11 maja 2014

38.


 Do domu dotarłam po 14-stej, akurat był obiad. Zdjęłam buty, torebkę rzuciłam obok i skierowałam się do jadalni, z której dobiegały śmiechy.
- Cześć – przywitałam się – Dzisiaj mięso?
- Kochanie wybacz, ale ta karkówka z wczoraj nie może się zmarnować- powiedział skruszony tatuś, zaśmiałam się cicho.
- Rozumiem. To ja zjem sobie płatki.
- Może zrobić Ci coś na szybko?- z zakłopotaniem Zoey spojrzała na mnie.
- Nie, płatki wystarczą, spokojnie.
- Opowiesz, jak było na próbie?- krzyknął do mnie tata, też odkrzyknęłam.
- Jasne! – do miseczki wlałam trochę mleka, wsypałam mnóstwo czekoladowych płatków i postanowiłam udać się do jadalni.
- Smacznego- powiedzieli oboje i się zaśmiali. Oh, te wszystkie słodkie rzeczy..
- Dzięki. Dobra to wam opowiem- musiałam najpierw oczywiście przełknąć jedzenie- Przyszło mnóstwo osób, wybrałam jakoś ¾ kandydatów.
- Po co Ci aż tak dużo?- zdziwił się tata.
- Nie lubię kameralnych występów, wiesz to- zaśmiał się cicho w odpowiedzi- Poza tym oni zarabiają w ten sposób.
- Ah, altruistka z Ciebie.
- Dokładnie –machnęłam łyżeczką.
- A, właśnie!- Zo prawie wypluła ziemniaka, fuj- List do Ciebie przyszedł. Położyłam go na Twoim łóżku.
- O, dzięki. Ciekawe od kogo.
-Nadany priorytetem, więc pewnie ktoś Cie bardzo lubi i szybko chciał przekazać wiadomość.
- To pewnie Loren- na szybko wymyśliłam.
- Możliwe, pismo podobne- powiedział tata i dalej jadł swoje mięcho.
- Dziękuję- wstałam od stołu i podreptałam do kuchni umyć naczynie. Ale mam suche dłonie!
Migiem wybiegłam z kuchni i wbiegłam na piętro. Czy już mówiłam jak nienawidzę tych schodów? To powtórzę. Nienawidzę ich i chcę windy!
W ciągu kilku sekund znalazłam się w pokoju, wzrokiem szukałam koperty a gdy ją znalazłam zamarłam. Musiałam się uspokoić i psychicznie być gotowa na wiadomość. Ostatni wdech i wydech i podeszłam do łóżka. Delikatnie chwyciłam kopertę w ręce i otworzyłam. Z środka wyleciały dwie kartki. O matko.. Niepewnie zabrałam się za czytanie tej pierwszej. Jakiś list. Aha?
„Agentko 315..” to są chyba jakieś żarty, ja tu umieram ze strachu a to agencja.. Dobra, czytam dalej.
„ W zeszłym tygodniu nie było Cię na spotkaniu, więc nie wiesz o obecnej sytuacji. Tragicznej sytuacji. Mafia nie próżnuje i zastrasza nas jak i również zespół. Dostaliśmy mnóstwo wskazówek, jednak wciąż nie mamy hasła do  WISIELCA. Mamy teorię iż znamy już hasło, ale niestety póki co, jest nieznane. Wiemy, że wskazówka do hasła ma 5 liter, ale żadna nie jest ujawniona , a nasz wisielec już w połowie jest martwy. Od McCalla wiem, że ktoś dokonał zamachu na ochronę zespołu i kilku ochroniarzy znajduje się w szpitalu w stanie krytycznym. Proszę, uważaj na siebie i chłopaków. Byle do Gali.
Szef ‘’

O matko.. To się robi jakieś chore! Jak ja my mamy walczyć z kimś, kiedy nawet nie wiemy, kto jest celem? Nie dość, że jesteśmy zastraszani to jeszcze chłopcy są narażeni na śmiertelne niebezpieczeństwo. Cholera, na nic te lata szkoleń.
Chwyciłam drugą kartkę, na której znajdowały się zeskanowane wiadomości od tej głupiej mafii. Jakieś rysunki lisów, kotów i jakieś bazgroły odnośnie gry WISIELEC. Zaraz mnie szlag jasny trafi. Chyba muszę iść dzisiaj na trening. Nie wytrzymam bez sparingu. Spakowałam szybko jakieś ciuchy i wzięłam coś na zmianę po czym wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę agencji.
 
* * * Harry * * *

Pamiętam. Ja wszystko pamiętam. Jak ja mogłem zapomnieć, co czuję do Sylvii?!  Musiałem uderzyć głową parę razy w ścianę, bo po prostu tego nie ogarniam. Idiota! Ona jest taką niesamowitą osobą.. Niall powinien z nią być. On, jako jedyny okazuje jej zainteresowanie, on się stara a ja co? Ja zapominam, w kim się zakochałem i.. kogo kocham najmocniej na świecie. Ona pewnie mi nie wybaczy. Ja sobie nie mogę tego wybaczyć!
- Hej, stary w porządku?- Zayn zamachał mi przed oczami.
- Pamiętam.
- Ale co?- Louis wpatrywał się we mnie zagadkowo aż wreszcie, tak wreszcie, dotarło do niego, wydarł się na pół autobusu- PAMIĘTA!
- Jesteś pewny?- Liam uważnie patrzył mi w oczy, kiwnąłem głową- Kogo kochasz?
- Oprócz siebie- tu się wszyscy zaśmiali- Kocham Sylvię.
- Jej ulubiony kolor?- zapytał Niall.
- Nie mówiła mi nigdy..
- Ty, mi też..- Niall posmutniał i od razu wyciągnął telefon, pewnie pisze do niej esemesa, a ja jak taki debil stoję i nic..
- Dobra, co on może wiedzieć..
- Hmm.- wszyscy się zastanawiali – Ja mam pomysł- Zayn jednak przemówił- Kto zabrał Twój ulubiony różowy kocyk.
- Louis –z wymowną miną spojrzałem na winowajcę a ten się tylko uśmiechnął.
- No czyli pamięta! Gratulacje stary!- wszyscy mnie uściskali i nawet Zayn ucałował ehm.. Ale cieszę się, że wszystko wróciło do nomy, nawet nie wiecie jakie to niesamowite uczucie, gdy klin ustępuje i wasza głowa nie jest niczym obciążona. Ulga. A właśnie, muszę do niej zadzwonić.
‘Cześć, tu Sylvia. Aktualnie jestem zajęta, ale zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału *piiiiip* ’ Dałem sobie spokój po piątym razie, widocznie jest bardzo zajęta…

* * *  Sylvia, agencja – godzina 17 * * *

- Dobra, koniec na dzisiaj- powiedział mój trener- Dwie godziny normy wyrobione, wracaj do domu.
- Posiedziałabym jeszcze trochę- powiedziałam chcąc przekonać go do zmiany decyzji.
- Nie możesz, poza tym, Twoja noga by tego nie wytrzymała.
- Możliwe.. Ale wpadne jutro o 18 – z uśmiechem pożegnałam trenera i ruszyłam do szatni. Oczyszczający prysznic to coś, co uwielbiam najbardziej.
Szybko doprowadziłam się do normalnego, zadowalającego stanu i zakładałam właśnie bluzkę, gdy dopadł mnie zdyszany 415. Co on, maraton biegł?
- O, jesteś, fajnie- wyszeptał – Namierzyliśmy Cię i – oddech- Cieszę się, że Cie zastałem jeszcze.
- Coś się stało?
- Szef.. Cie… wzywa.
- Czyli coś się stało.
- Sama ocenisz- powiedział na szybkim wydechu.
Postanowiłam się do końca ubrać i spakować resztę rozrzuconych rzeczy. Gdy tylko skończyłam ruszyliśmy razem z agentem na górę. Oczywiście nie mogliśmy iść w spokoju.
- Co u Ciebie?
- Wporzadku. A u Ciebie?
- Jest nieźle- odkaszlnął- Nie odezwałaś się od naszej randki.
- To nie była randa- zaprzeczyłam od razu.
- Dobra, przyjacielskie wyjście. Ale czemu milczałaś?
- Nie miałam czasu- skłamałam.
- A tak naprawdę?
- Słuchaj, jesteśmy agentami, pracujemy razem i mówiłam Ci już przynajmniej 5 razy, że nic między nami nie będzie. Fajnie było, ale jesteś tylko moim partnerem.
- Możemy chociaż być przyjaciółmi?- zapytał z iskierkami w oczach.
- Jasne, ale nic poza tym.
- Oczywiście- oboje w lepszych nastrojach dotarliśmy do biura szefa, tam już nam było mniej miło.
- Mamy poważny problem- zaczął szef.
- Jakieś nowe informacje?- zapytałam siadając obok Z.
- Tak. I nawet jesteśmy prawie pewni, że nie chodzi o cały zespół.
- Dokładnie. Myślimy, ze chodzi im o to, aby porwać jednego najpierw i wyłudzić pieniądz a następnie porwać następnego i tak aż porwą ostatniego. Nikt się nie domyśli, że tak będą działać, wiec ochrona nie będzie wystarczająco silna- dopowiedział McCall.
- To brzmi naprawdę źle. Musimy jakoś odgadnąć o kogo może chodzić.
- Mamy tylko 3 osoby w zespole, których imiona mają pięć liter. Niall, Louis i Harry –powiedział Z. O cholera, Harry..
- Od tego zaczynaliśmy dochodzenie, kto zostanie pierwszym porwanym, ale wtedy dostaliśmy nową wiadomość.
- Ta z tym lisem?
- Tak, ale to podpowiedziało nam, że ktoś współdziała z porywaczami a jest z naszego otoczenia.
- Czyli jednak miałam dobre przeczucie…
- Tak- szef zaczął mówić dalej- Później przyszła nowa wiadomość, ta druga kartka.
- To też wyglądało jak lis- zamyśliłam się.
- Bynajmniej nim nie jest. To jest mieszanka lisa i kota.
- I co do ma do rzeczy?
- To moja droga- tym razem gadał McCall- Że z informacji, które znaleźliśmy okazuje się, że kot jest ulubionym zwierzęciem jednego z naszych trzech podejrzanych- proszę, nie mów Harrego, proszę, nie-
Harrego Stylesa.
- Nie wierze..- załamałam ręce i aż zaniemówiłam- To jest potwierdzone?
- Cóż.. nie jesteśmy pewni w stu procentach, ale to nasz jedyny trop. Internet to skarbnica wiedzy.
Kurwa, no nie wierze.. Jak?! Wszystko zawsze się rujnuje, przecież oni mogą go zabić! Ja nie mogę go stracić! Zrobię wszystko, żeby go uratować. I resztę. To jest misja mojego życia!
- Musimy ich chronić jeszcze lepiej niż do tej pory- wtrąciłam.
- Jakieś pomysły?- zapytał Z i odpowiedziała mu głucha cisza.
- W zasadzie..- zaczął szef- Ale nie wiem, na ile się uda.
- Szefie, niech szef mówi- poganiałam go, jeszcze nie wiedziałam co wymyślił..
- Tak myślałem, że można by sprzedać prasie, że się z nim umawiasz i wtedy nie dość, że zwiększą ochronę za względu na bezpieczeństwo także Twoje to dodatkowo będzie o was głośno, a wtedy ich plan będzie spalony, bo nikt od nich nie spodziewa się, że my sporo wiemy.
- Ale..ale..- zacięłam się eh..
- To dobry plan- poparł go McCall- To się może udać, szczególnie, że został tylko tydzień.
- Jak ‘tylko tydzień’?!- na jak długo się zawiesiłam???
- Odkryliśmy, że chcą zaatakować przed, w trakcie lub po Gali.
- Nie moglibyście konkretniej ustalić?- warknął agent 415- Takie informacje muszę być ściśle określone.
- Pracujemy nad tym- ostro odpowiedział mu Z, ha ha.
- Musimy chyba poinformować Harrego o tej akcji, prawda?- zapytałam a wtedy zapadło milczenie- Szefie, musimy mu o wszystkim powiedzieć, on na pewno nie powie nic nikomu o agencji.
- Nie mamy pewności.
- Mamy. Obiecuję, że nic nie powie, ręczę za niego.
- Agentko, to jest kredyt zaufania- powiedział poważnie- Jeśli cokolwiek się wyda, wiesz co się stanie.
- Tak, wiem. – pewna siebie pożegnałam chwilo zgromadzonych i wyszłam na korytarz i postanowiłam zadzwonić do Hazzy. O kurcze, pięć nieodebranych połączeń akurat od niego.. Przypadek czy przeznaczenie?
- Harry? Cześć – zaczęłam nieco mniej entuzjastycznie niż chciałam, ups.
- Cześć piękna- on za to zaczął miło- Dzwoniłem.
- Wiem, przepraszam, ale miałam trening. No, ale nie ważne. Mam do Ciebie jedną ważną sprawę.
- Ja też- odparł radośnie.
- Musisz przyjechać do agencji.
- Odzyskałem pamięć!- krzyknął niemal do słuchawki i to w tym samym momencie co ja- Zaraz, po co?
- Naprawdę?! Tak się cieszę – pominęłam drugą cześć jego wypowiedzi.
- Ja też- zaśmiał się cicho- A wyjaśnisz mi, po co mam przyjechać gdzieś?
- To skomplikowana sprawa. Przyjadę po Ciebie i wszystko Ci wyjaśnię, ale obiecaj, że zgodzisz się na wszystko i się nie wycofasz pod żadnym pozorem.
- Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko.
- Akurat w tej kwestii wszystko znaczy bardzo wiele. Nie możesz mnie zawieźć, Harry.
- Nigdy Cie nie zawiodę. Obiecuję- powiedział całkiem poważnie.
- Będę po Ciebie za 25 minut.
- Będę czekać piękna- i się rozłączył. I cholera, przypomniał sobie o wszystkim. Nie wiem, czy się cieszyć, czy nie… Bo może z jednej strony to dobrze, czy wręcz przeciwnie. Najlepiej stanąć twarzą w twarz z problemem. Nie można wiecznie uciekać, kiedyś trzeba się skonfrontować. Może i życie jest jedną wielką loterią, nigdy nie wiadomo, na co trafimy, jakich ludzi poznamy i jak zmienią nasze życie. Możemy zakładać, że albo na lepsze albo na gorsze.
                                                                                                                                                                   

Na wstępie dziękuję za komentarze i dodawanie do obserwowanych i za tyle wyświetleń! Kocham was :)
Syl xx
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

8 komentarzy:

  1. To napięcie. Nie Wytrzymam chyba do Środy. Awwww Kocham to. Boskie jak zwykle ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wież ile czasu poświęciłam by przeczytać to wszystko od początku. ZAJEBISTE <33 miała bym jeszcze takie pytanko jak dodaje sie reakcje pod postem ? zapraszam także do mnie: http://not-all-angels-are-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jakie to jest BOSKIE.!! Po prostu nie mam bladego pojęcia jak wytrzymam do środy xd Kurcze świetnie piszesz ;)

    P.S Zapraszamy jest 19 rozdział.!!!! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże!!! Czekam na next!! To jest taaaaakie BOSKIE <333 KOCHAM!! <333
    ~ Horanowa ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. omomon....BOSKI!!!
    Nie mogę doczekać się next i zapraszam do siebie na 12 ;) http://niktnigdyniedostaniemegoserca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No wreszcie coś się dzieje :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej u nas pojawił się właśnie 20 rozdział.!!!! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń