechnęłam się do niego lekko.
- A jednak! Wiedziałem!- podskoczył i podbiegł do mnie- Agent 422, I stopień.
- Agentka 315, III stopień.
- WOW! Stoi przede mną zawodowiec i legenda- ten błysk w oku powoli mnie przeraża u ludzi.
- Jaka znowu legenda?- zaśmiałam się – Jestem jak każdy agent.
- Niee!- spojrzał na mnie jak na wariatkę- To Ty brałaś udział w samobójczych misjach i zawsze wychodziłaś z nich cało. W szatni opowiadają tylko o Tobie.
- Serio?- wow, to zaszczyt i to jest takie podniecające! Jestem legendą..
- Wszyscy faceci Ci zazdroszczą i nie raz jeden przez drugiego mówił, że chętnie by się z Tobą zmierzył, ale się boi.
- Nawet Agent 208?
- Ten się czasem nie wypowiada, ale raz mówił, że obstawiałby zakłady o to, kto szybciej polegnie w walce.
- Hm, cóż, wyzwę go kiedyś na pojedynek.
- Ostatnio była świetna walka między 415 a 399. Szkoda, że Cie nie było.
- Kto wygrał?- oh, oczywiście, że jestem ciekawa, przecież on to prawie świeżak.
- 415, ale miał facet szczęście.
- Jak to?
- Gdyby trzy dziewięć dziewięć się nie potknął to tamten by przegrał.
- Pamiętaj o jednym- ostrzegłam go- Nie daj się nigdy sprowokować do pojedynku, chyba, że bardzo dobrze znasz przeciwnika. Inaczej masz pewne, że przegrasz. Lepiej odmawiaj i broń się zasadą 19.
- Nie znam jej- podrapał się po brodzie.
- To nie pisana zasada. Każdy agent ją zna, bo to my ją wymyśliliśmy. Zasada 19 znaczy Poddaję się, daj mi żyć.
- Ktoś z niej skorzystał?
- Kiedyś tak- zasiałam nutkę tajemnicy- Ale kilka tygodni później zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach i do dzisiaj nie ma o nim wieści.
- Zalewasz.
- Nie, to prawda, zapytaj innych- uniosłam ręce w geście obronnym.
- WOW! Lubię agencję coraz bardziej- zaśmiał się.
- Ja też.
- A jak długo tam już jesteś?
- Jakieś 4 lata, a Ty pewnie gdzieś miesiąc.
- Ja dopiero 2 tygodnie, ale Ty już masz niezły staż.
- Nie musisz składać pokłonów- zaśmiałam się a chłopak do mnie dołączył- Podwieźć Cię do domu?
- Nie, dzięki, pewnie masz nie po drodze.
- Gdzie mieszkasz?
- Przy Pilgrims Hatch, Brentwood.
- To nie daleko, a ja i tak nie mam, co robić- uśmiechnęłam się.
- Dzięki, jesteś wielka- przybił mi żółwika- Pochwalę się w szatni, że znam Cie osobiście.
- Tylko nie zapraszaj ich na próby- ostrzegłam nim opuściliśmy salę.
Chórem odpowiedzieli mi ‘cześć’ i powoli opuszczali salę. Ściągnęłam bokserkę i wrzuciłam do torby, gdy zakładałam koszulkę usłyszałam, że ktoś odkaszlnął. Mimowolnie się spięłam i wyprostowałam.
- Hej, możemy pogadać?
- Jason, jasne- odwróciłam się do niego przodem- Szybko się przebrałeś.
- Tak- podrapał się po głowie- Słuchaj, mam jedno pytanie i możesz pomyśleć, że jestem dziwny, ale proszę odpowiedz.
- Jasne, słucham- skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Bo przypominasz mi kogoś i nie wiem, czy to nie przypadkiem Ty.. Jesteś może agentką w MI6?
Brak mi słów na to, co się przed chwilą stało. Jak on może o tym tak spokojnie mówić i na luzie pytać? Głupi jest czy co? Nawet nie wiem, co mu odpowiedzieć.
- Tak, wiem, że to nie Ty, powinienem się domyślić. Najlepiej zapomnij, że o to pytałem. Na razie.
- Zaczekaj- stanął i odwrócił się – Wiesz, że właśnie prawie złamałeś zasadę 5?- uśmiechnęłam się do niego lekko.
- A jednak! Wiedziałem!- podskoczył i podbiegł do mnie- Agent 422, I stopień.
- Agentka 315, III stopień.
- WOW! Stoi przede mną zawodowiec i legenda- ten błysk w oku powoli mnie przeraża u ludzi.
- Jaka znowu legenda?- zaśmiałam się – Jestem jak każdy agent.
- Niee!- spojrzał na mnie jak na wariatkę- To Ty brałaś udział w samobójczych misjach i zawsze wychodziłaś z nich cało. W szatni opowiadają tylko o Tobie.
- Serio?- wow, to zaszczyt i to jest takie podniecające! Jestem legendą..
- Wszyscy faceci Ci zazdroszczą i nie raz jeden przez drugiego mówił, że chętnie by się z Tobą zmierzył, ale się boi.
- Nawet Agent 208?
- Ten się czasem nie wypowiada, ale raz mówił, że obstawiałby zakłady o to, kto szybciej polegnie w walce.
- Hm, cóż, wyzwę go kiedyś na pojedynek.
- Ostatnio była świetna walka między 415 a 399. Szkoda, że Cie nie było.
- Kto wygrał?- oh, oczywiście, że jestem ciekawa, przecież on to prawie świeżak.
- 415, ale miał facet szczęście.
- Jak to?
- Gdyby trzy dziewięć dziewięć się nie potknął to tamten by przegrał.
- Pamiętaj o jednym- ostrzegłam go- Nie daj się nigdy sprowokować do pojedynku, chyba, że bardzo dobrze znasz przeciwnika. Inaczej masz pewne, że przegrasz. Lepiej odmawiaj i broń się zasadą 19.
- Nie znam jej- podrapał się po brodzie.
- To nie pisana zasada. Każdy agent ją zna, bo to my ją wymyśliliśmy. Zasada 19 znaczy Poddaję się, daj mi żyć.
- Ktoś z niej skorzystał?
- Kiedyś tak- zasiałam nutkę tajemnicy- Ale kilka tygodni później zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach i do dzisiaj nie ma o nim wieści.
- Zalewasz.
- Nie, to prawda, zapytaj innych- uniosłam ręce w geście obronnym.
- WOW! Lubię agencję coraz bardziej- zaśmiał się.
- Ja też.
- A jak długo tam już jesteś?
- Jakieś 4 lata, a Ty pewnie gdzieś miesiąc.
- Ja dopiero 2 tygodnie, ale Ty już masz niezły staż.
- Nie musisz składać pokłonów- zaśmiałam się a chłopak do mnie dołączył- Podwieźć Cię do domu?
- Nie, dzięki, pewnie masz nie po drodze.
- Gdzie mieszkasz?
- Przy Pilgrims Hatch, Brentwood.
- To nie daleko, a ja i tak nie mam, co robić- uśmiechnęłam się.
- Dzięki, jesteś wielka- przybił mi żółwika- Pochwalę się w szatni, że znam Cie osobiście.
- Tylko nie zapraszaj ich na próby- ostrzegłam nim opuściliśmy salę.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ J
Awwww Znowu świetny. Teraz tylko czekać Do środy.
OdpowiedzUsuńPrzez to opowiadanie zniechęcam się do Justina
OdpowiedzUsuńMoim celem nie jest zniechęcanie was do niego.. Po prostu akurat potrzebowałam kogoś w tymczasowej roli czarnego charakteru. Ale spokojnie,później będzie inny :)
UsuńSyl xx
Tak *_*
OdpowiedzUsuńjejku, nie mogę się doczekać jaką wybrała pisenkę! rozdział jest wspaniały, tak samo jak całe opowiadanie, i ta chwila zazdrości Zayna o Harrego była tak hshjsjhsbz ♥ i w ogóle cały rozdział taki jest haha xd
OdpowiedzUsuńhttp://between-love-and-hate-is-a-fine-line.blogspot.com
Rozdział? Zajebisty...
OdpowiedzUsuńBlog? Zajebisty...
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
xoxo Lottie